Rozdział 2.

775 20 0
                                    

Kai

Po całym nudnym pierwszym dniu nadszedł czas na imprezę. I to nie byle jaką imprezę. Pierwszą w tym roku szkolnym.

Nie żeby podczas wakacji nie było imprez. Bo były. Ale imprezy kiedy masz świadomość, że rano teoretycznie musisz wstać wyglądają zupełnie inaczej. I przybierają z reguły zupełnie inny obrót.

Ubrałem się w wąskie czarne rurki od Armaniego, błękitną koszulę z podwiniętymi rękawami z bordową wywijką. Do tego ciemnobordowa apaszka pod szyję i eleganckie czarne buty. 

Wychodząc z domu szłyszałem tatę ćwiczącego do nowej roli, to oznacza że niedługo znowu prawie nie będzie go w domu i będę mógł zorganizwoać kolejną epicką imprezę.

Kierowca otworzył mi drzwi do naszego Rolls Royce'a a ja podałem mu adres gdzie ma mnie zawieźć.

Scarlett

Klub wypełniony był ludźmi po same brzegi, wszędzie biegały pijane dziewczyny całujące się z kim popadnie. 

Dzięki ci Panie za pomieszczenia VIP. Po drodze spotkałam kilkoro znajomych jednak nigdzie nie widziałam Vivianne, Blythe'a ani Kaia. 

Przeszłam koło bramkarza do stefy VIP. Ten jednak musiał być jakiś wyjątkowo skrupulatny.

-Muszę prosić o pani dowód i sprawdzić czy jest pani na liście- co za gbur.

-Scarlett Highnes- popatrzyłam na niego znacząco.

-Proszę o dowód- wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.

-Powiedziałam, że nazywam się Scarlett Highnes, czy to nie wystarcza?- posłałam mu swój najbardziej uroczy uśmiech na jaki było mnie stać w danym momencie.

-Przykro mi, ale muszę sprawdzić Pani dowód.

Leniwie sięgnęłam do torebki. Następnie otworzyłam portfel i przekląłam w duchu. Miałam przy sobie tylko prawdziwy dowód, a nie ten sfałszowany od Kaia, na którym miałam 22 lata a nie 16. Kurwa mać.

-Przykro mi panienko, a raczej dziewczynko ale cię nie wpuszczę, zapraszamy za 5 lat- stałam oniemiała.

Nie wiele myśląć strzeliłam faceta z liścia w twarz, powodując małe zamieszanie do okoła. Ochroniarz mimo pozornego spokoju był ewidentnie mocno wkurwiony.

-024 zgłoś się, zabierzcie tą panienkę do wyjścia bo gdzieś zgubiła swoją nianię- powiedział z kpiącym uśmiechem do swojej krótkofalówki.

To mogło oznaczać tylko jedno. Zaraz zostanę wywalona z klubu. 

Nie zdążyłam nawet się odwrócić a dwóch facetów złapało mnie pod łokcie ciągnąc w stronę wyjścia. O nie nie nie. 

Nikt nie będzie w taki sposób traktował Scarlett Highnes. 

Najpierw nadepnęłam szpilką z całej siły w prawą stopę faceta z prawej, nastepnie zrobiłam to samo z tym drugim. Zanim zdążyli zareagować ja już wychodziłam z klubu. I to bynajmniej nie w towarzystwie tych dwóch tępych osiłków.

Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam numer Vivianne. Cisza. Blythe'a- nic. Kai- wyłączył telefon.

Szlag by ich wszystkich trafił.

Blythe

Vivianne wyglądała dzisiaj zjawiskowo. Z resztą cholera, jak zawsze. 

-Pięknie wyglądasz- zamruczałem jej do ucha.

-Pan również panie Walford- odpowiedziała muskając moją szyję tak, że przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

-HOLA HOLA- usłyszeliśmy Kaia. -Proponuję się napić z okazji rozpoczęcia kolejnego roku nauki- podał nam po kieliszku szampana.

The Rich Kids: Year of Richness.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz