Rozdział 3

625 56 5
                                    

Mój nowy szef, już pierwszego dnia zorganizował zebranie personelu. Usiadłam i zarzuciłam nogę na nogę. Mary usiadła tuż za mną. Puknęła mnie palcem w ramię witając się. Posłałam jej uśmiech i odwróciłam się do przodu patrząc na wielkie biurko. Wtedy Thomas wszedł szybkim krokiem i zatrzymał się na środku sali. Oparł się o blat i przejechał wzrokiem po wszystkich twarzach. Zatrzymał się na mnie i uśmiechnął się drwiąco. - Witam wszystkich - zaczął - mam na imię Thomas Sangster i jestem waszym nowych szefem. - na sali panowała kompletna cisza. Odkaszlnął cicho i ciągnął dalej. - zebraliśmy się tutaj by omówić parę spraw. Po pierwsze, gdy wchodzę macie wstawać, wymagam od Was szacunku, chyba tyle mogę się spodziewać. Po drugie - odepchnął się od biurka i wolnym krokiem zaczął się przechadzać po sali. Blisko sto par oczu podążyło za nim. - Wszyscy macie ubierać się na czarno lub biało, a włosy pań mają być związane, bez wyjątku. - spojrzał na mnie surowym wzrokiem. Spuściłam głowę nie mogąc znieść jego spojrzenia. - I po trzecie - znów przeleciał wzrokiem po pracownikach - wszyscy jesteście zatrudnieni na okres próbny, który będzie trwał miesiąc. Sam was ocenię i zdecyduję czy chcę byście byli częścią mojego personelu. I to na tyle, rozejść się! - krzyknął i odprawił nas gestem dłoni. Wstałam i poszłam za resztą tłumu. Byłam już prawie przy drzwiach kiedy... - Panno Mason, proszę zostać. - usłyszałam a moje serce zabiło szybciej. Odwróciłam się powoli i przewróciłam oczami. - Tak szefie? - zapytałam cicho. Odwróciłam się słysząc pukanie we framugę drzwi. To Jessica, moja przyjaciółka. Pracuje jako kosmetyczka ale jestem pewna, że idealnie sprawdziła by się jako stylistka jakiegoś celebryty. Zna się na wszystkich nowinkach modowych, świetnie robi paznokcie a jej makijaż zawsze jest perfekcyjny. Przeczesała ręką swoje blond włosy i oparła się o framugę. Wyraźnie było widać, że Thomas wpadł jej w oko. - Idziesz już? - Usłyszałam. - Proszę poczekać na zewnątrz, panna Mason zaraz będzie wolna. - powiedział Thomas stanowczym tonem. Jessica odwróciła się i wyszła a ja zostałam z nim sama, znakomicie. Wróciłam wzrokiem na twarz mężczyzny stojącego przede mną. - Witaj Eleno. - powiedział i zbliżył się zostawiając między nami niewielką przestrzeń. - Po co kupiłeś tą firmę? Aż tak zależy Ci na zniszczeniu wszystkiego co mam? - spytałam z wyrzutem. Thomas zmarszczył brwi. - Spodziewałem się, że po czterech lat przywitasz mnie innymi słowami. - stwierdził a ja posmutniałam. To przez niego moja mama zginęła. Gdyby nie to, że odszedł ona nadal by żyła. A teraz stał tu i śmiał twierdzić, że moje przywitanie było niegrzeczne. Thomas targał moimi emocjami jak nikt inny. Do moich oczu znów napłynęły łzy. Odwróciłam się i wybiegłam z sali.

***

Jessica długo próbowała wycisnąć ode mnie cokolwiek o tym co zdarzyło się między mną a moim szefem. Jednak ja milczałam jak grób. Nie chciałam by ktoś dowiedział się o Thomasie, o moim dzieciństwie, o mojej mamie...

- Ale muszę przyznać, że Twój szef jest na prawdę gorący - powiedziała przygryzając wargę. Odkąd ją znam zawsze była flirciarą. W pewnym sensie się jej nie dziwię. Była piękna i miała duże powodzenie u mężczyzn. Była pewna siebie i to ich do niej przyciągało. - Oh daj spokój - odpowiedziałam mieszając swoją latte. Siedziałyśmy w małej kafejce internetowej niedaleko centrum. Times Deli Cafe, bo tak właśnie nazywała się owa kafejka była przytulnym miejscem, pracownicy również byli bardzo mili. - Opowiedz mi coś o nim. - nalegała blondynka podpierając podbródek na dłoni. Wiedziałam, że nie odpuści więc postanowiłam opowiedzieć jej z grubsza to co o nim wiem. - Hmm, ma na imię Thomas - zaczęłam i wlepiłam wzrok w ulicę za szybą by móc się skupić. - Jest ode mnie o rok starszy, ma dwadzieścia lat. - zrobiłam krótki odstęp by poszukać w głębi pamięci jakieś informacje nie naruszające zbytnio jego prywatności. Znów moja podświadomość przenosi się w czasie. Mam trzynaście lat. Wybiegam z domu i przebiegam na drugą stronę ulicy. Pukam do białych drzwi, które uchylają się po krótkiej chwili. W progu stoi wysoki mężczyzna, na oko ma około trzydzieści pięć lat. - Dzień dobry, jest Thomas? - pytam radośnie. Ręce mam splecione za plecami trzymając w nich zwitek papieru. - Wejdź - uśmiecha się i odchodzi na bok przytrzymując mi drzwi. - Jest u siebie. - informuje mnie jego ojciec i odchodzi. Wspinam się po schodach, drzwi od jego pokoju są uchylone. Podchodzę cichutko, do moich uszu dobiega miły dźwięk. Zaglądam w szparę między drzwiami a framugą. Widzę go, siedzi przy fortepianie, jego smukłe palce uderzają w klawisze tworząc piękną melodię. Zamykam oczy wsłuchując się w piękny utwór. - I don't know where I'm at, I'm standing at the back, and I'm tired of waiting - słyszę jego piękny głos, słowo po słowie gładko wychodzi z jego lekko rozchylonych warg. Ma zamknięte oczy, widać, że w całości oddaje się temu co robi.

...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz