XIII

253 13 10
                                    

Charlotte

Najprawdopodobniej nigdy tak duża ilość osób nie grała na moich nerwach. Październik był istnym apogeum. Ashley wraz z Megan nieustannie próbowały wyciągać mnie na imprezy, Connor nie dawał za wygraną i natrętnie wysyłał wiadomości, rodzice zmuszali mnie do uczestnictwa w wykładach dotyczących politycznych strategii, a Profesor Frajer
podczas lekcji nie potrafił oderwać swoich cholernych oczu od mojej osoby. We wrześniu uważałam go jedynie za wroga, jednak teraz czułam na sobie wzrok mężczyzny nawet podczas samotnego przebywania w pokoju. Kto był czyją obsesją?

Pierwszy poniedziałek listopada świadczył o tym, że pozytywne zmiany nie zamierzały nastąpić. Szofer miał wypadek i nie był w stanie zawieść mnie do szkoły, ojciec wraz z matką przebywali na służbowym wyjeździe, a z nieba niemiłosiernie lał się deszcz. Chciałam zniknąć. Ubrałam kurtkę, założyłam kaptur i powolnym krokiem udałam się do znienawidzonej placówki. Wiatr wiał na tyle mocno, że wyciąganie parasola byłoby nonsensem. Czy coś mogłoby mnie potrącić? Moje włosy napuszyły się przez panującą wilgoś, a rajstopy kompletnie przemokły tak samo jak buty, w których słyszałam chlupoczącą wodę. Pod nosem mamrotałam wiązanki przekleństw, jednak moją uwagę odwrócił głośny dźwięk klaksonu.

    – Wsiadaj Charlotte!– To była komedia. Spojrzałam na profesorka i przewróciłam oczami- wybawca się znalazł.
    – Śledzi mnie Pan?
    – Chciałabyś. Akurat jechałem do szkoły, nie zapominaj, że jesteśmy sąsiadami. Chodź do samochodu.– Posiadałam inną możliwość, jednak nie miałam zamiaru dłużej moknąć. Otworzyłam drzwi, a następnie zajęłam miejsce obok mężczyzny.
    – Niech sobie Pan nie myśli, że robię to z chęcią...
    – Jesteś mokra, chyba raczej masz chęci.– Wtrącił. Co to do cholery jasnej był za tekst? Zrozumiałam podtekst, ale nic nie odpowiedziałam. Poczułam lekkie pieczenie na policzkach, najprawdopodobniej byłam czerwona. – Nie chcesz się przebrać?
    – Mam zapasowe ubrania w szkole.
    – Dlaczego dziś nie jedziesz z kierowcą?
    – Miał wypadek.– Mruknęłam obojętnie i poprawiłam spódniczkę.
    – Mhm, rozumiem. Nic dziwnego, w końcu taka pogoda nie jest sprzyjająca.– Zignorowałam jego wypowiedź. Przez całą drogę tępo patrzyłam przez okno, lecz doskonale wiedziałam, że Laurence Hazell skanował moje ciało. Jebany zboczeniec. We wrześniu potrafił się jeszcze hamować, ale w październiku...? Dosłownie bałam się zostawać z nim po zajęciach sam na sam, mimo statusu nauczyciela nie wierzyłam w jego dobre intencje. Intuicja podpowiadała mi, że mężczyzna miał złe zamiary. Mogło to wynikać z rzekomej traumy spowodowanej wychowywaniem u boku zaborczego i nieobliczalnego ojca, jednakże zmysłów jeszcze nie traciłam i byłam w stanie zaobserwować jego stopniowo zmieniające się podejście do mojej osoby.

***

Po zakończeniu biologii poszłam do szatni, aby przebrać się na zajęcia z wychowania fizycznego. Z powodu porannego incydentu byłam zmuszona cały dzień chodzić w legginsach i swetrze. Jedyną opcją na zmianę stroju były krótkie, legginsowe szorty oraz sportowy top. Nie stanowiłoby to problemu, jednak łączenie z grupą chłopaków i mecz siatkówki oglądany przez nauczycieli oznaczał jedno- napalony profesorek pożarłby mnie wzrokiem. Na samą myśl o jego osobie przechodziły mnie nieprzyjemne dreszcze, a ucisk w żołądku odbierał pewność siebie.
Włosy związałam w kucyka, a następnie udałam się na salę. Po krótkim przeskanowaniu trybunów nie zauważyłam mężczyzny, dlatego cicho odetchnęłam. Zaczęłam się rozgrzewać z dala od reszty grupy. Kilka przysiadów, rozciąganie oraz bieg w miejscu minimalnie pobudziły umysł, zamierzałam zakończyć skłonami w przód, lecz poczułam charakterystyczną woń cedru.
    – Gotowa na grę?– Paranoja. Czy miałam już omamy? On. Na sali. Obok praktycznie wypiętej mnie. Odwróciłam się i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
    – Zgubił Pan drogę do pracowni chemicznej?
    – Przyszedłem na mecz.– Cwano się uśmiechnął.
    – Aha. Czyli zgubił Pan drogę na trybuny. To tam.– Skinęłam na odpowiednie miejsce.
    – Nie zgubiłem żadnej drogi, nie martw się tak...
    – Proszę już przestać.– Warknęłam.– Przez cały październik męczył mnie Pan podobnymi tekstami, gorzej niż z nastoletnim chłopakiem... Nie mogę się teraz rozkojarzyć, zaraz gram.
    – Ah, czyli o to chodzi Panno Grant.– Idiotyczny uśmieszek nie schodził z jego ust.– Nie wiem czy to odpowiednie, że rozkojarza Cię Twój nauczyciel.
    – Nie o to mi chodziło. Mówi Pan bardzo dwuznaczne rzeczy, na przykład takie jak dziś rano. Nie jest mi z tym komfortowo. – Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam mężczyźnie w oczy.
    – Dwuznaczne?– Aktorsko udał zdziwienie.– Możesz mi przypomnieć? Nie bardzo wiem co teraz masz na myśli.– Długo nic nie odpowiadałam, ponieważ musiałam się zastanowić.
    – Coś w stylu, że jestem mokra, więc mam chęci.– Ponownie poczułam pieczenie na policzkach.
    – Byłaś mokra, bo zmokłaś, a chęci miałaś, bo zaoferowałem podwiezienie do szkoły. Dopiero teraz zauważyłem podtekst seksualny. – Zlustrował mnie. Wstyd zalewał moje policzka wyrazistą czerwienią. Doskonale wiedziałam, że jedynie udawał i chciał, abym poczuła się winna.
    – To i tak Pana wina. Nie wymyśliłam sobie tego.
    – Mam inne zdanie na ten temat. Wiem, że w głowie nastolatków siedzi jedno, to naturalne, w końcu burza hormonów robi swoje...
    – Stop, stop na boga, STOP. – Przerwałam mu i pokiwałam głową na boki.– Pan wie, że ja wiem i ja wiem, że Pan wie. Dlatego sugeruję zaprzestać.– Zbyt surowo wypowiedziałam te słowa, ponieważ zauważyłam jak brwi mężczyzny zmarszczyły się, a szczęka zacisnęła.
    – Po meczu zapraszam do pokoju nauczycielskiego. Chcę omówić pewne kwestie. Życzę powodzenia. – Rzucił i zamaszystym krokiem poszedł na trybuny. Miałam dość. Dlaczego on to robił? Ewidentnie lubił działać na moje nerwy, a do tego zawstydzał mnie swoimi głupimi tekstami. Miałam zamiar się położyć w celu zrobienia kilkunastu brzuszków, lecz moją talię oplotły czyjeś ręce.
    – Gotowa na skopanie tyłków tym idiotom?– Jeszcze jej brakowało... Megan pojawiła się tak samo niespodziewanie jak natrętny profesorek.
    – Puść. – Skrzywiłam się i odruchowo odsunęłam.– Kto wie, może będziemy w osobnych dróżynach.– Wzruszyłam ramionami.
    – Gadałam z chłopakami, już mają wybrany skład, w którym jesteśmy razem.
    – Świetnie.– Mruknęłam.– Gdzie Ashley?
    – Nie będzie jej. Gdybyś wyszła z nami na przerwę to byś się dowiedziała o co chodzi.– Uśmiechnęła się.
    – W takim razie zdradź mi ten sekret, chociaż w sumie niech zgadnę...Randka z Tindera czy zakupy z tatusiem?
    – Nie dasz się zaskoczyć.– Zaśmiała się.– Tym razem Tinder. Znalazła wczoraj jakiegoś trzydziestolatka, a dziś zabrał ją na obiad.
    – Chyba on będzie mieć obiad z jej cipki, którą wyliże na wszystkie możliwe sposoby.– Przewróciłam oczami.– Liczysz ilu facetów ona już miała od początku roku szkolnego?
    – Jesteś zazdrosna czy co? Przecież wiesz jaka jest Ash, lubi seks i zabawę.
    – Seks i zabawę.– Powtórzyłam i cicho westchnęłam.– Niech robi co chce, ale gwarantuję Ci, że kiedyś to się źle skończy.
    – Jesteś pesymistką Char, potrzebujesz faceta.– Klepnęła mnie w pośladki na co przewróciłam oczami.
    – Wiem o tym, że jestem pesymistką, a chłopaka miałam i to mi wystarcza.– Rzuciłam, a następnie udałam się w stronę grupy uczniów, którzy uzgadniali skład drużyn. Może i byłam nudna pod względem poglądów dotyczących seksu i utożsamiania go z zabawą, jednak w mojej głowie była to intymność oraz wyjątkowa więź między dwoma osobami. Często szwendałam się po klubach i dotykali mnie obcy mężczyźni, lecz nigdy z żadnym nie wylądowałam w łóżku. Czy był to powód do wstydu? Najprawdopodobniej, ale nie przejmowałam się tym. Posiadałam od cholery zmartwień, które były bardziej złożone i skomplikowane.


Arcane Where stories live. Discover now