VI

195 9 3
                                    

Charlotte

Kolejny, tragiczny, środowy poranek rozpoczynałam lekcjami z biznesu. Nazwa sama w sobie brzmiała kuriozalnie, tak samo jak i przebieg zajęć. Jedynym plusem była satysfakcja rodziców, a to przyczyniało się do wielu ułatwień w codziennym funkcjonowaniu. Ashley poszła wczoraj w tango z kolejnym, nowo poznanym chłopakiem i nie zjawiła się w szkole, a Megan postanowiła odpuścić sobie dwie ostatnie lekcje jakimi było wychowanie fizyczne oraz chemia. Nie dziwiłam się jej ani trochę, ktoś kto wymyślał kolejność lekcji chciał ewidentnie zrobić na złość uczniom lub po prostu nie posiadał dobrego zorganizowania w zakresie zarządzania pracownikami.
Z metalowej szafki wzięłam strój, w którego skład wchodziły krótkie spodenki i bluza z długim rękawem. Siniak wciąż uparcie tkwił na moim nadgarstku, jednak zajęcia miały odbyć się na zewnątrz, tak więc posiadałam usprawiedliwienie. Energicznym krokiem udałam się do szatni, idąc obok automatu zakupiłam sok z czarnej porzeczki, a następnie wstąpiłam do toalety, aby się przebrać. Dziś wyjątkowo nie dopisywał mi humor, tak więc postanowiłam to sobie zrekompensować. Związałam włosy w kucyka i udałam się do grupy dziewczyn z klasy jednocześnie spożywając napój. Zlustrowałam wzrokiem każdą z nich, jednak Riley zasłużyła sobie na szczególną uwagę. Czym to było spowodowane? Najprawdopodobniej moimi fanaberiami. Podeszłam w jej kierunku i uniosłam kącik ust.
    – Czyżby nowa, sportowa koszulka?
    – Mhm... Tak.– Dziewczyna była zdezorientowana i patrzyła w ziemię.
    – Wiesz, że do twojej karnacji średnio pasuje niebieski, prawda?– Usłyszałam ciche śmiechy.
    – Mówiłyśmy jej to, ale nie chciała słuchać.– Wtrąciła się jedna.
    – Ale ja lubię niebieski, a zwłaszcza taki błękitny, pasuje mi do oczu.– Odpowiedziała cicho Riley.
    – Czego przepraszam? Nie dosłyszałam.– Zaśmiałam się i upiłam kolejny łyk soku.
    – Mam błękitne oczy tak samo jak moja koszulka.– Spojrzała na mnie, jednak zauważyłam również rumieńce na jej policzkach.
    – Gdybyś mi nie powiedziała to nawet bym ich nie zauważyła przez to, że są tak małe.– Prychnęłam.– Wiesz co? Mam inny pomysł na nowy kolor dla Twojej koszulki.
    – Mogę sobie kupić nową, dziewczyny chyba miały rację, z resztą tak jak i Ty, Charlotte.– Stres oraz wstyd wymalowany na jej twarzy był bezcenny do tego stopnia, że nie udawało mi się ukrywać uśmiechu.– Jaki kolor by mi według Ciebie pasował?
    – Bordowy, taki sam jak mój sok i twoje pulchne policzka. – W jednej chwili aktorsko udałam, że trzymana butelka z napojem przechyliła się, a tym samym oblałam stojącą naprzeciwko mnie Riley. Głośne śmiechy rozeszły się po szatni, kilka dziewczyn zaczęło powtarzać wypowiedziane przeze mnie słowa.
    – Przestańcie...– Spanikowany ton głosu był zdecydowanie cudowny. Z satysfakcją obserwowałam jak Riley wybiega z pomieszczenia. Oblizałam wskazujący palec, który również pokryty był słodkim płynem.
    – Dobrze jej powiedziałaś Char, nie dość, że nie umie się ubrać to jeszcze ciągle wpieprza jak świnia.– Rzuciła jedna.
    – Nawet ta godzina biegania jej nie pomoże.– Usłyszałam głos drugiej dziewczyny na co prychnęłam i poszłam odstawić butelkę.
    – Jeszcze dobrze by było, gdyby każda z Was umiała się dobrze ubrać.– Aprobata na wypowiedziane przeze mnie słowa nie była aż tak cudowna jak stan upokorzenia, do którego przed chwilą doprowadziłam. Doskonale wiedziałam, że mogłam pozwalać sobie na tego typu sytuacje, bo nikt z nastolatków nie mówił o swoich problemach nauczycielom. Nie tak powinna była funkcjonować szkoła, jednak na co miałam narzekać? Z zadowoleniem udałam się na boisko wraz z całą grupą. Poszkodowana Riley za pewne płakała, jednak nie okłamujmy się- oblana koszulka stanowiła lepsze rozwiązanie niż biegi wytrzymałościowe. Nie zdołałaby pokonać nawet jednego okrążenia.

Laurence

Po zaparkowaniu motorem na parkingu udałem się w stronę liceum. Zauważyłem, że na boisku rozpoczęło się wychowanie fizyczne, dlatego zatrzymałem się przy siatkowym ogrodzeniu i zawiesiłem wzrok na biegających uczniach. Większość z nich starała się za wszelką cenę uniknąć wysiłku, a tym samym jedynie spacerowała, jednak moją uwagę przykuła... Oczywiście, że ona. Charlotte ani na moment nie pozwalała sobie na zmniejszenie tępa, przez dobre kilka minut moich obserwacji wytrwale pokonywała okrążenia. Zdziwił mnie fakt jej ubioru, nie było jej gorąco? Krótkie, ledwo co zasłaniające pośladki szorty ani trochę nie pasowały do beżowej, rozpinanej bluzy. Utkwiłem w niej swoje spojrzenie i lekko zmarszczyłem brwi. To przez siniaka. Wciąż go miała i chciała go ukryć. Myślałem o tym co wydarzyło się we wtorek, jednak za mało ją znałem, abym mógł określić kto wyrządził jej krzywdę. Wiedziałem, że ta dziewczyna ma problemy, jej ekspansywna i zarozumiała postawa nie mogła wynikać z nikąd. Ciekawiło mnie, czy ktoś z grona pedagogicznego był kiedyś świadkiem obrażeń na jej ciele. Przez moment uznałem, że poinformowanie dyrektora o tym co zobaczyłem byłoby najrozsądniejsze, jednak niemalże od razu wyparłem tą myśl. W szkolnym środowisku każdy najmniejszy problem wychodził na światło dzienne, a równocześnie stawał się tematem do rozmów i plotek. Znałem to z własnego doświadczenia i nie zamierzałem jeszcze bardziej utrudniać jej życia. Moje lekcje były wystarczające.
Po przekroczeniu progu budynku skierowałem się w stronę pokoju nauczycielskiego, odłożyłem kask i skórzaną kurtkę. Wziąłem klucze i miałem zamiar zajrzeć do pracowni chemicznej w celu wzięcia kilku materiałów dydaktycznych, jednak usłyszałem płacz dobiegający z damskiej toalety. Na tamten moment trwały zajęcia, tak więc korytarze były puste do tego stopnia, że można było usłyszeć echo własnych kroków. Nie miałem pojęcia czy powinienem był postępować w ten sposób, ale płacz był oznaką smutku, a ja starałem się odpokutować swoje winy. Powolnym krokiem wszedłem do pomieszczenia i... Cholera ta dziewczyna najprawdopodobniej krwawiła.
    – Co się stało? Zaraz pójdę po pomoc.– Piętnastoletnia na oko uczennica miała pokrytą całą koszulkę we krwi, płakała i siedziała na ziemi.
    – Nie... Nic mi się nie dzieje Panie Profesorze. Po prostu...– Ponownie zapłakała i odwróciła wzrok. Skoro to nie była krew to niby co? Substancja miała ciemnobordowy kolor.
    – W takim razie dlaczego płaczesz? Widzę, że twoja koszulka pokryta jest jakimś płynem, do złudzenia przypomina to krew.
    – Po prostu.– Wzięła głęboki oddech.– Ktoś mnie celowo oblał sokiem, miałam iść się przebrać, ale nie chcę do nich wracać.
    – Ktoś? Przez co tak się stało, co?– Nie była to dzięki Bogu niebezpieczna sytuacja, jednak domyślałem się, że nastolatka była załamana. Widziałem to.
    – Nie mogę powiedzieć kto to zrobił... Po prostu innym nie podoba się to jakie mam ciuchy.– Otarła czerwone policzka i na mnie spojrzała.– Chcę iść do domu, ale zaraz mam z Profesorem zajęcia, nie dam rady siedzieć w klasie z tymi dziewczynami.
    – Nie martw się o to, możesz iść do domu i usprawiedliwię Ci tą nieobecność. Wyślę mailem zadania, które będziesz musiała wykonać i temat załatwiony.– Moja propozycja nie była zbyt dobra, ze względu na błahy powód opuszczenia zajęć, jednak starałem się zrozumieć sytuację pokrzywdzonej dziewczyny.– A teraz wstań i pójdź się przebrać, nikogo nie ma w szatni, bo cała grupa biega na boisku.
    – Dziękuję, na prawdę bardzo dziękuję.– Wstała i patrząc w ziemię udała się do wyjścia. Zamknąłem drzwi od toalety i poszedłem w kierunku pracowni chemicznej. Nie miałem pojęcia dlaczego rówieśnicy są dla siebie wzajemnie tak bardzo niemili. W internecie cały czas mówiło się o tolerancji i szanowaniu praw człowieka, a mimo tego wciąż panowała nienawiść. Zdążyłem wywnioskować, że ktoś z klasy, z którą miałem mieć zajęcia był sprawcą tego zdarzenia. Wziąłem kilka probówek, kolb oraz inne niezbędne narzędzia do pracy, po czym skierowałem się do odpowiedniej sali. Przygotowałem każdą ławkę z osobna, a następnie usiadłem przy biurku i włączyłem MacBooka. Wpisałem w wyszukiwarkę Facebooka imię i nazwisko- „ Charlotte Grant"- zdziwiła mnie tak duża liczba znajomych. Zajrzałem na oś czasu, która zasypana była ogromem zdjęć z jej rodzicami. Praktycznie każda z fotografii została wykonana na wydarzeniu politycznym lub w instytucji zajmującej się tą dziedziną. Czyżby ojciec był ważnym członkiem rady miasta? Albo pracuje w biurze burmistrza? Cholera wiedziała. Powiększyłem jedno z udostępnionych postów, wyglądali na szczęśliwą, ustawioną rodzinę. Uniosłem kącik ust, dobrze, że przynajmniej na pierwszy rzut prezentowali się obiecująco.
Przez następne trzydzieści minut przeszukiwań internetu odkryłem jej profil na Instagramie. Moja uczennica bardzo namiętnie udzielała się na portalu, a doskonałym dowodem mogły być niezliczone ilości zdjęć oraz wyróżnionych relacji. Byłem niezmiernie ciekaw czy jej ojciec widział półnagie posty w markowej bieliźnie. Kto te zdjęcia robił? Kto widział ją w takim wydaniu? W głowie pojawiły się setki pytań, a odpowiedzi nie byłem w stanie otrzymać. Odłożyłem komputer w momencie otwierających się drzwi. Kilka dziewczyn głośno się śmiało, a jako pierwsza weszła Charlotte pijąc sok.
    – Proszę już o Ciszę, usiądźcie i rozpakujcie swoje rzeczy, a ja sprawdzę obecność.– Stopniowo każdy z uczniów zaczął zajmować swoje miejsce, zawiesiłem wzrok na mojej ulubienicy. Usta miała pokryte jedynie bordową pozostałością soku, oblizała je i poprawiła spódniczkę po czym usiadła. Jej policzka były lekko zarumienione od wysiłku fizycznego, a klatka piersiowa z każdym kolejnym oddechem nierównomiernie się unosiła. Odwróciłem wzrok i chrząknąłem. Zacząłem wyczytywać nazwiska z listy, nieobecnej Riley wstawiłem obiecane usprawiedliwienie.
    – Panie Profesorze, Riley niestety nie dotarła ze względu na drobny wypadek.– Rzuciła z cichym śmiechem dziewczyna z ostatniej ławki, a kilka innych również wydawały się być rozbawione.
    – Co masz na myśli?– Spojrzałem na nią.
    – Nie wie Pan co to znaczy wypadek?– Wtrąciła się Charlotte. Zaczęło się.
    – Wiem co to znaczy wypadek, jednak interesują mnie szczegóły.– Zlustrowałem dziewczynę, która ponownie upiła łyk soku i oblizała wargi, następnie wstała.
    – Czasem bywa tak, że trzeba komuś ułatwić życie. W tym przypadku nasza kochana Riley została teoretycznie zwolniona z uczestnictwa w zajęciach wychowania fizycznego.– Skierowała się w stronę kosza na śmieci i wyrzuciła pustą butelkę. Nagle mnie kurwa olśniło. Energicznie wstałem.
    – Grant za drzwi. Cała reszta niech zacznie czytać kolejny temat.– Udałem się do wyjścia i przepuściłem dziewczynę w drzwiach, zauważyłem jak przewróciła oczami, ale przynajmniej nie protestowała.
    – Co się stało znowu? Lekcja nam minie.
    – Doskonale wiesz co się stało. Za mną.– Dopilnowałem, aby szła obok mnie i złapałem ją za ramię.
    – Niech mnie Pan nie dotyka.– Wyszarpała się i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, jednak wciąż dotrzymywała mi kroku.
    – Przegięłaś Grant. Staram się być dla Ciebie wyrozumiały, jednak tym razem nie jest to możliwe.– Otworzyłem drzwi pustej sali i ponownie ją przepuściłem.
    – I co? Teraz dostanę karę za nieodpowiednie zachowanie?– Weszła do klasy i usiadła na ławce.
    – A żebyś wiedziała, że tak.– Trzasnąłem drzwiami, zauważyłem jak jej ciało drgnęło.– Dlaczego oblałaś ją tym sokiem?
    – Oskarża mnie Pan?
    – Owszem oskarżam, wiem o tym, że to Ty. Nie okłamuj mnie, dobrze Ci radzę.– Zauważyłem jak wypowiedziane przeze mnie słowa zmieniły wyraz twarzy dziewczyny. Zawahała się i dość długo milczała.
    – A jeśli jednak okłamię to co? Nie zrobiłam tego.
    – Widziałem, że pijesz sok porzeczkowy. Twoje koleżanki ewidentnie śmiały się z Riley, a Ty cały czas byłaś i jesteś zadowolona.– Zrobiłem kilka kroków w jej stronę, nasze nogi praktycznie się dotykały, jednak nie interesowało mnie to. Cwaniara nie obwinie mnie sobie wokół palca.
    – Wie Pan Szanowny Profesor gdzie to mam?– Patrzyła prosto w moje oczy. Była niepewna, jednak cały czas idealnie grała.– W dupie. Mam to w dupie.– W dupie, którą niedawno widziałem na Instagramie.
    – Zapominasz się Grant. Masz dwa wyjścia, albo dzwonię po Twoich rodziców, albo w końcu zaczniesz mnie słuchać i przy najbliższej okazji przeprosisz swoją koleżankę.
    – To są jakieś żarty? Nie przeproszę jej, moi rodzice nie mają dla Pana czasu, a słuchać to ja mogę własnego rozsądku.– Parsknęła i chciała wstać, jednak uniemożliwiłem jej to, ponieważ dałem nogę między jej kolana.– Ponownie mnie Pan dotyka.
    – Zdaję sobie sprawę z tego, że Cię dotykam Charlotte, jednak nie mam innego wyjścia, bo wstaniesz i wyjdziesz. Wybierz jedną możliwość, o której mówiłem.– Może faktycznie nieco przesadziłem. Dziewczyna czuła się nieswojo, a ja to widziałem. Położyła na uda torebkę, jakby się bała, że zamierzam wykorzystać fakt jej krótkiej spódniczki.
    – Niech będzie to drugie.– Warknęła.– Ale nie przeproszę jej. Niech się Pan odsunie, bo czuję się bardzo niekomfortowo.– Uniosłem kącik i postawiłem krok w tył.
    – Nic Ci nie zrobię, pamiętaj o tym. Chce zmienić Twoje postępowanie, bo jest ono karygodne. Przeprosisz Riley.
    – Nie przeproszę jej.
    – Przeprosisz. Obiecałaś mnie słuchać, już zapomniałaś?– Uśmiechnąłem się cwano. Charlotte zmarszczyła brwi i wstała.
    – To są jakieś żarty. Nieszczere przeprosiny nic nie dadzą.
    – Dlatego masz ją przeprosić szczerze.
    – Niczego nie żałuję. Z chęcią oblałabym sokiem również Pańską koszulę, gdyby nie był Pan moim nauczycielem.
    – No proszę, czyli jednak masz jakieś pohamowania.
    – Dopóki jesteśmy na terenie szkoły.– Syknęła po czym skierowała się do drzwi. Z niewiadomych przyczyn usatysfakcjonowały mnie jej słowa.
    – Nie pozwoliłem Ci wyjść.– Spojrzała na mnie. Zlustrowałem twarzy dziewczyny i domyśliłem się, że jest wręcz wkurwiona.
    – W takim razie chcę uzyskać pozwolenie.
    – Chcesz uzyskać? Grzeczniej byłoby poprosić.– Wzięła głęboki wdech, doskonale wiedziała, że nie może mi odmówić po tym jak wybrała opcję słuchania mnie.
    – Proszę o pozwolenie opuszczenia sali, Profesorze.– Musiała. Musiała do cholery jasnej dodać flirciarski ton głosu. Po co? Nie miałem pojęcia, jednak byłem na dobrej drodze w zdyscyplinowaniu jej.
    – Skieruj się prosto do sali. – Bez odpowiedzi zwrotnej otworzyła drzwi i wyszła, tak jak ja. Krótko spojrzałem na ciało uczennicy i weszliśmy do pomieszczenia, każde z nas zajęło swoje miejsca.
Charlotte miała rację w kwestii nieszczerych przeprosin, ale nie wypadało mi tego przyznawać. Chciałem sprawić, aby poczuła się winna chociażby w najmniejszym stopniu. Wciąż miałem nadzieję na poprawę jej zachowania, jednak stopniowo stawało się to najmniejszym problemem. Styl bycia musiał być czymś uzasadniony. Jedynym, niezbyt rozsądnym działaniem mogła być obserwacja dziewczyny. Nie zamierzałem bawić się w detektywa, praca nauczyciela była wystarczająco nużąca, lecz innych możliwości brakowało, a co więcej- nie było ich.
Po zakończeniu zajęć spakowałem swoje rzeczy i wstałem.
    – Panno Grant, zostań proszę kilka minut.
    – Nie mam czasu, kierowca na mnie czeka.– Nie myliłem się, miała prywatnego szofera.
    – W takim razie poczeka dłużej. Pomożesz mi w uporządkowaniu ławek. Trzeba zebrać wszystkie probówki i kolby.
    – Od kiedy to uczeń staje się pracownikiem szkoły? Nie do mnie należą te działania.– Zasunęła krzesło i na mnie spojrzała.– Uwziął się Pan na mnie.
    – Nie uwziąłem się, tylko chcę, abyś mi pomogła. Musisz odpracować swoje złe zachowanie.– Podszedłem do rzędu ławek i do małej walizki zacząłem układać sprzęt laboratoryjny.
    – Nie jestem w jakimś obozie koncentracyjnym.– Prychnęła, ale po dłuższej chwili dołączyła do wykonywanych przeze mnie czynności. Długo panowała cisza, jednak gdy stanęliśmy naprzeciwko tego samego stolika w końcu się odezwałem.
    – Jak Twoja ręka?– Ponownie zapanowała nieznośna cisza, dziewczyna schowała probówki do walizki i cicho westchnęła.
    – Zamęczy mnie Pan tymi ciągłymi pytaniami i nakazami. Na prawdę mnie Pan zamęczy. Mogę iść?
    – Nie, nie możesz. Zadałem Ci pytanie.
    – Nie wytrzymam.– Podirytowana szybko podciągnęła rękaw koszuli i z impetem położyła rękę na ławce.
    – Uważaj, jeszcze bardziej będzie Cię boleć.– Nachyliłem się i lekko zmarszczyłem brwi, nadgarstek był lekko opuchnięty, głęboki siniak przerodził się w prawdzie w czerwono- fioletową plamę, jednakże dalej nie wyglądało to ciekawie.
    – Nie boli mnie. Po prostu jest, ale zniknie. Już się Pan napatrzył? Podobało się?
    – Napatrzyłem się, ale dalej zastanawia mnie to kto Ci to zrobił. Na pierwszy rzut oka widać, że ktoś mocno Cię szarpał. Nic więcej Ci się nie stało?
    – W sumie chyba mogę powiedzieć co się stało.
    – W takim razie słucham, pamiętaj, że na prawdę możesz mi ufać, bo jestem Twoim nauczycielem.
    – Ostatnio, jak poszłam po szkole do mojego chłopaka i nie było jego rodziców.– Westchnęła cicho i spojrzała w ziemię.– Poszliśmy do jego pokoju...
    – I? Co się stało dalej?– Na prawdę byłem przejęty. Na samą myśl o tym, że szesnastolatka mogła zostać skrzywdzona najprawdopodobniej poprzez gwałt powracały wspomnienia z Las Vegas.
    – I zamiast oglądania filmu zaczęliśmy uprawiać seks. Miałam jedną dłoń w kajdankach i przez intensywny ruch zrobił mi się ogromny siniak, a dodatkowo były bardzo mocno zaciśnięte, bo uznałam, że tak będzie najwygodniej. –Była śmiertelnie poważna, zdziwiło mnie to wyznanie, jednak ze zrozumieniem pokiwałem głową i odchrząknąłem.
    – Mam tylko nadzieję, że pamiętasz o antykoncepcji, w tak młodym wieku często zdarza się...– Charlotte momentalnie wybuchnęła głośnym śmiechem co bardzo mnie zdezorientowało.
    – Pan serio myślał.– Urwała, bo nie była w stanie się opanować.– Pan serio myślał, że mówię na poważnie?
    – Nie rozumiem na prawdę czemu się w tym momencie śmiejesz, przecież seks to normalna sprawa, tak samo jak i różnego rodzaju eksperymenty.– Dziewczyna dosłownie walczyła o oddech, dlatego ciężko westchnąłem.– Na prawdę się o Ciebie martwię. Widzę, że obracasz w żarty swoje problemy co jest kolejnym sygnałem na to, że...
    – Nie wierzę w Pana głupotę na prawdę. Jesteśmy już po zajęciach, także mogę sobie pozwolić na tego typu stwierdzenia. Pańska mina w momencie, gdy mówiłam o seksie z chłopakiem była bezcenna– Wstała.– Zauważyłam, że coś ewidentnie jest na rzeczy już od drugich zajęć. Aby rozwiać wszelkie domniemania w Pana głowie, proszę o przyswojenie faktu , że nie lubię być dotykana przez starszych facetów, nie mam żadnego chłopaka, a tym bardziej nie jestem na tyle zdemoralizowaną nastolatką, żeby pieprzy...Uprawiać seks z kim popadnie, o ile jeśli w ogóle z kimś. Bawienie się w psychologa rownież nie jest konieczne, mamy już jedną, szkolną psycholożkę. Żegnam i bez odbioru.– Charlotte zamaszystym ruchem zarzuciła torebkę na ramię i skierowała się do drzwi.
    – Uważaj na siebie.– Zatkało mnie, autentycznie mnie zatkało. Wiedziałem, że jest arogancka, jednak po kilku wypowiedzianych zdaniach wyszło również to jak bardzo była perfidna. Odprowadziłem ją wzrokiem. Pozornie zgryźliwa odpowiedź zawierała w sobie ogrom informacji. Nie lubiła być dotykana przez starszych mężczyzn, najprawdopodobniej nigdy nie uprawiała seksu i doskonale wiedziała, że znalazła sobie szczególne miejsce w mojej głowie. Nie byłem na nią zły przez to co usłyszałem, wręcz przeciwnie. Uzyskałem tyle informacji, aby być w stanie sensownie podejść do dalszej analizy jej usposobienia. Zdziwił mnie prawdopodobny brak utracenia dziewictwa. Doskonale pamiętałem noc, podczas której była nieprzytomna i ją przebierałem. Nie byłem w stanie uwierzyć, że nikt nie wkładał dłoni pod jej mokre majtki. Oczami wyobraźni zacząłem układać rozmaite scenariusze stosunku z nastolatką, ciekawe czy w łóżku też byłaby tak dominująca jak na codzień... Przekląłem pod nosem i skarciłem się w myślach. To niestosowne myśleć o uczennicy w ten sposób, byłem na dobrej drodze w poprawie własnego życia, tak więc nie mogłem niczego zepsuć, a tym bardziej doprowadzić do kolejnej, kobiecej traumy. Czułem, że nowa codzienność ani trochę mi nie odpowiada, jednak wiedziałem, że jest to dobre. W wieku trzydziestu sześciu lat wypadało być poukładanym, mieć stabilną pracę, a nawet rodzinę, lecz ja posiadałem jedynie uzależnienie od hazardu i odpowiedzialność za czyjąś śmierć.
Głęboko westchnąłem i wyszedłem z budynku, w takich chwilach jak tamta marzyłem jedynie o porządnej partii pokera, irlandzkiej whiskey i dwóch panienkach, z którymi mógłbym zrobić wszystko. Wiedziałem, że od jednorazowej sytuacji nic by mi się nie stało, a wręcz polepszyło, jednak nie zamierzałem ryzykować. Musiałem zająć się własną psychiką oraz rozwiązać wszelkie wątpliwości dotyczące zachowania Charlotte. Byłem przekonany, że ta dziewczyna miała problemy.
Ubrałem kask i kurtkę, a następnie pojechałem do domu wciąż rozważając nurtujące mnie kwestie.


Arcane Where stories live. Discover now