III

256 10 0
                                    

Charlotte

Od wtorkowych zajęć z pseudo- profesorkiem minęły trzy dni, może i byłabym zadowolona ze względu na wieczorną imprezę, jednak na moje nieszczęście ostatnie pięćdziesiąt minut lekcji przypada na chemię. Poranek również do wybitnych nie należał przez obiekcje kochanego tatusia, które dotyczyły mojego wyglądu- żadna nowość. Humor zdołała poprawić mi jedynie Ashley, która założyła profil na tinderze.
    – Fuuj, obrzydliwy, lewo.– Parsknęłam śmiechem i upiłam łyk coli zero. Siedziałyśmy na ławce mieszczącej się na szkolnym dziedzińcu.– Większość z nich to jakieś staruchy albo stuleje, jaką dałaś granicę wieku co?
    – Tylko starsi są na moim poziomie kocie, nie będę umawiała się z małolatem.– Odpowiedziała dziewczyna i przesunęła ekran w prawo na co się skrzywiłam.
    – Wiesz o tym, że starzy będą mieć problemy dotyczące wzwodu? No chyba, że już na etapie nastolatki chcesz zakończyć swoje życie seksualne.
    – Daj spokój Char, kupię mu viagrę i będziemy się pieprzyć w drogim apartamencie na Malediwach.– Mruknęła i przesunęła kilka razy w prawo.
    – Nie jesteś spłukana tak więc zostają dwie opcje- zdesperowana albo znudzona, zgadłam?– Upiłam kolejny łyk gazowanego napoju i spojrzałam na dziewczynę lekko skrzywiona przez to jak mnie nazwała.
    – Potrzeba mi kogoś na poziomie, okej? Znudzili mi się kapitanowie drużyn albo te wszystkie sportowe świry... O cholera patrz! Mam matcha!– Przewróciłam oczami i wstałam, aby wyrzucić pustą butelkę.
    – Jak chcesz starego to bierz się za naszego nowego Pana Profesora Frajera, może wywalą go za romans z uczennicą, a ty będziesz sławna.– Zarzuciłam torbę na ramię i wzięłam telefon z ławki.
    – Ej... to też jest dobre, ty to jednak masz łeb.– Odpowiedziała podekscytowana, a ja ciężko westchnęłam.
    – W takim razie wypadałoby już iść do szkoły, abyś nie miała u niego złej opinii za spóźnialstwo, którego przecież tak bardzo nie toleruje.– Czasami nie nadążam za tym co Ashley mówi na poważnie, a co nie. Była już w wielu relacjach, a jeszcze więcej kutasów było w niej, także nie rozumiem skąd ta ciągła chęć nowych doznań seksualnych.
    – Maruda z Ciebie, ale tym razem masz rację.– Zaśmiała się i wzięła rzeczy.– Mamy iść do pracowni chemicznej czy sali?
    – Pracowni... tak myślę. Ostatnio coś o tym gadał, ale niezbyt przyswoiłam te informacje.
    – Skoczę jeszcze do łazienki, powiedz mu, że się spóźnię. Może przynajmniej jak wejdę ostatnia to zauważy mój genialny wygląd.– Uśmiechnęła się dumnie i poszła w stronę toalet na co pokiwałam głową na boki. Gdyby wyszedł jej romans z tym dupkiem byłabym w siódmym niebie, a donos wylądowałby na komisariacie w tym samym dniu. Energicznym krokiem udałam się w stronę pracowni chemicznej, po drodze sprawdziłam czy moja szminka wciąż jest na swoim miejscu- była. Otworzyłam drzwi i zmarszczyłam lekko brwi, pomieszczenie było puste. Wszyscy sobie poszli, bo to ostatnia lekcja? Czy jednak popełniłam błąd i trafiłam w nieodpowiednie miejsce? Stwierdziłam, że pewnie to pierwsze, bo praktycznie nigdy się nie mylę, jednak usłyszałam kroki dlatego się odwróciłam.
    – Taka zdolna, a nie wie, że nie jest dozwolone wchodzenie do pracowni chemicznej bez opieki profesora?– Nie muszę się zastanawiać, aby wiedzieć czyj głos działa tak wybitnie na moje nerwy.
    – Zrezygnował PAN z poznania mojego nazwiska dlatego wleciała forma bezosobowa?– Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i spojrzałam w oczy nauczyciela.
    – Profesora. Mówiłem na wtorkowych zajęciach jak należy się do mnie zwracać...
    – Nie jesteśmy na uniwersytecie.– Przerwałam mu stanowczym tonem.– Jak tak bardzo Pan przywykł do uniwersyteckich zwrotów, to według mojej opinii świadczy to klarownie o fakcie Pańskiego błędu przy wyborze miejsca pracy.– Przez długą chwilę nic nie mówił co zdecydowanie mnie zdezorientowało. Postawa ciała i mimika mężczyzny nie sugerowały zakłopotania lub stresu. Wyglądał neutralnie, obojętnie.
    – Nie pierwszy raz mam do czynienia z cwano wygadanymi uczennicami. Nie myśl sobie Panno Grant, że jesteś wyjątkowa.– Czyli jednak zaznajomił się z dziennikiem. Uniosłam kącik ust nie ukrywając satysfakcji.– Przerabiałem podobne scenariusze wiele razy i z doświadczenia mogę powiedzieć, że działasz tylko i wyłącznie na swoją własną niekorzyść. Nie jestem Twoim wrogiem i Ty o tym wiesz, tak samo jak ja wiem o tym, że chcesz mi udowodnić swoją wyższość. Jestem w błędzie?– Tym razem to ja długo nic nie odpowiadałam, ale w odróżnieniu do wcześniejszej reakcji mężczyzny bez trudu można było zauważyć cień irytacji na mojej twarzy.
    – Owszem. Jest Pan w błędzie.– Przerwałam wypowiedź, aby zastanowić się nad jej dalszym sensem.– Nie muszę udowadniać własnej wyższości, zdaję sobie sprawę z tego, że ją posiadam. Dodatkowo odbiegliśmy od tematu rozmowy. Nie wiedziałam, że nikogo nie ma w sali, spodziewałam się, że zajęcia mają miejsce w pracowni chemicznej, a nie klasie.– Nauczyciel krótko się zaśmiał, bez wątpienia tak samo jak ja domyślił się, że nie wiem jak odpowiedzieć na jego pytanie. Mam szczerą nadzieję, że nagły, wewnętrzny skok ciśnienia nie był widoczny na moich policzkach pod postacią rumieńców wkurwienia. Tak, przyznaję- zabrakło mi słów.– Na ostatnich zajęciach mówił Pan o tym, że lekcje będą przepełnione praktyką, dlatego też poszłam właśnie tutaj.
    – Nie musisz się usprawiedliwiać. Wystarczyłaby krótka odpowiedź na moje początkowe pytanie, a dzięki temu nie zagłębilibyśmy się w tą dyskusję.– Rzucił beznamiętnie i przeszedł obok mnie. Odwróciłam się, aby sprawdzić co robi, nie zamierzałam odpowiadać. Za pomocą kluczyka mężczyzna otworzył szafkę i wyjął z niej średniej wielkości walizeczkę. Zdążyłam wydedukować, że są to wszelkiego rodzaju elementy niezbędne do wykonywania doświadczeń.
    – Nasza poprzednia nauczycielka już nas nauczyła jak tego wszystkiego używać.– Powiedziałam odruchowo, nauczyciel zamknął szafkę i na mnie spojrzał.
    – Robiliście doświadczenia chemiczne? Czy tylko patrzyliście na to jak takie doświadczenia wykonać?– Przewróciłam oczami i odwróciłam się, powoli zaczęłam kierować się do wyjścia.– Nie ignoruj tego co do Ciebie mówię.
    – Pan też mnie zignorował. Z resztą to pytanie było pytaniem retorycznym. Skoro zadał je Pan dokładnie w ten sposób to informacje o tym jak były przeprowadzane zajęcia pewnie już obeszły grono pedagogiczne.– Mruknęłam i otworzyłam szerzej drzwi, jednak niespodziewanie zostały one zamknięte ze sporym trzaskiem. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam jedynie na dłoń mężczyzny spoczywającą na klamce.– Nie zapisywałam się na zajęcia indywidualne. Wyjdziemy stąd wreszcie do odpowiedniego miejsc...
    – Wyjdziemy w momencie, gdy patrząc na mnie wyrazisz zrozumienie odnoszące się do tego co przed chwilą powiedziałem. To niegrzeczne z kimś rozmawiać będąc odwróconą tyłem.– Gość chyba ze mnie kpi i chce bawić się w drugą wersję mojego ojca. Nie udało mi się powstrzymać śmiechu, odwróciłam głowę, a spojrzenie utkwiłam początkowo w jego bordowym krawacie. Dopiero teraz mogłam zauważyć to, że podszedł dość blisko dlatego odsunęłam się i spojrzałam w jego oczy.
    – Jak już mógł Pan zauważyć nie jestem zbyt grzeczna i lubię ignorować ludzi. W tym momencie nie ciągnę tego dalej, bo najzwyczajniej w świecie chce wyjść z sali i mieć lekcję chemii. Jest to wykonalne?– Spokojnym, ale lekko podniesionym tonem wypowiedziałam te słowa na co mężczyzna zareagował skinięciem głowy.
    – Oczywiście. Na chwilę obecną tyle mi wystarczy. – Otworzył drzwi, więc od razu wyszłam jako pierwsza i zaczęłam kierować się do odpowiedniego pomieszczenia. „Na chwilę obecną tyle mi wystarczy"? Co to w ogóle miał być za tekst? Oczywiście, że miałam ochotę to skomentować, jednak zleciałyby kolejne minuty w jego towarzystwie co zdecydowanie nie byłoby mi na rękę.

Arcane Where stories live. Discover now