ROZDZIAŁ 8

161 70 28
                                    

Biegł do niej, ale była coraz dalej. Chciał jej powiedzieć, co czuje, ale wcześniej nie mógł tego zrobić, jakby powstrzymywała go jakaś niewidzialna siła.

A teraz mogło już być za późno.

Ognistooka trzymała białowłosą nad przepaścią. Jej błękitne oczy wyrażały smutek, jakby chciały go przeprosić. Chociaż w sumie nie miały za co – to on zawinił.

To nie miało szans się udać – powiedziała dziewczyna, łudząco podobna do Shabelli.Pamiętasz przepowiednię? Teraz się ona wypełnia...

Lecz, o dziwo, to on poczuł ból. Zobaczył miecz wystający ze swojej piersi, krew wypływającą strumieniami i ją, płakającą i proszącą, żeby nie odchodził.

A potem nastała ciemność i usłyszał nieznajomy, damski głos: „Nie dopuść, żeby wizje stały się rzeczywistością. Oszukaj przeznaczenie"...

***

Aiden wziął gwałtowny wdech i otworzył oczy. Ta wizja zdecydowanie za bardzo przypominała rzeczywistość.

– I co ujrzałeś? – zapytała Shabella, odzywając się niespodziewanie, przez co chłopak aż podskoczył z zaskoczenia. Myślał, że jest sam, nie wyczuwał niczyjej obecności obok siebie.

– Swój... koniec... – mruknął cicho. Ognistooka wyglądała na zdziwioną. W końcu porwała go, aby zdradził, jak pokonać Zakon, a nie mówił o swojej śmierci.

– Dobra, koniec tych żartów – warknęła, odzyskując równowagę. – Gadaj, co mamy zrobić, żeby pokonać Wdowę.

– Gdzie Rietta? – zapytał nagle Aiden, zdumiewając i rozzłaszczając znów dziewczynę.

– Nie rozumiesz, że ona cię nie chce??! – wybuchła Shabella – Zapomniałeś, że pochodzi z „Brygad", a jedynym o co dbają tamte dziwki to robienie nowych członkiń?!

– Rietta taka nie jest – tłumaczył się chłopak.

– Skąd masz taką pewność? A może chce cię tylko uwieść, bo masz unikalne cechy, które im by się przydały?? – warknęła. Miała wrażenie, że rozmawia z małym dzieckiem, któremu musi wszystko tłumaczyć po kolei, a nie z dorosłym facetem, który własnoręcznie zakończył kilkadziesiąt żywotów ludzkich.

– To dlaczego pragnę znów ją ujrzeć? Dotknąć? Sprawdzić, czy jest bezpieczna?

– Bo może ją kochasz, ale jesteś za głupi by to odkryć. Jednak wiedz, że nie ma szans, by ona pokochała cię tak, jak ty kochasz ją. Skończysz albo z poderżniętym gardłem, albo ze złamanym sercem. I tylko od ciebie zależy którą opcję wybierzesz.

***

Fakt, że obcy wkroczył na ziemie Zakonu i zamordował kilkanaście jego uczniów, był wstrząsający. Jednak pomimo tego wszystkiego mistrzowie nie zamierzali czegoś z tym zrobić. Przyjęli tę informację z wręcz anielskim spokojem, a sprawę Aidena ominęli szerokim łukiem, jakby go w ogóle nie znali.

Postawa starszych sprawiła, że Olafowi puściły nerwy i, żeby nie wybuchnąć z nadmiaru emocji, udał się wyciszyć i przemyśleć w spokoju całą sytuację do podziemi Głównego Budynku Zakonu. Sam do końca nie wiedział, kiedy znalazł się tak głęboko, pod wielkimi, żelaznymi drzwiami.

Popchnął je delikatnie, a one, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, otworzyły się wolno, głośno skrzypiąc.

Za wejściem znajdował się długi korytarz, oświetlony pojedynczymi pochodniami, na których zgromadziło się mnóstwo pajęczyn. Ciągnął się on przez kilkadziesiąt stóp, a potem gwałtownie skręcał w prawo, ukazując przed sobą izbę pogrążoną w półmroku. Tam, na małym stoliku leżała stara, pożółkła księga. Olaf otworzył ją na pierwszej lepszej stronie i to, co tam dostrzegł, zamroziło mu krew w żyłach.

Były tam rysunki – jeden przedstawiał mężczyznę o zielonych, prawie kocich oczach, a drugi kobietę, o ognistych, wręcz płonących ślepiach. Pod spodem widniały napisane krwią podpisy: Amel i Rosleen, rodzice Aidena i Shabelli. Rosleen, jako członkini „Brygad", miała zabić syna, ale darowała mu życie, tym samym zsyłając na siebie wygnanie. Miała zabić swego kochanka–tyrana i niektóre źródła mówią, że zrobiła to jeszcze w łóżku, ale inne donoszą, że nie zdążyła i to on wydał rozkaz, by ją zabić. Jednak nikt do końca nie wie, jaka jest prawda...".

Olafowi nie potrzeba było czytać dalej. Wybiegł z podziemi w ułamku sekundy z wyrwaną kartką.

***

Na początku Rietta czuła strach, że już go więcej nie ujrzy. Potem był ból, a na samym końcu obojętność. Obojętność nie tylko na życie innym, ale też na swoje.

Białowłosa wróciła do „Brygad" i zaczęła się skupiać na tym, do czego dążyło stowarzyszenie. Do pogłębiania wiedzy, mocy i tworzeniu nowych uczennic. Życie straciło dla niej sens już dawno. Wtedy, kiedy dotarło do niej, że naprawdę kochała Aidena.

„Miłość nie wybiera, nie można też z nią walczyć. Pojawia się i odchodzi tak samo nagle i boleśnie" – rzekły jej mentorki, po wysłuchaniu jej historii. Szczerze cieszyły się, że Rietta „wyzdrowiała" i zaczęła skupiać się na tym, co najważniejsze.

Jej obojętność ani na chwilę nie zmalała, gdy dowiedziała się o wybuchu wojny, zrujnowaniu prawie całego Zakonu i zamordowaniu większej ilości jego członków, nieprzygotowanych na atak. Ona była była bezpieczna w „Brygadach". Tylko to się dla niej liczyło.

~~~

Dzisiaj rozdział trochę krótszy, ale jest! 

Co tam u was, jakie nastroje przed świętami? 

Miłego wieczoru! ;)) 

Zakon Czarnej WdowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz