ROZDZIAŁ 3

234 119 164
                                    

Rietta chwyciła pewniej sztylet. Zamachnęła się i rzuciła, wbijając go w korę drzewa. Ten rodzaj walki zdecydowanie nie należał do jej ulubionych. Broń zazwyczaj lądowała obok, nad, pod celem, ale nigdy tam, gdzie by ona chciała.

„Nigdy nie daj poznać innym swoich słabości" – przypomniały jej się słowa mentorki. Dziewczyna zawsze wiedziała, że jest inna niż wszystkie członkinie „Brygad śmierci". Zależało jej na kimś, kto by ją zrozumiał, pomógł i wspierał. Na kimś, komu mogłaby powierzyć wszystkie swoje tajemnice, sekrety i słabości. Jednak stowarzyszenie miało inny plan. Chciało poszerzać swoją wiedzę, moce i umiejętności, nie bacząc na dobro członków.

Z czasem Rietta zrozumiała, że w życiu nie wszystko idzie tak, jak byśmy chcieli. Nie było szans, żeby jej marzenia stały się rzeczywistością. Była nikim, nie umiała sama przetrwać nawet jednego dnia poza granicami Prytessy.

Dlatego spędziła w „Brygadach" prawie całe swoje dotychczasowe życie. I najpewniej miała tam przebywać aż do śmierci.

– Źle to robisz – powiedział czyjś głos, w którym dziewczyna rozpoznała chłopaka, którego uratowała i przyprowadziła do mentorek kilka dni wcześniej.

– Co robię? – zapytała trochę bez sensu, gdyż pojawienie się tu mężczyzny lekko ją zaskoczyło, a, jak uczyła ją mentorka, nie mogła dać tego po sobie poznać.

– Rzucasz sztyletami – wyjaśnił, przybliżając się do niej. – Rozluźnij chwyt, ale nie za bardzo, żeby broń nie wypadła ci z ręki. Wysuń do przodu lewą nogę. Skup się na celu. Wtedy będzie ci i łatwiej, i prościej.

Rietta nie wiedziała co powiedzieć, więc po prostu siedziała cicho, słuchała i wcielała rady w życie. Musiała przyznać, że chłopak zna się na rzeczy.

– Dziękuję za pomoc – wydusiła z siebie, gdy trening dobiegł końca.

– Do usług – skłonił się mężczyzna. – A... wiesz może, jak długo zamierzają mnie tu trzymać?

Białowłosa zacisnęła usta w cienką linię, odwróciła się i pobiegła w stronę pałacu. Nie mogła mu powiedzieć, że skończy tak jak wszyscy inni. W łóżku z przypadkową dziewczyną, a potem z podciętym gardłem.

***

Czy Aiden żałował swojej decyzji? Tak, bowiem zaczął podejrzewać, że to on jest pierwszym celem kobiet. Nie było innego wyjaśnienia, dlaczego nie chcą go puścić z powrotem do Zakonu.

Reakcja Rietty tylko utrwaliła go w tych przypuszczeniach. Chłopak od kilku dni szukał drogi ucieczki, jednak szybko zorientował się, że sam nie da sobie rady. Wrota do wolności były strzeżone przez całą dobę. Strażniczki przepuszczały tylko swoje towarzyszki.

Aiden postanowił poprosić więc o pomoc Riettę, która jako jedyna wydawała się do niego pozytywnie nastawiona. Żeby jednak się zgodziła, musiał ją lepiej poznać, wkroczyć z nią w pewnego rodzaju przyjaźń. Dlatego nie tylko pomógł jej ze sztyletami, ale też zaczął dawać jej prywatne lekcje. Chodził za nią przez cały czas, powodując jej zmieszanie i nieśmiałość. Po około tygodniu przestała robić mu wyrzuty, akceptując tym samym jego obecność, jednak gdy Aiden był w pobliżu, nadal była spięta i czujna. Tak na wszelki wypadek.

– Cześć, co robisz? – zapytał ją wojownik, wchodząc do kuchni i sprawiając, że białowłosa lekko drgnęła, przestraszona.

– Szykuję prowiant na wyprawę – odparła, wracając do poprzedniego zajęcia.

– Jaką wyprawę? – zaciekawił się chłopak, zabierając jej marchewkę i pakując sobie do ust.

– Zwiadowczą. Często sprawdzamy, czy w okolicy jest bezpiecznie – wyjaśniła, siłując się z nim i próbując odzyskać warzywo. Doprowadziło to do zabawnej przepychanki. Kiedy Aiden puścił nagle marchew, dziewczyna poleciała do tyłu. I upadłaby na posadzkę, gdyby chłopak w ostatniej chwili nie złapał jej w talii. Znaleźli się przez to odrobinę za blisko siebie.

Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Rietta podziwiała iskierki tańczące w zielonych oczach Aidena, a Aiden - błękitne w oczach Rietty. Zaczęli się do siebie nieświadomie zbliżać. Mężczyzna wodził wzrokiem po jej twarzy, zatrzymując się na jej malinowych, lekko rozchylonych ustach.

I najpewniej zamknęliby tę dzielącą ich odległość, gdyby białowłosa nagle się nie odsunęła i uciekła przestraszona, zostawiając Aidena samego z myślami.

O dziwo wojownik nie czuł się zmieszany. Wręcz przeciwnie, chciał więcej, bliżej. Pierwszy raz czuł coś takiego.

Lecz nie wiedział tylko, że będzie to też jeden z jego ostatnich razy.

Zakon Czarnej WdowyOnde histórias criam vida. Descubra agora