-Myszko, pilas?
-No co ty, Sherlocku. - burknęłam, zasysając ślinę, która wpływała mi z ust. Byłam zbyt wstawiona, by czuć jakiekolwiek zazenowanie z tego powodu.
Uniosłam się chwiejnie i rozejrzałam po pokoju. Kinkiety wciąż rzucały światlo; musiałam o nich zapomnieć. Było coś nie właściwego w widzeniu stalkera w otoczeniu innym niż ciemność. Stawał się przez to bardziej realny, co mi się nie podobało
-Zgaś światlo-zażądałam..Unikalam jego wzroku. Wolałam, gdy twarz pokrywały mu cienie. Odwrócił się i spełnił moją prośbę. Byłam zaskoczona tym, że mnie posłuchał. Niemal wyskoczyłam z kolejnym rozkazem tylko po to, by zobaczyć, jak zareaguje. Po raz kolejny utonął w mroku. Gdy przechodził przez pokój miałam wrażenie, jakby ciemność za nim podążała; jakby sam był ciemnością. Nie wiedziałam, w jakiej wersji przerażał mnie bardziej: pod osłoną nocy czy w świetle.
-Muszę ściągnąć jeansy. Pewnie będziesz patrzył, co? Alkohol dodawał mi odwagi. Nie zastanawiałam się nad konsekwencjami i jego groźbami. Nawet strach, który krążył mi w żyłach, wydawał się dziwnie wyciszony. W tym momencie czułam, jakbym mogła powiedzieć i zrobić dosłownie wszystko. Jakby bycie pijaną wyposażyło mnie w jakąś zbroję ochronną, podczas gdy w rzeczywistości czyniło mnie jeszcze bardziej bezbronną.
Mój cień oparł się o drzwi z założonymi rękoma i obserwował, jak odpięłam guzik, a następnie zsunęłam spodnie w dół ud.
- Wiesz - zaczęłam, trochę się chwiejąc, gdy usiłowałam wy ciągnąć stopę z nogawki. Kto w ogóle wymyślił tak ciasne nogawki w spodniach i na chuja je noszę? - Nawet nie wiem, jak masz na imię.-Nigdy nie zapytałaś.
-Pytam cię teraz, kotku.
W końcu udało mi się przełożyć stopę przez nogawkę. Wy prostowałam się i spojrzałam na uwolnioną kończynę w pocz ciu zwycięstwa. Jedna z głowy. Jeszcze tylko druga.
-Wiesz... - powiedziałam, zanim mężczyzna zdążył otworzyć usta. -Całkiem lubię nazywać cię „kotkiem". -Nie brzmiałoby to tak dobrze, gdybyś to wykrzykiwala -droczył się. Jego glos rozbrzmiał odrobinę bliżej niż wcześniej. Uniosłam wzrok i zauważyłam, że stalker nie stał już przy drzwiach. Jego postać powoli zbliżała się w moją stronę.
- Naprawdę? Założę się, że w moim wykonaniu brzmiałoby bardzo dobrze.
Mężczyzna znieruchomial, dzięki czemu ja poczułam się jesz cze śmielej. Ściągnęłam drugą nogawkę - poszło mi to o wiele sprawniej - po czym wdrapałam się na łóżko w samym staniku, koszulce i fioletowych stringach. Cień miał okazję przyjrzeć się mojemu tyłkowi, co jednak nieszczególnie mnie ruszało. Chwyciłam za poduszkę i usiadłam na niej okrakiem.
- Addie- ostrzegł.
Głębokie warknięcie sprawiło, że od razu zwilgotniałam. To naprawdę niesprawiedliwe, że potrafił na mnie wpłynąć samym głosem. Teraz jednak... nie miałam nic przeciwko. Otarłam się o poduszkę, odrzuciłam głowę do tyłu i jęknęłam.
- Kotku...
Pisnęłam, gdy kątem oka dostrzegłam zbliżającą się do mnie dłoń. Alkohol spowolnił moje reakcje.
Mężczyzna złapał mnie za włosy, a ja nie mogłam zrobić nic by go zatrzymać. Szarpnął, a moje plecy wygięły się w huk. Pięk na, przecięta blizną twarz mężczyzny pojawiła się tuż nad moją. Te jego cholerne, niezwykle oczy, okalane przez gęste rzęsy....
Był przerażająco piękny. A teraz dodatkowo wyglądał na wku. rwionego.
-No co?-zapytalam niewinnie. Pochylił się i delikatnie musnął moje wargi, a z miejsca kontaktu wystrzelił prąd. Nabrałam gwałtownie powietrza wzatrwożona reakcjami, jakie ten mężczyzna we mnie budził.