SOLL Anioł o czarnych skrzydłach

6.2K 12 0
                                    


Pewnego dnia poprosił Tulę, by została chwilę dłużej.
Dziewczynka nie miała nic przeciw temu. Knutsson był miły i nosił zawsze takie cudowne apaszki. Tula uwielbiała się im przyglądać. Dzisiaj fular lśnił wieloma odcieniami fioletu.
Delikatnie objął dłonią kark dziewczynki i gładził jej jasne włosy.
-Kochana Tulo, co my z tobą poczniemy?
-Ale z czym? - zdziwiła się, szeroko otwierając błękitne oczy.
- Jesteś taka zdolna - wymamrotał Knutsson, patrząc na nią z troską. W jego spojrzeniu zawsze czaił się cień smutku. Tula przypuszczała, że to z powodu bolesnej straty dziecka, a poza tym uważała, że posępne wejrzenie dodaje uroku jego twarzy. Knutsson był przystojnym mężczyzną w wieku okolo czterdziestu lat, pulchnym, ale nie za bardzo, właściwie w sam raz. Miał ciemne brwi nad nieco zamglonymi, jakby załzawionymi oczami - oczywiście z powodu żałoby - i duże zmysłowe usta. Wszystkie dorosle panie wprost obrzydliwie go kokietowały.
- Przecież tak ładnie śpiewasz - podjął, nie przestając gładzić jej po włosach. - A nie chcesz występować.
Tylko w kościele, pomyślała Tula, dodając w duchu, że dość już ma tego głaskania.
-Śpiewałam przecież w Wexiö we czwartek. I w...
-No tak, ale wygląda na to, że wpadasz w panikę, gdy przychodzi do czegoś poważnego. Czy ty boisz się ludzi? Przecież wszyscy uważają, że jesteś śliczna i zdolna... I że masz taki mocny głos.
Jak mogą tak myśleć, jeśli nigdy nie słyszeli, jak śpiewam, zastanawiała się Tula. Jakże on się przerażliwie trząs!! I pocil! I wydzielał jakiś dziwny zapach. Taki, jak wtedy gdy w oborze była krowa w okresie rui, a byk zaryczał w swojej zagrodzie.
- Muszę już iść. Mama na mnie czeka.
- Tak, oczywiście, tak zgodził się natychmiast, uwalniając jej kark od dotyku swej ręki. - Gdzie mieszkasz, Tulo?
Wyjaśniła.
- Ach, tak. Nigdy tam nie byłem.
-Ale często też przebywam u dziadka na dworze Bergqvara- dodala Tula uprzejmie. - Idę tam jutro po południu.
-Dwór Bergqvara oczywiście znam. No, biegnij już, żeby mama nie czekała zbyt długo - powiedział i wytarł spocone dłonie w chusteczkę wyciągniętą z kieszeni. Tula widziała, że spodnie dziwnie mu się wybrzuszyły. Nagle, nie wiadomo skąd, napłynęło wspomnienie o parze, którą w zeszłym roku zaskoczyła w lesie. W duchu za chichotala. Okazując dobre wychowanie, ukłoniła się i wybiegla.
Knutsson dlugo stal i patrzył, jak dziewczynka pędzi przez dziedziniec, podskakuje, aż tańczą jej loki.
Ta mala... Najładniejsza z nich wszystkich! Te dziecięcemu okrągłe członki! Naiwne, czyste spojrzenie. Dziecko, prawdziwe, rzeczywiste dziecko. Miękka skóra, trochę pulchna, ciepła... Rozkosznie byłoby ją dotykać. Gładzić...
Jego dłonie w myślach już sięgały pod spódnicę. Ciekawe, jak ona wygląda pod tą skromną sukienką? Dotknąć, poczuć, wedrzeć się do środka... Krzyk... Ach, ten wspaniały krzyk, sprawiający, że wszystkie tamy puszczają. Najcudowniejszy moment!
Tętniło w nim i pulsowało, aż musiał przysiąść, wciskając dłonie między uda. Jęknął głośno. Ostatni raz zdarzyło się już tak dawno temu, tak dawno, zbyt długi czas upłynął, by mógł dłużej nad sobą panować. Ale musiał postępować ostrożnie. Świetny pomysł z tymi dziecięcymi chórami, to tu, to tam. Był blisko dzieci, mógł do woli wybierać...
Nikt o nic go nie podejrzewal, pod tym względem był bezpieczny. Cieszył się powszechną sympatią i poważaniem, ale mimo to musiał bardzo uważać. Czekał już jednak dostatecznie długo. Czego właściwie wymagano od niego? Tak niesprawiedliwie go traktowano! Wstrzymywano przed egzekwowaniem swych oczywistych praw. To wina innych ludzi. Wszystko było winą innych ludzi... Wrócił do domu do swojej żony w Wexió. Znów miala na twarzy wyraz zmieszania, jakby zlękniona prosiła go o wybaczenie, jakby nie wiedziala, dlaczego nie spełnia jego oczekiwań. Tak, od dłuższego czasu trzymał się od niej z daleka. Od tamtej pory, kiedy nie był w stanie wypełnić swego małżeńskiego obowiązku. Znów zapłonęła w nim milcząca wściekłość. Jakże ona może choćby wyobrażać sobie, że jest w stanie co- kolwiek mu ofiarować? Co takiego może mu dać jej dojrzale, sprężyste ciało, pełne ochoty?
.........................
Sporo czasu upłynęło od ostatniego zabójstwa dziecka i ludzie odetchnęli z ulgą. Mniejszą uwagę zwracano na to, co dzieje się dookoła. Może niebezpieczeństwo minęło?
Dzień po swej rozmowie z miłym nauczycielem śpiewu Tula tanecznym krokiem zmierzała ku dworowi w Bergqvara. Matka przeprowadziła ją przez las, potem dziewczynka miała już radzić sobie sama. Kiedy weszła w aleje, ujrzała przed sobą jakiegoś mężczyznę. Knutsson, dyrygent chóru? Co on tu robi? Najwyraźniej zmierzał na dwór Bergqvara. To dobrze, będzie miala towarzystwo. Sprawiał wrażenie zaskoczonego, ale i ucieszonego jej widokiem.
- Ach, to naprawdę ty, Tulo! No tak, mówiłaś przecież, że będziesz tędy szła, teraz sobie przypominam!
Zatrzymał się i patrzył na nią. Nie przyznał się, że czekal tu już od kilku godzin, podczas których ogarnialo go coraz większe podniecenie i żądza, gotowa w każdej chwili wybuchnąć z siłą wulkanu. Z trudem już chwytał oddech. Ta mała była rozkoszniejsza od wszystkich, które miał do tej pory. Była jak świeżo upieczone, okrągłe, pyszne ciastko, wyglądała jak cherubinek, jak maly aniolek. Ach, jakże zdoła wytrzymać?
Uśmiechnął się wymuszenie..
- Wiesz, co przed chwilą widziałem? Malego zajączka, skaczącego po lesie. Chyba był ranny, bo bardzo kulal. Właśnie mialem zamiar go poszukać. Pójdziesz ze mną?
-Zajączka nigdy nie uda się dogonić - odparla Tula trzeźwo.
- Myślałem, że jesteś prawdziwą przyjaciółką zwierząt, tak mi opowiadano, a wydaje mi się, że widziałem też ślady krwi.
Wzruszyła ramionami.
- Można poszukać, ale kiedy zwierzęta chcą się ukryć, to zawsze im się udaje.
-Na wszelki wypadek sprawdźmy - zachęcał. - Chodź, wiem dokładnie, gdzie...
Ponieważ w tym miejscu las łączył się z aleją, wkrótce ukryci już byli przed oczami świata. Knutsson nieznacznie kierował się coraz bardziej w głąb lasu.
-Nie, nie ma sensu szukać dłużej - stwierdziła Tula.
Knutsson przysiadł na kępee trawy i wskazał jej miejsce obok siebie.
-Chodź tutaj i posłuchaj! Słyszysz? Ptaszki śpiewają, las wydaje z siebie tyle dźwięków!
Tula usiadła.
- Czy nie przyjemnie tak siedzieć? - zapytał, a glos znów zaczął mu silnie drzeć. Wydzielał dziwny zapach, przywodzący na myśl byka.
Tula miała świetnie rozwinięty zmysł powonienia. To prawda odparła bez cienia zainteresowania. Nauczona jednak była, i przez matkę, i własnym doświadczeniem, że często opłaca się być uprzejmą. Objął jej ramiona.
- Jesteś naprawdę śliczną dziewczynką. Tulo. Ile masz lat?
- Jedenaście. Niedługo będę miała dwanaście.
-Pewnie masz już ukochanego?
- Ukochanego? No, tak, ale on mieszka daleko stąd. W Norwegii. Spotkałam go tylko raz, to było już dawno temu.
- Pozwoliłaś mu się trochę popieścić?
-Co takiego? To przecież głupstwa.
-To wcale nie glupstwa. To bardzo przyjemne. Na przykład tak...
Knutsson zaczął glaskać ramię dziewczynki. Od dołu w górę, aż delikatny puch, pokrywający jej skórę, unosil się lekko. Zaczął się pocić i jakby się wil, siedząc. Oddychal ciężko.
Co to, u licha, miało znaczyć? W Tuli obudziła się ciekawość, nie przerywala mu więc. Jego dłoń powędrowala na dekolt, wsunęła się pod bluzkę w poszukiwaniu piersi.
Zachichotal cicho, nerwowo.
- Nic tu nie ma. Jesteś jeszcze dzieckiem, Tulo, tylko małym ślicznym dzieckiem. Ale jeśli chcesz, sprawie, że poczujesz się rozkosznie.
Zmarszczyła brwi. Jedno spojrzenie na jego spodnie zdradziło, że ma z czymś kłopoty. A może uda się jej jeszcze raz zobaczyć taką męską pałkę, jaką widziała wtedy? To by dopiero było interesujące.
-Usiądź mi na kolanach - wyjąkal. Był tak podniecony, że nie mógł wyraźnie wymówić słów.
- Mama mówi, że nie wolno mi już siadać na kolanach u dorosłych panów - odparła szczerze. - Przypuszczam, że jestem już za ciężka.
-A... ale mogłabyś... - Dyszał już jak miech kowalski. Mogłabyś się położyć, położyć na plecach. I podciągnąć do góry kolana.
Tula usłuchała, świetnie się przy tym bawiąc. Chciała się przekonać, do czego to doprowadzi. Nadal była ciekawa tej zabawy dorosłych, bo wydawało się, że mają z niej wielką uciechę.
Jego dłoń natychmiast wdarła się pod spódnicę, zaczęla błądzić po jej ciele, w podnieceniu czegoś szukając. Och!
To takie drażniące, takie... laskoczące! Och! och!
Naprawdę mogło być ciekawie! Jego palce poruszały się coraz gwałtowniej. Tula zaczynała co nieco rozumieć z tych igraszek dorosłych. Może wcale nie były takie głupie.
-Co ty robisz? - zapytała naiwnie.
- Nic takiego. Nic takiego - wymamrotal. Twarz raz po raz ściągał mu grymas. - Nie przejmuj się tym! Zaczął mocować się ze spodniami, jakby czegoś tam szukał, pojękując przy tym i sapiąc. Zaraz potem Tula znów ujrzała ową magiczną męską część ciała.
-O! Ale ty wyglądasz zupełnie inaczej niż ja!
Wyprostował się.
-Dotknij! Dotknij tego! - Trudno było zrozumieć,
I Tula dotknęła, zanosząc się jednocześnie swym dźwięcznym, dziecięcym śmiechem, tym szczególnym, do którego uciekała się wtedy, kiedy chciała wyprowadzić w pole dorosłych.
- Nie boisz się? - zapytał, zdumiony jej reakcją. Jego dłoń wznowiła poszukiwania, nacierała, tym razem już mocniej. Nagle wydał z siebie jęk i rzucił się na nią, rozchylając jej nogi.
Dokładnie tak, jak para w lesie. To zaczyna być coraz ciekawsze, pomyślała Tula. Teraz się dowiem, dlaczego dorośli tak to lubią.
-Auu! To przecież boli!
Ale Knutsson, dysząc ciężko, parł naprzód. Ta mała pulchna dziewczynka przechodziła sobą wszystko, z czym miał do czynienia do tej pory, była dla niego uosobieniem pokusy.
- To już przestaje być zabawne! - krzyknęła Tula, marszcząc brwi. Usiłowała wyślizgnąć się spod niego.- To boli!
Na dźwięk tych słów zmienił się wyraz jego twarzy. Szaleństwo, opętanie bilo mu z oczu, wyzierało z każdej linii twarzy.
-Tak, boli, prawda? To ma boleć - jęknął tak ciężko, że aż zaświszczało mu w gardle. - Masz się bać. Musisz krzyczeć! Krzycz! Inaczej nie będę. Krzycz, do diabła! - Niesiony złością, przesunął dłonie na szyję dziewczynki. - To miało nastąpić dopiero później - syknął. - Żebyś nie mogła nikomu powiedzieć. Ale zmuszę cię do krzyku, do panicznego strachu, nie pozbawisz mnie tego, co mi się należy! - Dłonie zaciskały się coraz mocniej.
Ach, tak! pomyślala Tula. A więc tak to wszystko wygląda?
Na usta wypłynęło jej kilka wypowiedzianych szeptów. Katusson zawyl i pospiesznie się z niej wysunął.
-Ty parzysz! - wrzasnął, chwytając za swój rozpalony narząd.
Tula usiadła i jednym ruchem odsunęła zawadzające dłonie, mrucząc pod nosem dziwaczne słowa. Złapała za jego męską dumę i pociągnęła za nią, Knutssonowi przez mgnienie oka wydało się, że jego członek zrobił się nagle niewiarygodnie długi i cienki... Uderzył w krzyk. Członek powrócił do swych normalnych rozmiarów, skręcając się niczym świński ogonek, ale teraz był zawiązany na supeł.
To nie może być prawda, pomyślał przerażony. To nieprawda, tego nie da się zrobić, przecież to fizyczna niemożliwość, nikt nie może zawiązać supła... Supeł jednak był prawdziwy.
Tula podniosła się z ziemi. Stanęła nad Knutssonem, a wyraz jej oczu wprawił go w kompletne osłupienie. Jeszcze jedno zaklęcie, tym razem skierowane ku jego ustom. I jeszcze jedno, podczas którego uniosła rączki nad jego dłońmi.
Uczyniwszy to, odwróciła się, by odejść.
- Pięcioro dzieci umarło, kto wie, może nawet więcej - rzuciła jeszcze przez ramię. - Wśród nich była twoja własna córka! Jak mogłeś?
Chciał protestować, powiedzieć, że dziecko nie było jego, choć właściwie nie miało to żadnego znaczenia, z rodzoną córką postąpiłby podobnie. Nieistotne, czy dzieci były własne, czy obce, liczyło się jedno: rozkoszne uczucie, którego doznawal, kiedy popełniał gwałt, a potem zabijał w momencie szczytowego uniesienia. Ta wszechogarniająca żądza nie znała żadnych hamulców. Choć bardzo się starał, Knutsson nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Ani jednego słowa! Ta mała czarownica odebrała mu mowę, na zawsze! Po to, by nie mógł jej zdradzić. Ale nie był jeszcze całkiem pokonany, jeszcze pokaże tej wiedźmie.

one shot18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz