Rozdział 63

43K 2.5K 102
                                    

Otwieram oczy obudzona, ale zamykam je szybko, gdy czuję za sobą ruch. Zayn albo wciąż śpi, albo leży, czekając aż się obudzę, albo po prostu leży. Nie zamierzam z nim rozmawiać.. trudno nadeszły i nasze ciche dni. Nie oczekuję od niego przeprosin, oczekuję by podjął jakieś działania, albo przynajmniej przemyślał to co się dzieje. Nasłuchuję jak wstaje i idzie dokądś. Wraca po niedługiej chwili i z powrotem siada na łóżku. Mija kilka chwil jak znowu wstaje, wychodzi i tym razem już nie wraca. Okręcam się na plecy i wzdycham głośno otwierając oczy. Wpatruję się bezmyślnie w sufit, aż w końcu wstaję. Ubieram jedną z eleganckich sukienek koktajlowych w kolorze pastelowej pomarańczy, sięgającą przed kolano, z lekkim okrągłym dekoltem. W łazience myję zęby, związuję włosy w kitkę, opuszczając po bokach pocieniowaną grzywkę i używam tuszu do rzęs oraz brzoskwiniowego pudru na policzki. Uśmiecham się zadowolona. Muszę zacząć korzystać z szafy pełnej ciuchów jakie zaoferował mi Zayn, szkoda by się marnowały. Bez żadnego pośpiechu schodzę na dół, gdzie w kuchni na wyspie stoi talerz grzanek z warzywami i plastrami szynki oraz szklanka soku pomarańczowego. Sięgam karteczkę złożoną na pół i lekko uśmiecham się, czytając piękne bazgroły Zayna.
"Zjedz."
Jakżeby inaczej. Wgryzam się w pieczywo, przeżuwam, popijam sokiem i tak dalej. Chciałabym gdzieś wyjść, ale jaka jest przyjemność z wyjścia samemu do miasta, którego się nie zna ? Zayn wciąż nie pokazał mi Nowego Jorku. Nie widziałam jeszcze ani razu Statuy Wolności, ani Central Parku, no może park widziałam, ale tylko kilka drzew przejazdem. Bardzo chcę przejść się jedną z plaż publicznych, ale chcę zrobić to z nim, chcę by to on był tym, który zapozna mnie z metropolią. Poza tym na dłuższą metę trochę boję się wychodzić. Nie ufam mężczyzną, tylko Zaynowi i troszeczkę Scootowi. Potrzebuję jakiejś koleżanki, ale poznanie jej wcale nie jest łatwe. Gdzie mam ją spotkać ? Mam wyjść na miasto i zaczepić przypadkową osobę ? Poprosiłabym Zayna o numer do żony Scoota, ale skoro się nie odzywam do niego, to tego nie zrobię. Nie zadzwonię też do samego Scoota, bo to dla mnie niezręczne. Nie mam numeru do Caty, byłam głupia, że nie poprosiłam jej o to. I tu właściwie lista osób, które znam się zamyka. Jest jeszcze LaConie, ale z nią z pouchwalać się nie będę, co by nie było to pracownica mojego mężczyzny. Jezu nawet nie wiem gdzie szukać pracy. Zayn miał mi pomóc, ale zgodnie z tym co ustaliliśmy, dopiero za jakiś czas. Oblizuję wargę i przełykam kolejny kęs.

***
Dostaję białej gorączki, nie mam gdzie rąk wsadzić. Co prawda dochodzi już siedemnasta i teraz dzień powinien zacząć lecieć, ale cholera ze dwa razy zdążyłam stracić rozum. Próbowałam sprzątać, ale w mieszkaniu jest naprawdę czysto. Wstawiłam wczorajsze pranie i na tym skończyłam prace domowe. W gabinecie Zayna próbowałam znaleźć numer do Caty, ale bądź co bądź nie pozwalałam sobie na zbyt głębokie szperanie, to jego rzeczy i jego prywatność. No może rozejrzałam się jeszcze za czymś co miałby związek z Nessie, ale nic nie znalazłam. Obejrzałam telewizję, wgapiałam się w okno, ugotowałam obiad, wymieniłam wiadomość z Zaynem, opartą tylko na odpowiedzeniu na jego standardowe pytanie: "Wszystko w porządku ?" i skończyłam na nic nie robieniu, czekaniu na koniec dnia. Jeżeli jutrzejszy dzień ma wyglądać tak samo, to nawet nie chcę się budzić. Jasne odpoczynek i samotność jest czasem dobra, ale nie jeżeli jest twoją stałą rutyną. Nie chcę takiego życia. Jestem szczęśliwa, owszem, ale tylko wtedy gdy nie jestem sama. Przez cały dzień nie mam się do kogo odezwać, nie mam czym się zająć, można zbzikować. Przerywam skubanie paznokci, gdy słyszę szczęk drzwi i patrzę z wyczekiwaniem w kierunku wejścia. Nie mogę powiedzieć, że jestem rozczarowana, gdy widzę w nich Zayna, ale granie złej nagle staje się bardzo trudne. Cóż nie gram złej, jestem zła, rozpiera mnie złość, ale z drugiej strony chciałbym się do niego przytulić, spędzić z nim trochę czasu. Wzdycham i zwieszam głowę, gdy spotykamy się spojrzeniem. Nie dam się złamać, póki on czegoś nie zrobi w związku z Carmen. Sama myśl, że dzisiaj pewnie znowu się widzieli nie daje mi spokoju. Byli razem na lunchu ? A może jednak się nie spotkali, boże jak bardzo bym tego chciała.
- Dzień dobry, May.
- Cześć.
Nie podnoszę głowy, a mój głos jest obojętny. Tak bardzo go kocham. Wiem, nie mogę zabronić mu rozmawiania z kobietami, bo to niemożliwe, pracuje z nimi i w porządku. Ale nich nie przyjmuje od nich coś znaczących prezentów, niech nie chodzi z nimi na kolacje i niech nie będą to jego byłe narzeczone.
- Pięknie wyglądasz.
Potakuję głową i przez chwilę patrzę na niego.
- Nie będziesz się do mnie odzywała ?
Zaciskam szczęki i usta. Nie daj się.
- Zachowujesz się jak dziecko.
Wstaję, otrzepuję sukienkę z nieistniejącego paprochu i mijam go.
- Miłego wieczoru. Dziękuję za śniadanie.
Wchodzę powoli po schodach, ale na samej górze przyśpieszam. Mimo wczesnej godziny zabieram koszulę do spania, bieliznę i zamykam się w łazience. Odkręcam wodę pod prysznicem i spędzam naprawdę długą chwilę pod ciepłym strumieniem. Nie wiem co powinnam zrobić, robię to co każe mi intuicja. Milczę. Mogłabym porozmawiać z Zaynem, ale nie znajdziemy kompromisu. On trzyma się tylko swoich postanowień, jest uparty. Jeżeli zignoruję to wszystko i udam, że jest dobrze, to tak jakbym wykazała się obojętnością. Masz inną, świetnie zdradzaj mnie, nie masz innej, też świetnie, cieszę się. A jeżeli milczę, może mieć w końcu dość mojego zachowania i też pójść do innej. I albo wariuję i wszystko nadto wyolbrzymiam, albo co bym nie zrobiła i tak będzie nie dość dobrze. Odcinam dopływ wody do deszczownicy i owijam się ręcznikiem. Wycieram wodę ze swojego ciała i wkładam przez głowę piżamę. Wsuwam na nogi majtki i wciągam je na pupę. Odwieszam ręcznik na grzejnik i przekręcam zamek w drzwiach, wchodząc do sypialni. Zayn siedzi na skraju łóżka w lekkim rozkroku, z łokciem opartym o kolano i głową opartą na dłoni. Bez słów przechodzę obok i wsuwam się na swoje miejsce na łóżku. Jak ja mam zasnąć, kiedy wyspałam się za wszystkie czasy, notabene dochodzi dopiero dziewiętnasta.
- May, wyprowadzasz mnie z równowagi. Przepraszam za zaistniałe sytuacje, ale nie mogę ich cofnąć.
Obracam się plecami do niego i patrzę w okno. Nie mogę stracić kontroli nad sobą. Jezu, jak ja pragnę się teraz do niego przytulić.
- May.
Spoglądam, na krótką chwilę w jego oczy i na zmarnowany wyraz twarzy.
- Ile skończyłeś lat ?
Wiem ile, ale chcę się upewnić.
- 27.
Wydaje się zdezorientowany, a jego odpowiedź jest ostrożna.
- Wszystkiego najlepszego z okazji minionych urodzin.
Mówię szczerze, ale wcale nie wesoło. Wracam z powrotem wzrokiem do okna i nabieram głęboki wdech. Wsuwam dłoń pod poduszkę, a drugą swobodnie odkładam na kołdrę.
- Zachowujesz się nie rozsądnie, May. Poczekam, aż ci przejdzie.
Zakańcza rozmowę z wyraźną złośliwością w głosie i wychodzi z pokoju. Przejdzie mi, kiedy on zrozumie, jak się czuję...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następny rozdział pojawi się za jakieś dwa/trzy dni :) A co do tego rozdziału, jest rozdziałem przejściowym, więc nie wiele się dzieje, ale koniec zbliża się wielkimi krokami i wkrótce dostarczę wam masy emocji (przynajmniej mam taką nadzieję, że mi się uda).
Dziękuję wszystkim komentującym, wszystkim gwiazdkującym i wszystkim czytającym. Uwielbiam was i jestem za wszystko wdzięczna.

NiewiernyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz