22. Złamany

1K 60 2
                                    

Harry's POV

Cały zespół w pośpiechu chodził po sali. Układali talerze, serwetki, wina, kubki oraz inne różne przedmioty. Ja natomiast kontynuowałem swoją drogę do pokoju. Katie zawołała mnie, mówiąc, że najlepiej będzie, gdy szybko przejdę z jednego końca domu do drugiego. Zdziwiony, nie pytałem dalej.

Kiedy wyszedłem zza rogu, zatrzymałem się. 

Patrzyłem w zdumieniu przed siebie.

Elena.

Stała po przeciwnej stronie pokoju, rozmawiając z jednym ze swoich lokajów. Prawdopodobnie mówiła mu, żeby się o nią nie martwił, ale wiedziałem, że Elena uwielbiała, gdy przyrządzali dla niej posiłek czy kiedy przyrządzali jej ciepłą kąpiel.

Jej długie, perfekcyjnie zakręcone włosy, opadały na plecy, które były przyodziane w kolejną żółtą sukienkę. Nie miała już ich dość? Wiedziałem, że musiałem wyglądać jak pompatyczny głupek, śliniąc się na jej widok, ale aż do dzisiejszego dnia nie byłem tak urzeczony każdą możliwą rzeczą, którą ta dziewczyna posiadała.

Opuściłem głowę zmieszany, gdy jej brązowe oczy spojrzały w moją stronę. Natychmiast przestała mówić; mogłem stwierdzić, że na jej twarzy prawie pojawił się uśmiech. Elena nie popatrzyła więcej na lokaja, tylko ruszyła w moją stronę.

Moje oczy, kiedy stawiała kroki, przeskanowały ją z góry do dołu.


- Więc tak wyglądają wakacje w mieście? - zaśmiała się, na co zachichotałem.

- Dokładnie. Poczekaj do wieczora, wtedy zacznie się prawdziwa impreza - nie mogłem nic na to poradzić, ale podziwiałem jej szeroki, ciepły uśmiech, który posłała mi zaraz po kiwnięciu głową.

- Nie zapomnij, że obiecałeś zabrać mnie na fajerwerki - uśmiechnęła się, szturchając mnie łokciem.


- Serio? Nie, ja chyba zaprosiłem Penny do tego - zażartowałem, zarabiając od niej srogie spojrzenie. - Żartuję - mrugnąłem w jej stronę.


- Ta, ta. Tak czy inaczej.. jadę dziś z twoją mamą na wieś - obserwowałem jak przełyka głośno, nie chcąc pokazać swojego smutku.

Uniosłem brwi. Dlaczego do jasnej cholery jedzie na wieś i dlaczego z moją mamą?


- Co?

Elena zachwiała się na stopach, wzruszając ramionami.


- Jest dzisiaj targ i Ann pomyślała, że będzie fajnie.


- Czy ty, uh... - podniosłem dłoń, drapiąc się po karku. - Zobaczysz swoją rodzinę? - nienawidziłem zadawania jej tego jednego pytania, które ją raniło, ale musiałem wiedzieć. Musiałem wiedzieć, czy odsunie od siebie cały ten rozwój pomiędzy nami, żeby do nich wrócić. Nawet jeśli mój ojciec by jej nie pozwolił, znałem tę dziewczynę na tyle, by wiedzieć, że i tak spróbuje.

Jej twarz spochmurniała. Cholera.


- Nie. To znaczy myślę, że nie - spojrzała w dół na podłogę, zdrapując lakier z paznokci, które były pomalowane na jasny róż.

Staliśmy w ciszy. Chciałem, by poczuła się komfortowo, ale wiedziałem, że nie pozwoli mi. To frustrujące, pragnąć kogoś tak bardzo, ale ta osoba o to nie dbała. Nawet nie rozumiałem jak moje uczucia do niej się pojawiły. Może to przez to, że zawsze mnie odtrącała albo przez to, że jej oczy tak trzepotały? Innymi słowy, ta kobieta dostała się pod moją skórę.

- Lepiej pójdę - powiedziała, idąc wzdłuż korytarza.

Stałem w tym samym miejscu, dopóki nie skręciła i zniknęła mi z pola widzenia. Wzdychając, kontynuowałem drogę do pokoju. Co było tak ważne, że Katie mnie tam potrzebowała? Czemu sama nie mogła po prostu do mnie przyjść?

Kiedy przekroczyłem próg, dwóch mężczyzn stojących po dwóch stronach drzwi, kiwnęło do mnie, zanim otworzyli je przede mną.


- Dzięki, chłopaki - starałem się ostatnią literę* powiedzieć tak, by brzmiała jak najbardziej gangstersko. To drażniło mojego ojca, co sprawiało mi przyjemność.

Stanąłem jak wryty, kiedy podniosłem wzrok. Katie siedziała na kanapie, Liam siedział obok niej, obok niego siedziała jego narzeczona, a Louis stał na środku pokoju ze znudzonym spojrzeniem.

Przełknąłem nerwowo, zanim wszedłem dalej.

Caged - tłumaczenie II h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz