- Są - powiedział beznamiętnie. I wydało się, że, choć to było niemożliwe, słowo to usłyszeli wszyscy. Wiwaty i radość ustały niemal natychmiast. Cisza, która nastała, była tym więc bardziej przerażającą. Daleko na horyzoncie, na samym skraju rzucanego przez bogów kręgu światła, zobaczyli ciemniejsze jeszcze od otoczenia sylwetki okrętów. Maszty, żagle i kadłuby. Zajmowały cały widnokrąg, była ich ogromna ilość. Zaś na czele, idealnie na wprost pozycji Gudmunda, płynął okręt dużo większy od pozostałych. - Naglfar - wyszeptał Karl.