Krąg

By Harpia_rikitiki

18.8K 919 871

Korekta rozdział prolog + 2/7 Pierwsza część sagi o istotach nadnaturalnych. Jeden wyjazd zmienił całe jej ż... More

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
Epilog

9

527 25 32
By Harpia_rikitiki


— To nie wygląda za dobrze, Nika... Jeśli chcesz, mogę z tym coś dla ciebie zrobić... — Spojrzał mi w oczy. 

— Co takiego? — Zapytałam nie rozumiejąc. 

***

Pisnęłam zaskoczona, kiedy się nade mną uwiesił. Delikatnie mnie poprawił, po czym nachylił nad raną, którą następnie pocałował. Cicho syknęłam z bólu, bo jest to teraz naprawdę wrażliwe miejsce. Poczułam jego język, który delikatnie łaskotał po ranie, a po chwili nie czułam już żadnego bólu. Zdziwiłam się tym, bo normalnie minęły by przynajmniej cztery, może pięć dni, zanim przestało by to drażnić. 

Po chwili poczułam delikatne ciągnięcie, a kilka sekund później znowu nic. Nagle jego język zjechał trochę bardziej na moją szyję, przez co się wzdrygnęłam. Zaczął ją całować, a mi coraz bardziej robiło się gorąco. Przechyliłam głowę w kierunku prawego ramienia i zamknęłam oczy. Dziwne ciepło zaczęło się rozchodzić po całym moim ciele. Jego lewa ręka znalazła się na moim prawym policzku, a jego usta przemieszczały się coraz wyżej, w kierunku ucha. 

Obwiązałam prawą ręką jego lewe ramię, a on się ode mnie odsunął. Jego usta natychmiast spoczęły na moich, po czym zaczął je pieścić każdym pocałunkiem, który na nich zostawiał. Lewą ręką przesunęłam po jego umięśnionym torsie, a następnie ułożyłam ją na jego szyi. Czułam strzelające iskry w miejscach, gdzie wędrowała jego lewa dłoń. Jego dotyk mnie parzył, ale nie tak, abym chciała uciec. Wręcz przeciwnie. Chciałam więcej. 

Nie chciałam, aby przestawał. Wplątał palce w moje ciemne, brązowe włosy, które następnie delikatnie pociągnął, dając mi znak, że on też nie chce przerywać tej chwili. Przesunęłam prawą dłoń po jego żebrach, a następnie położyłam ją na plecach. Napięłam palce i bardziej go do siebie przyciągnęłam. Delikatnie się do mnie przycisnął, a ja znów poczułam jak parzy mnie ciało. Pomimo ubrań, czułam jak ciepło jego skóry mogłoby wypalić mnie doszczętnie. 

Lewą ręką zaczęłam mierzwić jego włosy, gdy je pociągnęłam. W tym momencie moje serce chciało wyskoczyć z piersi. Czułam jak uderzało w moje żebra. Byłam w stanie usłyszeć jak głośno bije. Pod palcami mogłam wyczuć jak jego mięśnie się cały czas napinają i rozluźniają. Odsunęliśmy się od siebie nieznacznie, aby złapać powietrze, jednak gdy uchyliłam usta, w celu odetchnięcia, jego usta znów zaatakowały moje. 

Jego język wkradł się do środka. Prawą ręką delikatnie zaczął podwijać moją bluzkę od piżamy, i gdyby nie to, że ktoś zapukał do drzwi, nie wiem co by się stało. 

— Alfo? Wybacz jeśli cię obudziłem, tak samo twoją mate, ale na granicach znaleźliśmy rannego wilkokrwistego. Yana zajmuję się nim w przychodni.... — Usłyszeliśmy zza drzwi. 

Aiden patrzył mi w oczy, a ja w jego. Chyba nie chce wiedzieć co by się stało, gdyby ktoś nam tego nie przerwał. A sądząc po głosie, tym kimś był Sam. 

— Za moment przyjdę! — Powiedział głośniejszym tonem, spoglądając w kierunku drzwi. 

W kolejnej chwili słyszałam tylko oddalające się kroki. Puściłam ręce luźno na łóżko, a złotooki ze mnie zszedł, tym samym zwracając mi możliwość oddychania. Zażenowana tą sytuacją, odwróciłam się na lewy bok i jak najbardziej się dało, wbiłam głowę w poduszkę. To było szalone. Znam go jeden dzień, całuje się z nim, śpimy w jednym łóżku, obściskujemy się bez opamiętania i naprawdę mało brakowało, żebyśmy się ze sobą pieprzyli niczym króliki. 

— Wybacz... Poniosło mnie trochę... — Podrapał się po karku. 

— Nic się nie stało... — Nadal mi jest gorąco. 

Położył się za mną, po czym przytulił. Po chwili się podniósł, dał mi całusa w ramię, a następnie wstał. 

— Muszę sprawdzić co się stało... Możesz jeszcze poleżeć, jeśli chcesz... — Powiedział podchodząc do szafy. 

— Nie chcę... — Wstałam z posłania. — Zobaczę, czy Tiana nie wykończyła Meghan... Do tego psa, trzeba mieć naprawdę mocne nerwy... — Zaśmiał się z mojego komentarza. 

Wyjęłam ze swojej walizki świeże ubrania na codzień. Chwilę patrzyłam w torbę, bo średnio wiedziałam co wybrać. W tym czasie Aiden zdążył się obrobić w łazience. 

— Idę zobaczyć co się stało... — Ukucnął obok mnie, po czym dał mi całusa w skroń. 

Spojrzałam za nim, gdy wychodził, a gdy zamknął za sobą drzwi, poszłam do łazienki. Jako pierwsze umyłam zęby, twarz, a następnie uczesłam włosy. Przebrałam się z mojej piżamy, która składa się ze zbyt dużej koszulki na krótki rękaw i krótkich spodenek, w białą koszulkę na ramiączkach, koszulę, przy której zapięłam dwa guziki i szare dresy. Gdy wyszłam z toalety, zastał mnie widok półżywej Meghan, która rozwaliła się na łóżku. 

— Umarłaś? — Zapytałam, jednocześnie podchodząc do walizki, skąd wzięłam trampki. 

— Jakim cudem dajesz sobie radę z tym psem? — Wskazała na Tianę, która do mnie podeszła. 

— Średnio rozumiem o co ci chodzi... — Pogłaskałam psa po głowie. 

— Chodzi mi o to, że nie rozumiem, jakim sposobem ty z nią wyrabiasz? O piątej rano mnie wyciągnęła z łóżka, bo chciała iść na spacer! Co ty robisz, że każdego dnia, kiedy widzę cię w redakcji, kompletnie nie widać po tobie, że musiałaś przez coś takiego przejść? — Podniosła się na rękach czerwonowłosa. 

— Kwestia przyzwyczajenia... — Jak każdego, jednego dnia Tiana mnie wyciąga z wyrka, to idzie się do tego przyzwyczaić. 

Meghan jęknęła, a ja podeszłam do łóżka, złapałam za kołdrę i ją pociągnęłam, tym samym zrzucając czerwonowłosą z posłania. Uderzyła z hukiem o podłogę, a ja poprawiłam pościel i poduszki. Usłyszałam jęknięcie, kiedy Tiana podleciała do dziewczyny i zaczęła ją lizać po twarzy. 

— Skończ jęczeć... Jak nie chcesz, żeby to robiła, to się podnieś... — Powiedziałam przechodząc obok niej i kierując się w kierunku drzwi, a ona widząc to podniosła się. 

Ruszyła za mną, tak samo jak Tiana. Dlaczego mam wrażenie, jakby mnie ona pilnowała? No, nie ważne. Spojrzałam na suczkę która szła równo przy mojej prawej nodze. To dziwne, ale chciałabym znowu zobaczyć, jak wygląda w postaci demona. W ciągu jednego dnia, całe moje życie przewróciło się do góry nogami. 

— O czym myślisz? — Zapytała nagle Meghan, a ja na nią spojrzałam. 

— O niczym ważnym... — Wzruszyłam ramionami. 

Zeszłyśmy na dół, gdzie było kilka osób, które stały przy drzwiach, na których była zawieszona tabliczka z napisem „Trwa operacja! Nie przeszkadzać! ”.

— Eric mi mówił, że podobno w czasie porannego obchodu znaleziono rannego wilkołaka... Yana się nim zajmuje... — Na imię tamtej blondynki, odrazu się skrzywiłam. — Jak jej co nieco o tobie opowiedziałam, to stwierdziła, że cię lubi... — Powiedziała widząc pewnie moją minę. 

Kiwnęłam głową, po czym razem z czerwonowłosą poszłyśmy do kuchni, w której krzątała się Maya. 

— Dzień dobry! — Powiedziałyśmy jednocześnie, a kobieta odrazu spojrzała w naszym kierunku. 

— Wyspane? — Uśmiechnęła się. 

— Ty mnie nawet nie załamuj, mamo... Tiana o piątej stwierdziła, że chce iść na spacer... — Opadła na krzesło przy stole Meghan. 

— Nikt nie kazał ci jej brać do siebie... — Usiadłam obok niej. 

— Nika ma rację... — Położyła przed nami talerze z parującym jedzeniem. — Smacznego... — Wróciła do blatu, gdzie następnie zaczęła coś robić, a my się wzięłyśmy za jedzenie. 

— Nika, oswoiłaś się już z myślą, że jesteś ukochaną wilkołaka? — Zapytała nagle czerwonowłosa. 

— Wiesz co, w jeden dzień trochę ciężko jest się z tym oswoić... — Odpowiedziałam. 

— A z tym, że jesteś... — Zaczęła szukać odpowiedniego określenia. 

— Wiedźmą? — Zaproponowałam jej. 

— Chciałam użyć delikatniejszego określenia, ale tak... — Zaśmiałam się. — Zawsze uważałam, że masz uroczy śmiech, ale nie przypuszczałam, że aż tak... — Szeroko otworzyłam oczy. 

— Nie jestem urocza... — Odgryzłam się. 

— Niech ci będzie! Odpowiesz na pytanie? Oswoiłaś się? — Uważnie mi się przyjrzała. 

— ... — Zaczęłam się zastanawiać nad odpowiedzią. — Z tym się chyba nigdy nie oswoję... — Zacięłam się wzrokiem na oknie. 

— Nika... — Powiedziała zaniepokojona. 

— Zmieńmy temat... Jest ok... — Starałam się jakoś zmienić atmosferę, która tu zapanowała. 

— Dobra... — Zabrałam się za jedzenie. — Jak tam wspólna noc z Aidenem? — Prawie się zakrztusiłam jajecznicą. — Aaa... Wybacz... Może inny temat... — W tym momencie podeszła do nas Maya, która w rękach niosła trzy kubki, znad których unosiła się para. 

— Babskie ploteczki... Chętnie się przyłączę... — Zaśmiała się kobieta. — Dałam Tianie jedzenie, więc mamy czas... Dodatkowo musimy trochę poczekać na informacje odnośnie tamtego wilkołaka... Po śniadaniu może pójdziemy na spacer, co wy na to? — Zapytała, a ja spojrzałam na suczkę, która zajadała ze smakiem jedzenie z miski. 

Jestem ciekawa, czy demony mają jakąś określoną dietę. Tiana zawsze najchętniej zjadała mięso. Nieważne czy surowe, czy w jakiś sposób przygotowane. Nigdy nie byłam w stanie jej oderwać od miski, kiedy jadła. 

— Nika? — Postukała mnie w ramię Meghan. 

— Eh? C...co? — Chyba się zamyśliłam. 

— Wszystko dobrze? Zacięłaś się chyba... — Uświadomiła mi Maya. 

— Tak, jasne... Wszystko dobrze... Zamyśliłam się tylko... — Uśmiechnęłam się do niej. 

— Co z tym spacerem? — Dopytywała. 

— Chętnie wyprostuje nogi... I Tiana raczej też będzie chętna na drugi SPACEREK.... — Kątem oka zobaczyłam jak uszy owczarka stają na baczność. 

Tylko to hasło było ją w stanie odciągnąć od żarcia. 

— Skąd ten pies bierze tyle energii? — Może lepiej jej na razie nie mówić, że Tiana to tak naprawdę demon. 

— Najadła się... — Odpowiedziałam na jej pytanie, a ona kiwnęła głową. 

Obie dokończyłyśmy śniadanie, po czym włożyłyśmy naczynia do zmywarki. Po chwili wszystkie trzy, i oczywiście mój cień, wyszłyśmy na zewnątrz. Przeszłyśmy ledwo pięć minut, a Tiana zaczęła gonić wiewiórkę. 

— Nika... Będziesz miała coś przeciwko, jeśli zmienię się teraz w wilka? — Zapytała się Meghan, a ja pokręciłam głową. — W Seattle nie ma jako takich miejsc, żebym mogła się zmienić, więc rozumiesz... — Kiwnęłam głową w odpowiedzi, a dziewczyna pobiegła między drzewa i kilka krzewów. 

Po chwili z zarośli wyłonił się wilk o rudej sierści. Otrzepała się od głowy, aż po czubek ogona. Chyba tego potrzebowała. Po jakimś czasie naszego spaceru, znalazłyśmy się przy jeziorze. Tu jest pięknie. Usłyszałam jakiś hałas, dlatego odrazu się odwróciłam. Zobaczyłam Meghan, która zaczęła bawić się z Tianą. Uśmiechnęłam się na ten widok, a następnie podeszłam do brzegu. Weszłam na stos kamieni, które znajdowały się w wodzie, a następnie usiadłam na tym, który był najbliżej błyszczącej tafli. Oparłam się o prawe kolano brodą, a następnie złapałam się za kostkę. 

— Ciekawe czy z tatą wszystko dobrze... — Powiedziałam sama do siebie, jednocześnie patrząc na swoje odbicie. 

Dobra
Teraz już na serio
Wracam z rozdziałami

Continue Reading

You'll Also Like

1.4M 62.8K 61
Siedemnastoletnia Kate ukrywa swoje wilcze wcielenie. Czy można uciec przeznaczeniu? A może znajdzie się ktoś, kto przebije się przez jej uczuciową...
124K 3.6K 44
Ona jest zwykłą dziewczyną, która przeprowadziła się z rodzicami do nowego domu. On jest najmocniejszym alfą na świecie, którego każdy się boi. Oboję...
246K 12.1K 20
Więź mate. Ponoć najpiękniejsze uczucie na całym świecie, czy na pewno? A jeżeli okaże się, że twoją bratnią duszą jest twój najgorszy wróg, który z...
121K 7.2K 27
Ludzie ukrywają wiele sekretów... Lecz zwierzęta także... Co jest ukryte w głębi lasu? Czemu ludzie tak dziwnie zaczynają na nią patrzeć? I jaki zwią...