catching smoke | ✓

By etoilechevalier

5.8K 485 271

[wolfstar/AU] "Wszyscy nosimy w sobie światło i ciemność". Sirius przyzwyczaił się do życia w ciemnych zakama... More

słowem wstępu
🎵
smoke
pulse
blood
taint
glass
skin
gold
{ cigarettes }
{ black cedar }
» honey and smoke «

fragile

418 49 29
By etoilechevalier

W święta ze snu wyrwał go łomot do drzwi. Przeklinając, ile wlezie, wyplątał się z kołdry i uścisku Remusa i poszedł otworzyć. Nie zawracał sobie nawet głowy ubieraniem się czy narzucaniem chociaż bluzy czy koszulki, bo zakładał, że zaraz i tak wróci do łóżka. Był zresztą tak zaspany, że nawet o tym nie pomyślał.

Momentalnie oprzytomniał, gdy ujrzał stojącą na progu osobę. Zamrugał parokrotnie i przetarł zmęczone oczy, przekonany, że ma zwidy. Zjawa jednak nie zamierzała znikać, w dodatku rzuciła mu się na szyję. Niewiele brakowało, żeby stracił równowagę, ale zdołał w porę przytrzymać się framugi.

— Regulus?

Zdecydowanie się nie spodziewał tutaj ujrzeć swojego brata, zwłaszcza że Regulus rzadko kiedy chciał mieć z nim do czynienia.

— Przepraszam, że cię nachodzę, ale nie miałem dokąd pójść.

— Wejdź.

Machinalnie zaprosił go do środka i zaprowadził do salonu, gorączkowo się zastanawiając, co powiedzieć — oferować herbatę, jedzenie, pomoc czy dzwonić do matki. Po drodze zagarnął również jedną z koszulek Remusa, porzuconą na kaloryferze w łazience.

— Więc, uch, chcesz czegoś do picia? Albo do jedzenia?

Regulus potrząsnął głową, siadając na kanapie, więc Sirius do niego dołączył. Czuł się tak niezręcznie, jak nigdy dotąd; właściwie rozmawiali ze sobą teraz tak rzadko, że nawet nie wiedział, od czego zacząć. Było też w dodatku stanowczo zbyt wcześnie na odzyskanie przytomności umysłu bez jakiejkolwiek kawy i śniadania — zegar wskazywał dopiero siódmą, a siódma rano w święta to był środek nocy.

— Uciekłem z domu.

Te słowa chyba wyrwały się Regulusowi bez udziału jego woli, bo zszokowały ich obydwu. Siriusa zaskoczyły nawet podwójnie, bo ucieczka z domu zupełnie nie pasowała do tego grzecznego Regulusa zawsze słuchającego matki. Cóż, z drugiej strony wyjaśniałoby to wypchany czarny plecak leżący w jego nogach... Sirius jednak nie mógł nic poradzić na swój sceptycyzm. Matka w przeszłości się posuwała do gorszych zagrań, byle tylko odzyskać nad nim kontrolę.

— Słucham? — spytał wreszcie, niezbyt inteligentnie. Może się przesłyszał. Może Regulus wcale nie powiedział mu właśnie, że uciekł z domu. Może to ten brak kawy sprawiał, że przekręcał słowa.

— Uciekłem z domu. Mówię poważnie. Naprawdę to zrobiłem.

— Co się stało?

Regulus zrobił kwaśną minę i Sirius ledwo zwalczył chęć parsknięcia śmiechem. Regulus zawsze przybierał taki wyraz twarzy, gdy coś szło nie po jego myśli albo trafiał na coś wyjątkowo niedobrego.

— Pokłóciłem się z rodzicami.

Wyglądało na to, że Sirius będzie musiał wyciągać z niego siłą każde pojedyncze słowo. Wobec tego uniósł brew, nie spuszczając wzroku z brata i mając nadzieję, że go tym zachęci do nieco dłuższej wypowiedzi. Nie udało mu się to.

— O co?

— Chcą, żebym złożył papiery na medycynę.

Nie brzmiało to dobrze, ale Sirius nie był zaskoczony. Rodzice próbowali zastosować dokładnie tę samą taktykę wobec niego, próbowali go zmanipulować, by wybrał wygodną dla nich ścieżkę kariery. Z doświadczenia wiedział, jakie to irytujące, ale... Regulus zdawał się być dotychczas dosyć zadowolony z propozycji rodziców. Jeżeli zatem zmienił zdanie, musiało się wydarzyć coś jeszcze, coś bardzo drastycznego — albo usiłował wpakować Siriusa prosto w pułapkę.

— Myślałem, że też tego chcesz.

Sirius założył ręce na piersi.

— To źle myślałeś.

— Naprawdę? To jakaś nowość, biorąc pod uwagę to, że chyba raczej było ci dość komfortowo pod skrzydłami rodziców. Ostatnim razem nawet nie chciałeś ze mną rozmawiać, tylko zwiałeś prosto do swojego pokoju.

Regulus wzdrygnął się i spuścił wzrok na dywan.

— To wcale nie tak... Przynajmniej nie do końca. Ja tylko... Zazdrościłem ci tego, że możesz się wydostać. Byłem na ciebie zły.

— Dlaczego?

— Bo zostawiłeś mnie samego w tym przeklętym domu.

— Nie powiedziałeś, że chcesz iść ze mną. Nic nie powiedziałeś. Nie odezwałeś się do mnie ani słowem, gdy odchodziłem.

— Nic nie powiedziałem, bo się bałem. Bałem się kary, bałem się tego, że skończę na ulicy tak jak ty. Brakowało mi odwagi... Miałem nadzieję, że się tego domyślisz. Że zapytasz, czy chcę iść z tobą...

Zabolało to bardziej, niż Sirius się spodziewał.

— Skąd miałem wiedzieć, że coś jest nie tak?! Nie miałem zielonego pojęcia, że nie chcesz tam zostawać. Wydawało mi się, że czujesz się całkiem komfortowo z mieszkaniem z rodzicami i słuchaniem ich rozkazów. Skąd miałem wiedzieć, czego chcesz, skoro tego nigdy nie powiedziałeś?! Nawet nie chciałeś ze mną rozmawiać, do cholery jasnej!

— Gdybyś się zainteresował czymś innym poza czubkiem własnego nosa, to z całą pewnością byś wiedział, że coś jest nie tak.

— I uważasz mnie za tego złego, bo nie miałem zielonego pojęcia, że coś jest nie tak?! Bo tobie brakowało odwagi, żeby się postawić?!

— Tak.

— To najdurniejsza wymówka, jaką kiedykolwiek słyszałem! Nie zrzucaj na mnie winy za twoje postępowanie, słyszysz?! Nie jestem duchem świętym, żeby czytać w twoich myślach. Jeśli było ci źle, mogłeś ze mną o tym porozmawiać albo samemu spierdalać stamtąd w podskokach zamiast podążać za matką jak tresowany piesek.

Był tak wzburzony, że bez zastanowienia zaczął się przechadzać po pokoju.

— Nie wszyscy mają tyle odwagi, żeby uciec, żeby się wyrwać, rozumiesz?

— Wiem. Co nie oznacza, że masz prawo mnie o to obwiniać. Zawsze zdawałeś się podzielać poglądy rodziców, Regulus. Ani razu nie stanąłeś w mojej obronie. Zawsze stałeś i biernie się przypatrywałeś, jak cała rodzina mnie gnoi. Nie zrozum mnie źle, jesteś moim bratem i cię kocham, ale teraz naprawdę trudno jest mi uwierzyć w twoją drastyczną przemianę.

— Sirius? Wszystko w porządku?

Sirius już szykował się do kontynuowania własnej tyrady, ale głos Remusa sprawił, że się powstrzymał. Zerknął w stronę wejścia do salonu, by zobaczyć poczochranego, ziewającego Remusa, wyraźnie zdumionego tymi wrzaskami. Sirius miał ochotę się uderzyć w twarz, bo przy swoim wzburzeniu niespodziewaną wizytą Regulusa zupełnie zapomniał, że Remus jeszcze słodko śpi w łóżku.

— Tak. Wszystko w porządku. To tylko normalna poranna kłótnia z moim bratem. Dzień jak każdy inny — powiedział zgryźliwie, ignorując uniesione brwi Remusa. — To idealne okoliczności, żeby poznać część mojej rodziny, prawda?

Remus, jako jedyna cywilizowana i trzeźwo myśląca w tym pomieszczeniu osoba, wyciągnął do Regulusa rękę.

— Musisz być Regulus. Jestem Remus. Remus Lupin. Reflektujecie na filiżankę kawy i śniadanie? Głupio się kłócić z pustym żołądkiem.

Propozycja Remusa zaprowadziła na chwilę zawieszenie wojny, lecz nie sprawiła, że zniknęło napięcie pomiędzy braćmi. Sirius w dalszym ciągu był wściekły — i nawet się z tym nie krył — podczas gdy Regulus ledwo krył swoje zakłopotanie oraz żal. W innych okolicznościach byłoby to pewnie nawet całkiem zabawne.

Zjedli w milczeniu przygotowaną przez Remusa jajecznicę. Regulus odmówił kawy, ale Sirius wściekle wysiorbał cały kubek i zrobił sobie kolejny, zanim wrócili do salonu. Napięcie dało się wręcz kroić nożem, dlatego Sirius był poniekąd wdzięczny Remusowi za to, że ich nie zostawił samych. Gdyby nie mieli żadnych świadków, cała ta kłótnia mogłaby się skończyć nie na wrzaskach, ale na rzucaniu krzesłami albo na czymś znacznie gorszym.

Gdy zresztą wrócili do salonu, sytuacja się wcale nie polepszyła. Sirius patrzył na brata spode łba, nie mając nawet tyle kultury, by usiąść obok niego na kanapie. Z kolei Regulus bawił się nerwowo skrajem własnej koszulki i nawet nie próbował podnieść wzroku. Remus czuł się w tym towarzystwie co najmniej niezręcznie, ale spróbował jakoś zażegnać konflikt:

— No dobrze, to co się stało?

— Co się stało? — sarknął Sirius. — To się stało, że mój rodzony brat zwala na mnie winę za swoje własne niepowodzenia!

Remus miał ochotę westchnąć wyjątkowo głośno i wyjątkowo dobitnie.

— Sirius, usiądź, proszę. Porozmawiajmy o tym na spokojnie. Siadaj.

Poklepał miejsce obok siebie na kanapie, żeby zachęcić Siriusa; ten niechętnie wykonał polecenie, cały czas posyłając krzywe spojrzenia w stronę brata. Remus miał wrażenie, że w tym gęstym napięciu mógłby wręcz pływać.

— Okej. Dzięki. Regulus, mógłbyś opowiedzieć od początku, co się stało? Tak, żeby nie było nieporozumień?

Regulus niepewnie przytaknął, przygryzając wargę. Podniósł wreszcie wzrok z podłogi i, dla odmiany, wbił go we własne dłonie złożone na kolanach. Tą swoją postawą przypominałby posąg, gdyby nie malujące się w jego oczach przerażenie graniczące z bólem — właściwie było trudno stwierdzić, które z tych uczuć przeważa.

— Ja... Chyba nie wiem, od czego zacząć. — Regulus podrapał się po karku i Remus natychmiast odnotował, że obydwaj bracia mają długie włosy, Sirius może nawet nieco dłuższe. — Nie wiem, ile w ogóle wiesz, ile Sirius ci powiedział, ale... Nasza rodzina nie jest szczególnie wzorcowa.

— Niedopowiedzenie stulecia.

— Sirius, wiem, że twoje relacje z rodziną były co najmniej fatalne, naprawdę to rozumiem, ale proszę, daj Regulusowi się wypowiedzieć. Warto poznać jego perspektywę, nie sądzisz? Mów dalej, Regulus.

Niezadowolenie aż biło od Siriusa, ale przynajmniej nie wypowiedział ani słowa więcej. Żeby okazać mu wsparcie, Remus dotknął jego dłoni i splótł jego palce ze swoimi, mając cichą nadzieję, że trochę go to uspokoi.

— Uch... Więc... Długo nad tym myślałem i nie jestem pewien, w którym momencie rodzice stali się dla mnie nie do zniesienia, w którym momencie zacząłem mieć dość. Prawda jest taka, że... nie przeszkadzało mi słuchanie ich. Przynajmniej do pewnego momentu. Bo to było w pewien sposób... prostsze. Wygodniejsze. Nie musiałem myśleć o samodzielnym podejmowaniu decyzji, miałem wytyczoną ścieżkę, karierę, przygotowaną posadę, luksus, znajomości. To wszystko całkiem mi się podobało, zwłaszcza że nie musiałem się niczym przejmować poza tym, by mieć w szkole najwyższe możliwe oceny, wykonywać polecenia rodziców i podzielać ich poglądy.

— Co w takim razie sprawiło, że zmieniłeś zdanie?

Regulus się tutaj zawahał. Podniósł głowę, by najpierw spojrzeć na Remusa, a potem na Siriusa — i to na nim zawiesił wzrok. Wyglądało to trochę tak, jakby przeprowadzali w milczeniu jakąś rozmowę, nieprzeznaczoną dla uszu zwykłych śmiertelników.

— Widziałem, jak rodzice cię traktują. Zaczęło mnie to... uwierać. Przyznaję, że długo byłem egoistycznie zapatrzony w siebie i własne korzyści, zbyt zaślepiony, by dostrzec to, co działo się tuż pod moim nosem, zbyt młody, by zdać sobie sprawę z toksyczności tej rodziny. Nie wydawało mi się to niczym złym, bo... — Regulus przełknął głośno ślinę. — Tak zostałem wychowany. Chyba to tak trochę działa, że... Że pewne rzeczy wydają się normalne, a w rzeczywistości nimi nie są.

— Jasne. Zrozumiałe.

Remus przekonał się przy tej okazji, że Sirius potrafi naprawdę mocno ściskać rękę — i w sumie mu się nie dziwił.

— Chyba też trochę mam taki... Mam charakter podatny na manipulację i sugestię. Przyznaję bez bicia. Nie umiem też rozmawiać o swoich problemach ani... Dlatego trochę liczyłem na to, że Sirius zauważy, że coś jest nie tak.

— Nie jestem duchem świętym, Reggie. Jeżeli chciałeś się wyrwać z domu, mogłeś ze mną iść. Zgodziłbym się bez pytania.

Właśnie zdrobnienie imienia Regulusa w tej wypowiedzi dobiło Remusa najbardziej.

— Nie miałem odwagi — przyznał szczerze Regulus. — Nie mam takiego charakteru jak ty, Sirius.

— W takim razie dlaczego właśnie teraz? Dlaczego właśnie teraz uciekłeś z domu?

Regulus przez chwilę milczał, wyraźnie zastanawiając się nad odpowiedzią.

— W sumie to ty sam. I ta kartka z adresem, którą zostawiłeś w moim pokoju. I ta kłótnia o medycynę, bo wtedy w końcu sobie uświadomiłem, że nie chcę tak żyć. Że chcę robić coś innego niż spędzanie całego życia w znienawidzonej pracy. Nawet nie byłbym dobrym lekarzem.

— W takim razie co chciałbyś robić?

W pytaniu Siriusa pobrzmiewała niespodziewana, aksamitna miękkość, która zaskoczyła zarówno Remusa, jak i Regulusa.

— Chciałbym pracować przy rozwoju gier komputerowych. Naprawdę mnie ten temat bardzo interesuje i znalazłem nawet uczelnię, która oferuje kierunek z tym związany, więc... Chciałbym w to pójść.

— Och. Nie wiedziałem, że się tym interesujesz.

— Bo to świeża sprawa. Zainteresowałem się tym dopiero po tym, jak... Jak odszedłeś.

Sirius przytaknął.

— Och. Okej. Więc co zamierzasz teraz zrobić?

— Sam do końca nie wiem — przyznał Regulus, wracając do miętoszenia materiału swojej koszulki. — Nie przemyślałem tego. Nie mam żadnego planu. Po prostu zwinąłem manatki i uciekłem i dopiero w metrze pomyślałem o tym, żeby tu przyjechać. Prawdę mówiąc, nie wiem, co dalej. Wiem tyle, że nie chcę wracać do dom... do rodziców. Nie każcie mi tam wracać. Proszę.

— Nie wyrzucimy cię, Reggie, nie bój się. Jeżeli Remus się zgodzi, możesz u nas zostać, przynajmniej na jakiś czas. W międzyczasie możemy poszukać ci własnego mieszkania albo jakiegoś pokoju do wynajęcia, cokolwiek... Nie będziesz musiał wracać do rodziców, okej?

Remus natychmiast przytaknął.

— Myślę, że to naprawdę dobry pomysł. Nie mam nic przeciwko, żebyś z nami zamieszkał, kanapa zawsze jest do twojej dyspozycji. Może i nawet pokój Siriusa... W każdym razie miejsce dla ciebie tutaj jest i będziesz mile widziany.

— Okej.

Regulus wyglądał tak, jakby miał się za chwilę rozpłakać, więc Sirius wstał i go zwyczajnie przytulił. Był to chyba ich pierwszy uścisk od bardzo długiego czasu, może nawet od paru lat, dlatego przez dłuższą chwilę się od siebie nie odrywali.

— Dobrze cię tutaj mieć, Reggie.

— Ja też za tobą tęskniłem, Sirius.

🐾

Tak jak się spodziewał, znalazł Siriusa palącego papierosa na tarasie.

Jego sylwetka odcinała się od nieco brązowego nieba i przyciągała Remusa jak magnes. Im bliżej jednak podchodził, tym większą zwracał uwagę na jego napięte ramiona oraz zwieszoną głowę. Papieros w jego szczupłych palcach wyglądał niemalże jak biała pochodnia, odrobinę surrealistycznie w tej nocnej scenerii, wśród drgających świateł miasta i grudniowego chłodu. Sirius dziwnie do tego otoczenia pasował, trochę jakby ciemność była jego drugą skórą, jakby się w niej praktycznie urodził.

Starał się poruszać bezszelestnie, ale kiedy objął go od tyłu, Sirius nie wydawał się specjalnie zaskoczony. Nawet nie drgnął, jedynie posłał Remusowi spojrzenie przez ramię — wtedy na jego ustach pojawił się nikły uśmiech.

— Wiedziałeś, że tu jestem, prawda?

Sirius przytaknął, znowu zwracając wzrok w stronę miasta wznoszącego się zaraz za balustradą.

— Nie jesteś mistrzem skradania się. Słyszałem, jak skrzypią drzwi.

— Och. — Mimo wszystko odrobinę go to rozbawiło; nie powinien się w końcu dziwić, że Sirius jest tak wyczulony na wszystko jak prawdziwie nocne stworzenie. — Jak tam się trzymasz?

Po tych słowach nastąpiło wzruszenie ramion, które Remus bardziej poczuł niż zobaczył.

— Ledwo.

— Wyobrażam sobie. Twój brat... To chyba niełatwe go tak nagle zobaczyć, prawda?

— Mhm. Ale nie chodzi tylko o to. — Sirius wypuścił chmurę dymu prosto w noc i westchnął głęboko. — W głębi serca zawsze miałem nadzieję, że to zrobi, ale racjonalnie wiedziałem, że to nigdy się nie stanie. Regulus zawsze stał po stronie rodziców. Sądziłem, że mnie nienawidzi.

— Kochasz go.

To olśnienie spłynęło na Remusa zupełnie nagle, chociaż wydawało się tak cholernie oczywiste. Chociaż z drugiej strony kto wie — Sirius Black był chodzącą zagadką zaplątaną w światło i mrok, więc nie było łatwo rozplątać wszystkie jego uczucia i zrozumieć motywację.

— Jest moim bratem.

— To nie obliguje cię do kochania go.

Hipnotycznym ruchem ręki strzepnął papierosa; popiół poleciał prosto w przepaść pod ich stopami.

— Nie byłbym taki pewien. Więzy krwi niejako cię zmuszają do uszanowania ich.

— Jeżeli twoja rodzina ciebie nie szanowała i traktowała cię jak psa, to dlaczego ty miałbyś ich szanować i się zmuszać do ich kochania? Nie, Sirius, wątpię, byś kochał Regulusa dlatego, że jest twoim bratem. To znaczy... W pewien sposób tak, ma to znaczenie, ale... Uch. Zaplątałem się. — Remus zamilknął na moment, by zebrać do kupy swoje szalejące, ledwo zrozumiałe myśli. — Chodzi mi o to, że... to w porządku mieć ludzkie uczucia, Sirius. Nie ma nic złego w tym, że kochasz Regulusa. Nie masz obowiązku kochania go, a jednak to robisz. Myślę, że trochę się boisz tych uczuć i chcesz je ukryć pod płaszczykiem powinności, ale... Naprawdę nie ma w tym nic złego.

Remus nie był pewien, czy ramiona Siriusa naprawdę zaczęły drżeć, czy mu się tylko wydawało.

— Boję się tego, że nie będę umiał mu pomóc, że nie będę umiał go obronić przed nim samym, żeby nie wpadł z powrotem w sieć rodziców. Wiem, ile trudu mnie samego kosztowało wyzwolenie się spod tej manipulacji — cholera, nadal próbuję się z tym uporać, więc Regulus pewnie tym bardziej... Pewnie tym bardziej będzie to przeżywał.

— Nie jesteś w stanie sam naprawić świata, Sirius. Możesz kibicować Regulusowi, ale myślę, że powinieneś mu zapewnić opiekę specjalisty, doświadczonego psychoterapeuty. Uporanie się z traumami i wcześniejszymi złymi doświadczeniami nigdy nie jest łatwe.

— Może. Może faktycznie masz rację. — I po chwili dodał głosem niewiele głośniejszym od szeptu: — Co ja takiego mogę mu dać?

Remus natychmiast przytulił go mocniej, słysząc w jego głosie niezwykłą bezbronność.

— Możesz mu pokazać, jak naprawdę powinny wyglądać więzy rodzinne. Możesz mu pokazać, że miłość nie łączy się z manipulacją czy jakąkolwiek przemocą. Myślę, że on właśnie tego potrzebuje — dobrych wzorców. Możesz go wspierać, dać mu trochę stabilności i czułości...

— Okej.

Tyle wystarczyło, żeby Sirius się trochę uspokoił — jego ramiona przestały wreszcie być takie spięte i się zrelaksował. Był nawet w stanie posłać Remusowi uśmiech, chociaż ledwo wyraźny.

— Ale uważaj na siebie, okej? — Remus złożył czuły pocałunek na jego karku, po czym dodał: — Nie chciałbym, żebyś robił coś wbrew sobie albo mu pomagał kosztem własnego zdrowia psychicznego. Nie o to chodzi.

— Myślisz, że powinienem mu zaproponować pójście do psychoterapeuty?

Cisza, która na moment zapadła, nieco się przeciągnęła, kiedy Remus przeciągle westchnął.

— Tak — przyznał w końcu. — Myślę, że też jest poturbowany. Nie powinieneś brać na siebie ciężaru ratowania go i wyciągania z tego dołka, bo sam się pogrzebiesz. Nie chciałbym, żeby odbudowywanie tej relacji wyzwoliło w tobie złe wspomnienia...

— Mhm. Prawdopodobnie masz rację.

— Ja zawsze mam rację.

Sirius roześmiał się i wreszcie się obrócił, żeby przytulić mocno Remusa. Jego bliskość jak zwykle wywołała w nim dziwne uczucie ciepła, więc pozwolił sobie na zamknięcie oczu.

— Dzięki. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że cię poznałem.

Remus pokręcił głową.

— No tak. Beze mnie twoje życie byłoby nudne.

— Jasne. Nie miałby mnie kto całować, kochać się ze mną, robić mi czekoladę, rozkazywać mi...

Rozbawienie Remusa rosło praktycznie z każdym kolejnym słowem Siriusa.

— Och? Więc lubisz, kiedy ci rozkazuję?

— Mhm. Wiesz, dlaczego? — Sirius złożył delikatny pocałunek na jego ustach, a kiedy Remus w oszołomieniu pokręcił głową, dodał: — Bo wiem, że się o mnie martwisz i chcesz dla mnie jak najlepiej. Poza tym... Rozkazy mnie kręcą.

— Och.

— Mhm. Więc może powinieneś je wypowiadać częściej. Również w łóżku.

Pocałunki Siriusa przeszły na jego szyję i Remus zupełnie stracił oddech. Ledwo był w stanie logicznie myśleć, ale udało mu się w końcu wykrztusić:

— W takim razie może rzeczywiście powinienem częściej ci mówić, co masz zrobić. O, na przykład teraz powinieneś mnie zabrać prosto do łóżka i pozbyć się wszystkich tych warstw, które masz na sobie.

— Brzmi naprawdę cudownie.

— Mhm. I powinieneś w końcu przestać palić. Ten dym cię w końcu zabije — o ile nie zrobi to twoja wrodzona zdolność do przyciągania kłopotów.

Nie usłyszał śmiechu Siriusa, ale poczuł powstałe w efekcie wibracje tuż przy swojej szyi. Przyprawiło go to o zawroty głowy; Sirius posiadł tę zdolność doprowadzania go do szaleństwa niezwykle łatwo.

— Jak sobie życzysz.


Continue Reading

You'll Also Like

973 54 7
Kochałem Deana Winchestera. Dzięki niemu zrozumiałem co jest ważne w życiu u co to znaczy czuć. Nie mogłem mu tego powiedzieć, bo był moim najlepszym...
86.1K 3K 48
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
260K 19.8K 25
» Śmierć Syriusza Blacka przynosi do Harry'ego Pottera pasmo nieszczęść i okrucieństw, z którymi chłopiec nie do końca potrafi sobie poradzić. « ...
15.4K 1.1K 35
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...