skin

442 46 13
                                    

Walking through dark streets,
The cold is looking for some
Way to stroke my skin.
My body is shaking,
My knees are weak,
Intense emotions
Overflowing me...
I try to find myself,
I try to move on,
Don't know where I am,
Please carry me home...

Parov Stelar & Lilja Bloom – Coco

🐾

Mieli pojechać do centrum handlowego wyłącznie po zakupy spożywcze, ale tak jakoś się stało, że wylądowali w dziale roślinnym. Właściwie to z całym rozmachem wylądował w nim Remus, Sirius po prostu poszedł w jego ślady. Zrobił to co prawda z niejakim oporem — nawet nie dlatego, że się nudził, ale po prostu się nie znał na całej tej zieloności, więc mógł jedynie kręcić nosem na kolorowe kwiaty i zastanawiać się, dlaczego sztuczne rośliny tak bardzo przypominają żywe. Czerpał też radość z patrzenia, jak Remus się świetnie bawi w swoim królestwie, jak buszuje między półkami i wyszukuje najładniejsze okazy.

Wcale się nie zdziwił, kiedy Remus w końcu wynurzył się z samego końca działu z dwiema roślinkami pod pachami. Uniósł tylko brwi, widząc, jak Remus się rumieni, jakby został przyłapany na gorącym uczynku.

— No co, lubię rośliny — wymamrotał obronnie, gdy zmierzali już w stronę kasy.

— Nic nie powiedziałem, czyż nie?

Remus zmrużył oczy, ale nie mógł zaprzeczyć, bo Sirius teoretycznie miał rację.

— Ale pomyślałeś!

Sirius posłał w jego stronę kpiący uśmieszek, ale zaraz złagodził nieco cios, obejmując Remusa i przyciągając go do siebie. Wiedział, że go to rozchmurzy, bo Remus zawsze tak reagował na jego dotyk, zwłaszcza niespodziewany; teraz też się całkiem uroczo zarumienił i ukradkiem przysunął bliżej — na tyle blisko, na ile mu pozwalały nieszczęsne rośliny. Sirius parsknął śmiechem.

Poza uczęszczaniem na wycieczki po rośliny i żarcie robili także noce filmowe w pokoju Remusa, który właściwie tymczasowo stał się ich wspólnym pokojem. Lubili się zakopywać pod kołdrą i puszczać jakieś durne komedie albo inne głupie filmy, których i tak nigdy nie oglądali do samego końca, bo w którymś momencie zawsze kończyło się na sesji pocałunkowej. Żaden z nich nie mógł się temu oprzeć, więc prędzej czy później kołdra lądowała na podłodze, podobnie jak ich koszulki, spodnie i bielizna. Musieli starać się jedynie nie hałasować zbytnio ze względu na przebywającego w tym samym Regulusa, tak ze zwykłej przyzwoitości. Regulus zapewne doskonale wiedział, co się wyprawia tuż za zamkniętymi drzwiami, ale lepiej było oszczędzić jego uszom wszelkich jęków i innych nieprzyzwoitych dźwięków.

Mieszkali w raju.

Sirius nie był pewien, jak nazwać to, co między nimi było. Prawdopodobnie żaden z nich nie umiałby opatrzyć etykietką tego, czym byli; poza tym etykietki czyniły wszystko banalnym — a to, co między nimi było, zdecydowanie nie należało do rzeczy banalnych. Nie byli też jedną z tych par chwalących się związkiem we wszelkich możliwych mediach społecznościowych i szukających uwagi wśród znajomych. Nie, to, co między nimi było, przypominało skarb, zbyt cenny, by wystawiać go na widok publiczny. To połączenie między nimi zakrawało na cud, na coś, co zdarza się tylko raz w życiu, co sprawia, że lecą iskry, co spala człowieka całym. Było intensywne, owszem, ale jednocześnie dawało dziwne poczucie spokoju, zwłaszcza o poranku, kiedy po prostu siedzieli przy stole, powoli pijąc kawę, wymieniając miękkie spojrzenia i pozwalając, by ich ręce się stykały. Rutyna wydawała się wybawieniem, nawet jeśli okazjonalnie przerywał ją zaspany Regulus, wchodzący do kuchni tylko po to, by zjeść śniadanie.

catching smoke | ✓Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ