Detroit: Remain Human (Connor...

By melanix8

10.6K 824 3.1K

Jest maj 2039 roku. Minęło 6 miesięcy odkąd Kara, Luther i Alice przedostali się do Kanady, a Markus poprowad... More

Rozdział 1: Po rewolucji
Rozdział 2: Nowe życie
Rozdział 4: Spotkanie
Rozdział 5: Kość niezgody
Rozdział 6: Trudności
Rozdział 7: Noc żywych problemów
Rozdział 8: Konflikt na dwa serca
Rozdział 9: Za dużo słów
Rozdział 10: Rozczarowania
Rozdział 11: ***** wieczór
Rozdział 12: Na skraju
Rozdział 13: Czerń
Rozdział 14: Bliżej
Rozdział 15: Powrót wspomnień
Rozdział 16: Powrót koszmarów
Rozdział 17: W drogę
Rozdział 18: Spokojne wody
Rozdział 19: Za maskami
Rozdział 20: Jeden dźwięk
Rozdział 21: Wciąż tutaj
Rozdział 22: Dalej
Rozdział 23: Czas ucieka
Rozdział 24: Nadszedł czas
Rozdział 25: Kres
Rozdział 26: Za blisko, za daleko
Rozdział 27: Aureola
Rozdział 28: Otwórz oczy
Rozdział 29: Zobacz więcej
Rozdział 30: Po tym wszystkim - Zakończenie nr. 1
Rozdział 31: Po tym wszystkim - Zakończenie nr. 2
Rozdział 32: Sekretne zakończenie

Rozdział 3: Ta nowa osoba

492 45 73
By melanix8

PRZED ROZDZIAŁEM...

Piszę ten dopisek jakiś czas po ukończeniu tej opowieści, ale bardzo mi zależy, żeby Wam coś przekazać.

Chodzi o dwa video, których użyłam, jako pewnego rodzaju reklamy poświęcone tej właśnie opowieści.

Przez to, że jeden materiał to kilkusekundowy klip, opublikować się go dało na YouTube tylko jako tak zwany "short", przez co nijak nie mogę tutaj Wam zostawić linku - wstawiam go i nic się nie dzieję.

Drugi materiał zaś przekazuję Wam poniżej:

Wspomniane video można zobaczyć na moim YouTube - melanix8, jak i też na moim TikToku o nazwie melanix.8

...

Connor, Hank, Matthew i Lauren spojrzeli w stronę przedpokoju. Hank i Connor odwrócili się do przyjaciół unosząc brwi.

Hank: Spodziewacie się kogoś jeszcze?

Matthew: Nic mi o tym nie wiadomo. Lauren?

Lauren zacisnęła usta w cienką linię.

Lauren: Zapraszałam swoją przyjaciółkę, ale powiedziała, że nie da rady przyjechać. Nie sądzę, by to była ona.

Kobieta podniosła się idąc szybkim krokiem w stronę przedpokoju. Gdy otworzyła drzwi, Lauren przywitała się z niespodziewanym gościem ciepłym, przyjacielskim tonem głosu. Poza głosem Lauren, słychać było dochodzący z przedpokoju jeszcze jeden kobiecy głos.

Mattew podniósł się, gdy do jadalni połączonej z kuchnią weszła szczupła kobieta średniego wzrostu, wiekiem sięgającym około pięćdziesiątki, lub niedawno ją przekroczyła.
Kobieta była jasnej karnacji, jednak nie była ona blada.
Miała długie, gęste, lekko falowane, ciemnobrązowe włosy sięgające do klatki piersiowej i oczy w kształcie migdałów w tym samym kolorze, co włosy, niskie czoło i dołeczek w podbródku.

Kobieta była ubrana elegancko – w czarne spodnie ze skórzanym, czerwonym paskiem, ciemnoczerwoną tunikę i czarne, skórzane koturny.
W ręku trzymała ciemnoszary kardigan i skórzaną torbę w tym samym kolorze, co kardigan.
Jej paznokcie zdobił lakier w bordowym kolorze, a szyje kobiety zdobił złoty naszyjnik przypominający cienki łańcuch. Na lewym nadgarstku nosiła bransoletkę pasującą do ów naszyjnika. Z jej uszu wystawały wiszące, złote kolczyki w kształcie kółek.

Rozejrzała się po kuchni obdarowując uśmiechem Matthew, który podszedł do niej, by uścisnąć jej prawą dłoń na przywitanie.

Zaraz potem spojrzała na Connora i Hanka siedzących przy stole. Hank wyglądał jakby go wcięło – jego wzrok zatrzymał się na twarzy nieznajomej mu kobiety, a jego usta lekko się otworzyły, tworząc małe „o".

Connor podniósł lekko kąciki ust zauważając, że Hank się zaczerwienił, a jego usta zaświeciły, gdy tylko zatrzymał wzrok na nieznajomej.

Lauren wzięła od kobiety kardigan i torbę.

Lauren: Zostawię to w przedpokoju.

Androidka poszła z powrotem do przedpokoju, zostawiając znajomą w towarzystwie Matthew, Hanka i Connora.

Matthew: Poznajcie się. Helena, to nasi znajomi i zarazem nowi sąsiedzi, Hank i Connor. Pracują razem z Lauren w policji.

Connor delikatnie szturchnął Hanka w łokieć. Dopiero wtedy Hank burknął, podnosząc się.

Hank: J – jestem... eee... jestem Hank Anderson. Witam.

Kobieta podała mężczyźnie prawą dłoń. Ku jej zdziwieniu, Hank ucałował prawą dłoń kobiety.

Helena: Helena Greene, przyjaciółka Lauren i Matthew.

Connor także się podniósł i wyminął Hanka, by przywitać się z Heleną uściskiem dłoni.

Connor: Connor A... Anderson.

Kobieta przyjrzała się Connorowi z zaintrygowaniem, a następnie znów spojrzała na Hanka.

Helena: No proszę. Mieć tak dorosłego i zapewne dojrzałego syna to szczęście.

Hank: Emmm... on... on nie...

Hank ugryzł się w język.

Hank: Nie ważne.

Ponownie zajął miejsce razem z Connorem, podczas gdy Matthew szybko wszedł do salonu, by zabrać z niego dodatkowe krzesło, które dosunął do stolika, później szykując nowe nakrycie dla kobiety.

Helena: Dziękuje, Matthew.

Helena zajęła miejsce pomiędzy Hankiem, a Matthew, a po chwili do stołu wróciła także Lauren.

Lauren: Zdziwiło nas twoje przyjście. Mówiłaś, że nie dasz rady dziś przyjść.

Helena: Wybaczcie, że tak na ostatnią chwilę, nie chciałam wam robić problemów.

Lauren: To żaden problem. Byliśmy tylko zaskoczeni.

Helena: Całkowicie zmieniły mi się plany. Nie chciałam psuć sobie wieczoru, więc postanowiłam przyjść licząc, że wasza propozycja jest dalej aktualna.

Lauren: Pewnie, że jest. Coś do picia?

Helena: Tylko sok.

Lauren wstała od stołu. Wyciągnęła z szafki szklankę, a z lodówki karton z sokiem. Nalała do szklanki sok i podała do Helenie i zasiadła do stołu ponownie.

Helena: Dziękuje.

Matthew: Stało się coś poważnego?

Helena parsknęła śmiechem i pokręciła głową.

Helena: Jeśli niedojrzałego faceta odwołującego kolejną randkę któryś raz z rzędu można nazwać czymś poważnym, to tak.

Lauren przewróciła oczami.

Lauren: Powinnaś już dać sobie z tym spokój.

Helena: Może byłoby łatwiej, gdybym miała córkę, która potrafiłaby usiedzieć w domu. Ale nie mam takiej.

Lauren: Na kolejnej imprezie?

Helena jedynie przytaknęła. Nastała cisza.

Lauren: Więc... ymmm... Hank, Helena, smacznego.

Matthew: Może doleje nam tyrolu?

Lauren: Tak, poproszę.

Matthew sięgnął po butelkę z niebieskawym płynem, dolewając go nieco do kieliszka żony.

Matthew: Connor?

Connor: Poproszę.

Connor podsunął kieliszek Matthew, który dolał do ów kieliszka trochę tyrolu.

Helena nakładając sobie posiłek, spojrzała na kieliszek w ręku Connora ze zdziwieniem.

Helena: Och... nie... nie sądziłam, że...

Connor upił łyk płynu, odkładając kieliszek, patrząc na Helenę.

Connor: Tak?

Helena: Byłam pewna, że... och... emmm... nie ważne.

Connor: Pani Greene, jesteśmy gośćmi i spędzamy razem czas w domu naszych przyjaciół. Wypadałoby się lepiej poznać, skoro już spędzamy wieczór wszyscy razem, w swoim towarzystwie.

Hank zachłysnął się jedzeniem, gdy znów zaczął się śmiać ze sposobu mówienia Connora.

Helena: Tak... to prawda. Byłam pewna, że... no cóż... jesteś synem... Hanka. Macie... to samo nazwisko. Po prostu nie spodziewałam się, że jesteś... androidem. Nie widziałam nigdy takiego modelu.

Connor: Byłem nowym, zaawansowanym prototypem od CyberLife. To pewnie dlatego.

Helena: Och... pewnie... pewnie tak. Aż dziwi mnie, że CyberLife pozwoliło ci tak sobie żyć.

Connor: Gdy zaczęli upadać nie mieli już nic do powiedzenia.

Hank: I całe szczęście! Inaczej pewnie by się wyłączyli, albo gorzej. Zezwolono Connorowi, by został w policji jako mój partner i by mieszkał u mnie. Zgodziłem się, więc według prawa, powinien mieć takie samo nazwisko co ja. Więc co mi tam? Przynajmniej nie siedzę w chałupie sam, a ludzie nie snują żadnych dziwnych teorii.

Helena: Tak, takie towarzystwo rzeczywiście jest lepsze niż samotność.

Connor: Ale nie ma pani nic przeciwko androidom, prawda?

Helena: Lauren i Matthew to moi dobrzy przyjaciele, znam ich od dłuższego czasu. Byłam po prostu zaskoczona, bo byłam pewna, że jesteście ojcem i synem.

Hank: No cóż, tak nie jest.

Connor odwrócił wzrok od Heleny i Hanka. Hank na chwilę przestał jeść, podnosząc wzrok na kobietę.

Hank: Ale nie miałbym nic przeciwko, gdyby było inaczej. Cóż... miło jest pomarzyć, wyobrażać sobie, udawać. To dobra alternatywa.

Helena: Wiem coś o tym. Naprawdę sporo.

Hank spojrzał na Helenę uśmiechając się.

Connor: Więc, pani Greene... jak pani poznała państwo Darcy?

Helena: To dość... to dość długa historia. Można powiedzieć, że... w pewnym sensie Lauren była moją androidką.

Hank patrzył na przemian na Lauren i na Helenę.

Connor: „W pewnym sensie"?

Helena: Sześć lat temu uległam wypadkowi. Miałam poważnie uszkodzoną nogę. Istniało ryzyko, że nie będę mogła chodzić. Moja córka akurat wtedy skończyła liceum i miała iść na studia. Wymagałam opieki, więc kupiłam model, który wyglądał dokładnie tak, jak Lauren. Uwielbiałam moją Naomi. Była wspaniała. Świetna opiekunka i jeszcze lepsza przyjaciółka. Była dla mnie jak córka w chwilach, gdy moja córka... jakby to powiedzieć... radziła sobie z żałobą po swoim ojcu w inny sposób, niż ja.

Connor poczuł się dziwnie widząc uśmiech kobiety, gdy opowiadała o androidce. Miał wrażenie, jakby ogarniało ją ciepło.

Connor: Co stało się z Naomi?

Nastała cisza. Hank, Lauren i Matthew spojrzeli na niego, a następnie na Helenę z której twarzy zniknął uśmiech.

Helena: Gdy zaczęła się pogarszać sprawa defektów, policja zapukała do mojego mieszkania. Prawdopodobnie sąsiedzi donieśli na mnie, że mam androida. Nie zamierzałam Naomi wysyłać do centrum zwrotów. Chciałam przeczekać aż sprawa przycichnie. Ale musiałam ich wpuścić, gdy się dobijali. Kazałam Naomi się ukryć, ale... na próżno. Znaleźli ją i... i zabrali.

Kobieta wyjęła z kieszeni spodni opakowanie chusteczek. Wyjęła jedną, ocierając oczy z łez.

Helena: Wtedy widziałam Naomi po raz ostatni. Wiedziała, gdzie mieszkam. Gdyby przeżyła, mogłaby mnie odnaleźć... ale nigdy nie przyszła. Mogę się jedynie domyślać, co ją spotkało. Co jej zrobiono.

Lauren: Któregoś dnia, gdy szłam na posterunek, Helena mnie zaczepiła. Myślała, że jestem Naomi. Zaczęłyśmy rozmawiać, potem widziałyśmy się jeszcze kilka razy i od słowa do słowa, polubiłyśmy się. Za każdym razem poznawałyśmy się lepiej i lepiej aż zaprzyjaźniłyśmy się.

Helena: Miło jest mieć nową przyjaciółkę. Wielu przyjaciół jakich miałam odsunęło się ode mnie, gdy tylko zaczęły się moje problemy z chodzeniem. Szczęśliwie operacja z przed paru lat przyniosła oczekiwane rezultaty. Co nie zmienia faktu, że brakuje mi Naomi, każdego dnia. Moja córka... cóż... ona jest.. ciężką osobą. Cieszę się, że ostatecznie poszła na studia. Z 2-letnim opóźnieniem, ale jednak udało mi się ją przekonać, by dała sobie samej szansę.

Hank: Dzieci zazwyczaj takie są – problematyczne dla rodziców, ale dla innych jak anioły.

Helena zachichotała, upijając łyk soku ze szklanki.

Helena: Connor taki dla ciebie jest?

Uśmiech z twarzy Hanka zniknął. Mężczyzna pokręcił głową.

Hank: Miałem kiedyś syna. Miał na imię Cole. Był... był z niego... niezły urwis.

Helena szybko zmieniła wyraz twarzy na zmartwiony.

Helena: „Kiedyś"?

Hank jedynie przytaknął, odwracając wzrok od kobiety. Sięgnął po widelec, jedząc dalej.

Hank: Cholerny wypadek samochodowy, 4 lata temu... najwidoczniej wypadki nie są rzadkością. I to się nie zmieniło od dekad.

Nastała niezręczna cisza. Helena przysunęła krzesło bliżej w stronę Hanka, ostrożnie i powoli kładąc dłoń na ramieniu Hanka. Mężczyzna podniósł wzrok, patrząc na przemian na dłoń kobiety na jego ramieniu i na nią samą.

Helena: Pewnie masz już dosyć tekstów w rodzaju „Wiem jak się czujesz", „Będzie lepiej z czasem", „Zapomnisz". Pewnie nienawidziłeś kazań o tym, jak to trzeba zacząć nowe życie, by zrobiło się lepiej. Każdy by tego nienawidził.

Hank: Ta... wiem jak to jest. I masz racje. Nienawidziłem tego.

Helena: I w przypadku tej pierwszej rzeczy, nie skłamałabym. Wiem jak to jest.

Kobieta podniosła swoją dłoń, wskazując wzrokiem na cienki, srebrny pierścionek z małym brylantem na samym środku.

Helena: Nie noszę już obrączki, ale tego nigdy nie zdejmuje. To był mój pierścionek zaręczynowy. Mój mąż zginął w wypadku samochodowym 6 lat temu, gdy moja córka skończyła szkołę i planowała zacząć studia. Ja cudem przeżyłam, a moja noga mocno ucierpiała. Po wypadku straciłam wszystkich, których miałam. Męża, przyjaciół. Córka, by sobie poradzić z żałobą zatraciła się w imprezach, zawalając na 2 lata swoje początek swoich studiów. Naomi była wszystkim, co miałam. Dlatego cieszę się, że nie zależnie od tego, co się działo, nadal masz obok siebie Connora.

Kobieta spojrzała na Connora, a następnie znów na Hanka, uśmiechając się.

Helena: Trzymajcie się tego.

Connor: Nie mam innych intencji, pani Greene.

Helena skinęła głową z uśmiechem, popijając łyk soku. Hank spojrzał na Helenę i o dziwo, uśmiechnął się, mimo tematu, jaki został poruszony.

Hank: Nie mówię tego często, a raczej bardzo rzadko, ale... dzięki. Dawno nie spotkałem kogoś, kto mówiąc, że wie jak się czuje, właśnie to miał na serio na myśli. Do teraz nie sądziłem jak bardzo tego potrzebowałem.

Helena: Też potrzebowałam porozmawiać z kimś, kto mógłby mnie zrozumieć. Po wypadku nie miałam wielu takich osób.

Hank: Cóż... cała przyjemność po mojej stronie, pani Greene.

Helena: Proszę... mów mi Helena. Panią Greene będę za jakieś 10 lat, gdy każdy będzie widział we mnie już tylko staruszkę.

Hank parsknął śmiechem, uśmiechając się po tym do rozpromienionej kobiety.

Helena: Skoro takie smutne tematy mamy już za sobą, może porozmawiamy o czymś przyjemniejszym?

Hank: Chętnie. Czym się zajmujesz?

Helena: Studiowałam historię sztuki przez kilka tygodni, ale porzuciłam to na rzecz grafiki komputerowej. Pracuje w firmie jako projektantka już od kilkunastu lat.

Hank: Aż tak długo?

Helena: Zaczęłam jeszcze zanim wyszłam za mąż i urodziłam córkę. Nie wyobrażam sobie, by od tego odejść.

Hank: Ubrania?

Helena: Nie. Głównie grafiki. Na przykład plakaty, ilustracje, okładki. Lepszej pracy dla siebie nie mogłam sobie wyobrazić. Pewnie tylko dlatego nie wywalili mnie zaraz po wypadku, bo praca skupia się na używaniu komputerów, przy których i tak się siedzi i tak. Więc... wy pracujecie w policji. Czym się zajmujecie konkretnie?

Hank: Jestem porucznikiem. Zazwyczaj dają mi sprawy morderstw, napaści, pobić. Nie za wesoła robota, ale od lat szło się do tego przyzwyczaić.

Helena: A ty, Connor? Jak się odnajdujesz w nowej pracy?

Connor: Jestem partnerem Hanka w pracy od kilku miesięcy. Łatwo przyszło mi przyzwyczajenie się. Policja zgodziła się mnie zostawić tam tylko dlatego, że pomogłem im niejednokrotnie w rozwiązywaniu spraw defektów. Obecnie jestem podkomisarzem.

Helena: Więc mam nadzieje, że doczekasz się stopnia komisarza, a następnie porucznika, Connor. Tobie też tego życzę, Lauren.

Lauren: Dzięki. Oby tylko Gavin nam tego nie zepsuł. Stara się o awans jak my wszyscy.

Helena: Kim jest Gavin? Już kiedyś o nim wspominałaś.

Hank: To zwykły skurwiel z którym musimy się użerać w robicie, nikt więcej.

Helena: Pewnie spodobałby się mojej córce. Ona przyciąga takich.

Hank: Jeśli nie chcesz mieć takiego dupka jak Gavin za zięcia, nie przyprowadzaj na nasz komisariat swojej córki.

Helena: Znając ją nigdy nie będę mieć żadnego zięcia. Taka już jest.

Hank: Whoa, jest aż taką ciężką osobą? Dzieci to rozumiem, ale dorosła?

Helena: „Dorosła".

Hank: Nadal mieszkacie razem?

Helena: Ja wciąż mieszkam w mieszkaniu, gdzie żyłam ze swoim mężem i córką, w niewielkim budynku w centrum Detroit. Moja córka wyjechała na studia 4 lata temu, do Grand Rapids, gdzie studiuje architekturę. Właściwie to niedługo skończy studiować i dostanie świadectwo, więc za jakiś czas się do niej wybieram, by zobaczyć uroczystość. Nie mogę się doczekać. Tak się bałam, że tego nie doczekam, gdy 6 lat temu oświadczyła mi, że nie chce iść na studia.

Lauren objęła dłonią dłoń męża, patrząc z uśmiechem na przyjaciółkę.

Lauren: Chciałabym kiedyś móc tego doświadczyć.

Connor: Musisz więc być dumna z córki, prawda?

Helena: Oczywiście. Mogłaby jednak uważać za priorytet studia, niżeli imprezy i nienajlepsze kontakty. Rozumiałam, gdy używała imprez jako odreagowania po śmierci ojca, jednak... nie mogłam jej przemówić do rozsądku, by z tym przestała.

Hank: Rodzice nie zawsze mogą wszystko, Helena. Nie było mi dane zobaczyć jak mój Cole dorastał, ale żył na tyle długo, bym wiedział, że rodzice nie zawsze mogą wszystko.

Matthew wziął do ręki kieliszek z tyrolem. Razem z nim to samo zrobiła Lauren, a potem Connor. Hank i Helena sięgnęli po szklanki.

Matthew: Skoro już tu wszyscy siedzimy, wszyscy razem, a nieprzyjemne tematy mamy za sobą, chciałbym znowu wznieść toast, tym razem za nas wszystkich – za Helenę, by jej się polepszyło z córką i by jej córka zdobyła upragnione świadectwo. Za Hanka by zdobył kolejny awans. Za Connora i moją żonę, by także awansowali. Connor, życzę ci powodzenia w nowych warunkach życia i—

Helena: A wam życzę, by dane wam było tego nowego życia zasmakować. Zasługujecie na szczęście i na rodzinę.

Grupa podniosła swoje kieliszki i szklanki, po czym każdy upił kilka łyków swoich trunków, wracając do kolacji oraz rozmowy.

Gdy zrobiło się późno, Helena zbierała się do wyjścia. Rozmawiała w przedpokoju z Lauren, Hankiem i Connorem, podczas gdy Matthew zaczynał sprzątać po kolacji.

Helena założyła na siebie swój kardigan i torbę. Uśmiechnęła się do Lauren, przytulając ją przyjacielsko.

Lauren: Cieszę się, że jednak przyszłaś.

Helena: Wcale nie żałuje. Miło mi było tak spędzić czas i poznać waszych znajomych.

Helena podeszła do Connora, by uścisnąć jego prawą dłoń.

Helena: Miłego wieczoru, Connor. I do zobaczenia.

Connor: Dziękuje i wzajemnie, pani Greene. Do zobaczenia.

Wtedy podeszła do Hanka, by również uścisnąć jego dłoń.

Hank: Miło mi było cię poznać, Heleno.

Helena: To niewiarygodne jak czas szybko ucieka w miłym towarzystwie.

Hank: Tak, to prawda. Więcej z tobą czasu przegadałem, niż spędziłem go na jedzeniu, ale to miła odmiana.

Helena zachichotała, idąc w stronę drzwi.

Helena: Do zobaczenia, Hank. Trzymaj się, Connor.

Lauren otworzyła Helenie drzwi. Kobieta pomachała Hankowi i Connorowi na pożegnanie, wychodząc z domu. Lauren poszła w kierunku kuchni, a Hank za nią.

Lauren: Naprawdę, nie musicie nam pomagać ze sprzątaniem. Poradzimy sobie.

Hank: O nie, to żaden problem. Zrobiliście dla mnie kolacje, więc ja wam pomogę tu ogarnąć.

Connor chciał iść za nimi do kuchni, jednak wtedy na coś nadepnął. Spojrzał w dół i kucnął, podnosząc z podłogi niewielki, ciemny, skórzany portfel.

Otworzył go i wewnątrz zobaczył trochę gotówki i kart. Jego uwagę jednak przykuły dwa małe zdjęcia wewnątrz portfela.

Jedno zdjęcie przedstawiało Helenę, obejmującego mężczyznę po czterdziestce, gdy dawała mu buziaka w policzek.

Mężczyzna na zdjęciu wysokie czoło, okrągłe, niebieskie oczy, jasną skórę i krótkie, ciemnobrązowe włosy.

Użył swoich możliwości, by przeskanować zdjęcie.

Dowiedział się wtedy, że niewielka fotografia przedstawia oczywiście Helenę Greene urodzoną w styczniu 1989 roku i Francisa Greene, który również urodził się w 1989 roku, w lutym, a zmarł w sierpniu 2033 roku.

Spojrzał wtedy na drugą fotografię. Była na niej młoda dziewczyna, wiekiem sięgająca końcówki lat nastoletnich, lub niedawno co przekraczająca dwudziestkę.

Była to dziewczyna o dużych, błyszczących, niebieskich oczach, takich samych jak oczy Francisa, o bardzo jasnej skórze, wysokim czole, bardzo jasnych, blond, falowanych włosach związanych w koński ogon. Na czubku głowy dziewczyny widoczne były nieduże, brązowe odrosty z jej naturalnym kolorem włosów.

Gdy Connor przeskanował to zdjęcie, dowiedział się, że na zdjęciu znajduje się Amelia Greene, urodzona w sierpniu 2016 roku.

Wyciągnął fotografię z portfela, odwracając ją. Z tyłu małego zdjęcia napisane były odręcznie słowa: maj 2038 roku.

Uśmiechnął się sam do siebie patrząc na spokojne, błyszczące, niebieskie oczy młodej kobiety na zdjęciu, po czym odłożył je na miejsce i zamknął portfel. Podszedł do Hanka, który właśnie wszedł do przedpokoju.

Hank: Co jest, Connor? Co tam trzymasz?

Connor: Helena zostawiła tutaj swój portfel. Ma tam sporo rzeczy.

Hank wziął od Connora portfel.

Hank: Ile temu wyszła?

Connor: Dwie minuty i 10 sekund—

Hank: To znaczy, że mogę jeszcze zdążyć ją dogonić.

Connor: Wspominała przy kolacji, że wróci do domu autobusem, a ulicę stąd jest tylko jeden przystanek autobusowy jadący w stronę centrum.

Hank wyjął z kieszeni pęk kluczy i podał go Connorowi.

Connor: Będzie trzeba mi dorobić komplet. Nie powinniśmy mieć jednego.

Hank: Niedługo będę.

Connor skinął głową, odsuwając się od drzwi. Hank wyszedł z domu przyjaciół, a następnie Connor słyszał jak mężczyzna szybkim krokiem szedł w stronę wyjścia z osiedla.

Sięgnął po swoją skórzaną kurtkę, którą ściągnął z wieszaka i włożył do jej kieszeni pęk kluczy od swojego nowego domu.

Poszedł w stronę salonu, by wyjrzeć przez okno. Widział przez szybę jak Hank szybkim krokiem szedł dalej.

Connor uniósł lekko kąciki ust na kształt uśmiechu.

Connor: Śpieszył się, jakby chodziło o jego portfel. Chyba polubił Helenę. Nie zawsze poznawałem takich ludzi, którzy nie byliby uprzedzeni do androidów, ale Helena jest w porządku.

Odsunął się od okna, idąc w stronę kuchni przyjaciół, by pomóc im sprzątać po kolacji.

Niedługo później wrócił do domu, gdzie było już ciemno. Zapalił w przedpokoju światło i wtedy zauważył Sumo siedzącego naprzeciwko schodów, merdającego ogonem, cieszącego się na widok Connora.

Connor podszedł do Sumo i kucnął przy nim, głaszcząc go po głowie. Zdjął z siebie skórzaną kurtkę i powiesił ją na wieszaku, idąc przy Sumo do salonu, gdzie zapalił światło.

Usiadł na sofie naprzeciwko telewizora.

Connor: Telewizor – włącz.

*(Po angielsku w grze np. Carl Manfred czy Todd wydawali komendy „TV start" by włączyć telewizor i o ile dobrze pamiętam, w polskiej wersji mówili po prostu „Telewizja", ale według mnie ta komenda brzmiałaby dziwnie, więc teraz zapisałam ją inaczej.)

Connor oparł plecy o sofę, zmieniając pilotem kanały, szukając czegoś, co mógłby oglądać.

Zatrzymał się na wiadomościach i z poirytowaniem położył głowę na oparciu kanapy, nie wiedząc co robić.

Sięgnął po swój telefon i zadzwonił do Hanka.

Connor: Numer jest zajęty?

Zdziwiony mężczyzna odłożył telefon obok siebie, opierając się o kanapę. Spędził tak trochę czasu, gdy po kilkunastu minutach usłyszał przekręcanie kluczyka w zamku.

Zaraz potem to Hank przekroczył próg domu rozmawiając, jednak nie mówił nic do Connora, a do telefonu.

Connor podniósł się i stanął przy wyjściu z salonu, widząc jak uśmiechnięty mężczyzna rozmawiał przez telefon, a po drugiej stronie mógł usłyszeć kobiecy głos. Głos Heleny Greene.

Continue Reading

You'll Also Like

206K 6.4K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...
124K 9.3K 55
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
6.5K 280 48
[OKŁADKOWNIA] Kiedy krwiożerczy smok pustoszył ziemię, nieduża grupka ludzi zawiązała razem pakt. Postanowili oni bronić mieszkańców miasta przed pot...
37.1K 4.2K 5
🌻 Czym jest uwiedzenie dziewczyny, a już zwłaszcza takiej, która boi się własnego cienia? Błahostką, przynajmniej według Regulusa. Chłopak jest tego...