promise - 𝚂𝙷 𝚡 𝚆𝚈

Por yvvnho

1.7K 281 68

"Obiecujesz?" W deszczowy dzień dwóch mężczyzn poznaje się na opuszczonej stacji kolejowej, która jest jedyny... Más

karmazynowe popołudnie
ametystowy wieczór
szmaragdowa noc
niemy krzyk
szara rzeczywistość
utracony świat
krystaliczna prawda
trwająca historia

beżowy świt

356 36 19
Por yvvnho

– Wynoś się stąd! Nie chce cię już nigdy więcej widzieć na oczy!

Młody mężczyzna odwrócił się na pięcie, aż ubrania w jego ręce zafalowały i spojrzał z nienawiścią na stojącego w drzwiach bruneta.

– O nie mój drogi, to JA cię nie chcę widzieć więcej na oczy – warknął, po czym trzasnął drzwiami i zdecydowanym krokiem ruszył przed siebie. Nie wiedział, dokąd idzie, ale nie mógł się teraz cofnąć, albo stanąć na środku i zacząć się rozglądać, bo wyglądałby jak idiota. Dlatego szedł przed siebie, nieważne, że nie wiedział gdzie.

Skręcił z głównej ulicy na jakąś mniej uczęszczaną ścieżkę, aż w końcu po około 30 minutach telepania się na zniszczonej drodze, dotarł do jakiegoś opuszczonego budynku.

Uznał, że nie ma co wybrzydzać, zwłaszcza, że lekkie krople deszczu i ołowiane chmury nie pozostawiały mu zbyt dużego wyboru.

Odszukał wejście i niepewnie wszedł do środka. Okazało się, że to opuszczony dworzec kolejowy.

Po chwili rozglądania, skierował się w stronę poczekalni, bo potrzebował usiąść i uspokoić zszargane przez byłego chłopaka nerwy. Za oknem deszcz nasilił się, a o dach zaczęły uderzać ciężkie, obfite krople.

– Pierdolony kutas – mruknął pod nosem, ciężko opadając na plastikowe krzesło.

– Kto? – Na dźwięk obcego głosu aż podskoczył, po czym prędko odwrócił się w stronę, z której dochodził.

Jego wzrok spoczął na młodym, dobrze zbudowanym chłopaku, który przypatrywał mu się z zaciekawieniem dużymi, ciemnymi oczami.

Przemknęło mu przez myśl, że są lekko zaczerwienione i opuchnięte. Czyżby płakał przed chwilą?

Potrzasnął lekko głową. To nie jego sprawa.

– Mój były chłopak – westchnął, decydując się odpowiedzieć na pytanie – Kłóciliśmy się od zawsze, ale tym razem przesadził. Nie dość, że zwyzywał chyba całą moją rodzinę, to jeszcze wyrzucił mnie z domu, więc muszę znaleźć sobie nowe lokum – Nie wiedział, kim jest ten chłopak ani czy w ogóle go to interesuje, ale czuł potrzebę wygadania się komuś. Może to nawet i lepiej, że był mu kompletnie obcy, bo nawet jeżeli będzie go oceniał, to nigdy więcej się nie spotkają.

– Oooh? I co, jesteś teraz bezdomny? – Bezpośrednie pytanie trafiło prosto w punkt. Tamten zacisnął zęby i spojrzał się na niego twardo.

– Na to wychodzi.

– Zawsze możesz zamieszkać u mnie – Zaproponował, a on spojrzał się na niego jak na totalnego kretyna. Przez ten moment panowała idealna cisza i słychać było jedynie jednostajne uderzanie kropel o dach.

– Ja? U ciebie?

– Tak.

– Miałbym pakować się jakiemuś zupełnie obcemu gościowi na chatę? Już idę stary, potrzymaj mi ciuchy – sarknął – Wiesz, ile się o tym trąbi w mediach? O porywaczach, gwałcicielach, seryjnych mordercach i tego typu osobach? O nie, nie, nie. W życiu.

– Gdybym bym seryjnym mordercą, mógłbym zabić cię już teraz. Nie musiałbym cię ciągnąć aż do domu, jesteśmy na kompletnym odludziu.

– To prawda, ale gdybyś zabił mnie w twoim domu, to wyglądałbym na totalnego naiwniaka, że dałem się tam zaciągnąć bez żadnych podejrzeń, a tutaj to byłby po prostu pech. Złe miejsce i czas, tyle.

– Celna uwaga – kiwnął głową, zgadzając się z nim.

– Nie powinieneś się ze mną zgadzać kiedy tłumaczę ci takie rzeczy – spojrzał się na niego bezradnie. Tamten wyraźnie nie miał zamiaru podejmować rozmowy, w zamian czekając, aż Hongjoong się namyśli i ewentualnie dopyta na temat jego oferty.

Jego oczekiwanie się opłaciło, gdyż już po chwili czarnowłosy znowu na niego zerknął.

– No dobrze, ale może najpierw powiesz mi, jak się nazywasz? Pomijając już nawet, że to powinno paść znacznie szybciej, niż propozycja wspólnego mieszkania.

Tamten, słysząc to, zaśmiał się melodyjnie i wyciągnął przed siebie rękę.

– Park Seonghwa. 21 lat, student. Mieszkam sam odkąd zacząłem studia, czyli od około dwóch lat.

– Jung Wooyoung. Również 21 lat, student. Jestem bezdomny... – ostatnie zdanie wypowiedział znacznie ciszej niż resztę, jednoczesnie ściskając jego rękę – A ty co tu robisz?

Spojrzenie Seonghwy pociemniało lekko, a on nie odpowiedział od razu.

– Przemyśl jeszcze moją propozycję. I tak nie masz gdzie iść, a mi to różnicy nie robi.

– Wszystko w porządku? – Fakt, że zignorował jego pytanie, zaniepokoił go lekko.

– Jasne – uśmiechnął się – To po prostu długa historia, kiedy indziej ci opowiem.

Wooyoung siedział chwilę w zamyśleniu. Czy miał jakiś wybór? Nie mógł wprowadzić się do swoich przyjaciół, bo oni mieli swoje problemy i już i tak ciasne mieszkania. Powrotu do tego chuja nawet nie rozważał, a z rodziną pokłócił się i zerwał kontakt odkąd wyszło na jaw, że jest gejem.

Spojrzał się na Seonghwe przenikliwie, ale tamten tylko bawił się skórkami przy paznokciach i zdawał się nic nie robić sobie z tego, że się na niego gapił.

– Jeszcze raz. Mieszkasz sam?

– Tak.

– I jesteś w moim wieku?

– Tak.

– I dlaczego niby chciałbyś przyjmować pod swój dach obcą osobę?

– Zawsze to jakiś dobry uczynek, a mi to obojętne jak już wspomniałem. Mam całkiem duży dom, więc to dla mnie bez różnicy.

– Hmmm... – Zamyślił się ponownie, intensywnie wpatrując się w Seonghwe. Nie wyglądał na groźną osobę. Nie wiedział dokładnie jak to opisać, ale miał nieodparte wrażenie, że coś go dręczy.

Przypatrzył się jego profilowi i doszedł do wniosku, że jest naprawdę przystojny. Praktycznie idealnie równy nos prowadził linię, która przy łuku kupidyna zaokrąglała się znacznie, żeby zaraz potem przybrać kształt jego równych, pełnych warg i zejść na dół, zarysowując małą brodę i wyraźne jabłko Adama.

Ale to oczy nadawały mu prawdziwego uroku. Duże, ciemne i błyszczące, wyglądały jak dwa świecące kamyczki zrobione z nadzwyczaj pięknego materiału.

– Na pewno nie będziesz miał nic przeciwko? – Dopytywał zaborczo. Wolał się upewnić, niż potem zostać z ręką w nocniku.

– Tak, ale mam jeden warunek.

– Czemu wcześniej o nim nie wspomniałeś? – zapytał, widocznie zirytowany nagłymi komplikacjami.

– Dopiero teraz mi wpadł do głowy. Zresztą, chyba nie myślałeś, że pomogę ci za darmo?

Słysząc to, spojrzał na niego z rezygnacją i westchnął.

– Więc? Jaki to warunek?

– To proste, musisz mi pomóc.

– To znaczy?

– Będziesz musiał ze mną spędzać czas i rozmawiać. Mogę też wymagać intymnych czynności typu pocałunki, czy seks.

– To tyle? – szczerze zdziwiony Wooyoung spojrzał na niego podejrzliwie, skanując jego twarz w poszukiwaniu oznak żartu.

– Tak.

– Na pewno? Żadnych innych ukrytych warunków?

– Tak.

Wooyoung ostatni raz się zamyślił, po czym wzruszył ramionami. Dogodny seks nie był dla niego problemem, tym bardziej sporadyczne pocałunki czy inne intymne rzeczy. Wręcz przeciwnie - w zamian za dach nad głową, dla niego ta oferta była wręcz jednym wielkim plusem.

– W takim razie prowadź. Najwyżej skończę powieszony na jakimś haku – Usłyszał w odpowiedzi cichy chichot, po którym Seonghwa wstał.

– A więc chodźmy – Powiedział, ale Wooyoung szybko zasadził dwa posuwiste kroki i niespodziewanie znalazł się tuż przy nim.

– Seonghwa?

– Tak? – Zapytał, szczerze zaskoczony, a jego oczy rozszerzyły się, kiedy poczuł, jak Wooyoung splata ich palce ze sobą.

– Nie wiem, co się dzieje u ciebie teraz, ani jak się czujesz, ale obiecuję, że postaram się cię z tego wyciągnąć.

Zaskoczenie na twarzy Seonghwy zniknęło, a pojawiła się zwykła ciekawość.

– Więc spróbuj – odparł, przyglądając się mu badawczo.

– To co, idziemy? – Zapytał całkiem radośnie Wooyoung i ruszył przed siebie, mijając stojącego jak słup soli Seonghwe.

– Wooyoung.

– Tak? – Odwrócił się i uniósł brwi.

– Obiecujesz?

– Ale że co? – Zapytał zbity z tropu

– Że mnie z tego wyciągniesz.

– Taka jest umowa w zamian za możliwość mieszkania u ciebie, nie?

– Pytam Wooyounga, nie bezdomnego chwytającego się jedynego wyjścia.

Wooyoung uniósł brwi jeszcze wyżej, po czym lekko się uśmiechnął.

– Jasne – znowu zrzucił swoje ciuchy na pobliskie krzesło i podszedł do Seonghwy – Obiecuję – Powiedział, wystawiając do niego mały paluszek prawej ręki.

Park spojrzał się na jego rękę i splótł z nim swój mały palec.

– Za żadne skarby nie możesz złamać tej obietnicy. Wiesz, że jeżeli ją złamiesz, to będziesz musiał sobie amputować ten palec?

– Bardzo lubię swoje palce, więc dotrzymam słowa choćby nie wiem co. No i ciebie też lubię – puścił mu oczko.

– Znamy się od niecałych 15 minut – powiedział zimno, mijając go.

– I właśnie to jest czar tego wszystkiego! – roześmiał się głośno, szybko zbierając swoje rzeczy i pobiegł za nim, zaczepiając go głupio co jakiś czas.

Po chwili wędrówki dotarli do długiej, lśniącej limuzyny z przyciemnianymi szybami.

– Wsiadaj – Powiedział Seonghwa, jednocześnie samemu wchodząc do auta.

Wooyoung natomiast patrzył się jak sroka w gnat na luksusowe auto, nie wiedząc, co począć.

To musiał być jakiś porywacz.

– Wsiadasz? – Seonghwa wychylił się lekko i zmarszczył się ponaglająco.

Jeszcze raz spojrzał w jego błyszczące, ciemne źrenice i Wooyoung wiedział, że wpadł po uszy.

Trudno, najwyżej go zabije.

Wgramolił się do auta i zajął miejsce obok niego. Jak tylko jego głowa dotknęła miękkiego, skórzanego zagłówka, poczuł, jak cały stres dzisiejszego dnia z niego ucieka i jak jego powieki stają się coraz cięższe.

Po chwili zasnął, a na usta Seonghwy wpełzł tajemniczy uśmiech.

Seguir leyendo

También te gustarán

7.1K 803 54
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...
88.7K 6.3K 9
Po aresztowaniu Remo wszystko, w co wierzyła Lucy Graves, okazało się paskudnym kłamstwem. Za rozkazem matki wyjeżdża z Filadelfii, aby plotki na jej...
325K 19K 80
gdzie felix tkwi w toksycznym związku z changbinem, a hyunjin jest tylko nieznajomym z internetu. tags: chatau; instagramau; pobocznie jeongchan
439K 36.7K 24
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...