↷ 로맨스 시간이 없다
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
Tak, jak oznajmił mu Hongjoong we wczorajszej wiadomości, przywiózł go dokładnie o szesnastej.
Nie wie, jak ma się czuć w tej sytuacji.
Lubił go i czuł do niego sympatię pomimo dziwnych zachowań i nawyków.
Nie był typowym chłopakiem, który biegał po klubach i uganiał się za każdą kobietą, która posiadała długie włosy i w miarę zgrabną sylwetkę.
I za to go właśnie lubił; mógł być przy nim sobą, trochę wycofanym i aspołecznym, ale sobą.
Czekał na nich na parkingu obok swojego bloku, będąc ubranym tylko w cienką bluzę Seonghwy.
Nie przemyślał tego, gdy w pośpiechu biegł po schodach, przypominając sobie o dzisiejszym spotkaniu.
Westchnął głośno, widząc podjeżdżające auto, za którego kierownicą siedział jego były sąsiad.
— No witam szanownego pana
Joong wyglądał nieco inaczej, niż ostatnim razem, gdy się spotkali.
Miał sińce pod oczami, które sugerowały małą bądź zerową ilość snu, poszarzała skóra na twarzy i... strup wielkości małego kciuka na nosie.
Odwrócił wzrok na bok, nie chcąc wyjść na nieuprzejmego gapia.
— San!!!!!
Pierwszy podbiegł do niego Wooyoung, który zarzucił mu ręce na szyje, chichocząc na cały głos.
Trochę nieporadnie odwzajemnił uścisk, kładąc dłonie na jego plecach.
Pachniał jak wata cukrowa i lawenda.
— Cześć Woo, miło cię znowu widzieć
— Dobra, starczy tego dobrego, my musimy już jechać, bo zamkną nam kino
— Ale co ja mam z tym?... — Zaczął zdezorientowany, nie bardzo rozumiejąc co ma wspólnego z jakimś kinem.
Niemal natychmiast został uciszony przez Honga, który wręczył mu torbę i kartkę, dodając tylko:
— Chciałeś wiedzieć to proszę, przekonaj się
Z Wooyoungiem uczepionym do jego ramienia wszedł do mieszkania, ściągnął buty i poszedł do salonu, gdzie zostawił torbę chłopaka, po czym udali się do kuchni z której dochodził dość nieprzyjemny zapach.
Seonghwa znowu dobierał mu się do garnków.
— Co tu tak śmierdzi?
Rok temu przyjaciel postanowił zrobić mu ciasto na urodziny, powodując tym samym mini pożar, który przestraszył jego sąsiadkę na tyle, by ta dostała zawału.
Nadal pamięta, jaki wstyd czuł, gdy musiał tłumaczyć strażakom przyczynę pożaru.
Jeden z nich nawet wpadł mu w oko i liczył, że uda mu się z nim trochę porozmawiać, jednak i to Hwa postanowił zepsuć, udając obłąkanego, czym go odstraszył.
Od tamtego momentu ma zakaz dotykania łatwopalnych rzeczy w jego otoczeniu.
— Robię babeczki z przepisu mojej babci — Odpowiedział, zawzięcie mieszając w misce.
Mąka porozwalana po podłodze, skorupki od jajek walające się po stole.
Powiedzenie, że jego kuchnia wyglądała jak istny chlew byłoby eufemizmem.
Kątem oka zauważył drewnianą szpachelkę leżącą niedaleko jego ręki, którą sprawnie chwycił i zdzielił go w tył głowy z całej siły.
— Nie ma robienia żadnych babeczek w mojej kuchni. Przypomnieć ci zeszłoroczny pożar? Pani Wang prawie się przez ciebie przekręciła ze strachu
Chłopak syknął cicho, trzymając się za bolące miejsce i patrząc na niego wzrokiem mordercy.
Chciał zrobić coś miłego dla Woo, ale jego atencyjna i dramatyzująca persona jak zwykle narobiła afery tam, gdzie jej jak zwykle nie było.
— San, dlaczego krzyczysz?
Kłócąc się w najlepsze prawie zapomniał o stojącym za nim cicho Jungu.
— O mój boziu jedyny Woowoo czy to ty? — Ignorując cały swój dotychczasowy bałagan, wyminął Sana i podszedł do chłopaka, przytulając go mocno.
Po głośnych i przypominających horror przywitaniach, nadszedł czas na obiad.
Postanowili zamówić coś w knajpce obok, nie ryzykując kolejną tragedią wywołaną przez brak umiejętności kucharskich Parka.
W czasie, gdy reszta oglądała w salonie telewizję, Choi musiał sam posprzątać całą kuchnię, będąc co jakiś czas zaszczycanym pojawieniem się Hwy, który robił mu zdjęcia i marudził nad uchem o byciu samotnym.
Dwadzieścia minut później pojawiło się ich jedzenie.
Przekładając je na osobne talerze, przypomniał sobie o kartce od Hongjoonga, którą miał schowaną w kieszeni spodni.
Wyciągnął ją, czytając pierwszy punkt.
„Jeśli będziesz dawał mu jedzenie, to pamiętaj o jego talerzu i sztućcach, które ma w torbie".
Spodziewał się wszystkiego, ale nie plastikowego mini-talerza z przegródkami jak dla dzieci.
No ale kim on jest, by kwestionować czyjeś nawyki żywieniowe?
Sam czasami kupował soczki dla dzieci, gdy był w markecie na zakupach.
Były smaczne i ekologiczne.
Przy wybieraniu filmu do oglądania najwięcej do powiedzenia miał Wooyoung, który był ich gościem.
Padło na księżniczka i żaba.
Ulubioną bajkę z dzieciństwa Seonghwy (nie wiadomo jakim cudem)
— Na Południu w Luizjanie nad rzeką jest miasto jak z obrazka, w nim piękne panie, panowie mili bardzo
Pięć minut po rozpoczęciu oglądania, jego kanapa zamieniła się w strefę karaoke, gdzie Woo i Seonghwa śpiewali za pomocą pałeczek, będąc przytulonymi do siebie, a San próbował w ciszy zjeść swoje sushi.
— Cały czas tu gra muzyka i kolorami wieje, mienią się dni, mnie i ciebie za serce chwyta... — Zaśpiewał, a raczej wydarł się Park, podsuwając swoje pałeczki pod jego twarz — Czas na twoje solo, baby
— Porywa nowoorleański rytm — Mruknął, nie odrywając wzroku sprzed swojego talerza
Gdyby mógł się przeteleportować do dowolnego miejsca na ziemi, wybrałby mars, gdzie nikt by go nigdy nie znalazł.
Mógłby być sam, otoczony swoimi myślami i ciesząc się chwilą spokoju od otaczającego go świata.
Ten dzień nie należał do najłatwiejszych.
Karaoke, kilkugodzinne oglądanie bajek i bitwy na poduszki.
Wszyscy bawili się znakomicie, tylko on stał gdzieś po środku, nie będąc zainteresowanym żadną z ich zabaw.
Wolał się trzymać na uboczu i obserwować jak inni cieszą się.
To nie był jego świat.
Nie lubił żadnych zabawnych rzeczy.
Gdy Seonghwa chodził na imprezy po klubach, on siedział w domu z kotem, czekając na jego powrót.
Nie był też nigdy na randce.
Ludzie w jego wieku nie chcieli się z nim umawiać i nie uznawali go za kogoś wyjątkowo atrakcyjnego.
Poza tym jest w życiu wiele innych i to ciekawszych rzeczy do roboty, niż randkowanie.
— San, chce mi się spać — Było już późno i postanowili obejrzeć coś innego, niż film animowany.
Zrobili popcorn w mikrofali i znaleźli ostatnie dwa kartony soku pomarańczowego, które schował jakiś czas temu do szafy, by jego przyjaciel mu ich nie wypił.
Seonghwa odpadł po pół godziny, śliniąc się do poduszki na fotelu.
Zostali tylko on i Wooyung, który też robił się śpiący.
— To idź spać, zaraz pokażę ci pokoj w którym będziesz nocował — Odpowiedział mu spokojnie, gasząc telewizor.
Chłopak przecierał oczy ze zmęczenia, głośno ziewając, dając mu tym samym do zrozumienia, że bez niego nigdzie się nie ruszy.
Przybliżył się do niego, łapiąc go za nadgarstek, chcąc pozyskać tym samym jego zainteresowanie.
— Ale ja chcę spać z tobą. Czy mogę? Przy tobie nie boję się nowych miejsc, których nigdy nie widziałem. Jesteś dla mnie jak dom, San; a tylko w domu czuję się bezpiecznie
Brunet westchnął, nie wiedząc nawet na co się pisze, zgadzając się na to, co chciał od niego Jung.
Nawet Hwa nie mógł z nim spać w jednym łóżku, gdy nocowali u siebie nawzajem.
— Tylko nie rozpychaj się na moim łóżku, dobrze? Nie lubię tego
Podniósł się z kanapy i idąc razem z Woo, który nadal trzymał go za nadgarstek, udali się do jego pokoju, gdzie poszli spać, zostawiając chrapiącego Parka samego w salonie.
nowa okładka wygląda
dobrze, ngl 🙊