Przyszłość, która nadejdzie

By Agusieek

101K 4.5K 338

Czasem wystarczy ułamek sekundy, by zmieniło się całe twoje życie. Amelia, pyskata i wredna, taką oto maskę... More

#Prolog
#1 Amelia
#2 Nataniel
#3 Nataniel
#4 Nataniel
#5 Amelia
#6 Amelia
#7 Amelia
#8 Nataniel
#9 Amelia
#10 Amelia
#11 Amelia
#12 Amelia
#13 Amelia
#14 Nataniel
#15 Amelia
#16 Amelia
#17 Amelia
#18 Nataniel
#19 Amelia
#20 Amelia
#21 Nataniel
#23 Amelia
#24 Amelia
#25 Nataniel
#26 Amelia
#27 Nataniel
#28 Amelia

#22 Amelia

3K 182 17
By Agusieek

Dziś na spokojnie kochani! 😊 Do następnego 😘

— Głupia, głupia, głupia — powtarzałam raz za razem, mamrocząc pod nosem.

    Co ja sobie do cholery myślałam? Rzuciłam się na faceta niczym napalona nastolatka. Mówiłam już, że jestem głupia? Gnałam przed siebie, jak gdyby gonił mnie sam diabeł. O dziwo nie uciekłam do swojego pokoju, lecz po wyjściu z kuchni udałam się do głównego holu, gdzie w biegu narzuciłam na stopy adidasy. Chciałam wyjść na dwór, przejść się po ogrodzie. Usłyszałam, że ktoś wychodzi z kuchni i w ułamku sekundy zmieniłam zdanie. Pchnęłam ukryte pod szarą zdobioną tapetą drzwi prowadzące do garażu.

— Cholera – mruknęłam pod nosem i zbiegłam na dół.

   W tym pomieszczeniu byłam tylko raz, gdy Dawid oprowadzał mnie po domu, w dzień po mojej tymczasowej przeprowadzce. Wymacałam włącznik światła na ścianie i po chwili całą powierzchnię zalało białe światło. Od razu rzuciło mi się w oczy puste miejsce parkingowe mojego brata, tylko jego auta brakowało.

—Toś braciszku zabalował...

    Przeszłam między lśniącymi czystością autami, łącznie stało ich tu cztery. Po co im tyle aut? Tego nigdy nie zrozumiem. Na lewo dostrzegłam czarne pokrowce. Zaciekawiona od razu ruszyłam w tamtym kierunku. Oczy zalśniły mi z ekscytacji, gdy tylko dostrzegłam wystające spod czarnego materiału dwa koła.

— O Boże – sapnęłam.

    Kochałam te dwukołowe cudeńka. Ściągnęłam jeden z pokrowców. Moim oczom ukazał się czerwony lśniący Suzuki Katana.

— Nie wierzę – prawie pisnęłam, w porę przypominając sobie, że raczej nie powinno mnie tu być.

   Z uwielbieniem przyglądałam się maszynie. Byłam tak zapatrzona, że nie zauważyłam stojącej na ziemi brązowej skrzyni i na nią wpadłam. Kto postawił tu to ustrojstwo? Zerknęłam do środka i znalazłam w niej ułożone kaski, pod nimi jak przypuszczam kombinezony. Brat nie wspominał mi o tych maleństwach ustawionych w garażu. A może by tak...? Nie, to nie najlepszy pomysł. Pokręciłam głową i z czułością pogłaskałam siedzenie motoru. Jeśli Nataniel mnie nie znajdzie na górze, postawi zaraz ochronę na nogi. Moje dwa cienie tylko czekają, by za mną podążyć. Szczerze? Zaczęło mnie to już przytłaczać, zero swobody, meldunek przy każdym kroku.

— Raz się żyje – mruknęłam i przyklękam przy skrzyni.

   Aniołek na moim ramieniu próbował odwieść mnie od tego pomysłu, jednak diabełek krzyczał głośniej. Zaczęłam przerzucać kombinezony, na wierzchu leżały dwa męskie. Na dnie znalazłam damskie. Pytanie tylko kto ich używał, skoro żadną kobietą nie mieszka w tym domu. Przejrzałam metki w poszukiwaniu rozmiarów. Znalazłam aż trzy różne od 6 do 10. Złapałam za najmniejszy i rozłożyłam. Oczy błyszczały mi z podekscytowania. Kombinezon był cały czarny z bordowymi wstawkami. Szybko zrzuciłam ciuchy i wcisnęłam tyłek w obcisły strój.

— Dawid mnie zabije, dziadek mnie zabije, Nate mnie zabije (w co wątpię), ochrona mnie zabije – mamrotałam zapinając suwak.

   Podeszłam do tablicy, na której wisiały klucze od pojazdów i znalazłam ten z wisiorkiem Suzuki, dobrałam jeszcze pilot do bramy. Garaż otworze ręcznie przed wyjazdem. Wróciłam po kask i wcisnęłam go na głowę, uprzednio rozplątując włosy i zakręcając go w kok, tak by nie używać przy tym gumki do włosów. Przełożyłam telefon ze spodenek do kombinezonu i byłam gotowa. Podeszłam do motoru. Nie powiem, miałam lekkiego stracha, według prawa nie mogłam jeszcze jeździć takimi maszynami. Pojemności i te sprawy, ale znając mojego brata, nie pozwoliłby mi nawet wsiąść na to cudeńko. Postanowiłam skorzystać z okazji. Co będzie później, tym będę się martwić jak wrócę.

  Wypchała motor pod samą bramę garażową, by przypadkiem żaden domownik nie próbował mnie zatrzymać. Przerzuciłam nogę przez maszynę i wsunęłam kluczyk do stacyjki. Od odpalenia motoru do wyjazdu miałam tylko parę sekund nim zleci się ochrona i spróbuję mnie powstrzymać. Jak znam, życie udałoby im się to z pewnością. Poprawiłam rękawiczki na dłoniach, opuściłam szybkę. Kliknęłam przycisk otwierający bramę. Gdy zauważyłam, że po drugiej jej stronie nikogo nie ma, przekręciłam kluczyk. Silnik obudził się do życia, na jego dźwięk mimowolnie zareagowałam uśmiechem. Przyjemne wibracje przeszły mi po ciele. Kliknęłam pilota otwierającego bramę wjazdową. Gdy zaczęła powoli się rozsuwać, ruszyłam do przodu.

   W ciągu kilku sekund wyjechałam na główną ulicę. Skręciłam w prawo i wiedziona instynktem, udałam się w jedyne miejsce, jakie przyszło mi na myśl. Miejsce, w którym ostatnim razem byłam z mamą, jeszcze zanim nastąpiła remisja. Od Shellness dzielił mnie spory kawałek. Przez centrum przejechałam starając się nie łamać przepisów drogowych, by nie rzucać się mundurowym w oczy. Był niedzielny poranek, więc na drogach nie panował aż taki ruch, jak w tygodniu. Płynnie lawirowałam między samochodami. Ten motor prowadził się jak marzenie. Musiałam się nim nacieszyć, póki miałam na to okazję. Bo bez wątpienia wpakowałam się w kłopoty. Czy się tym przejmuje? Niekoniecznie. Potrzebowałam chwili swobody i tej wolności, a motor tylko mi to ułatwił. Po raz pierwszy od postrzału mogłam odetchnąć, ale tak naprawdę.

  Po mniej więcej godzinie dotarłam do celu. Zaparkowałam motor na przydrożnym parkingu. Nie chciałam jechać aż do głównej plaży, tam mogliby się kręcić jacyś turyści. Tu gdzie teraz stałam, byłam sama. Zasiadłam z maszyny i ściągnęłam kask. Zawiesiłam go na kierownicy, a kluczyki schowałam do małej kieszeni, umieszczonej na piersi. Podeszłam do niewielkiego murku oporowego, który odgradzał drogę od piachu i kamieni. Usiadłam na nim, jedną nogę ustawiłam tak, bym mogła na niej swobodnie się oprzeć ramionami. Pięknie tu, odetchnęłam głęboko. W tym miejscu Tamiza kończyła swój bieg i wpadała do morza. Wokół panowała cisza, żadnego samochodu, żadnych ludzi. Słychać było tylko szum wiatru i niewielkie fale rozbijające się o brzeg. Uwielbiałam to miejsce, tu mogłam się wyciszyć i przestać myśleć, obierając sobie za punkt obserwacyjny wodę.

   Gdy wiatr się nasilił, przez co musiałam co rusz ogarniać włosy z twarzy, zeskoczyłam z murku. Ruszyłam po piachu w stronę falochronów. Pamiętam, że jak byłam mała, próbowałam po nich chodzić, utrzymując równowagę. Drewno było śliskie i nie skończyło się to najlepiej. Mimo tego, że mama mnie ostrzegała, byłam tak uparta, że po tej wyprawie kilka godzin spędziliśmy w szpitalu na licznych prześwietleniach i opatrywaniu ran. Do tej pory posiadam bliznę na biodrze.

   Podeszłam do linii brzegowej i przykucnęłam. Wyciągnęłam rękę i czekałam aż fala dopłynie do mnie. Woda była lodowata. Zrobiłam kilka kroków w tyl i usiadłam na mokrym piachu. Zapatrzyłam się na kłębiące się chmury na niebie. Rękoma objęłam kolana i oparłam na nich brodę. Tęskniłam za mamą. Wstyd się przyznać, ale ostatnio tyle się wydarzyło, że nie miałam czasu rozmyślać o tym, że jej już nie ma. Widocznie ten u góry miał powód, by mi ją zabrać tak szybko.

— Nie powinnaś siedzieć tu sama. – Dobiegł mnie czyjś cichy głos.

   Poderwałam gwałtownie głowę do góry. Byłam tak zapatrzona, że nie usłyszałam, że ktoś się zbliża. Co on do diabła tu robi? Nataniel stał obok, ubrany w granatowe jeansy i szarą bluzę. W takim wydaniu go jeszcze nie widziałam.

— Myślałam, że to ochrona – palnęłam pierwsze co mi przyszło do głowy.

  Nie chciałam by wiedział, jak zdziwił mnie jego przyjazd tutaj.

— Ochrona jest tam. – Wskazał głową w stronę parkingu i usiadł obok mnie.

   Obejrzałam się przez ramię, gdzie stały nowe samochody. Jeden obok mojego motoru a drugi kawałek dalej. Przewróciłam oczami i zwróciłam się z powrotem w stronę wody. Nawet nie chciałam wiedzieć jak długo tu stoją. Tym bardziej teraz nie miałam ochoty wracać do domu.

— Co tu robisz?

— Wspominam – odpowiedziałam nie patrząc na niego.

   Siedział zdecydowanie za blisko. Miałam wrażenie, że przez kombinezon, który miałam na sobie czułam bijące od niego ciepło. A to przecież niemożliwe! W tej chwili nie ufałam sobie, nie miałam odwagi spojrzeć na niego. Nie chciałam rozmawiać o tym, co się stało w kuchni, bo to nie powinno się wydarzyć.

— To dobre wspomnienia? – głos miał opanowany i cichy.

  Dekoncentrowało mnie to trochę. Szczerze mówiąc, myślałam, że też będzie zły o to, że wzięłam motor bez pozwolenia i wyjechałam bez ochrony. Wnioskuję to po tym, jakie wojny toczyłam z bratem o moje dwa cienie a Nataniel będąc często w domu dziadka, brał w nich udział.

— Bardzo dobre, mama często mnie tu zabierała – po co ja mu to mówię?

   Zapadła między nami cisza, lecz nie była ona niezręczna. Czułam, że nie tylko ja zatopiłam się w swoich myślach, Nate też to uczynił.

Continue Reading

You'll Also Like

173K 4.3K 26
Valencia Briven po kłótni ze swoją najlepszą przyjaciółką, postanawia pójść do baru by zapomnieć o tym co się wydarzyło.Tam spotyka przystojnego chło...
418K 34.8K 24
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
207K 6.6K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
110K 3.5K 35
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...