↷넌 날 다신 못 가져
czas → dzień po
postrzale shownu
godzina→ 11:11
Obserwował dom Hyunwoo od szóstej rano.
Zaparkował swój samochód w bezpiecznej odległości, by nie rzucać się w oczy i nie wzbudzać podejrzeń okolicznych mieszkańców.
Za pomocą lornetki mógł widzieć pokój chłopaka, który znajdował się samej górze jednorodzinnego domu.
Niczym przyczajony orzeł gotowy do ataku, czekał, aż dom będzie pusty i rodzice chłopaka wyjdą do pracy.
Co do sekundy nie drgnął nawet o milimetr, czekając na swoją szansę.
Gdy doczekał się swojej szansy, przeznaczając kolejną godzinę na upewnienie się w stu procentach, czy aby na pewno nikogo nie ma w środku, skierował się na tyły posiadłości, gdzie z ogrodu mógł bezproblemowo udać się do miejsca docelowego.
Znalezienie adresu Shownu zajęło mu mniej, niż pięć minut.
Hyungwon na początku ich znajomości wyjawił mu wszystkie potrzebne informacje o osobach, które były dla niego ważne.
Ich adresy, wygląd, charakterystyczne cechy, dzięki którym nie mógł pomylić ich z nikim innym.
Z kieszeni kurtki wyjął wsuwkę, która pozwoliła mu na sprawne uporanie się z zamkiem.
Kilka sprawnych ruchów i drzwi uchyliły się, skrzypiąc lekko.
Założył rękawiczki, poprawił czapkę na głowie i wszedł do środka, kierując się na górę do pokoju chłopaka.
Drzwi do jego sypialni nie były zamknięte, a co za tym szło nie musiał się męczyć z ich otworzeniem.
Zaoszczędzony czas był tym, na czym mu zależało.
Jego zadanie nie polegało na amatorskiej kradzieży kilku błyskotek o małej wartości materialnej.
Należało do niego znalezienie pewnych rzeczy i zniszczenie ich, zanim którykolwiek z nich byłby w stanie przypomnieć sobie o ich istnieniu.
Co prawda wykonał jeden błąd, który mógłby przekreślić jego cały plan i wystawić go na zdemaskowanie.
Nie był tak wyćwiczonym strzelcem, jak Hyungwon - z daleka jego wzrok był słaby i to wystarczyło, by pomylił osoby do których strzelał.
Tą pomyłkę usprawiedliwiał tym, że osoba, która była celem oddała swoje ubranie komuś innemu.
Ale takie były konsekwencje nierozwagi.
Ofiary zdarzały się na każdym kroku jego pracy.
Ktoś kiedyś powiedział, że cel uświęca środki - i on z tym się zgadzał w stu procentach.
Rozglądał się po pomieszczeniu, niemalże skanując każdy centymetr, krok po kroku.
Znalazł ją pod łóżkiem, zawiniętą w worek na śmieci.
— Jakie to typowe — Skomentował lekko zachrypniętym głosem, kręcąc z politowaniem głową — Czy on myślał, że tego nikt nie znajdzie?
Podniósł ostrożnie worek z całą jego zawartością i położył na łóżko.
Żółta bluza zabrudzona błotem i z dużą plamą krwi.
Znalazł to, czego szukał.
Spakował wszystko do plecaka, który miał na plecach i skierował się do wyjścia, gdy jego wzrok wyłapał pewną rzecz, leżącą na biurku.
Niemal odruchowo, nie zastanawiając się zbytnio nad tym, co robi cofnął się o kilka kroków i lewą ręką, na której miał czarną lateksową rękawiczkę wziął przedmiot, który go zainteresował.
— Może się przydać — Szepnął, uśmiechając się do siebie, gdy chowając talię kart do kieszeni, opuścił bezszelestnie dom.
Znalezienie odpowiedniej łąki zajęło mu dziesięć minut.
W dobie dzisiejszego dostępu do internetu google maps było bardzo pomocne i pozwoliło mu wybrać odpowiednią łąkę, na której będzie mógł pozbyć dowodów, które udało mu się zdobyć.
Ze znalezionych gałązek, które znalazł po drodze, rozpalił ognisko, które z każdą sekundą robiło się coraz bardziej intensywniejsze.
Po odczekaniu kilku minut, otworzył plecak leżący pod jego nogami i całą zawartość po kolei wrzucał do ognia.
Pierwsza poszła bluza, po której został tylko czarny dym i niezbyt przyjemny zapach.
— Ten oto pamiętnik należy do Chae Hyungwona — Przeczytał duży napis na środku niewielkiego zeszytu, noszącego widoczne ślady czasy, w postaci wygiętej okładki i kilku przypalonych stron.
Z lekkim uśmieszkiem na twarzy, wrzucił go do ogniska, gdzie tliły się jeszcze resztki bluzy.
Na sam koniec zostawił sobie coś, czego nawet nie planował zniszczyć.
Wziął to tylko dlatego, że wiedział dokładnie czym zajmuje się osoba, którą specyficznym uczuciem darzył Won.
Karty tarota były specyficzne, mimo posiadanego uroku.
Zwykłe kawałki papieru, które mogły przekazać nam nawet najmniejsze szczegóły odnośnie swojej przyszłości.
Wyjął z talii dwie niczym nie wyróżniające się karty, po czym resztę wrzucił w sam środek ogniska, obserwując jak dowody, które mogłyby źle o nim świadczyć i go obciążyć znikają na zawsze.
Po raz kolejny wykonał swoją pracę, będąc niezauważonym.
Niczym cień prześlizgnął się za ich plecami, zabierając to, po co oni sami nie mogli wyciągnąć rąk.