Rok zatracenia

By TruizmAlphy

100K 3.7K 2.4K

Zakochiwanie się w Nim było jak spacerowanie ze związanymi oczami po krawędzi burty. Zdawałaś sobie sprawę, ż... More

Prolog
1. Początek
2. Harmider
3. Pierwsze koty za płoty
4. Kolejne piekło
5. Cholerny świstek
6. Gumka do włosów
7. Gitara
8. Sympatia Mii
POSTACIE
9. Dlatego, że ten uśmiech Ci się podoba.
10. Co się z Tobą dzieje?
11. The Wolves
12. Bo się jeszcze zakochasz.
13. Chryste, nie strasz.
14. Chciałam poznać Dylana
15. Dylan POV
16. Krasnolud ogrodowy
17. Wspólne kino
18. A jakiś chłopak zagościł już w Twoim serduszku?
19. Największy lęk i największe marzenie.
20. Spokojnie, jutro zrzucimy to na alkohol.
21. Brownie i kakao.
22. Nowy początek naszej przyjaźni
NOMINACJA
24. Chyba oboje mieliśmy udanych rodziców, co?
25. W którymś momencie spaliliśmy mosty.
26. Charakterystyczny odgłos aparatu
27. I o smacznych ustach.
28. Pijana Mia.
29. Tara i Harry.
30. Miłej zabawy, stary.

23. Dzisiaj są urodziny jego matki.

1.8K 79 62
By TruizmAlphy

Głośny dzwonek telefonu dotarł do moich uszu, a ja sama obudziłam się z kilkuminutowej drzemki.

Widząc, że próbuje się do mnie dobijać Mia, poczułam się lekko zdezorientowana.

Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści, a na dworze było widać zachód słońca, który przyrumienił chmury na pomarańczowy kolor.

- Halo? - odebrałam urządzenie, próbując się jednocześnie wybudzić z niezaplanowanego przyśnięcia.

- Hej Lilly, przepraszam, że Ci przeszkadzam, ale to ważna sprawa. Możesz mi pomóc? - głos Mii, po drugiej stronie mikrofonu wydawał się bardzo nerwowy, a jednocześnie przygaszony.

- Tak, jasne. - przytaknęłam niemal od razu - Mów, o co chodzi. - ponagliłam dziewczynę, a z jej strony usłyszałam
wypuszczane głośno powietrze z ust.

- Chodzi o Dylana. Jest u was? Nie odbiera telefonu, ani ode mnie, ani od moich rodziców. Wyszedł rano, a dalej po nim słuch zaginął. - odparła zrezygnowana, a ja od razu stanęłam do pionu i powędrowałam do pokoju Joe'go.

- Daj mi chwilę, idę się rozglądnąć. - uprzedziłam blondynkę, zamierzając zapukać do drzwi chłopaka.

W między czasie wyciszyłam mikrofon i spuściłam urządzenie w dół swojego ciała, trzymając go w prawej dłoni.

- Tak?! - usłyszałam donośny głos jasnowłosego, w rezultacie czego weszłam do pomieszczenia.

- Widziałeś się dzisiaj z Dylanem? - nie owijałam w bawełnę i spytałam prosto z mostu.

Chłopak potrząsnął nerwowo głową, w geście zaprzeczenia.

- Wczoraj się ostatni raz widzieliśmy. - dodał, przeglądając coś w swoim iPhonie.

- Okej, dzięki. - mruknęłam i skierowałam się do wyjścia, ale Joe postanowił mnie jeszcze na chwilę zatrzymać.

- Który dzisiaj jest? - spytał, a ja zbita z tropu zaczęłam się zastanawiać jaką mamy datę, ponieważ straciłam już rachubę czasu.

- Dwudziesty trzeci październik, a co? - zapytałam zmieszana, a na twarzy chłopaka pojawił się cień zmartwienia.

- Dzisiaj są urodziny jego matki. - wymamrotał pod nosem, ledwo słyszalnie, jakby tylko do siebie.

Będąc w chwilowym niezrozumieniu, wyczeszczyłam oczy na zielonookiego, nie rozumiejąc co w tym takiego dziwnego. Każdy kiedyś miał swoje urodziny.

- I co w tym takiego szczególnego? - prychnęłam mimowolnie.

- Dzisiaj są urodziny jego prawdziwej matki. - powtórzył się z małym szczegółem, a ja nie rozumiałam nadal, co się wtedy właściwie działo.

- A miałaby być nieprawdziwa? - ciągnęłam temat dalej, a na twarzy Joe'go pojawiła się irytacja.

- Dobra, chodźmy już. - rzucił do mnie, kierując się do wyjścia i zgarniając po drodze bluzę z wieszaka, który miał umiejscowiony na drzwiach od pokoju.

Skierowałam się za nim, główkując nad tym, co się w tamtej chwili takiego stało, że wyszedł w takim pośpiechu. Nie zwrócił uwagi nawet na to, iż był ubrany w krótkie szorty, które służyły mu do spania na codzień.

Przypomniałam sobie, że Mia była na linii ze mną, a ja dalej nie dałam jej żadnej odpowiedzi.

Chwyciłam smartfona i odblokowałam mikrofon.

- Mia? Halo, jesteś jeszcze?

- Idź na zewnątrz, ja skoczę po klucze. - rzucił syn Sharon, kierując się do kuchni po ową rzecz.

Skinęłam głową.

- Tak, wiesz coś? Był u was? Joe coś wymyślił? - obrzuciła mnie stosem pytań, a ja dopiero wtedy poczułam, że musiało stać się coś poważnego.

- Joe coś wspominał, że dziś są urodziny jego prawdziwej matki i zgarnia mnie ze sobą gdzieś. - machnęłam ręką - Mia, ja nie wiem, co się tutaj do cholery dzieje! - krzyknęłam, chociaż nie miałam tego w planach.

Denerwowało mnie to, że zaczęłam w czymś uczestniczyć, a wiedziałam, za przeproszeniem, gówno.

- No tak... urodziny. - wyszeptała, chyba do samej siebie, co mnie dziwiło, ponieważ szatyn chwilę wcześniej tak samo zareagował.

Po chwili pojawił się przypływ energii w jej głosie - Proszę, powiedz Joe'mu, żeby przywiózł Dylana do domu, albo kiedy będzie chciał odsapnąć to poproś, aby został u was, dobrze? - poprosiła, a ja w tym czasie przymknęłam mocno oczy i chwyciłam kciukiem oraz palcem wskazującym, za nasadę, stojąc przed drzwiami frontowymi, w oczekiwaniu na jasnowłosego.

- Dobrze, ale czy dowiem się w końcu co się dzieje? - syknęłam podirytowana do słuchawki.

Mia zamilkła na chwilę.

- Myślę, że Dylan Ci powie sam, jeśli będzie chciał, przepraszam. - przyciszyła głos.

- Okej. - przyznałam zrezygnowana - Będę kończyć, bo widzę, że Joe jest już gotowy. - wyjaśniłam.

- Dobrze, dziękuję za pomoc, Lilly. Pa. - odpowiedziałam, a następnie dziewczyna rozłączyła się.

Wsiadłam do samochodu chłopaka, usadawiając się na siedzeniu pasażera. Szatyn powtórzył moją czynność, odpalając silnik i załączając światła.

Drogę zaczynało przyciemniać granatowe niebo, a godzina na zegarze elektronicznym wskazywała na dwudziestą pierwszą czterdzieści siedem.

- Gdzie jedziemy? - odezwałam się w końcu, wyczekując nerwowo na odpowiedź.

- Na cmentarz. - rzucił szybko, koncentrując się na drodze. Zmarszczyłam brwi, gapiąc się na niego i czekając na rozwinięcie.

- Po co? Jest już późno. - zauważyłam, a chłopak przewrócił oczyma. Zmienił bieg, a następnie odwrócił się do mnie.

- Dodaj sobie dwa do dwóch. - zamilkł na chwilę, ale nie widząc z mojej strony reakcji, sam się odezwał - Tam może być Dylan. - wyjaśnił, zatrzymując się na czerownym świetle.

- Co on by tam miał robić o takiej porze? - dalej nie rozumiałam, co mnie zaczęło porządnie irytować.

- Tam jest jego prawdziwa matka, Lilly. - ruszył z miejsca, niemal z piskiem opon.

Spieszył się.

Nie zamierzałam już o nic pytać i po prostu zamilkłam. Po niespełna pięciu minutach znaleźliśmy się na parkingu koło docelowego miejsca.

Wysiadłam z transportu i otrzepałam spodnie.

- Zrobimy tak. - zwrócił moją uwagę, następnie kontynuując - Ty pójdziesz w jedną alejkę, a ja w drugą. Nie wiem gdzie dokładnie jest nagrobek, a zależy nam na czasie, Lilly. - dodał, widocznie będąc zmartwionym i zdesperowanym.

Wachałam się, ale wiedząc, że chodzi o Dylana, schowałam strach i dumę w kieszeń.

- Okej. - mruknęłam po chwili.

- Okej, jakby co, jesteśmy w kontakcie. - skierował się w prawą stronę, a ja zaczęłam kroczyć w lewą. Zapaliłam lampkę w telefonie i zaczęłam się rozglądać. 

Nie miałam pojęcia, ile minut wędrowałam po cmentarzu, co chwila oglądając się za siebie. Podążałam wyznaczoną ścieżką, a Joe zniknął z mojego zasięgu wzroku... niestety już dawno.

W końcu, w słabym świetle latarni ciągnących się wzdłuż głównej alei, dostrzegłam skuloną sylwetkę bruneta. Siedział na niewielkiej ławce, zwróconej w stronę pomnika. Trzymał w ręce butelkę, zapewne z jakimś alkoholem.

Podeszłam bliżej chłopaka, ale ten nawet nie zareagował. Usłyszałam tylko Jego szeptanie.

- Dlaczego nie mogłaś mnie usunąć? Za Twoich lat, można było znaleźć sposób, żeby specjalnie po-oronić. Mogłaś mnie skatować jeszcze w brzuchu, zamiast robić to w prawdziwym życiu. Dla Ciebie nie robiłoby to różnicy, niestety dla mnie tak. - syknął - Nigdy mnie nie chciałaś, ni-nigdy. Gdyby nie Clara z Filiphem... gdyby nie oni! Już dawno by mnie nie było na tym św-w-wiecie. - łkał, patrząc na zdjęcie niejakiej Nicole Hamphel - Ale nie zrobię im tego, nie zrob-bię... Czym sobie zasłużyłem na taką matkę, co?! Co?! - krzyknął, przenosząc swoje spojrzenie w niebo.

I wtedy mnie zauważył.




                                      ✨✨✨
Witajcie, rozdział bardziej smutny, ale takie także muszą się pojawiać.

Ps. Uważajcie w trakcie tej epidemii! Obostżteżenia są zdjęte, ale ludzi zarażonych jest o wiele więcej, niż wtedy, kiedy panika sięgała zenitu, co jest strasznie głupie.

xoxo Alpha

Pamiętajcie o gwiazdkach i komentarzach🖤!

Continue Reading

You'll Also Like

36.5K 2.4K 57
Emma Watson życie wiele razy dało jej w kość, ma dopiero 21 lat i bagaż ciężkich doświadczeń za sobą. Nie lubi uczuć, ckliwości ani szczerości, nie u...
567K 15.8K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
238K 3.3K 21
Wystarczyła drobna chwila nieuwagi z jej strony, aby chłopak, którego prawie w ogóle nie znała, w krótkim czasie stał się dla niej ważny • Pierwsza c...
52.4K 3.7K 25
Okładka została stworzona przy pomocy Kreatora Obrazów Microsoft. ˖⁺‧₊˚ 𓆏 ˚₊‧⁺˖ Nell Myers, nie cierpi Hero Westa, znacznie bardziej niż nie cierpi...