Obiecana ziemia

By Nikaszko_Dos

665 74 136

Rok 2074. Ludzkość wyrusza na kolonizację Planety Lucern. Jest to dziesięć tysięcy osób, które bez powrotnie... More

Prolog: Zmrożona
Rozdział 1 Zbudzona
Rozdział 2 Spacerująca
Rozdział 3 Nowa
Rozdział 4 Spokojna
Rozdział 6 Nudna
Rozdział 7 Nagła
Rozdział 8 Szybka

Rozdział 5 Niepewna

42 7 14
By Nikaszko_Dos


Dni mijały po woli zmieniając się w tygodnie. Nim ktokolwiek się zorientował, drukowanie miasta zakończyło się i wszyscy kolonizatorzy, otrzymali własne lokacje. Mieszkania były różnej wielkości, zależnej od tego jaki status mieli mieszkańcy. W przypadku pomocników, takich jak Anna, mieszkania, były czymś w stylu przybudówek do lokacji ich opiekunów. Było to zwyczajne nano-mieszkania, takie jakie były modne w dwa tysiące czterdziestym, gdy problem przeludnienia w USA, zaczął dawać o sobie we znaki. Aktualnie wyposażenie wszystkich domów, było bardzo minimalistyczne. Było tam tylko to co było najbardziej potrzebne. Większość domów nie miała nawet lustra. Nie były też pomalowane, więc było dokładnie widać, z czego zostały zbudowane. Jako że nic też nie było aktualnie zagrożeniem, domy nie miały nawet szyb. Oczywiście wszystko miało być lepiej wyremontowane w przyszłości.

Anna dotykała ścian swojego nowego domu, były stworzone z kamienia znalezionego na Lucernie, nazywanym dune, zmieszanym z ziemską gliną . W zasadzie była to jej pierwsza własna własność. Cała przybudówka, była tej samej wielkości co jej pokój na Ziemi. Jednak czuła z niego dumna. Uczucie to było bez większego sensu, w końcu każdy kolonizator, miał dostać mieszkanie, w dodatku większość większy niż u Anny. To był też moment, kiedy cieszyła się, że zabrała z Ziemi swoje lustereczko. Było małe, kieszonkowe, ale lepsze takie niż żadne. Przyjrzała się swojemu odbiciu, jej cera, była mniej więcej taka sama jak na Ziemi, no może ciupkę bardziej opalona. Uśmiechnęła się, jak widać bliskość gwiazdy Proximy Centauri, nie była tak szkodliwa, jak mogło by się wydawać. Atmosfera planety działała cuda. Temperatura bliska ziemskiej, na planecie, która w układzie słonecznym, znajdowała się jeszcze przed Merkurym. Odłożyła lusterko na swoje łóżko, przypominające bardziej futon*, wzięła swoją torbę i wyszła z przybudówki do mieszkania Jiro. Mężczyzna siedział na podłodze, widocznie o czymś myśląc. Anna podeszła do niego i powiedziała:

- Więc. Gdzie zbieramy dzisiaj próbki?

-Cóż – spojrzał się na nią – na razie większość próbek mam zebrane. Teraz zostały tylko próbki wody, piasku i roślinności przy plaży – wstał i wziął swoją czarną torbę – wiesz, lepiej wiedzieć czy Lucerniański muł, nie jest oparty na siarkowodorze i czy kontakt z nieprzefiltrowaną wodą nas zabije.

-Rozumiem – zaśmiała się

-To nie żarty. Według skanów ten scenariusz jest całkiem możliwy. Pewne jest tylko, że na tej planecie muł jest oparty na czymś, czego budowa przypomina siarkowodór.

-Huh? Tak właściwie jak działały te Skany

-Nie wiem. Jestem mineralogiem, nie astronomem. W tej dziedzinie, podobnie jak ty ciepię na analfabetyzm naukowy. Ale nie jestem płaskoziemcą by wyjaśniać swoje luki szukaniem kłamstw. – złapał za klamkę

-Em – podrapała się z tyłu głowy

-Chodź – wyszedł z domu, a Anna za nim

Dzisiejsze badania były tak samo nudne jak zazwyczaj. Z tym że dzisiaj Jiro był bardziej ostrożny przy pobieraniu próbek niż zazwyczaj. Czyżby Lucerniańska woda była naprawdę taka niebezpieczna? Kilka chwil później, Anna na własnej skórze sprawdziła czy woda faktycznie jest zabójcza, przypadkowo do niej wpadając. To był jeden moment przeciągnięcia się i stracenia równowagi, by znaleźć się w wodzie. Wpadając Anna niemal nie pociągnęła Jiro za sobą.

-O kur – powiedział szybko Jiro i podał Annie dłoń by pomóc jej wyjść z wody, dziewczyna była cała w mule, piasku i wodzie – jesteś cała?

-Tak – odparła zgarniając zamoczone włosy z twarzy

-Wpadłaś do wody – powiedział

-Zauważyłam – odetchnęła

-Przynajmniej wiemy że to raczej nie jest siarkowodór.

-Ta

-Dobra... idź się umyć i wytrzeć. Już prawie skończyłem z tymi próbkami, więc spotkamy się od razu w labolatorium ok?

-Ok – odparła po czym zaczęła kierować się w stronę upragnionego prysznica w swoim domku.

Podczas kąpieli Anna zauważyła pozornie zwyczajną rzecz, którą zwykle by zignorowała. Był to, jak większość Lucerniańskiej flory, fioletowy porost. Dziewczyna zaśmiała się – Kosmiczna pleśń – powiedziała do siebie.

A dzisiaj żałowała, że wtedy tak to zignorowała.

Jace nucił swoją ulubioną piosenkę, montując kolejne panele słoneczne, gdy w pewnym momencie, podszedł do niego, jego starszy w fachu kolega mówiąc.

-Em Jace. Wiem że to dziwnie zabrzmi, ale przekaż szefunciowi że muszę wcześniej iśc na przerwę ok? Słabo się czuje i boje się że zespawam źle kable i skończymy całkowicie bez prądu na kilka dni.

-Spoko rozumiem – opdarł – a masz jednego nanita**

-Tak jas- przerwał w środku wyrazu a jego oczy otworzyły się szerzej

-He!? Wszystko dobrze? – poszedł szybko do niego

-Ja – sapnął, złapał się w okolicy serca, splunął krwią, poczym wywrócił się na ziemie

-Ron!? – krzyknął Jace sprawdzając jego tętno, było dużo wolniejsze niż powinno być – o kurwa – przeklnął, mężczyzna zaczął wymiotować własna krwią, Jace zaczął wpadać w panike, jednak udało się mu zachować zimną krew i zaczął szybko biec po pomoc.

To był moment, kiedy Shelly zdała sobie sprawę, że zabranie z Ziemi kilku respiratorów, nie było jednak złym pomysłem. Jeszcze raz spojrzała się na mężczyzne, przedstawiającego się jako Jace i powiedziała

-Jackob

-Jace – poprawił ją

-To zabrzmi tandetnie, ale zachowałeś się wzorowo. Pójście po pomoc było najlepszym co mogłeś zrobić. – pogłaskała dłoń leżącego pod respiratorem mężczyzny. – Więc naprawdę nie było żadnej wcześniejszej objawy tego ataku?

-Nie. Przynajmniej nic co mógł bym zauważyć.

-Rozumiem. Potrzebujesz kontaktu z psychologiem? Mamy jedną i jak na razie pełni tylko rolę pomocnika.

-Em chyba. Co z nim jest? – spytał, patrząc się na swojego kolege

-Nie wiadomo. Musimy to zbadać. Bardzo możliwe że to będzie poważne zagrożenie dla kolonii.

-Co masz na myśli?

-Nigdy nie widziałam czegoś takiego na Ziemi. Nie wiem co to jest, ale są dwa rozwiązania. Albo to będzie zwyczajne zatrucie czymś z Lucerna, albo zarażenie chorobą, która nie miała by prawa istnieć na Ziemi. – powiedziała smutno

-Czyli to może początek... - spojrzał się na nią z przerażeniem w oczach

-Epidemii...





*Futon to wywodzący sie z japonii rodzaj materaca, który jest czymś w stylu składanego łóżka. 

**Też nie wiem co to jest, ale fajnie brzmi

Tak więc dziękuje za przeczytanie. Zachęcam do zostawienia głosu oraz komentarza.

Jeśli znasz kogoś, komu ta książka mogła by się spodobać, zachęcam po polecenia.

Ogólnie to jest rozdział, na którym zaczyna się główny wątek, jakim jest epidemia. 

Oraz przypominam o tym, że moja okładkownia cały czas jest otwarta. 

Bay

Continue Reading

You'll Also Like

Thunder By Kylee

Science Fiction

151K 8.9K 34
Kyleigh Everson's life is changed completely when she wakes up in the hospital and discovers that she was struck by lightning and her only scar is an...
1.7M 114K 68
Mankind is evolving. Some love it, some fear it. Some embrace it, some envy it. For Zoey, the evolution of man has always been in the darkest part of...
11.8K 285 42
My sister and I have been waiting, I fear our parents will never come. What did come was a droid, and along with it came an adventure, a war between...
135K 3.8K 93
https://m.shubaow.net/175/175017_1/#all Lin An, an apocalyptic young man with supernatural powers, was reborn before returning to the apocalypse. He...