Pamiętaj o śmierci

By Riisny

57.7K 7K 4.7K

Demony są wśród nas, chowają się w naszych cieniach, czerpią siłę z naszego strachu. Lecz są też ludzie, k... More

Prolog
Rozdział 1 | Kac, złamane serca i demony - po prostu liceum
Rozdział 2 | To ty pojawiłeś się na tym świecie przez przypadek, nie demon
Rozdział 3 | Koniec świata? Już nie mogę się doczekać
Rozdział 4 | Wolałabym szukać mordercy niż kraść zwłoki
Rozdział 5 | Alea iacta est*
Rozdział 6 | Dobry wygląd jest bardzo ważny, gdy się kogoś zabija
Rozdział 7 | To kawiarnia, nie pub
Rozdział 8 | Szykuje nam się wojna
Rozdział 9 |Jeśli chce kogoś zabić niech zrobi to na własną rękę
Rozdział 10 | W piekle jest o wiele goręcej
Rozdział 11 | Czyżby ktoś próbował mnie zabić?
Rozdział 12 | Nie. Jestem. Gejem
Rozdział 13 | Pięć trupów i mroczne zaklęcie
Rozdział 14 | Ktoś musi pilnować naszego demonicznego gościa
Rozdział 15 | Jedna śmierć to tragedia, milion - to statystyka
Rozdział 16 | Zatańczymy?
Rozdział 17 | Złego diabli nie biorą
Rozdział 18 | Poznaj imię diabła, a ci się pokłoni
Rozdział 19 | Napić się?! O dziesiątej rano?!
Rozdział 20 | Nie będziesz diabłem palącym zielsko
Rozdział 21 | Elfy z Wall Street
Rozdział 22 | Sit tibi terra levis***
Rozdział 23 | Kawy, herbaty? Czy może wolisz trochę mojej krwi?
dodatek
Rozdział 24 | Oko za oko, ząb za ząb... potęga za śmierć*
Rozdział 25 | Wiosna jest królową samobójców*
Rozdział 26 | Kocham ludzi!
Rozdział 27 | Tak w środku rozmowy próbować pozbawić głowy swojego rozmówcę?
Rozdział 28 | Umówisz się ze mną, panie Matthew?
Rozdział 29 | Masz jakiś problem?
Rozdział 30 | Fiat iustitia, et pereat mundus**
Rozdział 31 | Najpierw alkohol, potem demony
Rozdział 32 | Że ty nie wstydzisz się oddychać
Rozdział 33 | Pytasz mnie, kto mnie zabił?
Świąteczny maraton!
Rozdział 34 | To będzie śmierć idealna
Rozdział 35 | Piekło nie różni się za bardzo od Ziemi
Rozdział 36 | Wróć żywy
Q&A
Rozdział 37 | Ktoś nasłał na mnie demona
Rozdział 38 | Wiem kto jest mordercą
Rozdział 40 | Elfy nigdy nie niszczą świata, to zadanie ludzi
!!!
Rozdział 41 | Memento mori!

Rozdział 39 | Wszystko będzie dobrze

473 63 47
By Riisny

Lawrence poszerzył swój uśmiech. Nawet gdy z jego ust popłynęła stróżka ciemnoczerwonej, pozbawionej tlenu krwi, nie przestawał się uśmiechać. To był kolejny z mitów o wampirach, w ich żyłach również płynęła krew, ale bardzo powoli, przez co praktycznie nigdy się nie oczyszczała i zawsze miała brunatną, prawie że czarną barwę. Wampirza krew miała niesamowite właściwości lecznicze i była bardzo droga na czarnym rynku, lecz była również niebezpiecznym lekarstwem. Jeśli umarłeś, mając ją w swoich żyłach, to na zawsze stawałeś się jednym z nich.

– Oja, oja... naprawdę interesuje mnie, kim ty jesteś – powiedział Lawrence, kompletnie ignorując fakt, że Peter właśnie szykował się do kolejnego, szybkiego ciosu. – Pachniesz jak ona, więc wziąłem cię za nią. Ale nie jesteś nią... – Mężczyzna zrobił szybki unik, ostrze łowcy demonów ledwo drasnęło go o milimetry. Nadal nie przestawał gadać: – Mimo tego również próbujesz mnie zabić... Wiesz? To nudne, że zamiast wygrać grę próbujesz się pozbyć kluczowego gracza!

– O czym ty, człowieku, pierdolisz – syknął Peter, zamachując się nożem raz jeszcze, tym razem udało mu się przeciąć jasną, praktycznie białą skórę wampira, na której szybko pojawiła się kolejna czerwona smuga krwi. – Nie współpracuję z Caitlyn, przyszedłem odesłać cię do piekła z prywatnych powodów.

– Prywatnych powodów? Jakie Sprenger może mieć prywatne powody? – Zaśmiał się Lawrence, a następnie znowu zrobił gładki unik przed ciosem ze strony Petera.

– Powiedziałem już, zakończę twoją krucjatę, że odeślę cię z powrotem.

Mężczyzna był śmiertelnie poważny, naprawdę chciał zabić wampira.

– Ale dlaczego? Skoro Caitlyn cię o to nie prosiła?

– Jak to dlaczego? – Kolejny cios. – Czy muszą być jakieś powody do usunięcia niebezpieczeństwa z tej planety?

Lawrence zamrugał.

– Niebezpieczeństwa? Kto ci powiedział, że jestem niebezpieczny?

– A czy to ważne? – Tym razem Peter uśmiechnął się. Kolejny cios ostrza znowu drasnął wampira. Lawrence nieźle walczył, ale to Peter wiedział, jak zabijać. Poza tym tylko on miał ostrze niwelujące magię.

– Muszę coś potwierdzić. – Lawrence odsunął się i przyjrzał się mężczyźnie stojącym przed nim. Z twarzy przypominał on Caitlyn Sprenger, lecz z całej reszty wyglądał jak najbardziej typowy demon. W dodatku miał wrażenie, że gdzieś go już widział, w innym miejscu niż wtedy, gdy przypadkiem na siebie wpadli. Wampir tego nie potrafił zrozumieć, więc zapytał: – Jak się nazywasz?

– A po co ci to wiedzieć? – syknął i znowu zaatakował.

Lawrence zrobił unik, po czym raz jeszcze przyjrzał się mężczyźnie. Nie rozumiał, dlaczego dopiero teraz czuł od niego zapach zbliżony do Caitlyn. Przecież gdy wtedy się spotkali, nie pachnął podobnie. A ludzki zapach się nie zmienia, jest jak odciski palców, jak kod DNA, przypisany przy urodzeniu, wieczny.

Może to przez to, że ma czarną broń Sprengerów? Nie, na tak małym nożyku to niemożliwe, żeby osiadł tak silny odór.

Lawrence zrobił kolejny unik. Styl walki również zgadzał się ze stylem, w jakim walczył ród Sprenger. Dziki, nieokiełznany, pewny siebie, skuteczny. Wampir widział już go wiele razy, chociaż wraz z wiekami trochę się on zmieniał, to wciąż miał tą swoją charakterystyczną werwę.

Przecież cała jej rodzina jest martwa, więc kim on...?

***

– Mówiłam ci już, że chyba mamy bardzo mocno przejebane? – spytała Izzy, spoglądając na Anthony'ego spode łba. – Jeśli nie, to teraz mówię.

Czarodziej westchnął siadając obok niej. Właśnie skończył myć podłogę i miał chwilę, żeby odetchnąć.

– Wszystko będzie dobrze, Izzy. Zobaczysz. – Spojrzał na nią, a następnie okręcił jeden z jej krótkich, czarnych kosmyków wokół palca. – Na pewno.

– Jak możesz wiedzieć coś na pewno? – syknęła, posyłając mu złowrogie spojrzenie, a następnie wyrwała swoje włosy z jego ręki. Chociaż zazwyczaj lubiła, gdy ktoś się bawił jej włosami, teraz nie miała na to najmniejszej ochoty. – Po tym, co usłyszałam, po tym, co działo się w szpitalu... – Zacisnęła swoje długie, czerwone paznokcie na szklance, gdzie wciąż znajdowała się resztka alkoholu.

– Uspokój się.

– Jak, do kurwy nędzy, mam być spokojna?! – Zerwała się z miejsca. – Halloween będzie za niespełna dwa tygodnie, ale to nie wszystko. Pierdolona niebieska pełnia będzie tego samego dnia, a my nie wiemy, kto, kurwa, jest mordercą! Nie wiemy, co, kurwa, zamierza, nie wiemy, jaki z tym wszystkim związek ma moja siostra ani kto, kurwa, nasłał na was demona! I TY MÓWISZ MI, ŻE MAM BYĆ SPOKOJNA?!

Ant przełknął ślinę, zrozumiał, że otworzył puszkę pandory.

– Izzy... – wymamrotał, ale wiedział, że to za bardzo nie pomoże. I nie pomogło, za to wzmogło tylko wściekłość demonicy.

– SPIERDALAJ! – syknęła, rozbijając szklankę o stół. Dopiero po chwili zrozumiała, co powiedziała, więc powoli usiadła na miejscu i dodała spokojnym głosem: – Przepraszam, ja...

– W porządku – odpowiedział jej Anthony, głaszcząc ją po głowie. Co prawda zdziwiła go agresywna reakcja Izzy, ale nie mógł jej za to winić. Ona też się na swój sposób o wszystko martwiła. – Zaufaj mi, wszystko dobrze się skończy...

Izzy zapłakała.

– Chciałabym...

***

Miłość... Miłość jest dziwnym, dzikim i przez wielu niezrozumianym uczuciem. Sprawia, że w jej imię jesteśmy w stanie walczyć, umierać i zabijać. Wszystko, byleby tylko ochronić, uratować osobę, którą szczerze kochamy.

Chociaż czasami miłość staje się toksyczna.

Pochłania nas i wszystkich naszych bliskich.

Zamiast bronić.

Sama niszczy.

Zamiast wspierać.

Deprawuje.

Gdy ten rodzaj miłości cię pochłonie, już nigdy nie wyzwolisz się z jej wpływu. Raz na zawsze przegrasz.

Królowa elfów kochała wiele osób. Kochała swoją córkę, kochała swoich rodziców, kochała swojego brata, lecz jej córka bezpowrotnie zaginęła, rodzice dawno temu już zginęli, został jej tylko młodszy brat. Dlatego, że został jej tylko on, była gotowa go chronić za wszelką cenę, lecz nawet to miało swoje granice. Musiało mieć swoje granice.

Miłość hierarchizuje. Ustawia na podium tych, których kochamy bardziej i tych, których kochamy mniej.

Królowa najbardziej na świecie kochała swoją córkę i żeby ją odzyskać, gotowa była zdradzić miłość do swojego brata. I zdradziła ją. Wpierw wyjawiając jego dane Lawrencowi, a teraz, gdy zrozumiała, że ten ją oszukał, Caitlyn. Nie czuła się z tego powodu źle, w końcu on nie był święty.

Był mordercą zakochanym w demonie.

Zepsuty.

Napisała wszystko, co wiedziała w liście do łowczyni demonów, który przekazała jej przez swojego sekretarza. Ukrywała prawdę o nim przez wiele lat. Lecz jeśli w ten sposób mogła odzyskać córkę... Nie wahała się. Lawrence ją oszukał, jedyna jej szansa to łowczyni demonów. Wiedziała, że dając informacje, których blondynka tak desperacko pragnęła, stworzy u niej dług. Dług, który będzie musiała spłacić. Gdy wojna w Nowym Jorku dobiegnie końca, elfka z przyjemnością będzie domagać się zapłaty.

Szkoda tylko, że królowa elfów nie wiedziała, że miłość, o którą tak desperacko walczyła, nie miała już sensu.

W końcu ciało jej dziecka wciąż tkwiło na dnie oceanu.

***

– Co rozumiesz przez wiesz, kto jest mordercą?! – Alexander omal że zaniemówił, sytuacja wydawała mu się bardziej niż groteskowa. Jaki morderca, kto? Czarodziej nie wiedział nic. – Halo, Cait?!

– Morderca, ten, z którym dziesięć lat temu walczył Peter... – Caitlyn wyprostowała się. – Znów zaczął działać.

– Czekaj... – Alex szeroko otworzył oczy. – To był twój powód wizyty w Nowym Jorku?! Powinnaś mi powiedzieć!

– Nie... – Pokręciła głową. – Początkowo sama nie wiedziałam, jaki dokładnie był cel mojej wizyty. Przyjaciel ze studiów chciał, bym pomogła mu wyegzorcyzmować demona, który został przywołany do Nowego Jorku, dopiero po krótkim śledztwie dowiedziałam się, że to ten sam demon, w którego rytuale została poświęcona dusza mojego brata.

– Twój „przyjaciel" nie mógł po prostu poprosić okolicznych łowców demonów o pomoc? Czy też doskonale wiedział, jaki to demon i dał ci okazję do zemsty? – Alex nie był zły na Caitlyn, ale nie można powiedzieć, że się nie denerwował. Przywykł do tego, że dziewczyna miała swoje sekrety, chociaż praktycznie ją wychował, to po śmierci Petera oddalili się od siebie. – Cait, proszę cię, wyjaśnij mi... co tu się w ogóle dzieje? Peter wraca z martwych, osoba, która go zamordowała, znowu zabija, a w dodatku jeszcze jakieś demony. – Mężczyzna podrapał się po głowie. Już naprawdę nic z tego nie rozumiał.

– Zwykły wtorek.

– Caitlyn! Ja mówię poważnie! – syknął, gdy blondynka postanowiła sobie z niego zażartować. – Musimy porozmawiać!

– Przecież rozmawiamy...

– Cait!

– Wiem, wiem. – Wywróciła oczami. – Najchętniej to bym usiadła, zaparzyła herbatkę i opowiedziała ci tą całą historię od nowa, ale muszę się pospieszyć – powiedziała, wystukując coś na swoim smartphonie. Po chwili, gdy wyszukiwarka pokazała jej wyniki, zamarła. – Muszę się kurewsko pospieszyć! Obiecuję, jak to się się skończy, to ci wszystko opowiem. Teraz muszę lecieć! – Już miała wybiec z pokoju, gdy Alex chwycił ją mocno za rękę, skutecznie uniemożliwiając jej przekroczenie progu.

– Idziesz się zmierzyć z tym draniem, prawda? – Spojrzenie jego bursztynowych oczu było złowrogie, ale również dziwnie uspokajające. Magiczne. – Dziesięć lat temu puściłem twojego brata samego, drugi raz nie popełnię tego samego błędu.

– Alex... – Blondynka posmutniała, po czym wyszarpnęła dłoń z jego uścisku. – Wiem, że chciałbyś mi pomóc, ale ty nie potrafisz zabijać.

Te słowa były dla mężczyzny niczym kubeł zimnej wody.

– Chcesz go...? – Czarodziej przełknął ślinę.

– Tak – przytaknęła. – W końcu zabijanie ludzi nie różni się niczym od zabijania diabłów.

***

– Twoja krucjata dzisiaj się kończy! – krzyknął Peter, znowu dziko atakując poważnie już rannego wampira. Nie rozumiał, czemu mężczyzna robił jedynie uniki, nie kontraatakował, ale nie tracił czasu na zastanawianie się nad tym. Jego cel od wielu lat pozostawał jeden i ten sam – uczynić świat lepszym miejscem, miejscem, gdzie jego siostra i jego ukochany mogli żyć w spokoju. By wypełnić swoją misję, był gotów nawet umrzeć, zawrzeć pakt z diabłem lub na zawsze skazać się na potępienie.

Nigdy nie obchodził go jego los.

– Zastanawia mnie, kto ci powiedział, że prowadzę krucjatę – mruknął Lawrence, drapiąc się po brodzie. Naprawdę nie wyglądał, jakby przejmował się którąkolwiek z zadanych mu ran czy ciosów. Jego mina raczej przywodziła na myśl dzieciaka, który odczuwa radość z denerwowania rodziców niż ciężko rannego mężczyzny. – Myślałem, że wysłała cię tu Caitlyn, ale w końcu dochodzę do wniosku, że nie kłamiesz, przecież ona nie mogła wiedzieć, kim jestem. No chyba, że porozumiałaby się z Madeline, ale ona przecież nie żyje. – Uśmiechnął się. – Sam o to zadbałem.

– Draniu, jak śmiesz o niej wspominać! – krzyknął Peter i znowu rzucił się na Lawrenca. Byli na mało uczęszczanej, a w dodatku niebezpiecznej ulicy, więc nie było szans, by ktokolwiek któremuś z nich przybiegł na pomoc. Dlatego Peter nawet się nie powstrzymywał.

– Oho, znasz Madeline? – Źrenice wampira zwęziły się. Przypominał węża, który właśnie dostrzegł swoją ofiarę. – Czyżby to była jej zemsta zza grobu? Ale to niemożliwe. Pachniesz zbyt ludzko, by być demonem. Chociaż... – Zrobił unik przed kolejnym ciosem, który mógłby być dla niego zabójczy. – Gdy ostatnio się spotkaliśmy, pachniałeś inaczej. Twój zapach się zmienił. To niemożliwe.

Peter przeciągnął się, a następnie zmarszczył brwi.

– Jak to niemożliwe? Przecież zapach można zmienić na przykład perfumami. – Mimo że przybył tutaj z zamiarem zabicia wampira, ten temat trochę go zaciekawił. Nigdy nie studiował kropijców, więc nie wiedział, czego może się po nich spodziewać.

– Nie... nie. – Lawrence pokręcił głową. Mimo wszystko nadal utrzymywał spokojny, luźny ton rozmowy, jakby gadał z dawno niewidzianym przyjacielem, a nie mężczyzną, który zamierzał go zabić. – Wy, ludzie macie bardzo specyficzne zapachy... nie tylko wy, wszystko ma swój własny, specyficzny swąd. Jest on niczym odciski palców, niezmienny, chyba że zastosujemy drastyczne środki.

– Drastyczne środki?

– No wiesz, możesz nie mieć odcisków palców, jak na przykład wypalisz sobie opuszki, prawda? Tak żeby pozbyć się swojego zapachu lub go zmienić, również musisz zrobić coś niecodziennego, że tak to ujmę. – Mężczyzna poszerzył swój uśmiech, pokazując parę ostrych, białych jak śnieg kłów. – Wędrówka z piekła i z powrotem na pewno dałaby radę.

Słysząc te słowa, Peter natychmiast poderwał się z miejsca i zaatakował Lawrence'a raz jeszcze, a ten raz jeszcze zrobił perfekcyjny unik, nie przestając się uśmiechać. Ta reakcja dała mu satysfakcjonującą odpowiedź.

W końcu go rozgryzł.

Wiedział już, kim jest jego przeciwnik.

***

Caitlyn biegła co sił, chociaż nie rozumiała, czemu w ogóle się tak spieszyła. Przecież skoro morderca tyle czasu nie wykonał ruchu, to szansa, że dzisiaj zrobi coś więcej niż wczoraj była naprawdę nikła. Miała jeszcze niecałe dwa tygodnie do Halloween. Jednak i tak wolała to skończyć jak najszybciej. Nie chciała czekać do wielkiej bitwy, która najpewniej by się odbyła. Nie... chciała mieć już to za sobą, chciała mieć już swój miecz zatopiony w jego sercu.
Nie mogła uwierzyć, że była tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Że morderca praktycznie cały czas był na wyciągnięcie ręki.

Najbardziej za to nie mogła uwierzyć, że Matthew Roosevelt miał rację. Mężczyzna rozwiązał zagadkę morderstw sprzed ponad miesiąca już na samym początku. Ale przez brak dowodów musieli umorzyć sprawę.

– Dobra robota, detektywie – mruknęła do siebie. Cait, chociaż sama też miała podobne myśli, to jednak trzeba było przyznać, że policjant poradził sobie o wiele lepiej. Nie wiedząc praktycznie nic o drugim, ukrytym w cieniach świecie, poznał odpowiedź.

Gdyby tylko ludzie gotowi byli ją usłyszeć.

Blondynka westchnęła, w końcu mogła przestać biec. Normalne osoby użyłyby metra, ale ona poruszała się o wiele szybciej i sprawniej, biegnąc po dachach czy krętych ulicach Nowego Jorku aniżeli gdyby musiała podążać według nudnego, schematycznego rozkładu jazdy.

Poza tym ten sposób poruszania się był dla niej o wiele ciekawszy.

– Mam nadzieję, że się nie spóźniłam – powiedziała, przekraczając próg liceum River.

///

Hejo, jak wam mija kwarantanna? 

Bo mi  o kant dupy, miałam takie ukończenie szkoły że chuj, niby mam już świadectwo ukończenia, ale nie czuję się absolwentem. W dodatku te matury... martwię się ;/

Sorka ogólnie za to, że tak długo pisałam ten rozdział, ale nie potrafiłam wziąć się w sobie. Wiem, że jesteśmy praktycznie na końcu już, przez co nie mogę się zmusić do ukończenia. Zawsze tak mam, że gdy zostaje koniec, to nigdy nie kończę  :< 

Idk kiedy będzie 40, ale na pewno niedługo, obiecuję

#zostańwdomu i trzymaj się!

see ya

Riisny

Continue Reading

You'll Also Like

151K 12.2K 51
2 część serii "Pogrzebany świat" Życie na Powierzchni i w Podziemiu toczy się dalej. Souline szybko wdraża się w stary tryb i nadrabia zaległości po...
15.2K 1.7K 21
Gotowi na legendę o smoku wawelskim w nieco innym wydaniu? Jako książę, Shirumi ma na głowie mnóstwo obowiązków - nauka szermierki, jazdy konnej, prz...
233K 8.6K 91
Zwykła studentka. Lubi czytać, interesuje się bieganiem, pływaniem, poznawaniem nowych rzeczy. Choć zamknięta w sobie i izolująca się od społeczeńst...
179K 15K 123
~Manga nie jest moja, tylko tłumaczę! ~ Zreinkarnowano mnie w ciele fałszywej świętej, które pięć lat później umrze, gdy pojawi się kolejna święta. J...