𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂...

By parowki_berlinki

63.6K 3.4K 2.1K

Jeden profesor, jeden napad, ośmioro szaleńców. A co, gdyby dołączyła do nich pewna przyjaciółka Sergio? Je... More

Cast
Piekło to dopiero początek
Powrót do przeszłości
Przez żołądek do serca
Początek końca
Zakazany owoc
Jak rozpętać prawdziwe piekło
Karciana wojna
Lek na śmierć
Chrzanić miłość
Jak w filmie
Pod taflą lodu
Śmierć zmienia wszystko
Mediator
Najsłabsze ogniwo
Rodzinne więzy
Wybór
Niespodzianka
Nasza przyszłość
Rosyjska ruletka
Pragnienia
Rozłąka
Nowy plan
Powrót
Pani de Fonollosa

Ta gorsza

1.9K 132 56
By parowki_berlinki

     Nairobi wepchnęła mnie do toalety, zatrzaskując za nami drzwi. Cóż, Arturito mógł chwilę zaczekać.

- Poważnie ta kobieta, która zachowuje się, jakby miała kija w dupie, jest twoją siostrą? - Zsunęła maskę z twarzy i wybuchnęła śmiechem, zatykając usta dłonią. - Zachowujecie się jak totalne przeciwieństwa.

- Kiedyś zachowywała się inaczej, była bardziej wyluzowana. - Westchnęłam przeciągle, wspominając dawne czasy. - Choć z naszej dwójki to ona zawsze była tą rozsądniejszą. Upiła się tylko raz, w swoje osiemnaste urodziny. Musiałam ją wtedy wlec po ulicy w drodze do domu - stęknęłam i zatoczyłam się po łazience, udając pijaną. - Carmen, moja mała sioszczyczko... Chyba jestem pijana - wydukałam, wpadając w ramiona Nairobi.

- Carmen, koocham cię maleeeńka. - Nairobi specjalnie przedłużyła samogłoski, wirując ze mną w pijackim tańcu. - Obiecuję, że jak stąd wyjdziemy, zabiorę cię na najlepszą imprezę w twoim życiu. Upijemy się tak, że nie będziemy miały zielonego pojęcia, jak się nazywamy - parsknęła śmiechem, odchylając mnie do tyłu tak mocno, że prawie wylądowałam na podłodze.

     Nagle drzwi otworzyły się z takim impetem, że aż uderzyły w ścianę obok. W progu pojawił się Denver, który na nasz widok oblizał się i poruszył dwuznacznie brwiami.

- Gdybym wiedział, że będziecie tak wywijać tyłeczkami, przyszedłbym wcześniej - zarechotał.

- Jesteś naprawdę obrzydliwy. A potem dziwisz się, że jesteś uważany za tego najgłupszego. - Skwitowała Nairobi, spoglądając na niego z politowaniem.

- To był tylko żart. - Denver skrzyżował ramiona na piersi. - Berlin chce, żebyś przyszła na dół - dodał, wskazując ruchem głowy na mnie.

- A niby dlaczego? Przecież miałam zająć się sprowadzaniem zakładników. - odparłam

- Powiedział, że skoro ma okazję, to woli mieć dwie siostry obok siebie. Dodał też malutki podtekst seksualny, ale nie powtórzę go, bo nie chcę wyjść w waszych oczach na seksistę. -odgryzł się, uśmiechając się przy tym ironicznie.

- Jeżeli Berlin liczy na trójkącik, to niestety będę zmuszona go zawieść. Jeśli chodzi o takie sprawy, to Raquel zachowuje się jak kłoda...

- Czekaj czekaj, skąd wiesz, jak twoja siostra zachowuje się w łóżku? - Denver skrzywił się, udając odruch wymiotny. 

- No właśnie. Kiciu, czy ty aby na pewno gustujesz w facetach? - Nairobi nieznacznie się ode mnie odsunęła, marszcząc brwi ze zdziwieniem, ale także z lekkim przerażeniem.

- Jezus Maria, to wy jesteście obrzydliwi - rzuciłam im zniesmaczone spojrzenie. - Z rodzeństwem po prostu się rozmawia o takich rzeczach - Wzruszyłam ramionami.

- Jakbyś miała brata, to też byś z nim rozmawiała o tym, jak uprawiacie seks? - Denver zarechotał, za co ostro oberwał od Nairobi. - Ej, no weź! Naprawdę nie znacie się na żartach - żachnął się.

- Bawcie się dobrze, adios! - Pomachałam im i wyszłam z łazienki.

     Kiedyś z Raquel mogłam porozmawiać o wszystkim, ale teraz? Byłyśmy po przeciwnych stronach barykady.

Gdy tylko zobaczyłam wyraz twarzy siostry, miałam ochotę czym prędzej zawrócić na pięcie i pocałować ją w tyłek. Ta wyższość w jej krytycznym spojrzeniu doprowadzała mnie do szału.

- Wybacz kochanie, ale pomyślałem, że na pewno zechcesz nadrobić zaległości ze swoją siostrzyczką. Raquel wydaje się być naprawdę miłą kobietą. - Berlin uśmiechnął się do mnie szeroko, przyklepując krzesło obok siebie.

Zajęłam z ociąganiem miejsce obok Berlina, unikając kontaktu wzrokowego z Raquel. Wcale nie miałam ochoty na uprzejme pogawędki. Byłam pewna, że Berlin zawołał mnie tutaj tylko po to, żeby mnie jeszcze bardziej zdenerwować.

     Wzdrygnęłam się, gdy Berlin klasnął w dłonie i roześmiał się szorstko. Spoglądał to na Raquel, to na mnie, jak gdyby nagle go coś oświeciło.

- A ja się zastanawiam, dlaczego wy nawet na siebie patrzeć nie możecie! Co za idiota ze mnie. - prychnął. - Zapomniałem przecież, że twoja rodzona siostra kazała cię zabić. - wywrócił oczami, z uniesionymi brwiami zerkając na Raquel.

Moja siostra napięła się niczym struna, krew odpłynęła jej z twarzy. No tak, zapomniałam, że to ona jest odpowiedzialna za wydawanie rozkazów. 1:0 dla mnie, siostrzyczko.

- Powinnaś przeprosić Londyn za to, że przez ciebie niemalże wykrwawiła się na śmierć. - Jego ton głosu znacząco się oziębił, a po dawnej ironii nie było już ani śladu. - Obiecałem twojej siostrze, że zabiję każdego, kto tylko będzie próbował ją skrzywdzić. Jak myślisz, trafienie kulką prawie w samo płuco jest wystarczającym powodem? - wychrypiał, przekręcając głowę tak, by mógł spojrzeć Raquel prosto w oczy.

- Carmen - specjalnie zaakcentowała to imię, żeby wkurzyć mnie jeszcze bardziej. - może i jest moją siostrą, ale jest także porywaczką. - Pochyliła się na krześle, wbijając we mnie to krytyczne i osądzające spojrzenie, typowe dla starszej siostry. - Próbowałaś zabić zakładnika. Podjęłam dobrą decyzję, żeby cię zastrzelić. - odparła oschłym tonem, z powrotem opadając na oparcie krzesła.

     Szczerze? Nigdy bym nie przypuszczała, że usłyszę takie słowa od własnej siostry. Gdyby wiedziała, co ten sukinsyn mówił do mnie wtedy na dachu, może by zrozumiała. Co ona zrobiłaby na moim miejscu, gdyby jakiś obleśny typ zaczął ją wyzywać od suk i od dziwek? Uśmiechnęła się grzecznie i podziękowała za rozmowę? Postrzeliła mnie, prawie przez nią umarłam, a ona nawet nie raczyła mnie przeprosić.

- Zawsze wszystko psułaś. - Oboje z Berlinem zesztywnieliśmy, gdy Raquel ponownie przerwała ciszę. - To ty zawsze chodziłaś na imprezy, nie umiałaś usiedzieć na jednym miejscu i cały czas zmieniałaś pracę. - Starała się zachować spokojny ton, ale w pewnym momencie jej głos załamał się. - Byłaś nieodpowiedzialna, a na dodatek poznałaś faceta, który zaledwie po paru miesiącach ci się oświadczył! A ty wyjechałaś z nim na drugi koniec Europy, zostawiając mnie samą! Jack może i cię kochał, ale jak wytłumaczysz to, że popełnił samobójstwo? Przecież gdyby cię kochał, po wyjściu z więzienia na pewno chciałby do ciebie wrócić, czyż nie?

     O nie, tego już za wiele. Poderwałam się z krzesła i przypadłam do niej, ściskając za gardło. Z rosnącą satysfakcją obserwowałam, jak jej oczy rozszerzają się w dzikiej panice.

- Nie masz prawa mówić, że to przeze mnie Jack się zabił. - wysyczałam, plując jej w twarz. - Jacka torturowano i dlatego odebrał sobie życie! Jesteś podłą żmiją...

     Nagle ramiona Berlina zacisnęły się wokół mojej talii, skutecznie odciągając od siostry. Pocałował mnie przelotnie w skroń, sadzając z powrotem na krześle.

- Wytrzymaj jeszcze trochę - wyszeptał, muskając nosem mój policzek. - Pokażemy jej tych cholernych zakładników, a potem zmyjemy się na kilka godzin. - Przycisnął usta do moich warg, a po kilku sekundach oderwał się ode mnie.

- Odstawmy teraz sprawy prywatne na bok i zajmijmy się zakładnikami - oznajmił, zwracając się głównie do Raquel.

     Ścisnął mnie pokrzepiająco za rękę, a w tym samym momencie Tokio i Rio przyprowadzili mojego zdecydowanie ulubionego zakładnika. Arturito zadarł głowę do góry, wbijając wzrok w Raquel. Starał się udawać nieustraszonego, ale coś mu nie wychodziło. Pod wpływem mojego morderczego, lustrującego od stóp do głów spojrzenia, trząsł się jak galareta.

- Jak cię tutaj traktują? - spytała Raquel służbowym, pozbawionym emocji głosem.

- Bardzo... - Arturito zawahał się, zastanawiając się nad doborem słów. Na ułamek sekundy złapał ze mną kontakt wzrokowy, a wtedy od razu podjął właściwą decyzję. - ...dobrze.

- Dostajecie jedzenie, picie, pozwalają wam spać? - Raquel starała się sprawiać wrażenie zainteresowanej, ale z marnym skutkiem.

Arturo skinął głową.

- To bardzo dobrze... - zaczęła Raquel, ale urwała, gdy Arturo ponownie się odezwał.

- Słyszałem, że Londyn jest pani siostrą. - Znieruchomiałam, nie mogąc złapać tchu. Arturo, radzę ci się zamknąć, bo jak nie to... - To właśnie mnie próbowała zabić. Niewinnego człowieka, bezbronnego zakładnika!

     Chciałam poderwać się z krzesła i z całej siły rąbnąć Arturo w twarz, ale w tym samym momencie silne ramiona Berlina przyciągnęły mnie z powrotem na miejsce. Czułam się jak dziki kot na smyczy.

- Spokojnie, kochanie. - Zwrócił się do mnie Berlin, uspokajająco głaszcząc mnie po plecach. - Arturo, ale chyba zapomniałeś wspomnieć, jak zwróciłeś się wtedy do Londyn. - Zmrużył oczy, opierając podbródek na dłoni. - Mam ci przypomnieć, jakich określeń użyłeś w stosunku do kobiety? Jak bardzo ją znieważyłeś?

- Nie pouczaj mnie, jak się mam zachowywać wobec kobiet, cholerny kryminalisto! - oburzył się Arturo, ale w tym samym momencie Tokio przyłożyła karabin prosto do jego spoconego czoła. - Ty przywiązałeś twoją partnerkę do poręczy, jakby była jakimś psem - warknął nieco przyciszonym tonem.

Berlin już miał się odgryźć, ale w tym samym momencie do rozmowy wtrąciła się zdenerwowana Raquel.

- Nie obchodzi mnie, kto kogo przywiązał i jak go zwyzywał. Przyszłam tu tylko po to, żeby upewnić się, że zakładnicy są cali i zdrowi - ucięła, po czym gestem skinęła na Tokio oraz Rio, którzy stali po obu stronach dyrektora mennicy. - Możecie odejść.

     I tak kolejni zakładnicy stawiali się przed oblicze miłosiernej Raquel, aż w końcu została tylko Alison. Nairobi poszła jej szukać, ale nie wracała już od dobrych kilkunastu minut. W końcu Raquel zaklęła pod nosem i gwałtownie poderwała się z krzesła.

- Chcę zobaczyć Alison Parker, w tej chwili. - Zwróciła się do mnie i Berlina, grożąc nam palcem.

- Raquel, ten palec możesz sobie wsadzić nie powiem gdzie - odparowałam, nie zaszczycając jej choćby przelotnym spojrzeniem. - Alison za chwilę się tutaj pojawi, trochę cierpliwości.

- Przez ten cały czas wciskaliście mi same pierdoły - syknęła. - Myślicie, że jestem aż tak głupia?

- A co, jeżeli nie pokażemy ci tej gówniary? Zamkniesz nas wtedy w więzieniu? - Tokio parsknęła śmiechem, leniwym krokiem podchodząc do Raquel.

- Drogie panie, to jeszcze nie czas na błotne zapasy w bikini. - Wtrącił się Berlin, stając pomiędzy nimi.

- Szczerze? Spodziewałam się czegoś więcej od faceta, któremu zostało kilka miesięcy życia. - Uśmiechnęła się złośliwie, po czym wbiła spojrzenie prosto we mnie. - Siostrzyczko, dlaczego znowu wybrałaś sobie partnera, który i tak umrze? Jack to dla ciebie za mało? - Uśmiechnęła się ze świadomością, że wygrała tę bitwę. - Zawsze uważałam, że masz słaby gust.

     Tego wszystkiego było już dla mnie za wiele. Czując łzy bezsilności napływające do oczu, odwróciłam się na pięcie i pobiegłam prosto do gabinetu Arturo. Słyszałam, że Raquel coś krzyczała za moimi plecami, ale nie miałam ochoty tego wysłuchiwać. Oparłam się o biurko, a po chwili wybuchnęłam płaczem.

Jak mogła tak powiedzieć? To ona nie rozumie, czym tak naprawdę jest miłość. Nie rozumie, że można kogoś kochać ze świadomością, że ta osoba i tak umrze. Raquel jest pieprzoną egoistką.

- Hej, nie płacz. - Poderwałam głowę, gdy do gabinetu wszedł Berlin. - Nie przejmuj się tą suką.

Przyciągnął mnie do siebie, a ja natychmiast wtuliłam się w niego. Westchnęłam cicho, gdy złożył czuły pocałunek na moich włosach.

- Nigdy nie daj sobie wmówić, że jesteś tą gorszą. - Podniósł mój podbródek tak, żebym spojrzała mu prosto w oczy. - Dla mnie jesteś królową. - Pocałował mnie w czubek nosa.

- A ty jesteś moim królem - wyszeptałam, odrywając się na chwilę od jego ust.

     Krzyknęłam cicho, gdy Berlin posadził mnie na biurku, stając między moimi nogami. Zgodnie z obietnicą Berlina, zajęliśmy się sobą na ładne kilka godzin.

Witajcie Kochani ponownie. Dajcie oczywiście znać, co sądzicie o tym rozdziale. Do następnego!


Continue Reading

You'll Also Like

10.7K 961 20
Wielka przygoda z dramą w tle. Charlie, uczestniczka z Polski, wchodzi w świat Eurowizji z przytupem. Jest pewna siebie, ciesząc się z tego wielkiego...
58.9K 3.4K 32
Jak radzą sobie Best Forever? Czy Layla da sobie radę z naciskiem antyfanów? A przed wszystkim gdzie jest Jimi? *kontynuacja "Best Forever"*
33.7K 3.1K 51
Czwarta, a zarazem ostatnia część przygód Jenny oraz Avengersów. Światu ponownie zagraża wielkie niebezpieczeństwo, a wielu superbohaterów odeszło. J...
26.2K 1.7K 52
Późne lato 1996 roku. Po wydarzeniach w Departamencie Tajemnic świat czarodziejów musi zmierzyć się z prawdą o powrocie Lorda Voldemorta, do tej pory...