𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒�...

By suzannnnnnne

51.5K 2.8K 1.4K

Trzynastoletni Remus Lupin od kilku miesięcy otrzymuje od nieznajomej mu dziewczyny tajemnicze miłosne listy... More

PROLOG
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
KONIEC

Rozdział 52

538 33 29
By suzannnnnnne

POV. EMILLIE SINISTRE

- Nie jest łatwo mi o tym mówić. Szczególnie tobie, bo to ciebie dotyczy ta sprawa... - zająknęłam się. Nie byłam pewna, czy wyskakiwanie z moimi uczuciami było dobre w tym momencie. Wszytko postępowało idealnie i wszyscy byliśmy szczęśliwi. A przynajmniej tak mi się wydawało. Tak naprawdę nie wiedziałam, co dzieje się w głowach i życiach przyjaciół. Czy istnieje prawdopodobieństwo, iż ich radość jest pozorna? Oczywiście, taka możliwość była jak najbardziej racjonalna, ale wolałam wierzyć, że oni wszyscy byli szczęśliwi, tak jak ja byłam ostatnio. Westchnęłam. - Ja... Ty... Oh.

Nie potrafiłam z siebie wykrztusić pieczołowicie przygotowanego jakiś czas temu wyznania, które w tej chwili ściskało mnie za gardło, nie chcąc wydostać się na zewnątrz. Pamiętałam każdy jego dogłębnie przeanalizowany fragment. W głowie pozostał mi obraz Marlene, namawiającej mnie do szczerej rozmowy z Remusem. Mimo to było to tak ciężkie, że nie wiedziałam czy to udźwignę.

Dlatego też, zamiast mojego przemyślanego i w każdym aspekcie idealnego wyznania uczuć, zaczęłam nieskładnie mówić:

- Podobam ci się... To znaczy, podobasz mi się. Ty mi. Rozumiesz, prawda? Trochę to pomagtwałam... Może w ten sposób: Remus Lupin mi się podoba.

Moje oczy pobiegły w stronę okienka, aby tylko nie patrzeć na Remusa. Był taki moment, w którym na niego zerknęłam, by zaraz dostrzec jego poczerwieniałą aż po uszy twarz. Sama poczułam piękące ciepło, sprawiające, że uznałam tę sytuację za bardziej niezręczną, niż przypuszczałam, że będzie.

- Tak, zrozumiałem... Ale nie rozumiem jednego. - powiedział po chwili milczenia. Udało mi się dosłyszeć lekkie załamanie jego głosu. - Właściwie, dlaczego Remus Lupin ci się podoba?

Uśmiechnęłam się delikatnie, spuszczając wzrok na śnieżne kafelki.

- To cudowny chłopiec. - powiedziałam tylko. Nie chciałam rzucać mu jego zaletami, bo zajęłoby zbyt wiele czasu, aby wymienić je wszystkie.

- Po czym wnosisz? Może wcale nie jest taki jak ci się wydaje? - przygryzł wnętrze policzka, gdy na niego popatrzyłam. Mój uśmiech poszerzył się. - Co jeśli jest potworem?

- Napewno nim nie jest. - położyłam mu rękę na ramieniu. Jego wzrok podążył tuż za nią, by za chwilę znów powrócić do moich oczu. - Nie mógłby być.

Chłód wstąpił na jego twarz, a sam chłopak odsunął się nieznacznie, tym samym odtrącając moją dłoń, która opadła z niegłośnym dźwiękiem, uderzając o moją nogę. Głębokie westchnięcie opuściło moje usta.

W tamtym momencie dotarło do mnie, iż niewielka granica dzieli mnie od odrzucenia. Minie parę sekund, po których Lupin uzna, że nie podziela moich uczuć i jest mu bardzo przykro, że nie uszanowałam naszej przyjaźni, decydując się na tę rozmowę.

Złączyłam palce rąk, bawiąc się nimi w celu odwrócenia swojej własnej uwagi od beznadziejności sytuacji, w jakiej się znalazłam. Złapałam dolną wargę zębami, dociskając je do niej mocno, by sprawić sobie ból. Był on jednak nieporównywalny do tego, który zaraz miałam poczuć za sprawą Remusa.

- A ty, co chciałeś mi powiedzieć? - zdobyłam się na to po chwili ciszy. Może dzięki zmianie tematu zapomni o tym, go mu powiedziałam i uchronię się od zranienia?

- Ja... - mruknął, drapiąc się po karku. Na jego czoło wstąpiła zmarszczka, która za każdym razem pojawiała się tam tylko podczas nauki. - Chciałem ci powiedzieć... Właściwie to chciałem cię zaprosić... Na moją imprezę pod koniec sierpnia.

Tak jak wcześniej patrzyłam na niego z nadzieją, tak teraz wypłynęła ona ze mnie natychmiastowo. Po części trzymałam kciuki, że pragnął powiedzieć mi to samo, co ja jemu. Przeliczyłam się i zawiodłam.

Postanowiłam jednak, że pokażę mu moją radość spowodowaną miłym zaproszeniem. Mimo, że wyznałam mu uczucie on dalej chciał mnie na swojej imprezie. To całkiem sympatyczne, ale... Właściwie to nie wiedziałam, od kiedy Remus organizuje jakiekolwiek imprezy.

- Z jakiej okazji ta impreza?

- Tak wiesz... Po prostu. Bez okazji, аle możnaby uznać, że jest na pożegnanie wakacji. Przyślę ci listownie wszystkie szczegóły. - pokiwałam głową.

- Świetnie. Chciałam jeszcze tylko zapytać... Co będzie między nami? Znaczy się... Wiesz, o co mi chodzi. Czy moje wyznanie coś zmienia?

- Ogromnie zmienia. - mruknął pod nosem, najwidoczniej z nadzieją, że go nie usłyszę. Potem jednak dodał głośniej: - Nic nie zmienia. Możemy przecież dalej się przyjaźnić i...

-... I zachowywać jak gdyby nigdy nic się nie stało. - wtrąciłam mu w połowie zdania.

Złamało mnie to, a oliwy do ognia dodało skinięcie głową chłopaka. Zadrżała mi warga. Dotarło do mnie, że jestem na granicy płaczu, kiedy drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszła pani Potter z koszem na pranie w rękach. Na nasz widok zrobiła krok w tył i uśmiechnęła się przepraszająco.

- Oh, wybaczcie mi! Nie wiedziałam, że tu jesteście. - wyszła tyłem z pomieszczenia, a gdy odwróciła się, by zamknąć drzwi, zatrzymałam ją.

- Spokojnie, proszę pani. Już wychodzimy.

W normalnych okolicznościach chwyciłabym chłopaka za dłoń i pocigąnęła za sobą, by dokończyć rozmowę w miejscu, w którym nikt by nam nie przeszkodził, ale w tym momencie pragnęłam, by zniknął mi z, przepełnionych wtedy łzami, oczu. Na moje nieszczęście zauważyła je Euphemia, gdy przechodziłam obok w celu wyjścia z łazienki.

- Emillie, skarbie, zostań proszę na sekundkę. - złapała mnie delikatnie palcami za rękaw, odprawiając Remusa. Powędrowała za nim wzrokiem, a kiedy zniknął za drzwiami pokoju Jamesa i zamknął je z lekkim trzaskiem, poprowadziła spowrotem w głąb pomieszczenia.

Wskazała mi, bym usiadła na zamkniętej klapie toalety. Zatrzasnęła drzwi, postawiła koszyk na szafce, opierając się o nią oraz obdarzając mnie zrozumieniem, mimo, że nie zdążyłam jej jesczsze nic powiedzieć.

- Co powiedział ci Remus?

Pierwsza łezka przecięła mój policzek po wytrawałej walce ze mną. Wcale nie uśmiechało mi się płakanie tuż przed mamą przyjaciela.

- Rzecz w tym, czego mi nie powiedział. - uśmiechnęłam się blado, co dziwnie kontrastowało z moim aktualnym samopoczuciem.

- Wiem, jak to jest być nastolatką. Wbrew pozorom sama kiedyś nią byłam. - uchwyciłam lekkie zmarszczki przy oczach i dołeczki w policzkach, kiedy roześmiała się. Również uśmiechnęłam się na te spostrzeżenie. - I wiem też, jak to jest być zakochaną nastolatką.

- Właściwie to nie jestem pewna, czy.... - wtrąciłam, lecz kobieta natychmiastowo mi przerwała.

- Skarbie, nie bój się tego. "Zakochanie" może wcale nie jest zbyt dużym określeniem na twoją sytuację. - jej rozpromieniona twarz zdawała się jakby namawiać mnie do uwierzenia we wszystko, co mówi. Bo jak nie ufać tak niewinnie wyglądającej kobiecie? Ktoś, za kim kryje się taka radość i pozytywność nie mógł kłamać.

Pani Potter mogłaby przekonać mnie do wszystkiego, posługując się jedynie swoim wyrazem twarzy. Nawet, gdyby zaczęła mi wmawiać, że jestem jedynym, wielkim gumochłonem zapewne uwierzyłabym i w to. Bo przecież mówi z takim przekonaniem, wiarygodnością.

- Właściwie to nie ma większego znaczenia. Ta sytuacja jest beznadziejna, a moje uczucia nie mają znaczenia. Remus i tak ich nie odwzajemnia. - poczułam ponownie napierające na mnie emocje, które koniecznie chciały wycisnąć ze mnie coraz więcej łez. Gardło zacisnęło się boleśnie podobnie jak pięści podczas walki z samą sobą.

- Czy powiedział ci, że ich nie odwzajemnia? - uniosła brew kobieta.

Zastanowiłam się przez chwilę, tym samym odwodząc swoje myśli od płakania. Może to i dobrze?

- Powiedział, że... - zająknęłam się, niemalże dławiąc łzami, kumulującymi się w środku. Kiedy tylko przestanę je powstrzymywać, ułożą się w wodospad nieodwazemnionych uczuć, który spłynie po mnie jak kubeł zimnej wody. Ale czy otrzeźwi mnie tak samo? Nie sądzę. - Powiedział, że chce, by to nic nie zmieniło w naszej dotychczasowej relacji. Odrzucił mnie.

Nie kontrolowałam następnego szlochu, który wydarł się z moich ust, gdy pani Potter odepchnęła się od ścianki szafki, zbliżając do mnie. Jej oczy i nos były identyczne jak te James'a, a zauważyłam to pod wpływem nagłej chęci pomyślnia o czymś innym niż o niezręczności tego momentu. Mama kumpla widziała jak płaczę i wiedziała o moich uczuciach. Co prawda, doceniałam to, że starała się mi pomóc i mnie wysłuchać, ale nie zmieniało to faktu, iż nie było to dla mnie zbyt komfortowe.

- Wcale cię nie odrzucił. Nie powiedział też jasno, że nie odwzajemnia uczuć. - prawy kącik ust drgnął w górę. - Daj mu czas. Wszystko wyjaśni się w swoim czasie.

Klepnęła mnie pokrzepiająco w kolano i opuściła pomieszczenie, zostawiając mnie samą z moimi myślami oraz uroczym, małym ptaszkiem, który siedział na gałązce tuż za oknem. Wygrywał piękną melodię, a jego wrok był tak inteligentny, iż niemalże ludzki. Miałam wrażenie, że całkowicie mnie rozumie i wspiera dokładnie tak, jak Euphemia Potter.

POV. SYRIUSZ BLACK

Kiedy Lunatyk wrócił naburmuszony do pokoju, próbowałem podpytać go, jak przebiegła rozmowa z Emillie, lecz chłopak postanowił milczeć do momentu przekroczenia przez dziewczynę progu sypialni James'a, która stała się po części naszą sypialnią. Wszyscy spędzaliśmy tu noce na materacach i stertach miękkich kołder na podłodze.

Sinistre skrzyżowała nogi, siadając obok mnie. Posłałem jej badawcze spojrzenie bez problemu zauważając, że coś ewidentnie stało się podczas ich spotkania. I stali się nie tak, jak stać się powinno.

Gdyby rozmowa poszła tak, jak ja przewidywałem, Remus wszedłby  tutaj za rękę z dziewczyną, rozanielony jak Filch przy przyłapywaniu ucznia na korytarzu po północy. Oboje natomiast nie patrzyli na siebie. Nie posyłali sobie tęsknych spojrzeń, jakie miałem nadzieję zobaczyć w ich wykonaniu, gdy tylko dotrze do nich, że są ślepi i nie zauważają gęstniejącego w powietrzu zauroczenia.

Wbijali jednak wzrok w ten sam fragment jasnej, drewnianej podłogi w pokoju Rogacza.

Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku.

**

Dzień przed wyjazdem od Potter'a wszyscy wstaliśmy zadziwiająco wcześnie. Poranne godziny spędziliśmy na podwórku i w dużym ogrodzie James'a. Głównie rozgrywaliśmy nędzą imitację meczu Quidditcha, a gdy się zmeczyliśmy, na naszą prośbę, Fleamont Potter zaczarował roślinkę tak, by pryskała na nas wodą.

Gorące popołudnie przymusiło nas do zostania w domu.

Emillie wachlowała się najnowszym wydaniem Proroka Codziennego, którego wcześniej nie omieszkała skrytykować wzdłuż i wszerz. Suzanne wraz z Marlene nie siedziały tak blisko jak zwykle - teraz zwyczajnie byłoby im przez to jeszcze bardziej gorąco. Mi i Potter'owi to nie groziło, bo jako jedyni w towarzystwie odważyliśmy się, by pozbyć się górnych części garderoby. Remus natomiast rozpiął koszulę, a Peter siedział w podkoszulku, dysząc z gorąca.

Czas do wieczora zleciał nam szybko, bo spedzilismy go na narzekaniu na bezlitosną temperaturę oraz na graniu w karty. W środku partii, którą wygrałem, Emillie oświadczyła, że idzie po szklankę wody do kuchni. Ktoś poprosił, by jemu też ją dostarczyła, a dziewczyna przytaknęła z uśmiechem i wyszła.

W ciągu kilku dni od napięcia pomiędzy nią a Remusem nieco jej się poprawiło. Nie to, że przestała rzucać w jego kierunku smutne spojrzenia, kiedy nie patrzył i wzdychać jak najęta przy każdej sytuacji, co to, to nie. Ale przynajmniej ogólnie była wesoła, często się uśmiechała.

Continue Reading

You'll Also Like

1.2K 113 13
Osierocona przez huragan Marion Swift dorastała pod troskliwym skrzydłem Lady Taylor w Port Royal. Prymitywna i przyzwoita, nikt by nie pomyślał że t...
30.2K 1.6K 154
tak. to po prostu kolejna książka z headcanonami z Ninjago na wattpad
21K 897 94
"Sposób na przetrwanie - milczenie. Sposób na życie - przetrwanie. Sposób na milczenie - śmierć." Barbara Rosiek, Pamiętnik narkomanki
11.1K 523 29
"Miłość jest dzieckiem, w swoim też wyborze, Jak dziecko, nieraz omylić się może; Jak wśród igraszki dziecię słowo łamie, Tak dziecię, miłość przysię...