Rozdział 52

537 33 29
                                    

POV. EMILLIE SINISTRE

- Nie jest łatwo mi o tym mówić. Szczególnie tobie, bo to ciebie dotyczy ta sprawa... - zająknęłam się. Nie byłam pewna, czy wyskakiwanie z moimi uczuciami było dobre w tym momencie. Wszytko postępowało idealnie i wszyscy byliśmy szczęśliwi. A przynajmniej tak mi się wydawało. Tak naprawdę nie wiedziałam, co dzieje się w głowach i życiach przyjaciół. Czy istnieje prawdopodobieństwo, iż ich radość jest pozorna? Oczywiście, taka możliwość była jak najbardziej racjonalna, ale wolałam wierzyć, że oni wszyscy byli szczęśliwi, tak jak ja byłam ostatnio. Westchnęłam. - Ja... Ty... Oh.

Nie potrafiłam z siebie wykrztusić pieczołowicie przygotowanego jakiś czas temu wyznania, które w tej chwili ściskało mnie za gardło, nie chcąc wydostać się na zewnątrz. Pamiętałam każdy jego dogłębnie przeanalizowany fragment. W głowie pozostał mi obraz Marlene, namawiającej mnie do szczerej rozmowy z Remusem. Mimo to było to tak ciężkie, że nie wiedziałam czy to udźwignę.

Dlatego też, zamiast mojego przemyślanego i w każdym aspekcie idealnego wyznania uczuć, zaczęłam nieskładnie mówić:

- Podobam ci się... To znaczy, podobasz mi się. Ty mi. Rozumiesz, prawda? Trochę to pomagtwałam... Może w ten sposób: Remus Lupin mi się podoba.

Moje oczy pobiegły w stronę okienka, aby tylko nie patrzeć na Remusa. Był taki moment, w którym na niego zerknęłam, by zaraz dostrzec jego poczerwieniałą aż po uszy twarz. Sama poczułam piękące ciepło, sprawiające, że uznałam tę sytuację za bardziej niezręczną, niż przypuszczałam, że będzie.

- Tak, zrozumiałem... Ale nie rozumiem jednego. - powiedział po chwili milczenia. Udało mi się dosłyszeć lekkie załamanie jego głosu. - Właściwie, dlaczego Remus Lupin ci się podoba?

Uśmiechnęłam się delikatnie, spuszczając wzrok na śnieżne kafelki.

- To cudowny chłopiec. - powiedziałam tylko. Nie chciałam rzucać mu jego zaletami, bo zajęłoby zbyt wiele czasu, aby wymienić je wszystkie.

- Po czym wnosisz? Może wcale nie jest taki jak ci się wydaje? - przygryzł wnętrze policzka, gdy na niego popatrzyłam. Mój uśmiech poszerzył się. - Co jeśli jest potworem?

- Napewno nim nie jest. - położyłam mu rękę na ramieniu. Jego wzrok podążył tuż za nią, by za chwilę znów powrócić do moich oczu. - Nie mógłby być.

Chłód wstąpił na jego twarz, a sam chłopak odsunął się nieznacznie, tym samym odtrącając moją dłoń, która opadła z niegłośnym dźwiękiem, uderzając o moją nogę. Głębokie westchnięcie opuściło moje usta.

W tamtym momencie dotarło do mnie, iż niewielka granica dzieli mnie od odrzucenia. Minie parę sekund, po których Lupin uzna, że nie podziela moich uczuć i jest mu bardzo przykro, że nie uszanowałam naszej przyjaźni, decydując się na tę rozmowę.

Złączyłam palce rąk, bawiąc się nimi w celu odwrócenia swojej własnej uwagi od beznadziejności sytuacji, w jakiej się znalazłam. Złapałam dolną wargę zębami, dociskając je do niej mocno, by sprawić sobie ból. Był on jednak nieporównywalny do tego, który zaraz miałam poczuć za sprawą Remusa.

- A ty, co chciałeś mi powiedzieć? - zdobyłam się na to po chwili ciszy. Może dzięki zmianie tematu zapomni o tym, go mu powiedziałam i uchronię się od zranienia?

- Ja... - mruknął, drapiąc się po karku. Na jego czoło wstąpiła zmarszczka, która za każdym razem pojawiała się tam tylko podczas nauki. - Chciałem ci powiedzieć... Właściwie to chciałem cię zaprosić... Na moją imprezę pod koniec sierpnia.

Tak jak wcześniej patrzyłam na niego z nadzieją, tak teraz wypłynęła ona ze mnie natychmiastowo. Po części trzymałam kciuki, że pragnął powiedzieć mi to samo, co ja jemu. Przeliczyłam się i zawiodłam.

𝕚𝕘𝕟𝕠𝕣𝕦𝕛 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕝𝕖𝕛  •  𝕣𝕖𝕞𝕦𝕤 𝕝𝕦𝕡𝕚𝕟حيث تعيش القصص. اكتشف الآن