Always in trouble

By Emily_Roxy

14.5K 399 65

Nicolas - bezczelny, wiecznie wpadający w kłopoty badboy. Jest postrachem szkoły, lecz chce zmienić swoje życ... More

rozdział 1
rozdział 2
rozdział 3
rozdział 4
rozdział 5
rozdział 6
rozdział 7
rozdział 9
rozdział 10
rozdział 11
rozdział 12
rozdział 13
rozdział 14

rozdział 8

808 22 2
By Emily_Roxy

Carmen

Dopiero w domu do mnie dotarło, że brałam udział w kradzieży auta jakiegoś obłędnie bogatego gościa, kiedy grozi mi poprawczak. I moi wściekli rodzice. Jak mogłam się na to zgodzić? Dlaczego nie zaprzeczyłam i po porostu nie wyszłam z tego samochodu, tylko udawałam przed tym dupkiem Nicolasem, że niczego się nie boję? Bo ja naprawdę się bałam, ale pomyślałam pieprzyć to. Skoro on mógł, to ja też.

Naprawdę tego nie rozumiałam. Ale wiedziałam jedno. To on tak na mnie działał. I najwyraźniej nie umiałam tego powstrzymać. To, jakie emocje zawsze go otaczały; adrenalina, ta ciągła nonszalancja, czułam, że wpływają one też na mnie. Nicolas niczego się nie bał. I ja oczywiście również chciałam taka być.


Gdy doszłam w końcu do końca szkolnego korytarza, delikatnie uchyliłam drzwi biblioteki, by podejrzeć czy Nicolas już się tam zjawił. Niestety nie zdążyłam nic zobaczyć, ponieważ usłyszałam za sobą kroki. Szybko się odwróciłam i ujrzałam za sobą uśmiechniętego chłopaka, wyglądającego na zupełnie niezmartwionymi ostatnimi wydarzeniami. Pewnie był już do tego przyzwyczajony.

- A ty co się tam tak czaisz, Alicjo? -  spytał, rzucając swój idealny uśmiech. Jego spojrzenie było chłodne jak odcień jego niebieskich oczu, zupełne przeciwieństwo jego ciepłego uśmiechu. Mimo, że w tym uśmieszku można było znaleźć nutę zadziorności i pazura, całkiem go lubiłam.

- Wchodzisz czy nie? - odezwałam się, krzyżując ręce na piersi, udając, że wcale go tam z determinacją nie wyszukiwałam. Chłopak uniósł wysoko brwi i popchnął drzwi wchodząc pewnie do środka. Bibliotekarka jak zwykle, gdy tylko zobaczyła, że przyszedł Nicolas, podeszła do niego tak szybko, że prawie się po drodze potknęła. Zauważyłam, że zawsze próbowała z nim flirtować, co zawsze mnie śmieszyło, lecz teraz gdy zobaczyłam, jak uśmiecha się do niego i zakręca palcem kosmyk włosów poczułam zirytowanie. Przewróciłam oczami i ominęłam chłopaka, który wyraźnie nie był zainteresowany bibliotekarką. Zawsze udawało mu się ją jakoś zbyć, mówiąc, że trzeba się brać za pracę. Tak też było i tym razem. Wrócił do mnie po jakiejś minucie rozmowy z nią.

- No w końcu, ileż można było czekać. Przysięgam, ta kobieta tak mnie denerwuje... - zaczęłam, spoglądając na bibliotekarkę.

- A dlaczego? Zazdrosna jesteś, że mam powodzenie u kobiet, co? - powiedział, śmiejąc się nieznacznie. Oparł się o regał z książkami i popatrzył się na mnie lekko przechylając głowę.

- Tak, chciałbyś. A teraz lepiej mi pomóż z tymi książkami, może szybciej się wyrobimy.

Po jakichś dwudziestu minutach nieprzerwanej ciszy, w której zawzięcie układaliśmy książki, w końcu postanowiłam się odezwać, ponieważ przypomniała mi się jedna rzecz, o którą chciałam zapytać chłopaka.

- Nicolas? - spytałam, zwracając uwagę chłopaka na mnie.

- Mhm?

- Idziesz na tę dzisiejszą imprezę u tego gościa z ostatniej klasy? Wiesz, tego blondyna... Ja idę.

- Hmmm, nie wiem, może jak nie będę mieć nic lepszego do roboty. A czemu pytasz?

- Myślałam, że może lubisz takie imprezy - mruknęłam pod nosem, udając, że przyglądam się uważnie jakiejś podniszczonej książce.

- Może kiedyś lubiłem - odparł po chwili ciszy. Wydawało mi się, że wyłapałam nutkę smutku w jego głosie, i jakby szczerości. Niczym prawdziwy Nicolas przedarł się przez tę całą skorupkę bad boya. Lecz może mi się tylko zdawało. Może sobie to wyobraziłam.

- A jak w ogóle podobała ci się ostatnia akcja?

- Czy mi się podobała?! Jak w ogóle mogłeś mnie tam zabrać?! To było niebezpieczne! Wiesz, że jeden wybryk i trafię do więzienia dla nieletnich, a i tak mnie ze sobą zabrałeś! - powiedziałam, trochę wybuchając. Nicolas spoglądał na mnie, śmiejąc się i kręcąc głową.

- Myślałem, że lubisz ryzyko i się nie bałaś. Sama mi tak powiedziałaś - powiedział, wzruszając ramionami, biorąc do ręki jakąś książkę i odkładając na stosik obok.

Kłamałam, pomyślałam, nie odzywając się już w ogóle.
Reszta pracy minęła nam w ciszy, nie licząc kilku komentarzy Nicolasa na temat tego, że kobiety to jednak trudno zrozumieć.

***

Stałam wyszykowana na korytarzu, czekając na mojego brata i jego dziewczynę. Wybieraliśmy się na imprezę do blondyna czyli, jak się później dowiedziałam, niejakiego Alexa.

Niestety Adrien nie chciał z nami iść, wymówił się sprawami rodzinnymi. Było mi trochę przykro, bo pomyślałam, że trochę rozrywki pomoże trochę z naszymi stosunkami, które nadal po ostatnim wydarzeniu były nadal trochę napięte.

- Ile można na was czekać? - krzyknęłam.

- Już idziemy! - odkrzyknął Dean.

Oparłam się o ścianę zrezygnowana.

- Nie rób scen, Carmen - powiedział Dean, schodzący ze schodów. - Dobrze wiesz, że idziemy tam tylko ze względu na ciebie.

- Sam powiedziałeś, że mogę iść tam tylko z tobą i Susan. Czyli sam się na to skazałeś - mruknęłam.

- Tak, bo jesteś zbyt nieodpowiedzialna. Nie mogę Cie puścić samej.

- A ty nadopiekuńczy - odbiłam piłeczkę.

Mój brat chciał już otwietał usta by coś powiedzieć, ale przerwała mu Susan:

- Daj już spokój biednej Carmen. Ja bardzo chętnie się tam wybieram - uśmiechnęła się do mnie.

- W takim razie chodźmy - odrzekł zrezygnowany Dean, chwytając kluczki do samochodu.

***

Kiedy dotarliśmy już na miejsce, impreza trwała w najlepsze. Trudno było znaleźć miejsce do zaparkowania. Z domu dochodziła głośna muzyka, lecz wiele ludzi bawiło się również na dworze, ale spodziewałam się, że w środku było jednak jeszcze więcej osób. W końcu blondyn był popularny.

Wchodząc do środka, napotkałam wzrokiem całujące się pary, dużo rozmawiając grupek, z których większość osób trzymała kubki z jakimiś alkoholowymi napojami oraz wiele tańczących w rytm muzyki. Typowa impreza.

Zaczęłam przebijać się przez tłum, by dotrzeć do miejsca z alkoholami i poniekąd zgubić Deana.
Kiedy zaczęłam nalewać sobie ponczu do papierowego kubeczka, usłyszałam znajomy głos szepczący mi do ucha.

- Cześć. - Wzdrygnęłam się, prawie rozlewając na siebie alkohol. Odwróciłam się i spojrzałam na winowajcę mojego zachowania.

- Nie zakradaj się do mnie! - powiedziałam, próbując przekrzyczeć muzykę.

- Jak chcesz - odpowiedział Nicolas, spoglądając na mnie z rozbawieniem i przeczesując swoje ciemnobrązowe włosy. Jak zauważyłam, nałożył na nie trochę żelu. Tak jak w noc kradzieży.

- Myślałam, że nie lubisz takich imprez - rzuciłam, unosząc brwi.

- Dla tej zrobiłem wyjątek.

- Dlaczego?

- Gdzie ten twój Adrien? - zignorował moje pytanie.

- Nie wiem, pewnie w domu. - Wzruszyłam ramionami.

-Przyszłaś sama?

- Nie, z bratem i jego dziewczyną.

- Ahaaa, mała Alicja potrzebuje ochraniarza?

- Zamknij się, Nick!

- Ależ tak, potrzebujesz przyzwoitki - zaśmiał się, pokazując białe zęby.

Już miałam coś odpowiedzieć, ale ktoś ściszył nieco muzykę i krzyknął "Body shots". Hasło zaczęło być wykrzykiwane i powtarzane, goście zaczęli klaskać i gwizdać. Zaczęłam się rozglądać, ciekawa kto z własnej woli chciałby się zgłosić do gry, gdzie obcy ludzie piją shoty z twojego ciała.

- Potrzebujemy ochotników!

- Tutaj mamy jedną! - krzyknął Nicolas, podnosząc moją rękę.

- Zostaw nie, idioto - syknęłam, ale chłopak już ciągnął mnie do pustego stołu. - Puść mnie!

Nie wiem, czy Nicolas słyszał choć jeden z moich protestów przez gwiżdżący i krzyczący tłum.

Na stole leżały już jakieś półnagie laski, a ja naprawdę nie chciałam być jedną z nich.

- Kładź się, Alicjo - powiedział Nicolas głosem nieznoszącym sprzeciwu.

- Chyba śnisz. Nie zmusisz mnie do tego.

- Daj spokój, będzie fajnie, przecież tu jestem, nic ci się nie stanie. Zaraz, nie powiesz mi chyba, że się boisz - uniósł brwi i przybliżył swoją twarz do mojej. Byłam doskonale świadoma, że mnie podpuszcza, ale nie chciałam, żeby pomyślałam, że pękam.

- Nigdy.

Oparłam się o ladę, patrząc chłopakowi intensywnie w oczy, wskoczyłam na nią i ściągnęłam koszulkę. Nie słyszałam już krzyku tłumu, jedyne na czym byłam skupiona, był pożerający mnie wzrok Nicolasa. Nie powiem, nawet mi się to podobało.

Położyłam się na stole i poczułam jego chłód. Serce biło mi niemiłosiernie mocno, że bałam się, iż zaraz wyskoczy mi z piersi.

Chłopak polał mój brzuch i klatkę piersiową tequilą. Poczułam przyjemne dreszcze rozchodzące się po moim ciele w wyniku spotkania mojej skóry z zimnym alkoholem.  Nicolas podał mi też ćwiartkę limonki, którą włożyłam sobie do ust.

Kiedy język Nicolasa dotknął mojej skóry, moje serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Nienawidziłam takiej bierności. Nieć nie możesz zrobić, tylko czekać na ciąg dalszy tej niebezpiecznej gry.

Czułam jego ręce opierające się o moje uda, i jego język powoli przesuwający się do mojego biustu. Czułam rosnącą ekscytację, choć tak bardzo nie chciałam jej czuć.
Kiedy jego język dostał w końcu do moich piersi, nabrałam gwałtownie powietrza do płuc i wypuściłam je nieregularnym wydechem. Poczułam, jak się uśmiecha. Gdy jego usta zassały moją skórę na szyi, zamknęłam oczy i starałam się nie myśleć o tym, w jakie niebezpiecznie rejony przeniosły się wszystkie moje myśli. Wiedziałam, że po jego ustach pozostanie mi na szyi malinowy ślad, ale teraz miałam to gdzieś.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego wzrok na moich ustach. Miałam ochotę krzyknąć, żeby sięgnął w końcu swoimi miękkimi ustami po limonkę w mojej buzi. I żeby nasze usta w końcu się spotkały. Nie miałam pojęcia, co się ze mną działo.

Nicolas przybliżył swoje usta do moich, byłam przekonana, że zaraz połączy je w pocałunku, ale ten szepnął mi do ucha:

- Chciałabyś, Alicjo. - I chwycił limonkę w swoje palce powoli wyciągając ją z mojej buzi, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Próbowałam jak mogłam zachować pokerową twarz i nie okazać tego całego rozczarowania jakie zawładnęło moim ciałem i myślami.

Nagle zaczęłam słyszeć odgłosy ludzi po chwili zatracenia. Nadal leżałam na stole, starając się dojść do siebie po tym, co przed chwilą się stało.

- Carmen, co do cholery...?! - usłyszałam głos mojego brata, który stał niedaleko mnie, rozglądając się gorączkowo po ludziach wokoło, którzy wciąż skandowali imię moje i Nicolasa. Już wiedziałam, że mój braciszek raczej nie polubi się ze sprawcą całego zamieszania. Ale jakoś wyjątkowo mnie to cieszyło.

Continue Reading

You'll Also Like

268K 12.4K 35
Aria jest recepcjonistką w ogromnym koncernie. Nic nieznaczącym trybikiem w korporacyjnej machinie. Na firmowej imprezie wpada w oko jednemu z pijany...
260K 21K 89
Część 2!! Część 1 znajdziesz na moim profilu :) Idiota przekonuje swojego przyjaciela z dzieciństwa, by przebrał się i zachowywał jak jego dziewczyna...
203K 6.1K 36
18- letnia Layla Davies wyjeżdża do swojego starszego brata na studia, nie wie jednak, że z jej bratem mieszka jego najlepszy przyjaciel - Anton Aris...
35.9K 2.5K 37
„Każdy twój uśmiech jest tym, który leczy moje rany." Maven Namgung nienawidzi poniedziałków. A w szczególności tych poniedziałków, gdy dzieje się co...