Fampa Gangsta

By SadFamp

15 1 0

Fampa z Tofem znajdują opuszczony garaż, w którym znaleźliśmy całe krzaki marihuany. Jeszcze nie wiedzieli w... More

Opuszczony garaż Marihuany

15 1 0
By SadFamp


Rozsiadłem się wygodnie w swoim czarnym, skórzanym fotelu, rozszarpanym już przez ostre jak ostatnie słowa mojej eks pazury. Kim bym właściciel tychże ostrzy? Nie kto inny jak moja biało-czarna kotka, o dźwięcznym imieniu „Kokaina".Ta podobnie do mnie rozwaliła się, jakby była u siebie, rozciągając całe swoje ciało na mych kolanach, wbijając boleśnie jej naturalne narzędzia tortur.Chwyciłem do dłoni zimną szklankę o zawartości czterdziestki pomieszanej z tańszą kolą.W drugiej ręce natomiast trzymałem stary pilot od telewizora, przy pomocy którego włączyłem jakiś losowy filmik na swym kilkudziesięciu calowym ekranie.Najwyraźniej alkohol musiał uderzyć mnie znienacka, ponieważ z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu włączyło się video, w którym jakiś palant o tęczowej barwie włosów robił Bóg wie co, co chwilę drąc się o łapkach w górę i subskrypcji.

„Powiedz mi Kokainko, co się stało z FampTubem w ciągu tylu lat? Kiedyś była to normalna witryna, gdzie każdy robił to, co chciał, a nie nagrywał kilkanaście takich samych materiałów, żebrując o te cholerne lajki."

Ta spojrzała się na mnie zrezygnowanym wzrokiem, sprawiając wrażenie, jakbym gadał sentymentalne kocopoły.W tym momencie mój telefon począł wibrować, wydając przy okazji znany mi, ale jakże denerwujący mnie dźwięk.

„Ale tu śmierdzi Jointem, ale tu śmierdzi Jointem!".

Na początku był to mój ulubiony utwór od Mafii z Plebanii, ale teraz te chędożone syntezatorki wwiercają się w mój mózg godnie wiertarki sąsiada włączonej o piątej rano.Przeciągnąłem swoją prawą rękę nad stojący obok fotelu drewniany stoliczek, podniosłem metaforyczną słuchawkę i nacisnąwszy zielony guzik, z głośnika wydobył się głos mojego partnera – nieseksualnego.

- „Słuchaj Fampa, pamiętasz, jak ostatnio znaleźliśmy kilkanaście krzewów marihuany w opuszczonym, zalanym garażu?" - zapytał.


- „Powiedz mi, Tof, jakbym miał kurwa o tym zapomnieć, byliśmy tam wczoraj!" - odpowiedziałem podirytowany głupim pytaniem.


- „Dobra, sklej japę. Ogólnie, mamy przypał. Okazało się, że ten garaż wcale nie był opuszczony, jak myśleliśmy. Jej właśnie obok i niego i widziałem, jak dwójka umięśnionych łysoli wchodziła do środka, po czym jeden z nich krzyczał na całą okolicę, że zajebie tego, kto mu to ukradł".


- „Stary, powiedz mi, jakim cudem ma on się dowiedzieć, że my to ukradliśmy?"


- „Nie czaisz? Jeśli ktoś tu miał uprawę, to musiał tutaj założyć w razie czego jakieś kamery, żeby w razie czego sprawdzić, czy pieski nie sprawdzają terenu, albo czy jacyś debile nie skuszą się na zajumanie towaru".


- „Z ich inteligencją raczej bym w to wątpił".


- „Nie mówię o nich, chodzi mi o ich szefa. Podsłuchałem, jak jeden z nich mówił, że jak tego nie znajdą do jutra, to będą leżeć w glebie. Z taką presją nie ma szans, żeby się pokapowali, kto to zrobił".


- „Zluzuj, przynajmniej świat straci, a raczej zyska utratą dwóch półgłówków".

(W tle słychać, jak jakiś głęboki, przepity głos mówi coś w stylu – tej, kto się tam kurwa czai? Pewnie ten cwel to zajebał. Te kurwa! Czego tu szukasz?!)

- „Kurwa! Zauważyli mnie, oddzwonię potem, kurwa, nara".

Połączenie się przerwało, a ja z szybkością uciekającego Tofa wstałem z fotelu, aczkolwiek pierwej łagodnie odkładając kokainę na stolik.

- „Wrócę wieczorem, wiesz? Znowu muszę ratować tego debila". - powiedziałem kocicy.

Ruszyłem w stronę przedpokoju. Z szafki, znajdującej się obok drzwi wyciągnąłem brudne i zabłocone czarne buty, a z regału nad nimi wyciągnąłem jeszcze nieużywanego flocka.Załadowałem go, odbezpieczyłem, licząc na to, że jakimś cudem nie postrzelę się w udo w trakcie biegu za ziomkiem. Zarzuciłem na barki czarną, skórzaną kurtkę i wrzuciłem do jednej z jej kieszeni czarną kominiarkę.Zamknąłem drzwi na klucz i wsiadłem do mojego samochodu. Był nim zawodny niczym mężczyzna po pięćdziesiątce w niepłodne dni swojej żony gruchot marki Las Pegaz Narano.Samochód był mały, ale szybki tak jak... dobra, koniec tych porównań. Przekręciłem stacyjkę, włączyłem radio, a raczej połączyłem się z nim swoim telefonem, na którym włączyłem ostatni hit Fedego – „Bielutkie Różyczki".W ciągu kilku minut znalazłem się obok pagórka, którego dzieliło około dwieście metrów od garażu. Zaparkowałem przy ulicy pełnej aut, żeby w razie czego dwaj miłośnicy ćwiczeń fizycznych go nie zauważyli. Wysiadłem i pognałem w stronę wczorajszego włamu, wyciągając ze spodni gnata.Przechodząc cicho obok drzew, usłyszałem bieg. Bardzo szybki bieg. Wychyliłem się zza pnia i ujrzałem całego zlanego potem Tofa, którego wyraz twarzy błyskawicznie zmienił się ze strachu, na nadzieję. Chyba zapomniał, że w tym momencie byłem w takim samym gównie co on, a w dodatku, moje zdolności strzeleckie były nikłe jak moje umiejętności matematyczne.

- „Fampa! Kurwa mać, co tak stoisz, wstawaj i spierdalamy!" - wydusił ledwo z siebie Tof.


- „Nie chcę cię smucić, ale nasi oprawcy są kilkadziesiąt kroków za tobą".


- „No i co, schowamy się gdzieś w jakiejś alejce i ich zgubimy, no chodź!"


- „Nie będę przed nimi spierdalał. Lepiej zobacz co mam w dłoni".


- „Skąd ty do chuja masz flocka?"


- „Jeden z naszych starych znajomych, Dopek, zajmuję się dealerką broni. Dobra, kurwa, stawaj za mną".


- „Jaki masz plan?"


- „Cóż, jeśli już cię widzieli, a walczą o swoje życie, to my musimy walczyć o swoje".


- „A ty co, Hitman? Stary, pojebało cię, chyba nie chcesz mieć na sumieniu dwóch ludzi?!"


- „Nie wiem kurwa, ale adrenalina po prostu rozpierdala mnie od środka. Kurwa, musimy to zrobić, nie ma szans, żeby nas nie znaleźli."


- „Fampa, dobra. Jeśli chcesz, żebyśmy poszli siedzieć dwadzieścia pięć lat, to rób, co chcesz".


- „Jak strzelę, to zapierdalaj ile masz sił w nogach. Dogonię cię i uciekniemy moim autem".

Dwie wielgachne i odbijające słońce swoim brakiem fryzury postacie nagle stanęły w miejscu.

- „Ty, co oni robią?"

Wnet jeden z nich wyciągnął coś wyglądającego na pistolet maszynowy i skierował w naszą stronę.

- „Jeśli chcecie żyć, to lepiej szybciutko powiedzcie nam, gdzie schowaliście nasz towar". - krzyknął jeden z nich.


- „Może to nasza ostatnia szansa, Fampa. Naprawdę, nie chce jeszcze nikogo zabijać".


- „Jak nie chcesz zabijać, to po cholerę to w ogóle kradliśmy?"


- „No bo myślałem, że ktoś o tej marihuanie po prostu zapomniał i tam zostawił..."


- „Słyszysz, co ty w ogóle mówisz? Nie ma mowy, przyniesiemy mu marychę, a ten nas zabije, żebyśmy niczego nikomu nie pisnęli. Słuchaj, wyjdź pierwszy, ja pójdę za tobą, a gdy się zbliżymy, strzelę temu z bronią w głowę, ty w tym czasie zabierz jego maszynkę, a w razie czego możemy się dogadać z tym drugim". 

Schowałem broń w kieszeni kurtki i jak powiedziałem, tak zrobiliśmy. Łysy siłacz o twarzy wściekłego byka ani myślał o dyskusji, chciał tylko jak najszybciej odzyskać to, co jego.

- „No! Gdzie ona kurwa jest?!"

- „W dupie" - odpowiedziałem, szybko strzelając skinowi w głowę, a przynajmniej tam myślałem, że trafię. 

Kulka zamiast przebić łepetynę przeszyła klatkę. Na szczęście musiała przejść przez serce, bo patusa zszokowało w miejscu. Zanim się otrząsnął, Tof zabrał mu pistolet maszynowy i skierował go w stronę drugiego inteligenta.

- „ Ja pierdole, tylko wstanę... "

- „ Nie wstaniesz" – powiedziawszy to, przyłożyłem flocka do jego czoła i pociągając za spust, przedziurawiłem jego pustą głowę na wylot.

Tof najwyraźniej nie wytrzymał zamieszania, bo z tego wszystko wystrzelił i krótką salwą zabił drugiego typa. Kilkanaście naboi po prostu przeszło mu po twarzy.

- „Spierdalajmy do samochodu, zanim zjadą się psy".

Continue Reading

You'll Also Like

6.2M 201K 31
After she tragically loses her mother, Cassie turns to street fighting-but she soon learns that the biggest fights happen outside the ring. ...