american novel {hemmings} ✓

By YourLittleBoo

185K 15K 7.7K

"Patrząc na rodziców Iris Martin, jako nauczyciel, albo raczej jako człowiek, uświadomiłem sobie parę prostyc... More

wstęp
1. Księżniczka
2. "Dobry wieczór"
3. Peralta i Santiago
4. Ciało pedagogiczne
5. Nie jestem aż takim dziadkiem
6. mea maxima culpa
7. Zew Caluma
8. "O, dziś udupię Iris!"
9. Daddy Issues
10. Nie musisz mieć zawsze kontroli
11. Albo to, albo stringi
12. Skandaliczny romans z nauczycielem
13. Tylko bez striptizerek
15. Ty i twój testosteron
16. Moja osobista Regina George
17. Życie to nie simsy
18. Mała, wredna, atrakcyjna i inteligentna zołza
19. Gdzie pan taką młodą wyrwał?
20. Dasz mi klapsa?
21. Jest pan zakochany
22. Kolekcja prezerwatyw
23. Biust na tyczce
24. Zrób fikołka
25. Osioł ze Shreka
26. Czy to twój ziemniak?
27. Lady Makbet
28. Prawdziwy exposing
29. Piękna satyra
zakończenie
Special 1. Scott, zesrasz się jak to usłyszysz
Special 2. Jest pan do dupy psychologiem
Special 3. List Miłosny
Special 4. Polegli w związkach
Special: epilog
next cheesy american novel
BAD IDEA

14. Dramat uczniowsko-nauczycielski

4.6K 431 320
By YourLittleBoo

Do końca tygodnia uświadczyłem się w fakcie, że Iris jest albo mocno zazdrosna, albo dla zabawy próbuje utrudnić Emmie życie. I z niewiadomych przyczyn ja stałem się centrum rozładowania emocji dla jednej, jak i dla drugiej. Nauczycielka chemii przychodziła do mnie na przerwach, mówiąc, że Iris Martin ją onieśmiela, znieważa, patrzy na nią jakby chciała dokonać egzekucji, poza tym nie może pozwolić sobie na żadne nawiązanie pozytywnej relacji z uczniami, przez złośliwe docinki nastolatki. Ta druga przewracała oczami, nagminnie wypowiadała imię nowego obiektu obelg w sposób wyjątkowo groteskowy, parodiowała ją i każdy moment, gdy zasiadaliśmy sam na sam przy temacie studniówki, wykorzystywała, by móc wyrazić swoje niezadowolenie faktem, że Emma w ogóle istnieje.

Nie byłem świadkiem ich sprzeczek na zajęciach. Nie mogłem tym samym poprzeć, ani potępić żadnej ze stron, jednak naprawdę grubo zastanawiałem się nad tym, w czym jest problem? Bo przecież nic się nie stało. Iris tak zwyczajnie weszła do mojej sali poniedziałkowego popołudnia i postanowiła sobie, że jej właśnie będzie nienawidzić.

Może potrzebowała jakiegoś nauczyciela, z którym będzie się spinać i nad którym wyrazi swoją wyższość? Może... Rzeczywiście uznała, że skoro Emma jest względnie atrakcyjna i mniej więcej w moim wieku, nagle zacznę się z nią spotykać, a gdybym zaczął się z kimś spotykać, ta niepoprawna relacja między nami przestanie mieć prawo bytu?

Koniec końców widząc dziewczynę czerwoną na buzi ze złości, gdy weszła do mojej klasy podczas przerwy obiadowej, kiedy ze spokojem oglądałem Brickleberry, niemal nie spadłem z ławki, bo przypominała uosobionego, wyjątkowo seksownego, diabła prosto z piekła, który przybył na ziemię siać wszechogarniające zniszczenie.

- Czy ty wiesz co ta wywłoka zrobiła?! – zapytała, rzucając mi jakiś świstek. Zmarszczyłem czoło, wyglądając w stronę drzwi, by sprawdzić czy aby na pewno Iris je domknęła, na szczęście dbała o prywatność, by zwracać się do mnie na „ty", albo ze spokojem ducha zakląć.

- Cześć, Iris, masz śliczną spódniczkę, nowa? – Siliłem się na uśmiech.

Nie wiem co stało się z tą relacją, naprawdę. Pojawienie się Emmy spowodowało w Martin nagłą potrzebę spędzania ze mną więcej czasu, więc albo znaczyła teren, albo w rzeczy samej oszalała na punkcie studniówki i tu wcale nie chodziło o mnie.

- Tak, kupiłam na poprawę humoru, dzięki – prychnęła, zakładając ręce na piersiach. – Zobacz.

Rozprostowałem kartkę, która okazała sprawdzianem nastolatki, a na nim widniała trója. Zmarszczyłem czoło. Pani Smith zaznaczyła dokładnie jakieś fragmenty, prosząc o rozwinięcie odpowiedzi, albo stawiając znaki zapytania. Iris nie miała błędów, jedynie niepełne zdania.

- Powiedziała mi... - zaczęła, nim zdążyłem w ogóle otworzył usta – że ona nie rozumie moich skrótów myślowych, że bazgrzę, a nie jestem lekarzem, że ta praca nie zasługuje nawet na czwórkę, a ja zawaliłam dwie noce, bo przygotowałam się na ewentualność nękania. – Iris chodziła po klasie, wymachując nerwowo rękoma. – Luke, to jest mobbing, mogę ją pozwać? Oho, tak ją pozwę, że się nie wypłaci, szmacisko...

- Hej, nie znam się na chemii, ale może rzeczywiście nie napisałaś tyle, ile trzeba? Chciałbym ci jakoś pomóc, jednak nie mam żadnej mocy sprawczej na tym polu, bo nie umiem powiedzieć, czy masz rację, czy ona ma rację.

- Ale jasne, że ja mam rację, Hemmings! – Podeszła do mnie bliżej, wystawiając swój długi paznokieć w moją stronę. – Pani Beatrice zawsze zaliczała mi takie rzeczy, ta cała Emma. – Użyła oczywiście prześmiewczego, nosowego, zawyżonego tonu. – Może mi naskoczyć, bo możemy powiedzieć wszystko o Wielkiej i Nieśmiertelnej, ale oceniała według klucza z egzaminów, nie według swojej niedowartościowanej, tłustej pizdy.

- Iris... - Położyłem dłoń na jej ramieniu, ponownie patrząc w stronę drzwi.

- Ona chce mnie udupić. Ona ewidentnie chce mnie udupić, a ty o tym wiesz. Doskonale o tym wiesz... Ale nic z tym nie zrobisz, bo pewnie chcesz ją przelecieć. – Wyrwała kartkę z mojej ręki.

- Hej, uspokój się – to powiedziałem zdecydowanie ostrzej, wstając z ławki.

Nawet jeśli znacząco przerastałem nastolatkę, ona wciąż była nieugięta, wkurzona i gdyby mogła, pogryzłaby mnie.

- No co? A powiesz mi, że tak nie jest? Widzisz jej cycki i mówisz, że nie możesz mi pomóc, bo nie chcesz wejść z nią na ścieżkę wojenną, by nie stracić okazji do łatwego seksu.

Zacisnąłem szczękę, zaczęła wyprowadzać mnie z równowagi.

- Nie przesadzasz czasami? – Uniosłem jedną brew. – Opanuj się, nie jestem twoim kolegą, ani twoim popychadłem, to już chyba ustaliliśmy...

Iris zamilkła na moment. Uchyliła lekko usta, zgniotła swój sprawdzian, spojrzała mi w oczy, po czym uśmiechnęła się sztucznie bez cienia radości. Miałem wrażenie, albo jej oczy niemal nie błysnęły łzami, więc znów wymusiła pozytywy grymas.

- Ma pan rację, przepraszam. – Obróciła się na pięcie, kierując się w stronę drzwi.

- Iris...

- Nie...

- Możesz mnie posłuchać? Nie dałaś mi dojść do słowa, wyrzygałaś się, wyprowadziłaś mnie z równowagi, a teraz...

- Więc za to przepraszam, ma pan rację, nie jesteśmy kolegami. – Wyszła z klasy, zamykając za sobą drzwi.

Stałem tak przez moment, zastanawiając się co dalej. Skoro wtopiła się w tłum uczniów, nie mogłem jej zaczepić i krzyczeć, by mnie wysłuchała. Zapewne wszystkie wiadomości, które bym jej napisał, usunęłaby... Więc musiałem sprowokować nastolatkę do nieprzymuszonej konwersacji. Tylko jak?

Przygryzłem wargę, zerknąłem na pustą salę. Nawet nie zastopowałem odcinka. Będę tego żałował, będę żałował, że zależało mi na tej relacji i palnąłem głupotę, ale cholera, ona zmieszała mnie z błotem, znów, tak naprawdę za nic!

Nie bardzo wiedziałem jak się zachować. 

Właściwie to kim my dla siebie byliśmy? Jeśli nie kolegami?

Głupia decyzja, ale wybiegłem z sali, próbując dogonić Iris. Przy okazji przepychałem się przez grupy ludzi, rotujących po budynku szkoły. Miałem długie nogi, a ona była roztrzęsiona, więc szła powoli, tym samym złapałem ją na schodach.

- Panno Martin, musimy porozmawiać – oznajmiłem twardo, by zaciągnąć ją znów do bezpiecznej przestrzeni, bez gapiów, którzy już i tak się zainteresowali.

- Przepraszam, ale niedługo kończy się przerwa obiadowa, a ja jeszcze nie zdążyłam zjeść, dlatego proszę wybrać sobie inny termin. – Nawet się nie obróciła, podczas gdy ja, niczym ostatni baran szedłem za nią stopniami w stronę stołówki.

Rzadko tam przebywałem. Nie czułem takiej potrzeby, zresztą i tak cieszyłem się, że nie muszę pełnić dyżurów, bo podczas tej półgodzinnej dziury między zajęciami, tam właśnie odbywały się największe, uczniowskie dramaty.

Cóż, tym razem miał odbyć się również dramat uczniowsko–nauczycielski.

Iris wzięła tackę, ale póki co sięgnęła tylko po sok w szklance, podczas gdy ja stałem nad nią z rękoma założonymi na piersiach. Zrobiło się spore zamieszanie, czułem na sobie wzrok każdego nastolatka i każdego opiekuna na miejscu. W tym Emmy Smith, która ze dezorientowaniem zaczęła podchodzić w naszym kierunku.

- Iris, ja naprawdę nie chcę wchodzić z tobą w dyskusję, możemy zachowywać się jak dorośli ludzie, skoro oczekujesz ode mnie, że będę traktował cię jak dorosłą?

- I tak pan tego nie robi – prychnęła. – Przyszłam do pana z problemem, ale podejrzewam, że według pana to tylko mała, nieznaczna sprawa durnej cheerleaderki.

Ludzie aż zamilkli.

Opuściłem na moment powieki, ta dziewczyna potrafiła doprowadzić mnie na skraj wytrzymałości psychicznej, naprawdę.

- Nie powiedziałem tego, prosiłem tylko, byś się odrobinę uspokoiła, bo nie dałaś mi dojść do słowa.

- Ale powiedział pan swoje. – Znów ten żmijowaty uśmiech. Mógłbym ją za to udusić.

Iris wciąż stała ze swoją tacką i sokiem na nim w jednym miejscu, a że uczniowie próbowali dostać się do bemarów z ciepłym jedzeniem, w końcu odeszła kawałeczek, chwytając swój napój w dłoń.

- Proszę, wróćmy do klasy i postaram się stawić czoła twoim problemom, skoro przyszłaś z nimi akurat do mnie.

- I tutaj mamy spięcie, panie Hemmings, to nie ja mam problem, ktoś inny go ma, a pan nie chce przyjąć tego do wiadomości.

- Iris...

- Tak?

- Proszę cię...

- Nie, to ja proszę, bo najwidoczniej nie pomyliłam się co do pana na początku roku, a potem przyszłam, bo nie wiedziałam do kogo mam pójść...

Nikt nie wiedział o co chodzi, ale nikt też nie chciał się dowiedzieć, każdy czekał na werdykt tej konkretnej wymiany zdań. Nawet zdezorientowana Emma, która zatrzymała się wpółkroku.

- Chodź...

- Nigdzie nie pójdę... - W tamtym momencie, który trwał dosłownie setne sekundy, jeden z uczniów idących z pustą już tacką, przypadkiem popchnął Iris, która w panice wyciągnęła ręce do przodu. Ona zatrzymała się na nodze, więc nie upadła, ale chlusnęła sokiem ze szklanki prosto na moją białą koszulkę.

Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech, by się uspokoić. Cała stołówka zaczęła robić grupowe „uuu", bo niekoniecznie zorientowali się, że to nie było celowe posunięcie. Najgrzeczniejsza, najdoskonalsza uczennica ze wszystkich, oblała nauczyciela, z którym weszła w potyczkę słowną, kompotem z malin.

Naprawdę dobrze, że miałem cierpliwość, bo miałem ochotę sięgnąć po kolejną szklankę i zmoczyć Iris włosy.

- Panno Martin! – krzyknęła Emma, podchodząc bliżej. – Zapraszam do dyrektora...

- Przepraszam... - Iris spanikowała i w tych nerwach, zaczęła pocierać moją koszulkę serwetką, a ja stałem jeszcze nie wiedząc jaka będzie moja reakcja na całą tą sytuację. Musiałem dojść do siebie, by nie zrobić czegoś maksymalnie nieodpowiedzialnego, gówniarskiego wręcz. – To był przypadek, ktoś mnie pchnął.

Tamten uczeń oczywiście zniknął tak szybko, jak się pojawił, bojąc się, że to on będzie miał z tego konsekwencje.

- Ja naprawdę nie chciałam, wierzy mi pan, prawda... - Iris podniosła na mnie proszący wzrok.

- Luke, chodź, zaprowadzimy ją do dyrektora, bo to zachowanie jest śmiechu warte. – Emma położyła dłoń na moim ramieniu.

Czułem się wtedy jak władca, który ma wydać wyrok. Z jednej strony wiedziałem, że Iris potrzebuje utemperowania. Nawet jeśli to nie było przemyślane zachowanie, za całą tą upartość, powinna dostać reprymendę. Ale nie chciałem jej karać. Właściwie w takiej sytuacji... Musiałaby ze mną porozmawiać.

- Proszę pana... - Spanikowana Iris zaczęła oddychać szybciej. Pewnie nigdy nie dostała kary... Och, mógłbym ją ukarać własnoręcznie. – Ja to panu wypiorę, kupię panu nową koszulkę...

- Panno Martin! – uniosła się Emma ze skwaszoną miną.

Westchnąłem ciężko.

- Emma, daj jej spokój, to był przypadek – powiedziałem w końcu. – Jakiś dzieciak popchnął Iris, sama niemal upadła. – Wzruszyłem ramionami. – Panno Martin, możesz przestać mnie obmacywać.

Iris pokiwała energicznie głową, robiąc krok w tył. Spuściła głowę, cała czerwona na policzkach.

- Luke. – Emma uniosła jedną brew.

- Czy teraz porozmawiamy? – zwróciłem się do dziewczyny, która ponownie się ze mną zgodziła i poszła za mną prosto do sali.

Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę korytarzem. Niektórzy uczniowie patrzyli po nas z ciekawością, inni już szeptali, bo plotka poszła bardzo szybko, ale nie interesowało mnie to. Nie zrobiliśmy nic złego, przynajmniej w teorii. Chociaż domyślałem się, że Emmie coś w końcu przestanie pasować. Nie była głupia...

Kiedy zamknąłem za nami drzwi, omotałem Iris spojrzeniem.

- Wiesz, że nie chciałam tego zrobić – mruknęła skruszona, na co zaśmiałem się lekko.

Wszedłem do schowka na mapy, by znów ubrać białą koszulę na specjalne okazje, więc dziewczyna miała widok na moje gołe plecy przez chwilę. Obracając się ponownie w jej stronę, zwróciłem uwagę na to, że chyba się zagapiła, ale okazała się dostatecznie dobita, bym nie przyłapywał jej na gorącym uczynku werbalnie.

- Wiem, że chciałaś to zrobić, ale ostatecznie do czynu doszło przypadkiem. – Usiadłem na ławce, klepiąc miejsce obok siebie, by zrobiła to samo.

- Czyli nie zaprowadzisz mnie do dyrektora?

- Nie, ale na pewno sam zostanę do niego wezwany przez tę teen dramę, na którą jestem ewidentnie za stary, a dałem się w to wciągnąć, bo może nie jesteśmy kolegami, ale sukcesywnie sprawiasz, że cofam się w rozwoju i w jakimś sensie zaczynam się z tobą przyjaźnić, nawet jeśli to nie jest obustronne.

Iris uśmiechnęła się lekko pod nosem, przełknęła ślinę, po czym odetchnęła z ulgą.

- Jest, Luke - niemal szepnęła. - Więc niespodzianka, którą miałeś dla mnie na piątek, wciąż jest aktualna? – Miała tupet i to niemały.

- Cóż, jeśli pięknie mnie przeprosisz... - Wzruszyłem ramionami.

- Pięknie przepraszam. – Zatrzepotała rzęsami.

- Za co?

- Za sok...

- Nie, masz przeprosić mnie za to, że rzuciłaś w moją stronę fałszywe oskarżenia, bo jesteś rozemocjonowaną, niezrównoważoną psychicznie, rozpieszczoną pindą.

- Aha?! – Iris aż rozchyliła wargi. – A ty jesteś dupkiem. – Założyła ręce na piersiach. – Przepraszam cię, dupku.

- Wybaczam ci, pindo. – Poklepałem Iris po udzie, przewracając teatralnie oczami na całą tę sytuację.

- Nie no, serio przegięłam, po prostu chyba bym zakwitła, gdybyś zszedł się z Emmą. Nie mogę jakoś tego przeżyć, wiesz? Bo cię lubię i jesteś taki spoko, a ona jest nie do życia i wyżywa się na mnie...

- Możliwe. – Wzruszyłem ramionami. – Ale wiesz co? – Przeniosłem spojrzenie na Iris. – Chciałbym ci pomóc z tą chemią, tyle, że ja naprawdę nawet nie wiem jaki jest do tego klucz. Nie będę się odnosił i wchodził w sprzeczkę dydaktyczną, bo nie mam dostatecznie dużej wiedzy. Natomiast wiem kto ma... Jeżeli wyślesz skan sprawdzianu, albo jego zdjęcie do pani Beatrice, to myślę, że nawet jeśli jest starą zołzą, powinna wstawić się za tobą. Może po prostu spróbuj przystosować się do zaleceń Emmy na poprawie? A jeśli zacznie się czepiać mimo to, zadziałaj?

- Luke, ona mi dopierdala na tych lekcjach. Sprawia, że ja... Ja, dla której chemia to prościzna, nawet nie chcę podchodzić do tablicy, a innym kompletnie pobłaża.

- Może uważa, że masz potencjał?

- Ty uważasz, że Scott ma potencjał, więc dzielisz się z nim słodyczami.

- Fakt. – Zastanowiłem się przez dłuższy moment. – Mam z nią porozmawiać?

- Nie wiem. Nigdy nie miałam takich problemów. – Dziewczyna położyła skroń na moim ramieniu, na co uśmiechnąłem się lekko pod nosem. – Najwidoczniej odpaliła bombę...

- To znaczy? – Zerknąłem na Iris z góry, opierając na moment brodę na czubku jej głowy. Kompulsywnie wręcz wpatrywałem się w stronę drzwi.

- Myślę, że jedyne co mogę zrobić, to dojechać ją swoją wiedzą, jeżeli to nie wystarczy i dalej będzie się przypieprzać o byle gówno, chociażbym miała wskrzeszać panią Beatrice, ruszę niebem i ziemią, by tu wróciła.

- Prawidłowo. – Wystawiłem pięść w stronę Iris, by przybiła mi żółwika, co zrobiła z głupim uśmiechem. – Ale i tak jestem na ciebie trochę wkurzony... Rozwydrzona histeryczko.

- Ja na ciebie też panie „nie jestem twoim kolegą". – Sparodiowała mój głos. – Więc kim moim jesteś, Luke?

- Hmm... - Zrobiłem dzióbek, by na to wpaść, a słysząc kroki przy moich drzwiach, zszedłem z ławki, skinąłem Martin, żeby również wstała, po czym stanęliśmy naprzeciw siebie. Gdy uprzednio pukająca Emma weszła do środka, zdecydowanie zmieniłem mimikę. – I żeby mi to było ostatni raz, rozumiemy się?

- Tak, proszę pana. – Spuściła głowę.

Próbowałem nie wybuchnąć śmiechem, ta sytuacja stała się totalnie abstrakcyjna.

- No, możesz sobie iść, pani Smith? – zwróciłem się do kobiety, która oparła się o framugę drzwi.

- Zjemy razem lunch? – Spojrzałem na Iris, później na Emmę i znów na Iris. Oblizałem usta. Musiałem sprawiać wrażenie.

- Tak, pewnie, zaraz do ciebie przyjdę.

Iris tym czasem spiorunowała mnie potajemnie wzrokiem. Chcąc opuścić klasę, obróciła się i zdecydowanie celowo, torebką trąciła jakąś kartkę, leżącą na moim biurku. Papier upadł na ziemię.

- Ojej, moja wina – mruknęła niewinnie i pochyliła się przede mną w tej spódniczce.

Może bym spojrzał, gdyby nie było tam Emmy. Pewnie, że bym spojrzał, ale chcąc uniknąć dodatkowych problemów, odwróciłem wzrok.

Czy ona mnie prowokowała?

*

W piątek po południu rzeczywiście przygotowałem dla Iris coś specjalnego. To zajęcie przynajmniej pomogło mi odrobinę zapomnieć o nagłym, okrutnym konflikcie między dziewczynami, który istniał i w który bezlitośnie zostałem wciągnięty oraz o fakcie, że chyba zacząłem flirtować z uczennicą, a ona zaczęła flirtować ze mną, chociaż żadne z nas nie powiedziało tego dosłownie. Nikogo oczywiście o tym fancie nie poinformowałem, bo czułem coś, że jakby chłopaki się dowiedzieli, nie miałbym już życia. Mimo to, żyłem ze świadomością, iż mocno naginamy zasady i balansujemy wręcz na krawędzi maleńkiej przyzwoitości, która nam została. Myślałem, że nagłe pojawienie się Emmy wszystko rozwiąże. Skoro ja będę mógł się skupić na kimś nowym, moje uczucia do Iris wyparują, bo wydawało mi się przez moment, że chcę kogoś bliskiego, a nie... Konkretnie tę nastoletnią cheerleaderkę. Tyle, że sytuacja z nową nauczycielką sprawiła, że Iris wykazywała się jeszcze większą terytorialnością, niż wobec swoich klonów, co w jakiś sposób zaczynało mnie obrzydliwie pociągać. Albo... Ona tyko miała taki charakter, a nic złego się nie wydarzyło...

Zatem by skupić swoje myśli na czymś mniej popieprzonym, przygotowałem według swojej obietnicy, specjalnie dla Iris, włoską pizzę, prosto z internetowego przepisu.

- Coś się bardzo starasz, Luke – powiedział Michael, czekając aż Crystal wyjdzie z łazienki. Wpadli pogadać, ale nie planowali zostawać na wieczór, bo chcieli dać mnie i nastolatce prywatność na korepetycjach.

- Nie staram się, po prostu miałem ochotę na pizzę. – Zrobiłem znaczącą minę.

- Taaa, jasne.

Kiedy wyszli, znowu trochę o tym myślałem.... Cholera. Nie dość, że była uczennicą, to miała dopiero siedemnaście lat. Pomijając całą resztę, pizza miała być tylko miłym gestem, żadnym staraniem się z mojej strony.

Tak właśnie, miły gest, ku lekcjom cheatowania!

Gdy natomiast Iris zapukała do drzwi, otworzyłem jej już nie w ubraniu od gotowania, tylko w świeżych spodniach i zwyczajnej, szarej koszulce. Machinalnie, zanim ją przywitałem, spryskałem się jeszcze perfumami w przedsionku... Nie zastanawiałem się nad tym gestem jakoś szczególnie.

- Hej, przełamałaś fatum, bo jesteś w sama porę, o nic nie pytaj i chodź do kuchni – powiedziałem od wejścia, dość podekscytowany, bo byłem ciekawy czy moja pizza jest chociaż trochę podobna do tej oryginalnej.

Iris podała mi pudełko z ciasteczkami, które chyba sama upiekła, chociaż w pierwszej chwili stawiałem na gosposię. Wziąłem je, dotykając pleców dziewczyny, by rzeczywiście poszła ze mną.

- Hej. Jestem z ciebie dumna w takim razie. Co tak pięknie pachnie?

- Cóż powiedzmy, że chcę wiedzieć, czy moje zdolności w jakikolwiek sposób zbiegają się z tym, jak to serio powinno smakować. Przejeździłem pół miasta, żeby kupić bardziej włoskie składniki, niż w Tesco. – Wziąłem kawałek pizzy, podłożyłem rękę do jej brody i przyłożyłem ten kawałek do ust, żeby ugryzła. Mogłem dać Iris talerzyk, ale byłem podjarany tym jak dziecko. – Próbuj i oceniaj.

Wzięła gryza tej pizzy i też podłożyła sobie rękę, jakby co. Aż mruknęła i przymknęła oczy na chwilę.

- Jest chyba nawet lepsza. Świetny sos. Boże, Luke, karm mnie.

Byłem w szoku, że aż tak jej smakuje i że była taka zachwycona. Ale zrobiło mi się strasznie miło, przygryzłem wargę w uśmiechu. Byłem przy niej coraz bardziej otwarty i coraz bardziej wykazywałem tę swoją opiekuńczą stronę, bo miałem mniej oporów przed nie zgrywaniem po prostu dziada.

- Jezus, aż tak? Naprawdę? – Skoro powiedziała „karm mnie", to wciąż trzymałem ten kawałek przy jej ustach, żeby ugryzła sobie znowu.

- Naprawdę. Będziesz musiał mnie kiedyś tego nauczyć, masz wyczucie do gotowania. – Spojrzała na mnie w taki sposób, jakby sama cieszyła się, że sprawiła mi przyjemność.

- Kurde, zrób listę rzeczy, których jeszcze mam cię nauczyć. – Dałem jej ten kawałek do ręki, a potem wstawiłem wodę na herbatę. – Mogę w sumie, to jest o wiele prostsze, niż literatura na przykład. Ale ja za to chciałbym, żebyś nauczyła mnie grać na flecie – powiedziałem to totalnie żartem.

Zanim przyszła, zdążyłem zrobić tę pizzę, posprzątać po kuchennych rewolucjach, ogarnąć się i nawet przygotować rzeczy, z których mieliśmy się uczyć.

Iris usiadła przy stole ze swoim kawałkiem i jadła, taka zakochana w posiłku. Zdecydowanie „popsułem" Iris Martin pod względem żywienia, ups?

- Słuchaj, wszystko da się zrobić. I wierzę, że to jest prostsze, wszystko jest prostsze od literatury. Ale jestem wyjątkowo beznadziejnym przypadkiem, jeśli chodzi o gotowanie.

- To też? – westchnąłem teatralnie, kładąc dłoń na sercu, a potem zalałem nam herbaty i podałem do stołu. Jakoś tak wyszło, że zasiedliśmy właśnie w kuchni, zamiast nad angielskim w salonie. – Nie no, na pewno nie jest tak źle, możemy zacząć od prostych rzeczy, pizza na przykład jest czasochłonna, ale bardzo prosta do zrobienia. – Uśmiechnąłem się lekko i zmierzyłem Iris. Wyglądała lepiej niż zwykle, jak już przychodziła taka zjebana życiem w piątek wieczór, na sam koniec, na swój znienawidzony przedmiot. – Dobrze wyglądasz, masz dobry dzień, co? Swoją drogą, myślałem trochę o studniówce, wiem, szok, myślałem o tym... I pomyślałem, że przecież to będzie Iris Martin i reszta party. Ale dyrektor powiedział, że jestem wyjściowy, cokolwiek miał na myśli, więc mam wręczać korony królowej i królowi balu. Postaraj się w takim razie, bo jak włożę ci ten plastik na głowę, to już go nie zdejmiesz, caryco.

- Woah, czy to jest jakiś humanistyczny sposób nazwania mnie pieszczotliwie „księżniczką"?

- Tak, właśnie tak.

Oboje zaśmialiśmy się lekko. Sam sięgnąłem sobie po kawałek pizzy.

- To urocze, że uważasz, że wygram, ale w sumie. – Napiła się herbaty. – Takie są fakty. – Pokręciłem głową z lekkim niedowierzaniem. – I dziękuję, po prostu nie miałam dziś aż tak ciężkiego dnia, więc wyglądam jak człowiek. Ty zresztą też wyglądasz na mniej zmarnowanego życiem niż zwykle, przywykłeś już do bycia dinozaurem?

- Pipipipi. – Zrobiłem zabawną minę marszcząc nos, by pokazać jej mniej więcej jak zabrzmiała w mojej głowie ta złośliwość. – Powiedzmy, że mój cały dzień kręcił się dziś wokół zrobienia tej pizzy. W takim razie cieszę się, że nie miałaś aż tak złego dnia, prom queen. W szkole wyglądałaś na poirytowaną. Emma zaczepiła mnie jak wychodziłem, że jesteś taka opryskliwa, że boi się, że będą z tobą jeszcze większe problemy. – Może w jakimś sensie sprawdzałem jej zazdrość? Ale rzeczywiście tak było, więc uznałem, że o tym wspomnę. – A ja jej na to... Cóż, musisz się przyzwyczaić, Iris jest po prostu... Extra. – I wy wiecie, jak powiedziałem to „extra".

Aż przewróciła oczami na wspomnienie pani Smith.

- Cóż, znasz mnie, wiesz jaka bywam jak ktoś mi podpadnie, a ona mi podpadła. – Wzruszyła niewinnie ramionami i napiła się swojej herbatki. – Na siłę strata się być "zabawna" i "fajna" – Zrobiła zajączki w powietrzu. – To wszystko jest żenujące.

- Ojeej. – Zrobiłem aż skrzywioną minę, bo wiedziałem jakie to żenujące, jak dorośli próbują być młodzieżowi, a potem się zorientowałem, że ja sam jestem dorosły i nie wiedziałem czy te moje tekściki na lekcji, nie sprawiają że sam jestem żenujący. Aż mi mina zrzedła. – Boże, Iris, o mnie też tak mówicie, na pewno... - Poparzyłem się w język ziołowym naparem. – Kurwa. Ale tak serio, mówicie tak o mnie? Bo wiesz, Emma wydawała się być bardzo sympatyczna, taka... Zaangażowana, nie wiem, może jej przejdzie to zaangażowanie.

- Nie mówimy tak o tobie, spokojnie. Ty nie musisz się na siłę starać, żeby być zabawnym. I cóż, myślę, że Emmie bardziej zależy na tym, żebyś ty uważał ją za sympatyczną, niż uczniowie, więc wątpię, żeby zrobiło jej różnicę to, co o niej myślimy. – Za karę, za bycie małą mapłką, Iris ubrudziła się pizzą, równo na dekolcie swojej kremowej koszuli. – Kurwa. – Teraz to ona zaklęła.

Spojrzałem na tę plamę... No co miałem zrobić, jak była?! No była i mój wzrok na jej dekolcie też był, ale tylko przez moment.

- Jak zdejmiesz koszulę, dam ci jakąś swoją i ją zamoczę, żeby nie została plama – powiedziałem od razu, bo jednak wiedziałem, że rzeczy są dla niej ważne. Nic nie odparłem odnośnie oskarżenia dotyczącego Emmy. Wiedziałem, że nowa chemiczka patrzy na mnie w ten sposób, tyle że gdy tak siedzieliśmy z Iris i po prostu jedliśmy pizzę, rozmawiając o swoim dniu, byłem pewny, że ja też... Patrzę na kogoś w ten sposób, ale nam nie wolno. – I dzięki. Że jestem zabawny, a nie śmieszny na przykład.

- Cóż... – droczyła się ze mną. – I możesz dać mi coś swojego w takim razie, byłabym wdzięczna. Sama to sobie zapiorę, nie ma problemu. Czasem straszna ze mnie sierota pod tym względem, naprawdę. Mam spodnie w szafie, których już nie noszę, bo za każdym razem jak je na sobie miałam, to je czymś ubrudziłam.

- Najgorzej – zaśmiałem się. – Miałem kiedyś taką koszulkę i na nieszczęście była biała. – Wstałem z miejsca i skinąłem Iris, by poszła za mną do sypialni po świeże ubranie. Właściwie chyba nie miała jeszcze okazji być w mojej sypialni. Miałem tam całkiem ładnie, przytulnie, a moje łóżko było tak ogromne i cudowne, poza tym całe zawalone poduszkami, które wydawały się nieziemsko miękkie i aż wolały o położenie się oraz przespanie przez parę godzin. – I hej, jakbym był mocną żenaduwą na lekcji, to zwróć mi uwagę. Nie chcę, żebyście potem darli łacha ze mnie. Chociaż właściwie ja i tak mam w to bardziej wyjebane, niż powinienem. – Otworzyłem szafę, wyciągając zwyczajną, czarną koszulkę.

- Dzięki, doceniam. – Rozejrzała się po sypialni. – Masz tu przytulnie, podoba mi się. Aż zrobiłam się trochę śpiąca. I spokojne, jak przesadzisz w jakąś stronę, to od razu ci powiem. Zresztą dobrze, że masz trochę wywalone, każdy uczeń i tak zawsze będzie miał opinię o każdym nauczycielu i to normalne. Sam jeszcze nie tak dawno byłeś w liceum. – Iris wzruszyła ramionami. Rozpięła tylko pierwszy guziczek koszuli.

- W sumie racja... I szczerze mówiąc, ja nie wiem, czy to bardziej ja miałem wywalone, czy nauczyciele mieli. Prócz pani Beatrice. – Spojrzałem po niej z moją koszulką w ręce i pomyślałem o tym, jak ten materiał będzie opływał piękne ciało Iris. Ostatnio przecież miała na sobie jeszcze sweterek... I ojej... Przełknąłem ślinę. To było złe. – Słuchaj, jak chcesz, możemy trochę złamać zasady i po prostu się tu walnąć, w tych poduszkach, z zeszytem i pizzą, widziałem że przyniosłaś ciastka, więc z ciastkami też. – Podszedłem do drzwi. – Puszczę wodę do umywalki, przynieś mi swoją bluzkę, jak się przebierzesz.

- Okej, brzmi super, tak szczerze mówiąc, poczuję się prawie, jakbym się relaksowała przy literaturze. Może w ten sposób to polubię? Ogólnie spróbuj tych ciastek, bo sama je wczoraj piekłam. Pieczenie nie jest dla mnie jeszcze aż takim wyzwaniem, więc daj znać jak smakują. – Rozstaliśmy się dosłownie na moment, tym samym nie zdążyłem nawet na chwilę się zamyślić, bo Iris wróciła do mnie minutę później. – Czuję się trochę jak w sukience.

Niby była wysoka, jak na przeciętne standardy, ale do mnie naprawdę sprawiała wrażenie takiej... Małej i drobnej. Wyglądała genialnie.

Zamoczyłem jej koszulę w wodzie, wcześniej próbując trochę sprać plamę, po czym zostawiliśmy materiał w umywalce.

- I trochę tak wyglądasz, ale pasuje ci, śmiesznie cię tak widzieć. – Zazwyczaj widziałem ją taką idealną, albo chociaż trochę idealną, a teraz to było naprawdę urocze i przez moment pomyślałem, że mógłbym ją zobaczyć w samej tej koszulce, bez niczego pod spodem, ale odpędziłem tę myśl. – Aż jestem ciekawy, czy się nie potruję tymi twoimi ciachami, jak się potruję, to uznam to za podstęp, żeby nie pisać sprawdzianu. – Wziąłem pizzę, zeszyt i słodycze, po czym wróciliśmy do sypialni, kładąc się obok siebie na materacu.

To nie musiało przecież nic oznaczać.

Iris aż odetchnęła. Otworzyła chlebak, wzięła ciastko, ale zamiast je wsunąć, przyłożyła jedzenie do moich ust, tak jak ja zrobiłem to wcześniej z pizzą.

- Nie gadaj, tylko jedz. Moim zdaniem są dobre, też sobie zaraz wezmę, jeśli się obawiasz, że się przekręcisz, albo spędzisz resztę nocy w kiblu.

Zdecydowanie nie wyglądała na taką, której chce się właśnie uczyć.

Mnie też się nie chciało! Był piątek wieczór i właśnie weszliśmy do łóżka, jakkolwiek to brzmi. O dziwo nie pomyślałem o niczym seksualnym. Było mi zwyczajnie dobrze przy Iris, relaksowałem się.

Ugryzłem więc i zrobiłem błogą minę, bo kochałem słodycze. Wziąłem drugiego, większego gryza, dojadając ciastko z jej ręki.

- Dobra, masz mnie, są cudne... Pieczenie akurat średnio mi idzie, więc jestem pod wrażeniem. – Poprawiłem sobie poduszkę pod głową. Miałem myśl, że najlepiej by było, gdybyśmy zasnęli tak i obudzili się dopiero rano.

- Dziękuję, cieszę się w takim razie. – Uśmiechnęła się pięknie, zadowolona z siebie. – I słuchaj, razem możemy mieć wszystko. Ja nauczę cię piec, a ty mnie gotować. – Spojrzała na mnie zachęcająco i poruszyła zabawnie brwiami. Poprawiła sobie poduszkę pod głową, by ostatecznie obrócić się na bok, to znaczy twarzą w moją stronę.

- Podoba mi się ten plan... Możemy się tak umówić. – Zerknąłem na nastolatkę, wciąż leżąc na plecach. – Ale z konkretów, czego ja mam cie dziś nauczyć, co? Bo mam ochotę napisać ten sprawdzian za ciebie, ty się podpiszesz, a ja dam ci pięć, żeby nie musieć teraz wstawać.

- Właściwie to... Myślę, że to całkiem ogarniam i moglibyśmy dziś sobie odpocząć, no należy nam się. Ciężko pracowaliśmy przez poprzednie tygodnie. – Z każdym coraz mniej ale, cii nieważne.

- Niech będzie... – Przeciągnąłem się trochę i wziąłem kolejne ciastko, przystawiając je Iris do ust, chyba spodobało mi się to jedzenie sobie nawzajem z ręki. – Napiszesz co dasz radę, a potem będę sprawdzać to w piątek przy tobie i żeby nie było, to jakby co coś dopiszesz, jak ci podyktuję, żeby nie było mojego pisma. Aleee. – Użyłem trochę ostrzejszego, niższego tonu. – Przed egzaminem tak cię przemagluję, że będziesz pamiętać to do końca życia. – Mój ton zrobił się już całkiem... Nauczycielski.

Iris przygryzła delikatnie dolną wargę, później ją oblizując po zjedzeniu swojej porcji słodyczy. Jej oczy trochę błysnęły, na co nie mogłem powstrzymać uniesienia jednej brwi, również w zaczepnym tonie.

- Dobrze, proszę pana... - mruknęła.

Powiem tak... Panie i panowie, sytuacja się pokurwiła.

Jak to na mnie zadziałało wtedy. To zdecydowanie było seksowne. Bardzo seksowne. Też obróciłem się bardziej w jej stronę i poparłem się na łokciu, patrząc po niej spod przymrużonych powiek... Czyja to była wina? Chyba nasza wspólna, ale nie mogłem dać Iris satysfakcji, więc nie mogłem zejść z tonu.

- Nie wkurzaj mnie, Marin, bo cię usadzę. – Można to podpiąć pod droczenie się?

Udała oburzenie i na chwilę przymknęła oczy, pokręciła głową. Cóż, ta sytuacja była bardziej seksualna, niż cały jej związek ze Szmattem, jak podejrzewam.

- Ale o co panu chodzi? Przecież kulturalnie zgodziłam się z tym, co pan powiedział. – Wciąż mówiła tym samym tonem. – Aach, już rozumiem... Pan po prostu nie jest w stanie się ze mną rozstać, rozumiem...

Miałem naprawdę ochotę ją wtedy pocałować, ale wiedziałem, że nie mogę i że to byłby problem. Już nie tyle dlatego, że ona była uczennicą. Przecież miała zaraz kończyć szkołę i takie tam. Ale ona była po prostu z takiej, a nie innej rodziny, była dużo młodsza, miała takie, a nie inne plany i cele życiowe, poza tym była też w związku. No nic nie było po naszej stronie... Tylko narastające napięcie. Dlatego uznałem, że muszę być dorosły i muszę odpuścić. Więc trochę się od niej odsunąłem i znów zjadłem sobie ciastko, kładąc się tak jak wcześniej, na plecach.

- Powiedziałem ci już, jak będę musiał przez ciebie przychodzić do szkoły letniej, to będziesz codziennie widzieć mnie w szortach i japonkach. I będę opalał łydki przez okno. – Próbowałem zażartować, żeby rozładować napięcie. Ale mogła po mojej mimice zobaczyć, że byłem dość podniecony. Na szczęście moje nastoletnie lata minęły, dlatego nad penisem miałem jeszcze panowanie. Jeszcze. Jednakże ja też mogłem dostrzec, iż Iris bardzo to kręciło. Miała inny wzrok, jej policzki zaszły się rumieńcem i zdawała się jednocześnie przekonana o tym czego pragnie, przy okazji bardzo się tego bojąc. Nic dziwnego... Przeginaliśmy.

- O niee, nie chcę być tego świadkiem. To moja jedyna motywacja żeby zdać. Także możesz spać spokojnie. Ale dziś serio sobie odpuścimy, regeneracja sił i te sprawy.

- Wiesz co proponuję? – Położyłem wszystkie rzeczy, które tam przyniosłem za łóżko. – Sen... Takie piętnaście minut drzemki. Może potem nam się zachce coś zrobić. Jestem najedzony i jest mi ciepło, naturalna reakcja to senność, czy coś. – Położyłem się znów w jej stronę, na boku bardziej, na jej wysokości, przytulając policzek do poduszki...

- Jestem za... Powiedziałabym, że starzy ludzie tak mają, ale według tego... Sama jestem stara.

- Mhm – mruknąłem, zamykając oczy. Czułem na sobie spojrzenie Iris.

- Mhm... - Tym razem to ona założyła mi włosy za ucho, tak jak ja robiłem to jej zazwyczaj. – Dobranoc, Luke.

- Dobranoc, na piętnaście minut.

- Oczywiście...

___________________

Wywiązałam się, wyrobiłam się!

Co tam u was? Wybaczcie, że tak późno, ale mój elerning na studiach ruszył xd 

Niby sobie chilluje, ale powiem wam szczerze, że zaczynam tęsknić za moim chłopakiem idk, musiałam to aż napisać na forum cri

Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał i jesteście zadowoleni, że w ogóle go wrzuciłam haha 

all the love xx

Continue Reading

You'll Also Like

15.7K 531 53
Tak jakby 2 odsłona mojej pierwszej książki💜 #15 14.10.17r #12 16.10.17r #11 19.10.17r
12.7K 605 24
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
3.3M 107K 51
Livia Innocenti jest zawodową tancerką. Razem z zespołem robi show podczas koncertów i teledysków największych gwiazd muzyki. James Sheridan jest top...
632K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.