fascination camren pl (gp)

By xnataliax76

38.6K 2.1K 242

Lauren jest zafascynowana Camilą od kiedy pamięta. Gdy z czasem lepiej poznaje dziewczynę dowiaduje się, że... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
18
19
20
21
22

17

1.4K 97 10
By xnataliax76

Pocieram zmęczoną twarz i wyciągam z pod poduszki telefon. Jest dwunasta godzina a ja znajduję się w hotelowym pokoju. Obok mnie ktoś leży, gdy podnoszę się i chwytam wodę ktoś po chwili puka do drzwi. Łapię się za głowę od bólu, który mi towarzyszy i idę otworzyć dzrzwi. Gramolę się i zbywam obsługę hotelową. Dopiero teraz dociera do mnie, co dzieje się w pokoju. Urywki poprzedniej nocy wkraczają do mojego umysłu częściowo scalając je w film. Podchodzę do łóżka i przypominam sobie o blond włosej pokojówce, która aktualnie zajmuje moje łoże. Muszę intentyswnie wysilić umysł aby upewnić się, że z nią spałam. Lucy przykryta jest kocem na małej sofie a Tyron leży obok niej na ziemi. Szukam wzrokiem dziewczyn, ale nigdzie ich nie widzę. Odpalam papierosa i wychodzę na balkon. Zaciągam się chcąc ukoić moje zszargane nerwy. Poniosło mnie wczoraj. Gdy zobaczyłam to zdjęcie i to uderzające podobieństwo nie wiedziałam, jak uciszyć moje nerwy, dlatego zapiłam je whiskey. Nie mogłam wyrzucić myśli, że wszyscy mnie oszukują. Muszę udać się do lekarza i odnaleźć Camilę aby wytłumaczyła mi to. Stoję i oszukuję się, że to pieprzony zbieg okoliczności, ale doskonale pamiętam, jak kochałyśmy się na mojej kanapie w mieszkaniu i jak zmusiła mnie do seksu na urodzinach Matta. Chłopiec, Joe, wygląda jak mała, męska wersja mnie i nie umiem już dłużej udawać, że to nie prawda. Kładę recę na twarz i zaczynam płakać. Jak ona mogła mi o tym nie powiedzieć? Jak mogła to zataić? Jak mogła widzieć to dziecko i udawać, że nie jest moje? Boże święty, mam dziecko. Uświadomienie sobie tego skutkuje dziwnym uczuciem w całym moim ciele.

- Hej. - mówi dziewczyna, z którą spędziłam noc nie do końca to pamiętając.

Jest mojego wzrostu i ma niebieskie oczy a jej czerwone policzki dodają jej uroku.

- Wszystko w porządku? - pyta, gdy wycieram swoją twarz rękoma aby pozbyć się łez.

- Tak, to nic. Jak się czujesz? - pytam, nie pamiętam jej imienia.

- Clara. Miło Cię poznać Lauren. - uśmiecha się a ja chichoczę.

- Przepraszam. Wczoraj tyle wypiłam...

- Wiem. Trzymałam twoje włosy pół nocy, bo wymiotowałaś. Wyciągnęłaś mnie z pracy i przekupiłaś mojego szefa.. - opowiada a ja otwieram szerzej oczy po czym śmieję się.

- O mój boże. Tak Cię przepraszam. - łapię się za głowę zażenowana a ona podchodzi do mnie i podaje mi swój telefon.

- Zapisz mi swój numer. Muszę wracać do domu. - mówi więc od razu to wykonuję.

- Dozobaczenia. - mówię jej a ona puszcza mi oczko i wychodzi z pomieszczenia.

Lucy budzi się pierwsza, kiedy sprzątam mały aneks kuchenny. Siedem butelek whiskey ląduję w koszu, gdy ona nalewa sobie wody do szkalnki i patrzy na mnie, gdy rzucam butelkami po napojach do wora.

- Co ci wczoraj odbiło? - pyta.

- A co miało mi odbić? - pytam marszcząc brwi.

- Nie pamiętasz? To dobrze. - parska i wychodzi, ale zręcznie łapię ją za rękę i obracam.

- Co się niby stało? - pytam. Najgorsze, że ja nie udaję i na prawdę nic nie pamiętam.

- Tyron spędził wieczór w łazience a ty wykorzystałaś to i kleiłaś się, jakbym była jakąś szmatą. "No dawaj, przecież się nie dowie". - cytuje moje słowa, których nie pamiętam, ale od razu czuję się winna.

- Nie pamiętam, nie wiem czemu..

- Czekaj! To jeszcze nie koniec! Zaczęłaś mówić, że chciałaś mieć dziecko, ze mną! Gdy podawałam wodę mojemu chłopakowi. - podkerśla słowo chłopak, na co się krzywię. - Kiedy dałam ci do zrozumienia, że za nic w świecie nie będę uprawiać z tobą seksu poleciałaś po tą pokojówkę i zrobiłaś dym na pół hotelu! Nie winie cię aż tak, bo byłaś zalana i to porządnie, ale to było nieodpowiednie. - oznajmia.

- Przepraszam, nawet tego nie pamiętam! Musiałaś mi dać coś do zrozumienia! - podnoszę głos. Chcę się obronić, nie mogłam się tak zachowywać.

- Nic Ci nie insynuowałam. Sama to zrobiłaś. Boli Cię to, że z nim jestem? - pyta i zakłada ramiona pod pachy. Jest zła na mnie a ja tak bardzo nie chciałam popsuć naszych relacji.

- Owszem! Myślałam, że dasz mi pieprzony czas, ale ty poleciałaś do największego babiarza w tym kraju! Zapierałaś, że mnie kochasz! - wydzieram się. Mam w dupie czy on nas słyszy ona najwyraźniej też.

- Dwa lata! - uderza mnie w klatkę. - Pieprzone dwa lata, żebyś zapomniała o jakiejś pieprzonej snobce! Dwa lata! - w jej oczach zbierają się łzy, w moich również. - Miałam dwa lata czekać aż przestaniesz ją lubić, tak abyś mogła mnie zaakceptować? Byłam cała twoja! Cała! Rozumiesz?! - znów uderza mnie w klatkę w piersiową i już nie kryje się ze łzami.

- Prosiłam, żebyś wyjechała ze mną. - przypominam jej.

- Och tak! Zostawić rodzinę i przyjaciół, bo ty musisz się trzymać z dala od Camili, żeby jej nie pieprzyć! Myślisz, że nie wiem?! Myślisz, że jestem aż taka głupia? - opiera się rękoma o blat. Jej oczy płoną od złości, jakiej się właśnie wyzbywa.

- Wszyscy o tym wiecie? - pytam.

- O czym?!

- O dziecku?

- Jakim dziecku?! - wymachuje rękoma w powietrzu.

- Jeo. Kiedy ostatni raz widziałaś Camilę z jej dzieckiem? - pytam.

- Co? Po co o to teraz pytasz? Czekaj... To dziecko jest twoje? O mój boże.. Byłam taka głupia dzieląc z tobą cokolwiek. Nie wiedziałam, że z nią sypiałaś. Rzuciłam tym tak po prostu a Wy macie dziecko! Po prostu kurwa wow! - rzuca i popycha mnie przechodząc obok. Zbiera swoje rzeczy i budzi chłopaka. Mija pięć minut i pozostaje sama z głuchą ciszą, która aż rani moje uszy.

Po kilku godzinach jestem już na lotnisku i przed kupnem biletu bije się z myślami. Dzwonię cztery razy do Sinu i dopiero wtedy odbiera swój telefon.

- Wiem o dziecku. Ono jest moje, nie jego. Moje. - mówie bez żadnego przywitania. - Proszę tylko o adres.

- Lauren...

- Adres. Nie sądzi pani, że za dużo przez nią wycierpiałam? Mam takie same prawa, jak ona. - mówię przez zęby.

Kobieta wysyła mi adres przez sms'a a ja błagam aby nie powiadomiła Camili o moim przyjeździe. Lot się dłuży niemisłosiernie a ja ciągle myślę o spotkaniu z małym Joe, Camilą a nawet Mattem. To mój syn, wciąż to do mnie nie dociera. Gdy dojeżdżam taksówką pod blok jest już ciemno. Miałam zaczekać z tym do jutra, ale nie dałam rady zmusić się zostać w hotelu. Staję przed ogromnymi drzwiami i naciskam dzwonek. Nogi mam, jak z waty gdy otwiera mi matka Camili.

- Nie ma ich. - mówi a ja uderzam pięścią we framugę na co kobieta podskakuję.

- Nie miała pani im mówić. - mówię przez zęby.

- Nie powiedziałam. Pojechali na imprezę firmową Matta. - oznajmia.

Stoję i nie wiem, co zrobić. Wejść tam czy odejść i wrócić, jak pojawi się Camila.

- Chcesz go zobaczyć? - pyta mnie kobieta a ja wydmuchuję powietrze z płuc i kiwam głową.

- Wejdź. - zaprasza mnie do środka. - Jeszcze nie śpi, ale to za moment nastanie. Zostawie was.

- Dobrze.

Wchodzę do pokoju i widzę, jak siedzi na dywaniuku i bawi się samochodem wydając z siebie dźwięki.

- Hej Joe! Zobacz, kto przyjechał do ciebie. Ciocia - jąka się kobieta. - Ciocia Lauren. - kończy a chłopiec spogląda na mnie podejrzliwie. Wygląda, jak ja tylko jego oczy mają jasną obwódkę. Uśmiecha się i macha.

- Pokażesz mi, co tam masz? - serce mi przyśpiesza gdy on kiwa głową i unosi autko do góry aby mi je podać.

- Ale jesteś duży! - mówię mu nie czekając na odpowiedź. Mój płacz przeistacza się w histerię. Dwa stracone lata przez jakąś niewdzięczną kobietę. Wychodzę z pokoju, ale za chwilę wracam. Sinu zaparza mi kawe a ja obserwuję, jak usypia chłopca.

- Zadzwonię do niej i powiem, żeby przyjechała bez niego. - mówi mi kobieta a ja kiwam głową.

Siadam obok jego łóżeczka i patrzę na każdy detal jego twarzy. Pieprzyk na jego szyi, gęste brwi, ciemne włosy. Dotykam palcami jego ramienia i delikatnie głaszczę go. Kręci się niespokojnie, dletego dotykam główki i uciszam go. Nie wiem, kiedy powieki same mi się zamykają, ale gdy je otwieram słyszę, jak Camila rozmawia żywo ze swoją matką. Podnoszę się i wychodzę na korytarz.

- On nie zapłaci! Niech ona wyjdzie stąd! Nie ma żadnych praw. Mamo, proszę Cię. Chcę żeby zapłacił i wtedy się tym zajmę, ale nie teraz.

- Kochanie, nie możesz tak robić skoro już wie, poradzimy sobie. - odpowiada jej kobieta a ja wsłuchuję się jeszcze bardziej.

- Nie poradzimy. Skąd weźmiesz takie pieniądze?

- Nie potrzebuje ich a nawet nie chcę. Masz być szczęśliwa.

- Nie, nie mogę nie teraz. Idę z nią porozmawiać.

Wychodzę i staję na schodach. Jej oczy skupiają całą swoją uwagę na mnie, gdy ruszam w jej stronę. Wie, że została przyłapana, jej przerażony wzrok mówi sam za siebie.

- Lauren, jeśli chcesz porozmawiać, musimy stąd wyjść. - mówi nim zdąże cokolwiek powiedzieć.

Otwieram powieki i zamykam je dostrzegając na jej policzku fioletowy ślad przykryty makijażem.

- Dobrze. Wyjdźmy. - odpowiadam a ona podnosi kluczyki od auta i opuszczamy pomieszczenie.

Gdyby mój wzrok mógł zabijać ona już dawno byłaby martwa. Nawet nie potrafię ułożyć w zdanie to, co mam jej do powiedzenia. Jak paskudna i niesprawiedliwa potrafi być, jak bardzo jej nienawidzę.

- Poprowadzisz? - pyta, nie odpowiadam tylko biorę od niej kluczyki.

- Skąd o tym wiesz? - pyta a ja prycham.

- Na prawdę?! Sądziłaś, że nigdy się o tym nie dowiem?! - wydzieram się, echo odbija się w całym samochodzie. Dłonie Camili zaciskają się i wydmuchuję głośno powietrze skupiając się na moim profilu.

- Wytłumaczę Ci wszystko, ale po prostu jedź.

Continue Reading

You'll Also Like

939 299 15
Jestem złodziej nad złodziejami, mistrz w swoim fachu. Żyję w tej norze, odkąd pamiętam, nie mam jak się stąd wyrwać. Ojciec alkoholik i ONA trzymają...
3.7K 239 33
Przed Pestką szereg ważnych życiowych zmian. Wkrótce czeka ją egzamin aplikancki, dzięki któremu zyska miano pełnoprawnej obrończyni, a niedługo późn...
57 0 5
12.2K 651 31
Anastazja Brańska od zawsze wierzyła, że ciężka praca i upór to podstawowe składniki przepisu na sukces. Dlatego też wybierając kancelarię prawną, w...