Niezapominajka

Galing kay Niekreatywni

2.2K 438 138

ZAKOŃCZONE Niezapominajka obejmuje dwa luźno połączone tomy - Niepamięć i Lament Jaskółki. Przed dobraniem si... Higit pa

Informacje wstępne
Niepamięć: Rozdział Pierwszy
Niepamięć: Rozdział Drugi
Niepamięć: Rozdział Trzeci
Niepamięć: Rozdział Czwarty
Niepamięć: Rozdział Piąty
Niepamięć: Rozdział Szósty
Niepamięć: Rozdział Siódmy
Niepamięć: Rozdział Ósmy
Niepamięć: Rozdział Dziewiąty
Niepamięć: Rozdział Dziesiąty
Niepamięć: Rozdział Dwunasty
Niepamięć: Rozdział Trzynasty
Niepamięć: Rozdział Czternasty
Niepamięć: Rozdział Piętnasty
Niepamięć: Rozdział Szesnasty
Niepamięć: Rozdział Siedemnasty
Niepamięć: Rozdział Osiemnasty
Niepamięć: Rozdział Dziewiętnasty
Niepamięć: Rozdział Dwudziesty
Lament Jaskółki: Rozdział Pierwszy
Lament Jaskółki: Rozdział Drugi
Lament Jaskółki: Rozdział Trzeci
Lament Jaskółki: Rozdział Czwarty
Lament Jaskółki: Rozdział Piąty
Lament Jaskółki: Rozdział Szósty
Lament Jaskółki: Rozdział Siódmy
Lament Jaskółki: Rozdział Ósmy
Lament Jaskółki: Rozdział Dziewiąty
Lament Jaskółki: Rozdział Dziesiąty
Lament Jaskółki: Rozdział Jedenasty
Lament Jaskółki: Rozdział Dwunasty
Lament Jaskółki: Rozdział Trzynasty

Niepamięć: Rozdział Jedenasty

106 23 11
Galing kay Niekreatywni

– Gówno prawda – stwierdził Ziołowy Nos, machnąwszy mocno ogonem. – Może i wyroki Gwiezdnych są czasem niezbadane, ale jestem pewien, że nie podoba im się to, co robi Krępa Gwiazda. Nocny Kwiat zwyczajnie się boi, jak każdy inny wojownik. I tak jak inni wmawia sobie, że kodeks zabrania wypędzenia przywódcy. Myślisz, że ja i Roziskrzona Skóra nie próbowaliśmy zrobić czegoś takiego?

Jaskółcza Łapa spojrzał na mentora z szczerym zdumieniem, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Nie spodziewał się, że rudzielec byłby w stanie spróbować wzniecić bunt przeciwko jakiemukolwiek przywództwu, choć po dłuższym zastanowieniu nie powinno go to dziwić. Kocur nigdy nie krył się z tym, że nie pochwala zachowań Krępej Gwiazdy i najchętniej położyłby im kres.

– Nie boisz się, że Krępa Gwiazda to usłyszał? – zapytał uczeń po chwili, zerkając mimo woli w stronę wejścia do legowiska.

– Nie, nie boję. Nadal śpi po zgromadzeniu, bo było dla niego dosyć wyczerpujące. Znowu prawie pokłócił się z Omszałą Gwiazdą, ale ich zastępcy i pozostali przywódcy jakoś dali radę ich uspokoić, więc nie ma się o co martwić, nie grozi nam napad wściekłych Słonecznikowych jak parę księżyców temu.

Jaskółcza Łapa skrzywił się, przypomniawszy sobie jak kilka księżyców po mianowaniu go uczniem Krępa Gwiazda zgotował jemu i jego rodzeństwu niezły sprawdzian umiejętności. Podczas gdy on musiał uwijać się z opatrywaniem kotów znacznie szybciej niż nakazywał obyczaj, jego siostry musiały stawać naprzeciw swoim przyjaciołom z Klanu Słonecznika i po tym wydarzeniu nie były zbyt radosne. Zresztą cały klan cierpiał po tej bitwie i to ze znacznie poważniejszego powodu. Uczeń do tej pory pamiętał jak partnerka Przybrudzonego Nosa, Huczący Żar, przeciwstawiła się Krępej Gwieździe, gdy ten planował odwet na klanie Omszałej Gwiazdy. Przywódca wtedy rozszarpał pazurami gardło wojowniczki i pozwolił się jej wykrwawić pośrodku obozu. I nikt nie mógł w żaden sposób jej pomóc. Próbujący to zrobić Przybrudzony Nos skończył z złamaną łapą, a Roziskrzona Skóra z oderwanym kawałkiem ucha i brakiem tchu, gdy ojciec rzucił nim o pień drzewa. Huczący Żar odeszła jednak z godnością, nie spuszczając wzroku ze swego oprawcy i Jaskółcza Łapa był pewien, że teraz szlachetna wojowniczka zajmuje należne jej miejsce wśród Gwiezdnych. I na ich terytorium żyje z tą samą godnością, którą kierowała się przez całe swoje życie w Klanie Mchu.

– O czym myślisz? – zapytał po chwili Ziołowy Nos, wyrywając swojego ucznia z transu.

– Zastanawiam się czy nasi klanowicze boją się Krępej Gwiazdy przez to, co zrobił Huczącemu Żarowi – odpowiedział szczerze, choć zaraz tego pożałował. Huczący Żar bowiem była siostrą Ziołowego Nosa i ten zazwyczaj wolał o niej nie wspominać, jeśli nie było takiej potrzeby (a warto dodać, że jego zdaniem takowa nie nadchodziła nigdy).

– To na pewno miało na nich wpływ – rzekł oschle, nie chcąc kontynuować tematu. – Powinieneś sprawdzić co u Sprężystego Kroku i Pochmurnego Pyska. Ah, miałem ci jeszcze powiedzieć, że Bylinowe Serce ma nową uczennicę, Szarotkową Łapę. Całkiem miła kicia, jeśli los pozwoli, poznacie się na naszym następnym zebraniu. Idź już.

– Tak jest, Ziołowy Nosie. Przepraszam – dodał cicho, wychodząc z legowiska w miarę szybkim krokiem.

Z niejakim zawodem przekonał się, że starsi ani niczego nie potrzebują, ani nie chcą jego towarzystwa, woląc wypoczywać w swoim malutkim gronie i nie musieć się martwić tym, co działo się poza ich legowiskiem. Przez chwilę nawet poczuł ukłucie zazdrości, uświadamiając sobie, że wraz z sędziwym wiekiem i przyjęciem łaski błogiego odpoczynku koty mogły sobie pozwolić także na ignorancję, podczas gdy Jaskółczy powinien się przejmować tym co się dzieje, nawet jeśli nie dotyczyło to jego bezpośrednio. Ach, jakże chciałby teraz jęczeć, leżeć i narzekać na bolące kości, nie martwiąc się o nic innego... A tymczasem musiał walczyć z własną pamięcią, pilnować się przed Krępą Gwiazdą i pomagać bratu wrócić do łask innych uczniów. No i rzecz jasna musiał się użerać z humorkami Paprociowej Łapy, która nadal gniewałą się przez to, że przyszły medyk nagle wyciągnął przyjazną łapę do brata, którego miłe zachowania jej zdaniem było nazbyt nienaturalne i nie zwiastowało niczego dobrego.

Przypomnisz sobie moje słowa, gdy już będzie za późno – rzekła poprzedniego dnia, odwracając się do przyjaciela ogonem, nawet nie odwróciwszy się, by sprawdzić, czy się tym przejął. A słowa te trafiły do Jaskółczej Łapy, owszem. Może jedynie nie w taki sposób w jaki kotka sobie życzyła, bo zamiast odwrócić się nagle od brata, medyk zaczął się zastanawiać czy Paprociowa Łapa jest zazdrosna i czy nie zaczął jej poświęcać za mało czasu o kiedy postanowił, że pomoże Cienistej Łapie.

Przez chwilę zastanawiał się czy powinien poszukać brata, czy raczej spróbować porozmawiać z Paprociową Łapą, ale ostatecznie zdecydował się na odszukanie Roziskrzonej Skóry, w nadziei, że kocur pozwoli mu trochę ze sobą pobyć i nie jest specjalnie zajęty. Przypomniało mu się jak Ziołowy Nos mówił, że powinni być dla siebie oparciem, gdy jeden z nich zostanie przywódcą, a drugi medykiem (mimo wszystko w oba warianty Jaskółcza Łapa wątpił), więc wypadałoby trochę zadbać o tę relację. Ruszył pewnym krokiem w kierunku żłobka, będąc pewnym, że jeśli nie znajdzie zastępcy, to przynajmniej Ostry Kieł mu powie, gdzie powinien go szukać. Już ruszył w stronę plątaniny krzaków tworzącą ścianę legowiska matek i kociąt, gdy jego uwaga zwróciła się w stronę leżącego nieopodal wyjścia z obozu białego, kulistego kwiatu, który mimo stosunkowo ciepłych promieni słonecznych był pokryty szronem. Nagle jego ciało przeszedł specyficzny dreszcz, który zmusił go do napięcia mięśni i przez który jego oczy zaszły mgłą. Pokręcił gwałtownie głową, zmuszając się do spojrzenia na kwiatek jeszcze raz i zignorowania dziwnego uczucia, ale im dłużej wpatrywał się w migotliwe płatki, tym bardziej stawał się otumaniony, więc w końcu odpuścił. Po chwili zrozumiał, że tajemnicze zjawisko było znakiem, który dał mu Klan Gwiazdy, więc spojrzał w niebo, dziękując zań w myślach i obiecując, że się nad nim zastanowi. Na razie jednak czuł, że potrzebuje pomocy mentora, więc pobiegł po niego, o mało nie wpadając pod nogi Leśnej Nadziei i Mchowemu Futru, nie zauważywszy ich.

– Ziołowy Nosie! – wykrzyknął z napięciem. – Chodź szybko!

Medyk uniósł nań zaniepokojone spojrzenie, ale Jaskółcza Łapa już zdążył czmychnąć z powrotem na zewnątrz, stając przy kwiatku i wlepić wyczekujące spojrzenie w wejście do medycznego legowiska. Rudzielec pospieszył się i już po chwili patrzył z niezrozumieniem na swojego ucznia.

– Patrz, znalazłem... – zamilkł. Uświadomił sobie, że kwiatek już zniknął, nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Zgarbił się z westchnieniem i spojrzał na Ziołowego Medyka, nie kryjąc skrępowania. – Znalazłem znak od Klanu Gwiazdy. Był tu dosłownie chwilę temu, przysięgam ci. I wydaje mi się, że był ważny, więc chciałem ci go pokazać, bo może zauważyłbyś coś, co mi umknęło.

Biało-rudy mruknął z zastanowieniem, marszcząc brwi w specyficzny sposób, po czym spojrzał na ucznia, chcąc podać mu rozwiązanie tego specyficznego problemu.

– Wydaje mi się, że Gwiezdni pokazali znak jedynie tobie i nie chcieli, aby widział go ktokolwiek inny albo uważają, że dasz sobie radę sam z rozszyfrowaniem jego znaczenia. W zasadzie to jedno łączy się z drugim... – Westchnął, będąc zmęczonym własną niewiedzą. – Nie wiem, mały.

– Na razie spróbuję się nad tym zastanowić sam, masz rację – miauknął, nagle nabierając pewności siebie i uśmiechając się lekko. – Poproszę cię o pomoc, gdy nie będę dawał sobie rady. A gdy już się dowiem, co Gwiezdni chcieli powiedzieć, przekażę to tobie i Roziskrzonej Skórze.

Ziołowy Nos po chwili łagodnie odwzajemnił uśmiech, będąc zadowolonym z decyzji ucznia (i z tego, że była to jego zdaniem dobra decyzja!) i po chwili zakomunikował, że idzie poszukać maku, bo ostatnio miał problemy ze snem. Ta informacja nieco zaniepokoiła Jaskółczą Łapę. Jego mentor nie należał do młodzieńców, ale nie był znów tak bardzo stary, by chorować, a tymczasem miał w zwyczaju gorzej się czuć nieco zbyt często niźli to wypadało. Czy mogło to zależeć od tego, że kocur był odpowiedzialny za zbyt wiele rzeczy, a stres, który regularnie powodował Krępa Gwiazda jeszcze wszystko pogarszał? Momentalnie pożałował tego, że angażował mentora w każdy swój problem, to na pewno mu nie pomagało, a jeszcze pogarszało sprawę. Poza tym miał już dwanaście księżyców, powinien zachowywać się doroślej. Obiecał sobie, że następnym razem będzie sam rozwiązywał swoje problemy zamiast męczyć nimi mentora. Na razie jednak postanowił wrócić do legowiska, by w spokoju przemyśleć to, co chciał mu przekazać Klan Gwiazdy.

Interpretowanie znaków od przodków nie sprawiało mu zbyt wielkich problemów i gdy udawało mu się wpaść na dobry trop, reszta szła jak z płatka. Tym razem jednak czuł, że zadanie będzie trudniejsze niż zazwyczaj. Nie znał białego kwiatu, który widział na ziemi i nie potrafił go przypasować do żadnego z miejsc, które odwiedził. Wydawało mu się, że nawet w miejscu dwunożnych nie widział takiej dziwnej i ładnej zarazem kulki. Potem zaś pomyślał sobie, że może rodzaj kwiatu nie miał nic do znaczenia i zaczął się skupiać na szronie i samym jego kolorze. I to jednak nic nie dało, bo biały kolor kojarzył mu się wyłącznie z Białą Łapą, a szron z zdradzieckim lodem, który niegdyś sprawił, że Lipowy Kieł się utopiła, ratując malutką Pochmurny Pysk.

Nagle drgnął.

Biały kolor w istocie mógł symbolizować Białą Łapę, kwiat w istocie mógł znajdować się gdzieś w miejscu dwunożnych, a szron z pewnością oznaczał zdradę. Poza tym pasowało to doskonale do tego, co działo się ostatnio. Zatem jego siostra już była pewna swojej decyzji i chciała opuścić Klan Mchu dla tego Puchacza. A on musiał temu zapobiec, bowiem w innym razie mogłoby się rozpętać prawdziwe piekło. Krępa Gwiazda okrzyknąłby ją zdrajczynią i, nie dajcie Gwiezdni, dotkliwie poranił i wygnał z klanu. A potem pilnowałby każdego innego klanowicza, szczególnie jej rodzeństwo i rodziców, bardziej niźli to było konieczne, przez co życie kotów byłoby jeszcze gorsze.

Ale z drugiej strony mogła odejść w nocy, nie mówiąc o tym nikomu. Nic by się jej wtedy nie stało, ale to cała reszta Klanu Mchu odczuwałaby jej pragnienie wolności. Jaskółcza Łapa odetchnął głęboko, zastanawiając się nad tym, co powinien uczynić.

Jako przyszły medyk Klanu Mchu, niezależnie od tego co mówi Krępa Gwiazda, powinieneś kierować się głównie dobrem innych kotów, ale także tym co jest słuszne według ciebie i przekładać klan ponad jednostkę. – przypomniał sobie o słowach Ziołowego Nosa. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ucieczka Białej Łapy może przynieść tylko kłopoty. Wiedział też, że strasznie ją zrani, gdy jednak uda mu się ją przekonać do pozostania w klanie. I zdawało mu się, że nie może tego w żaden sposób pogodzić, aby klanowicze mogli być spokojni, a uczennica nie cierpiała. Żadne z rozwiązań nie było jego zdaniem odpowiednie i gdy dłużej myślał o którymkolwiek z nich, zaczynał czuć się źle z samym sobą. Nie potrafił decydować o tym, komu z dwojga ma wyrządzić szkodę i przez chwilę pozwolił sobie na gniew skierowany w stronę Klanu Gwiazdy. Był młody. Zbyt młody, by decydować o tak ważnych rzeczach. Mógł przecież popełnić błąd i skazać na klęskę wszystkie cztery klany. No, może w tej sytuacji przesadził, ale któż mógł wiedzieć, co jeszcze się stanie?

Westchnął ciężko, zwieszając głowę i zamykając oczy ze zmęczeniem. Bezsilność opatuliła go niczym promienie słońca w ciepły poranek, odbierając jakiekolwiek poczucie komfortu czy bezpieczeństwa.

***

Jaskółcza Łapa zawsze lubił towarzystwo Ciepłego Serca, więc kiedy nie wiedział co ze sobą począć, a wszystkie legowiska były zaopatrzone w świeży mech, postanowił wybrać się z wojowniczką na spacer dookoła stawu. Już miał rzec do swej przyjaciółki, że wydaje mu się, że sprawy w Klanie Mchu zaczynają wracać do właściwego porządku i się z tego cieszy, gdy nagle usłyszał krzyk. Nagle podskoczył, odwracając się w spojrzenie, z którego dochodził, by po chwili je przenieść na Ciepłe Serce, która wyglądała na równie skonfundowaną, co on.

– Myślisz, że powinniśmy sprawdzić co to? – miauknął zaraz, znów wracając wzrokiem w stronę źródła dziwnego wrzasku, który rozległ się po raz drugi, pozwalając Jaskółczej Łapie stwierdzić, że ten, który go wydał musiał być wściekły.

– Niech Klan Gwiazdy ma nas w opiece, albowiem zginiemy – odrzekła kotka, strzygąc uszami.

Uczeń medyka podsumował to zdanie machnięciem ogonem i ruszył przez siebie, co chwilę obracając się w stronę Ciepłego Serca, by sprawdzić czy ta na pewno nie zostawiła go na lodzie. Na szczęście kotka szła, nadal strzygąc uszami z niejaką ciekawością.

Krzyk rozległ się po raz kolejny akurat w momencie, gdy w polu widzenia dwójki kotów pojawiły się pień wysokiej brzozy i Cienista Łapa w owy pień uderzający łapą z wyciągniętymi pazurami. Biała kora drzewa była już poznaczona kilkoma szramami, a mimo to jasnoszary kocur nie przestawał jej okładać, nie szczędząc przy tym własnych płuc. Jaskółcza Łapa wymienił spojrzenia z Ciepłym Sercem i postąpił kilka kroków naprzód, w stronę brata.

– Cienista Łapo? – miauknął ostrożnie. – Wszystko w porządku?

Kocur najpierw drgnął, zatrzymując się w miejscu i nie ruszając się przez dłuższą chwilę. Potem nagle, gdy Jaskółcza Łapa chciał podejść jeszcze bliżej, odwrócił się gwałtownie, obnażając ze złością kły.

– Nic nie jest w porządku! – warknął, zbliżając się do brata tak, że niemal stykali się nosami. – Mówiłeś, że mi pomożesz, a tego nie robisz! Chciałem być dla nich miły, zaprosiłem ich na polowanie, a oni znowu mnie odtrącili i zwyzywali od szczurzych gówien!

Jaskółcza Łapa zamrugał oczyma w zdumieniu, otrząsając się dopiero po chwili i przyjmując do wiadomości to, co Cienista Łapa powiedział. Natychmiast poczuł napływające poczucie winy. Powinien się zająć problemem brata, zamiast spędzać czas z Ciepłym Sercem, to prawda. Dlaczego zatem tego nie zrobił? Nie miał pojęcia, po czym ze smutkiem zdał sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie wypadło mu to z głowy. Westchnął ciężko, zerkając na brata ze wstydem.

– Miałem taki zamiar, ale nie mogłem cię znaleźć... – Kłamstwo wydostało się z jego pyszczka niekontrolowanie, jakby zupełnie bez udziału woli. Sam się zdziwił, zdawszy sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział, ale z drugiej strony w ten sposób jemu bratu może być mniej przykro, prawda?

Cienista Łapa nagle złagodniał, biorąc głęboki wdech i odsuwając się na parę kroków.

– Wiesz, Cienista Łapo – odezwała się nagle Ciepłe Serce, zgrabnie wymijając Jaskółczą Łapę i podchodząc bliżej kocura. – oni nie są źli. Po prostu ich do siebie zniechęciłeś, łypiąc na każdego spode łba i omal nie przyczyniając się do śmierci Paprociowej Łapy.

– Ja też nie jestem zły! – zapewnił, patrząc na nią okrągłymi oczyma, w których Jaskółcza Łapa widział swego rodzaju niedowierzanie, jakby kocur nie zdawał sobie sprawy z tego, jak zachowywał się przez całe swoje życie. – Ja jestem ciągle sam. Chcę tylko się zaprzyjaźnić, możesz im to powiedzieć?

– Jestem pewna, że oni doskonale sobie zdają z tego sprawę, ale po prostu ciężko im ci zaufać. To jak... jak z Krępą Gwiazdą! To tak jakby nagle stał się dobry i zaczął o nas wszystkich dbać.

– Ale ja zawsze byłem dobry! – miauknął z wyrzutem. – Dlaczego mnie porównujesz do Krępej Gwiazdy? Ja nigdy nikogo nie chciałem skrzywdzić, ja... To wszystko przez was! – krzyknął nagle, a w jego oczach na powrót zapłonął gniew. – Nigdy mnie nie chcieliście zaakceptować! Jak tylko próbowałem do was podejść, wy się odwracaliście! A jak byłem zły albo smutny, mieliście pretensje! Mówiliście, że nie wiecie jak was mogę nienawidzić, a ja po prostu czułem się źle!

Zbliżał się do kotki coraz bardziej i wysunął pazury. Nie umknęło to Ciepłemu Sercu, która cofnęła się zapobiegawczo parę kroków, przygotowując się do ewentualnej walki. Jaskółcza Łapa zaś czuł się kompletnie zdezorientowany całą sytuacją i nagłymi zmianami nastrojów Cienistej Łapy. Nagle drgnął i wszedł między oba koty, zwracając się pyszczkiem do jasnoszarego.

– Zatem teraz jest czas, żeby to naprawić! – rzekł szybko. – Nie popełniaj teraz ich błędów i nie obarczaj Ciepłego Serca. Posłuchaj, Cienista Łapo. Dziś muszę zająć się jeszcze paroma sprawami, ale jutro mam dużo czasu. Możemy zainicjować jakieś wspólne polowanie albo spacer, albo chociaż jedzenie zdobyczy... Zobaczysz. Zrobimy coś takiego i wszystko będzie w porządku.

To wystarczyło, by ugasić złość Cienistej Łapy, lecz ten nadal przyglądał się Jaskółczej Łapie z pełną podejrzliwością. Wyglądało jednak na to, że przyszły medyk go przekonał, bo po chwili skinął głową i rzekł:

– W porządku. Może być. To ja na razie pójdę poszukać Ciemnego Ucha.

– Miłego treningu – rzucił Jaskółcza Łapa, patrząc jak jego brat odchodzi. Gdy już zniknął z zasięgu jego wzroku, odetchnął z ulgą, przenosząc spojrzenie na Ciepłe Serce.

– Cienista Łapa jest zdrowo szurnięty – miauknęła niepewnie. – Wątpię, aby ten twój genialny plan wypalił. Powinieneś po prostu dać mu furczeć na wszystko, zamiast proponować pomoc w niemożliwym i żyć po swojemu.

– Im więcej czasu z nim spędzam, tym bardziej się martwię – przyznał po chwili. – I to nie tylko o niego, ale i o cały klan. Na razie łatwo go uspokoić i przekonać do czegokolwiek, ale boję się tego, co będzie potem, bo jeszcze trochę i, nie dajcie Gwiezdni, wyrośnie nam drugi Krępa Gwiazda.

– A gdyby dawać mu jakieś ziółka?

– Na uspokojenie, powiadasz? Maki mogą być w porządku, ale Ziołowy Nos ostatnio zużył część zapasów, bo miał problemy ze snem. I dziś cała reszta pewnie też poszła, bo wspomniałem o jego siostrze, a on chyba nadal nie pogodził się z tym, co się z nią stało.

– Może jakiegoś poszukamy? – zaproponowała, uśmiechając się, by pokazać swoją gotowość do działania.

– Może innym razem. Przypomniało mi się, że muszę porozmawiać o czymś ważnym z Białą Łapą.

Ciepłe Serce przechyliła głowę, znowuż strzygąc uszami, ale nijak nie skomentowała słów przyjaciela, po prostu ruszając w stronę obozu. Była bowiem prawie pewna, że uczennicę znajdą gdzieś tam.

***

Znalezienie Białej Łapy nie było tak proste jak Jaskółcza Łapa oczekiwał, bowiem jak się okazało, kotka wymknęła się z obozu krótką chwilę przed tym jak uczeń medyka i Ciepłe Serce doń wrócili. Kocur siedział zatem nieopodal wejścia, czekając na swą siostrę i próbując cieszyć się obecnością Paprociowej Łapy u swego boku, co było dosyć trudne ze względu na to, że kotka zaczęła się zachowywać tak wyniośle, że Jaskółcza Łapa wcześniej nie sądził, aby to było możliwe.

– Nie gniewaj się już, Paprotkowa Łapo, błagam – jęknął, gdy kolejna próba nawiązania miłej pogawędki została zakończona przez kolejne, pełne wyższości fuknięcie przyjaciółki.

– Mam na imię Paprociowa Łapa – poprawiła go, odwracając głowę w przeciwną stronę i unosząc brodę.

Jaskółcza Łapa westchnął głęboko, patrząc na nią z bezsilnością. Nie miał pojęcia jak się z nią dogadać i przypuszczał, że mu się to nie uda dopóki sama nie stwierdzi, że może powoli zacząć wracać do normalności. A kiedy to miało być? Nie miał pojęcia, gdyż kotka zdążyła już parokrotnie udowodnić mu swoją upartość.

– Gdybyś miała rodzeństwo, może łatwiej zrozumiałabyś jak się czuję. Ale w tej sytuacji może postarasz się wykazać trochę więcej empatii, co?

– Nie ma mowy – odmiauknęła oschle. – Nie ma łaski dla zdrajców. Cienista Łapa omal mnie nie zabił, a potem mnie dręczył, a ty doskonale wiedząc o tym, postanowiłeś się z nim zakumplować. Nie ma mowy, nie wykażę empatii i nie będę nawet próbowała cię zrozumieć, bo tak się po prostu nie robi. – Machnęła gwałtownie ogonem, w końcu obracając rozeźlony pyszczek w stronę przyjaciela. – Byłeś moim przyjacielem, teraz jesteś przeklętym zdrajcą.

Kocur zamrugał oczyma, nie będąc pewnym słów, które właśnie usłyszał. Zrobiło mu się przykro, to oczywiste. Wiedział, że Paprociowa Łapa nie jest zadowolona z relacji jego i Cienistej Łapy, ale nie myślał, że aż tak i że postrzega to w dokładnie taki sposób. Ale przecież nie mógł zrezygnować z pomocy bratu. Czuł, że jeśli tego nie zrobi, skończy się to źle dla klanu, a do tego dopuścić nie mógł. I to właśnie miał zamiar wyjaśnić kotce, jednak ta nie dała mu sposobności. Już otworzył pyszczek, gdy ta nagle wstała i oznajmiła:

– Oszczędź sobie wyjaśnień, idę do Zimnej Łapy. On jeszcze mnie nie zawiódł w przeciwieństwie do ciebie.

– Paprotkowa Łapo! Czekaj!

Nie poczekała. Machnęła mu raz jeszcze ogonem przed nosem i spokojnym truchtem udała się na przeciwną stronę obozu, gdzie wspomniany Zimna Łapa przegryzał niechętnie mysz, podczas gdy jego brat, Świetlikowa Łapa, mówił o czymś z rozanieleniem. A przynajmniej tak się Jaskółczej Łapie wydawało z tej odległości. Kocur westchnął ciężko, wlepiając zrezygnowane spojrzenie w wejście do obozu.

Nie miał pojęcia jak długo czekał na Białą Łapę, ale wiedział, że zajęło mu to stanowczo za dużo czasu. Pojawiła się wraz z Nocną Łapą i obie miały pyszczki pełne zdobyczy. A tuż za nimi do obozu wkroczyli ich mentorzy – Cichy Upadek i Przybrudzony Nos, którzy również nieśli w pyszczkach parę gryzoni, które od razu zanieśli na stosik.

– Biała Łapo, możemy pogadać? – miauknął Jaskółcza Łapa, podążając za siostrą. Spojrzała na niego pytająco, lecz kocur pokręcił głową, nie chcąc wyjawiać tematu owej rozmowy. Dopiero wtedy uczennica domyśliła się o co może mu chodzić i zdecydowanie zaprotestowała.

– Nie. – Pozwoliła, by na jej pyszczek wstąpił pełen niezadowolenia grymas i nastroszyła futerko na grzbiecie.

– Biała Łapo, to naprawdę ważne. – Spojrzał na nią błagalnie, tym razem przyciągając zainteresowanie drugiej siostry, która zerkała to na jedno, to na drugie. – Tu nie chodzi tylko o ciebie, ale o cały Klan Mchu.

– Klan nie ma z tym nic wspólnego – miauknęła, coraz bardziej dając po sobie poznać, że jest zła. – A ja nie chcę o tym rozmawiać, podjęłam już decyzję.

– Ale możesz to jeszcze przemyśleć!

Biała Łapa jednak postanowiła przestać słuchać brata i zająć się swoimi sprawami. Szybkim krokiem weszła do legowiska uczniów, nawet się nie oglądając. Tym razem Jaskółcza Łapa zaczął czuć gniew. Warknął cicho, utkwiwszy wzrok w wejściu do legowiska i zupełnie bezwiednie zaczął bić ogonem na boki. Miał już serdecznie dosyć tego, że i jego siostra i Paprociowa Łapa po prostu go zostawiały, gdy coś im nie pasowało, Cienista Łapa nie potrafił uzbroić się w cierpliwość, a Ziołowy Nos wyganiał go z legowiska, gdy tylko wspomniał słowem o jednym z jego tematów tabu. Czuł się jakby nie mógł zrobić praktycznie niczego, choć bardzo się starał, bo liczył się praktycznie tyle co nic. I dlaczego tak było? Przez to, że nigdy nie otrzyma imienia medyka, bo Krępa Gwiazda zabronił mu go nadać czy może chodziło o mylenie imion i problemy z pamięcią? Zaczął mocniej bić ogonem. To wszystko zmieni się, gdy jednak zostanie medykiem, jedynym w klanie po śmierci Ziołowego Nosa. Ciekawe co powiedzą jak zacznie ich umyślnie podtruwać, powodując biegunki i bóle brzucha. Zacisnął szczęki. Nie. Nie mógł tego zrobić. Gwiezdni dali mu znak, akcpetując go jako medyka, a teraz dali mu także zadanie. Nie mógł ich zawodzić takimi myślami, nie był przecież Krępą Gwiazdą. Wziął głęboki wdech i spojrzał na Nocną Łapę.

– Jaskółcza Łapo, wszystko w porządku? – zapytała ta z napięciem. – Już dwa razy zadałam ci pytanie.

Jaskółcza Łapa zmieszał się. Nie powinien aż tak odpływać.

– Przepraszam, trochę się zdenerwowałem. O co pytałaś?

– O co chodzi między tobą, a Białą Łapą? Skąd wiesz o tej decyzji?

– Jakiej decyzji? – zapytał zdezorientowany.

– Och, czyli jednak nie wiesz... W porządku.

Nagle go oświeciło. Zły na siebie, że przez gniew o tym zapomniał, machnął ogonem i spojrzał podejrzliwie na siostrę, uświadamiając sobie, że ona także musi coś wiedzieć.

– Poczekaj, poczekaj – miauknął. – A co ty o tym wiesz?

– Jaaa? Ja nic. No, dobrze... – ugięła się pod twardym spojrzeniem kocura i zniżyła głos do szeptu. – Biała Łapa już od dłuższego czasu chce opuścić Klan Mchu dla jakiegoś kocura z miejsca dwunożnych. Próbowałam jej to wybić z głowy, ale ona nawet nie chce o tym słuchać. A pomyśl tylko jak zareaguje Krępa Gwiazda, przecież on tu wszystko rozniesie... Nie widziałeś jak się wściekł, kiedy dowiedział się, że nie wróciłeś wieczorem do obozu. A jak zrozumie, że Biała Łapa odeszła na zawsze...

– Gwiezdni, miejcie nas w opiece – wymamrotał kocur. – Już raz z nią o tym mówiłem, ale mnie też nie chce słuchać. Sama zresztą widziałaś. I ja rozumiem, ona chce wolności, ale czy dobro klanu nie jest ważniejsze?

– I co mamy z tym zrobić? Nikt do niej nie dotrze. Może Przybrudzony Nos, ale wątpię, aby go posłuchała. Roziskrzona Skóra też się wścieknie i zmusi ją do zostania siłą, a wtedy odejdzie i tak. Rodzice raczej nie pomogą. A Ziołowy Nos?

– Ziołowy Nos dziś jest w złym nastroju przeze mnie. Wspomniałem o Huczącym Żarze – wyjaśnił krótko. – Ale możemy porozmawiać z nim o tym jutro, kiedy mu przejdzie. Do tego czasu Biała Łapa chyba nie zwieje...

– Myślę, że masz rację. Może zrobimy to od razu po moim treningu? Ja i Cichy Upadek wstajemy trochę wcześniej niż wy, a na pewno mi nie pozwoli iść do was i was obudzić, żeby porozmawiać, a nie mogłabym mu tego wytłumaczyć.

Jaskółcza Łapa skinął głową.

– Treningi kończysz chyba w południe?

Miauknęła potakująco.

– Zatem niech będzie w południe – postanowił. – Niech nam Gwiezdni pomogą.

[4082 słowa]

7 lutego 2020

Następny rozdział: 21, 22 albo 23 lutego, jeśli dobry los pozwoli. Jeśli napiszę więcej niż ten jeden do tego czasu, wpadnie w międzyczasie.

NIEOKREŚLONA PRZERWA W PUBLIKACJI

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

90K 8.3K 16
Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodziejów. Dumbledore podejmuje kontrowersyjną...
2.9M 90.2K 49
Lindy Smith ma osiemnaście lat i pochodzi ze słonecznego Miami na Florydzie. Los jednak nie jest dla niej zbyt łaskawy, ponieważ zmuszona jest przepr...
1.5M 72.6K 40
"-Czemu mi nie powiedziałaś! - krzyknął ze złością i ze łzami w oczach. -A co miałam ci powiedzieć? "Cześć, jestem Ruby i umieram"? - zaśmiałam się i...