Red City

By AnaTheEvening

92.9K 6.7K 17.7K

Młodociane gangi, papierosy, zabijanie, alkohol, seks, narkotyki - były to rzeczy, które młodą Mari - Miłośni... More

1. ' Ej, ale ty czekaj '
2. ' Proszę, Musisz Tam Ze Mną Pojechać '
4. ' Gdybym Ci Nie Pomógł, Zrobiłabyś Sobie Krzywdę... '
5. ' Może Się Do Tego Nie Nadajesz '
6. ' Dobranoc Marietto '
#7 ' Bu! '
#8 ' Nie pozwolę jednak, byś umarła . '
#9 ' (...) mogę się położyć z tobą, jeśli chcesz. '
#10 ' Dziękuję Marietto, Uratowałaś Nam Życie '
#11 ' Witaj Wśród Nas Peyton '
12. ' Chodź Tu '
#13 ' Mów, czego chcesz Gideon. '
#14 ' Mari, Ty Cholerna Dziewucho '
#15 ' Nigdzie nie idziesz '
#16 ' Nie unikam cię. '
#17 ' W takim razie ty jesteś promykiem. '
#18 'On wyjdzie z tego cało, obiecuje ci.'
#19 'Mam dosyć ukrywania tego (...) . '
#20 ' Pamiętaj, że cię kocham słoneczko. '

3. ' Tylko Obiecaj Mi Coś '

6.3K 385 1K
By AnaTheEvening

Ja tu tylko do góry podrzucę wizualizacje Daniela. ogólnie śmieszy mnie to, że znalazłam serial z nim dopiero po napisaniu całej tej opowieści i aktor w tym serialu ma strasznie podobny charakter do mojego książkowego. Jakby ktoś chciał, to mozna obejrzeć, a ja zapraszam do rozdziału.

Gdy siedzieliśmy już z Danielem w jego aucie, czekając na przyjście jadących z nami nastolatków, zaczęłam się denerwować. Popatrzyłam na Scotta, który nerwowo pukał palcami w kierownicę. Był ewidentnie zestresowany, jak ja. Odwróciłam wzrok od blondyna i spojrzałam z powrotem przez przednie okno, w którym zauważyłam zbliżających się w naszą stronę grupę.

Każdy z nich miał na sobie coś czerwonego. Siles miał czerwone buty, Carly dżinsy, Noen podkoszulek, a Styles pasek u spodni.

- Iść do tyłu? - Zapytałam chłopaka.

- Nie. Nie mam ochoty, siedzieć obok któregoś z tych debili. Obok Carly też nie. - Mruknął, nawet na mnie nie patrząc.

Wzruszyłam ramionami i skupiam się na grupce, która już stała obok samochodu.

- Witajcie! - Przywitał się Siles, wchodząc do auta.

- Jeden jedzie w bagażniku. - Oznajmił sucho Scott.

- Noen, właź do bagażnika. - Nakazała Carly. Noen uśmiechnął się i pokazał jej środkowy palec, a potem zajął miejsce w bagażniku.

Gdy wszyscy już siedzieli na swoich miejscach, Daniel odpalił samochód i ruszył.

- Wie ktoś, czy ta suka Dolly tam będzie? - Zapytał Styles.

Popatrzyłam na Daniela wzrokiem 'o co chodzi, wytłumacz mi'. Daniel chyba zrozumiał, o co mi chodziło, bo zaczął tłumaczyć. Jakie szczęście, że należy do ludzi, którzy odpowiadają na pytania od razu.

- Dolly Rey to dilerka z Rippersów. Nasz romantyk Styles ją uwiódł, zamoczył i zostawił, nie spodziewał się jednak, że dostanie po twarzy od Jeromego, który okazał się jej kuzynem. - Zaśmiał się.

Czy Bright tak zawsze robi? Znajduję łatwy cel, zalicza i zostawia? Czy z Gwen też tak będzie?

- Głupia suka. - Splunął Styles.

- Spróbuj, jeszcze raz splunąć w mojej obecności, to przysięgam, że żadna dziewczyna nie będzie chciała, się już z tobą pieprzyć. - Warknęła Carly, która siedziała na środku auta.

- Żadna, oprócz Gwen oczywiście. - Zaznaczył Noen, wychylając swoją głowę zza Carly.

Od razu zesztywniałam, na wspomnienie o Ambler.

- Mówiłem wam, że macie się nie wtrącać. - Warknął Bright.

- Dobra, chłopacy. - Zaczęła Carly. - Zostawcie te emocje na debatę.

Chłopacy wymienili ze sobą gniewne spojrzenia, które po pięciu minutach zamieniły się w śmiech.

- Ktoś jeszcze będzie na tej debacie? - Zapytałam. - Oczywiście nie licząc szefów.

- Poza szefami i Dolly - Zaczął Siles. Spojrzałam na Stylesa, który zrobił zniesmaczoną minę. - będzie na pewno Lucas i Trevor — Przydupasy Gideona. Pewnie ich nie kojarzysz, bo skończyli szkołę.

Czy ja jestem taka przewidywalna?

- Okej. - Odpowiedziałam i spojrzałam na Silesa, który kręcił zabawnie głową w rytm muzyki z radia. Ten chłopak jest pełen pozytywnej energii.

- Dobrze, że już prawie jesteśmy, bo czuję się, jak sardynka, albo jak dziewczyna z pornoli, gdy siedzę ściśnięta na środku obok dwóch chłopaków. - Burknęła białowłosa, rozpychając się na siedzeniu.

Siles złapał się za krocze i zatrzepotał rzęsami, po czym wybuchł śmiechem, a wszyscy chłopacy razem z nim. Carly natomiast patrzyła na niego wzrokiem mordercy.

- Mam jeszcze jedno pytanie. - Wtrąciłam nagle, a wszyscy skupili się na mnie. - Skoro jesteście, aby źle nastawieni do Gideona i jego gangu, a zresztą macie pokój to na pewno nie wybuchnie ta przedwojna, nie?

- Och słoneczko - Zaczął Farris. - Nie  ma takiego czegoś jak 'pokój między gangami'. Każdy gang ma ze sobą wrogie relacje. Może, gdyby to były jakieś jednorazowe i małe akcje, to byśmy byli przynajmniej neutralnie do siebie nastawieni, ale w ciągu paru lat, od kiedy jesteśmy w tym gangu, to się porobiło parę niezłych akcji. Co do Gideona to mamy tę  bójkę, do Jeromego mamy Dolly, do Bleasea mamy przekręty narkotykowe na tle metaamfetaminy, a z Seanem mamy problem, bo próbował nam wcisnąć szpiega. To jest, aby szczyt góry lodowej, bo podobnych akcji było pełno. Każdy gang próbuje wygryźć inny, by zostało ich, jak najmniej.

- Dobrze im się to udaje. - Dodała Carly. - W ciągu trzech lat, od kiedy tu jestem, rozpadło się z sześć gangów.

W ciągu trzech lat? Przecież ona ma siedemnaście jak ja.

- Tylko, że na ich miejsce powstają nowe. - Zaczął znowu Siles. - Rippersi przecież dwa lata temu byli nikim. Wyrośli, ponieważ zaczęli otwierać kluby ze striptizem i na tym zabijać kasę, a potem zaczęli, kupować broń.

- To chyba na mnie za dużo. - Odpowiedziałam, powolnie opadając na siedzenie i patrząc na drogę przed nami.

- Już praktycznie jesteśmy. - Oznajmił Scott, skręcając w jakąś poboczną drogę obrośniętą drzewami.

Gdy już dojechaliśmy na miejsce, można było tam zauważyć z trzydziestu nastolatków, którzy kłębili się obok drzew pomalowanych farbami na różne kolory. Obok niebieskiego drzewa stali Blase i jego gang, obok czarnego Gideon, zielonego Sean, a obok żółtego stały nastolatki, których nie znałam, to musiał być Jerome z jego gwardią.

Gdy wyszliśmy z auta, zauważam, że zostało jeszcze jedno drzewo, które było pomalowane na czerwono. To było nasze miejsce, bo od razu moja grupa ruszyła w kierunku czerwonego pnia.

- Witajcie. - Mruknął wrogo Gideon. - Skoro już wszyscy się zebrali, to możemy zaczynać, tak?

Wszystkie grupy pokiwały twierdząco.

- Więc, dlaczego Gideon nas wszystkich zwołał? - Zapytał Blase, swoim ochrypłym głosem.

- Nie dlaczego, ale bardziej przez kogo. - Odpowiedział i puścił oczko w moją stronę. - Otóż naszemu Danielowi zachciało się bawić w księcia na białym koniu.

- Do rzeczy Bodine, nie mam całego dnia. - Przerwał Sean.

- Daniel pod pretekstem "uratowania dziewczyny" mnie zaatakował - Bodine pokazał w powietrzu znak cudzysłowia. - Rozumiecie? Daniel chciał pomóc dziewczynie, by jej się nic nie stało. - Zaśmiał się.

Nagle wszystkie gangi, oprócz naszych zaczęły się śmiać.

- Kolejna Candace? - Zapytał prześmiewczo ktoś z tyłu.

O co chodzi, z tą dziewczyną?

- Byleby nie skończyła jak ona. - Odpowiedział Jerome.

- Ty uważaj, by twoja kuzynka nie skończyła, jak ona. - Warknął Daniel.

- Podobno obie tak samo rozepchane. - Mruknął Sean. Daniel i Jerome automatycznie zaczęli na niego bluzgać i iść w jego kierunku.

Na szczęście Styles i Siles złapali Scotta za barki i przytrzymali.

- Musisz być spokojniejszy. - Mruknął do niego Siles. - Jeżeli chcesz, by wszystko skończyło się pokojowo, to opanuj swoje emocje, chociaż wiem, że to dla ciebie trudne.

Daniel burknął, ale zawrócił i stanął na swoim wcześniejszym miejscu, nabierając bojowej postawy.

- Co się tak unosicie? - Zapytał Blase. - Daniel, sam wiesz, że była dziwką, więc po co ją bronisz. Każdy wie, że gdyby nie była to byś jej...

- Zamknij kurwa ryj! - Wykrzyczał Scott, wyjmując zza kurtki pistolet i celując w chłopaka. - Jeszcze raz ktoś o niej wspomni, to rozjebie mu ten cholerny łeb!

Automatycznie odsunęłam się od chłopaka, a na moje miejsce weszła Carly, która próbowała uspokoić chłopaka, ale bez skutku. Daniel cały czas bluzgał na wszystkich, a później już wszyscy się kłócili ze sobą. Każdy gang wrzeszczał na każdy gang. W tamtej chwili czułam się strasznie zagubiona. Nie wiedziałam co mam robić, a cała atmosfera mnie przytłaczała. Miałam ochotę zacząć płakać, bo tyle wrogości ile było w tych ludziach, mnie przerażało. Nie zdawałam sobie sprawy, że w tak małym miasteczku, jak Porter Brook mogą się dziać takie rzeczy.

Nie mogłam już znieść tego, jak wszyscy do siebie celują i grożą, podnosząc coraz bardziej głos. Wtedy zrobiłam najbardziej nienormalną rzecz, jaką mogłam.

Przepchnęłam się przez Carly, która kłóciła się z jakimś chłopakiem od Gideona i znalazłam się obok Daniela, któremu wyrwałam pistolet z ręki. Wymierzyłam go w niebo i pociągając za spust, oddałam trzy strzały, które ściszyły kłótnie.

Większość ludzi kucnęła i zakryła głowę rękoma. Daniel patrzył na mnie zdziwiony, jakby nie wiedział, co właśnie się stało.

Ja też nie wiedziałam.

- Skończcie! - Wykrzyknęłam. Próbowałam sprawić, by mój głos się nie łamał i by brzmiał, jak najgroźniej.

- Właśnie, oto nasza księżniczka. - Oznajmił Gideon, posyłając mi wredny uśmieszek. - Więc jak Daniel? Osiągnąłeś swój cel? Szybko się pocieszyłeś, wiesz? Dobra była? Bo widzę, że już twoje ciuchy nosi. - Zaśmiał się. Wszyscy zebrani zaczęli się we mnie wpatrywać i lekko podśmiewywać.

- Przesadziłeś kurwa... - Warknął Daniel. Rzucił na ziemię pistolet i zaczął iść w kierunku chłopaka. Gdy stał już koło Gideona, zamachnął się i wymierzył mu mocny cios  w nos.

Chłopak się zachwiał i chwycił za nos, zarywając go, ale od razu można było zobaczyć, że leci mu z nosa krew. Rippersi chcieli już ruszyć na Daniela, a Redsi ruszyć w obronie swoich, ale znów usłyszeliśmy strzał, który oddał tym razem Sean.

- Czyli porzedwoja zaczęta! - Zawołał Sean.

Wszyscy podburzeni sytuacją, zawołali twierdząco. Wszyscy oprócz Redsów, oczywiście.

- Widzisz, ja zawsze wygrywam Scott. - Dodał Bodine.

- Nie mogę się już doczekać, by zobaczyć, jak będziesz zdychać. - Dopowiedział blondyn i splunął Gideonowi w twarz.

Daniel obrócił się na pięcie i zaczął iść w naszą stronę. Nie patrząc na nas, przeszedł przez sam środek, uderzając Stylesa i Noena w ramię, po czym szedł dalej, nie obracając się.

- Ruszcie się! - Wrzasnął, nie obracając się. - Debile wygrali.

- Widzimy się w sobotę Scott! - Usłyszałam roześmiany głos Jeromego. - Przygotuj Candace na celne strzały.

Daniel natomiast nic nie zrobił. Szedł ciągle w kierunku swojego auta. Po chwili ja i Redsi, którzy najwidoczniej nie wiedzieli, co się stało, zaczęliśmy iść za blondynem.

Gdy doszliśmy do auta, weszliśmy do niego, nic nie mówiąc.

Daniel siedział za kierownicą jak zahipnotyzowany. Miał pusty wzrok, który był wymierzony w drogę. Jego noga nerwowo drgała i miał bardzo mocno zaciśniętą szczękę.

Kiedy wszyscy siedzieli, zapięci na swoich miejscach, Scott ruszył bez najmniejszego słowa. W aucie nastała cisza, która była strasznie niezreczna. Początkowa podróż była pełna śmiechu i dobrego humoru, ale powrót różnił się diametralnie. Miałam wrażenie, że każdy z moich towarzyszy ma ochotę zabić drugiego, ale wie, że jeżeli się odezwie pierwszy, to pierwszy zginie, więc wszyscy próbowali się zabić nieustanną ciszą, tworząc tym samym strasznie napiętą sytuację.

Przez całą podróż próbowałam skupić się na czymś innym niż przedwojna i 'celne strzały'. Patrzyłam przez całą drogę przez okno i tonęłam w swoich myślach, które stawały się coraz bardziej pesymistyczne. Bałam się tego, co nadejdzie, co się stanie. Bałam się tego, że ktoś zginie, albo, że ja zginę. Czułam, że to wszystko przeze mnie. Daniel nigdy wcześniej nawet ze mną nie rozmawiał, a teraz ma przeze mnie kłopoty. Obstawiałam, że jeśli oboje przeżyjemy na przedwojnie, to zastrzeliliby mnie przy najbliższej okazji.

Gdy wjechaliśmy na teren mieszkalny gangu, wszyscy mieli kamienne miny. Czułam, że wyprano z nich całą energię i chęć do czegokolwiek. Cały czas obwiniałam się, za zaistniałą sytuację.

- Musimy ogłosić reszcie, jaka zapadła decyzja. - Oznajmił Scott, wyjmując kluczyki ze stacyjki.

Redsi mruknęli przytakująco i zaczęli wychodzić z samochodu i iść w jakimś kierunku. Ja również wyszłam i zaczęłam iść za grupą.

Wszyscy szliśmy w kierunku, jakby środka ich osiedla. Było tam ceglane wzniesienie, na którym stał głośnik.

Scott wszedł na górę i kliknął czerwony guzik. Z głośnika wydobył się strasznie głośny i irytujący dźwięk, który najprawdopodobniej rozniósł się po całym lesie.

Większość osób, która nas zobaczyła lub usłyszała, zaczęła zatrzymywać się i patrzeć na blondyna. Wszyscy stali przerażeni i zdziwieni jego postawą.

- To guzik alarmowy. Kiedy dzieje się jakaś bardzo ważna dla nas rzecz, Daniel ma obowiązek wejść, kliknąć w niego i ogłosić wszystkim tę nowinę. To się dzieje rzadko, prawie nigdy, więc stąd zdziwienie ludzi. - Wyjaśnił Siles. Najwidoczniej zauważył moje zmieszanie.

Koło ceglanego podesty zaczęło się zbierać coraz więcej osób. Można było tłumie ujrzeć osoby tak różne, jak tylko się dało, nie mogłam uwierzyć, że każda tu zebrany należy do gangu i że Daniel zebrał aż tak liczną grupę.

- Redsi! - Wykrzyknął Scott. - Muszę wam ogłosić pewną nowinę... Jak większość z was wiedziała, zostało nam rzucone wyzwanie przedwojny. Ten cholerny i makabryczny obrządek, który nie miał miejsca od ponad pięćdziesięciu lat, niestety powraca.

Tłum wzdychał przestraszony, szumy bojaźliwej publiki zaczęły być coraz głośniejsze, a na twarzach tych biednych ludzi malowało się przerażenie. Oni wiedzieli, na czym polega dokładnie przebieg tej cholernej gry. Czułam się głupia i nieświadoma, ale najbardziej czułam się winna.

- Tak, dokładnie. Przegraliśmy! - Wydusił Scott, mocno gestykulując rękoma. - Byłem przeciwny przedwojnie, ale została ona przegłosowana. Przepraszam was moi ludzie, że wystawiam was na tę próbę i wiem, że nie każdy jest w stanie w niej uczestniczyć. To jest bardzo trudny dla nas czas, ale wiem, że go przetrwamy, bo jesteśmy jednością!

Tłum zaczął krzyczeć przejęty, jakby ktoś nagle podmienił ludzi. Zamiast strachu na twarzach, teraz ukazywała się chęć walki. Chęć walki za ich małą ojczyznę, którą stworzyli wspólnie i którą ja tak mogłam popsuć.

- W sobotę odbędą się celne strzały. Każdy z was wie, na czym one polegają. Chciałbym, byście potrenowali, nie zamierzam tracić członków mojej rodziny. - Oznajmił Daniel z przekonaniem. - Pamiętajmy, że nie możemy wybrać ochotników. Niestety, ale w większości punktów przebiegu, ludzie podejmujący się wyzwaniu są losowani lub wybierani przez przeciwników. Pamiętajcie, że nie jesteście słabi! Jesteśmy silni! Wygramy tą pieprzoną przedwojnę i nie damy im otworzyć bram do tej wielkie masakry! Kto jest kurwa ze mną?! - Wykrzyczał Scott. Było to najgłośniejsze i najbardziej przekonujące słowa skierowane do tych ludzi, były one nacechowane pełnią emocji, co odbiło się na ludziach, ponieważ wszyscy zaczęli skakać i krzyczeć, dodając otuchy chłopakowi.

Daniel poklepał się w serce i zszedł z podestu. Masa ludzi okrążyła chłopaka i klepała go po plecach, a on z lekkim uśmiechem przybliżał się coraz bardziej w moim kierunku.

- Rozumiem, że mam cię odwieźć do domu, tak? - Zapytał. Jego głos był bardzo oziębły, porównując z tym, co przed chwilą usłyszałam.

Przytaknęłam, a chłopak złapał mnie za ramię i zaczął wyprowadzać z tłumu ludzi. Mimo że Redsi próbowali go porwać na rozmowę, czy zapraszali na wspólne trenowanie, on cały czas wszystkich zbywał i szedł dalej, trzymając mnie za ramię.

Czułam, że ma bardzo mocny i twardy dotyk. Jego skóra nie jest miękka, ale to było do przewidzenia, jeśli pomyśleć ile osób pobił tymi rękoma.

Gdy wyszliśmy z kramu, puścił uścisk i zaczęliśmy się kierować w stronę auta.

Spojrzałam na twarz chłopaka, na której malowało się zderwowanie, połączone z obojętnością. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że chłopak, który dziesięć minut temu przemawiał z tak wielką siłą i pokazywał szczere, a przynajmniej mi się tak wydawało, emocje, teraz jest tak cichy i zamknięty.

Czy on tam mówił prawdę? Jest tak dobrym aktorem?

Musiałam przyśpieszyc krok, bo zdenerwowany Daniel naprawdę szybko chodzi. Gdy już zajęłam miejsce obok blondyna w aucie i zapięłam pasy, chłopak ruszył.

Na początku w aucie panowała niezreczną cisza, ale moja ciekawość była większa.

- Na czym polegają celne strzały? - Zapytałam nagle.

- Nie wiem, czy powinno cię to obchodzić. - Mruknął.

- Dlaczego?

- Grzeczne dziewczynki nie bawią się w gangi, nie powinienem cię tam w ogóle zabierać.

- Ja muszę ci pomóc, to przeze mnie się to wszystko stało. - Odpowiedziałam, a mój głos robił się coraz bardziej załamany.

- To ja pobiłem tego dupka.

- Nikt ci nie kazał tego robić, ale jesteś dobrym człowiekiem i mi pomogłeś. Ja aby jestem głupia i wylałam na niego tego drinka. Daniel, pozwól mi pomóc.

- Nie jestem dobry Marietto, ale to jest nieważne. Nie chcę cię zepsuć, zrozum to.

- Nie zepsujesz mnie, ja sama się zepsuje, jeśli nie dasz mi, wam pomóc.

-Nagle zmienisz swoje życie na zawsze? Zaczniesz sprzedawać narkotyki, mordować ludzi i bić się? Przejdziesz przez inicjację i staniesz się nieznaczącym ogniwem w moim małym świecie? Tego chcesz Marietto? - Warknął aroganco.

- Nie, chce temu zaradzić najbardziej, jak mogę. - Odpowiedziałam twardo. - Jeżeli nie dasz mi pomóc wam teraz, jutro pójdę do Stylesa i on mi wszystko wyjaśni. Albo pójdę do Gideona i z nim porozmawiam.

- Nie załatwisz tego rozmową. Przedwojna jest już zasądzona i nie zmieni tego, ani ja, ani ty, ani Gideon. Nie zmieni tego nawet Duch Święty, zrozumiałaś?

- Pomogę wam czy tego chcesz czy nie. - Fuknęłam. - Jeżeli będę musiała się w jakimś stopniu poświęcić to, to zrobię, bo czuję się odpowiedzialna za to bagno i ty sam dobrze wiesz, że tak jest, więc gadaj mi do cholery, na czym polega ten celny strzał!

Daniel podskoczy zdenerwowany i uderzył mocno w klakson samochodowy. Dobrze, że jechaliśmy po polnej drodze, bo moglibyśmy spowodować wypadek.

- Czy ty musisz być taka uparta?! Chcę Ci dać przepustkę do dobrego życia, a ty się naprawdę starasz, by je spierdolić, ale dobra, jeśli tego chcesz to pomogę ci zniszczyć sobie życie i wszystko w około. Wprowadzę cię nawet w gang bez inicjacji, byś mogła zobaczyć, jak bardzo będziesz musiała się poświęcić. Powiedzmy, że to będzie prezent ode mnie, który niby chciałaś, a który tak naprawdę zniszczy cię doszczętnie, ale pamiętaj, że nie da się opuścić gangu. Co ty na to? - Wyrecytował bardzo szybko.

- Na czym polegają celne strzały? - Zapytałam, tym razem spokojnie.

Blondyn wypuścił powoli powietrze z ust i uderzył w kierownicę. Dlaczego tak bardzo się mną przejmuje?

- Dobrze. - Zaczął. - Celne strzały to pierwszy punkt przedwojny. Polega on na tym, że mamy wybrane dziesięć osób z każdego gangu. Wybrany jest jeden strzelec i dziewięć, jakby tarcz. Każdą z tych osób wybiera wylogowany gang, a dokładniej jego, jakby najważniejsi przedstawiciele. Będą to głównie ludzie, których widziałaś na obradzie początkowej. Każda tarcza jest ustawiana w pewnych miejscach i odległościach oraz stawia się im na głowie pewne przedmioty. Osoby najbliżej strzelca mają największe przedmioty typu wiadro, a osoba najdalej najmniejsze typu kubek. Strzelec stoi w wyznaczonym miejscu i nie mogąc się ruszać próbuje zestrzelić pistoletem rzeczy, które tarcze mają na głowie. Nie będę wspominał o tym ile osób przy tym ginie, bo to chyba jest logiczne. - Oznajmił. - Nadal jesteś taka pewna, że chcesz nam pomóc. Daje ci szansę, na wycofanie się.

To brzmiało makabrycznie. Wszystkie reakcje ludzi, którzy stali przed Danielem, jak ogłaszał wiadomość były naprawdę odpowiednie do sytuacji. Ja wiedziałam narazie, aby o jednym z punktów, a ci ludzie

- Podjęłam już decyzję, ale mam mały problem. Chcę chodzić do szkoły i chce spędzać, jak najwięcej czasu w domu. Jeszcze nie umiem strzelać, co jest chyba logiczne.

- Możesz chodzić do szkoły przez większość czasu, ale niedługo i tak macie przerwę w szkole z tego co wiem od Stylesa. W domu będziesz mogła spać codziennie, oprócz tygodnia głodowego i paru dni od szaleńców w lesie, które musisz spędzić na terenie gangu. Co do strzelania, jeżeli chcesz, to mogę cię nauczyć.

- Tak, proszę. Mam nadzieję, że wam pomogę. Mogę być nawet tą tarczą. - Odpowiadam od razu.

- Miejmy nadzieję, że jednak tak się nie stanie i będziesz tylko patrzeć, jak ktoś strzeli i stoi. Pamiętjmy tylko, że nasz wróg nigdy nie da nam lepszej opcji i spróbuję zabić, jak najwięcej naszych, więc obawiam się, że mogliby cię gdzieś tam umieścić.

- Muszę się nauczyć strzelać. - Zarządzam.

- Jutro po szkole, bo pewnie zamierzasz do niej iść, możemy pojechać gdzieś, gdzie nauczę cię strzelać. Chociaż w małym stopniu.

- Po szkole chce wrócić do domu, bo jeśli bym wróciła o jakiejś dziwnej godzinie, dzień po tym, jak wagarowałam to miałabym naprawdę wielki problem. - Oznajmiłam.

- Dobra, to będę po ciebie o osiemnastej. Mamy trzy dni do przygotowań, a ty jesteś totalnie zielona. Gdzie mam podjeżdżać?

- Możesz mnie odstawiać i zabierać spod szkoły. Wolałabym, by rodzice nie wiedzieli o tobie.

- Rozumiem. Sądzę, że to dobry pomysł. - Rzekł. Czułam, jakbym powiedziała coś niemiłego. - Zaraz będziemy pod szkołą.

Spojrzałam za okno i ujrzałam moją placówkę edukacyjną. Dzięki mojej kłótni-rozmowie z Danielem, droga minęła mi strasznie szybko.

- Tylko obiecaj mi coś. - Powiedział przeszywającym głosem. - Jeśli będziesz chciała skończyć swoje udziały w przedwojnie, to mi to mówisz. Wtedy ja przywiozę cię tutaj, a ty zapomnisz o mnie i o wszystkim. Obiecaj, że jeśli nie będziesz chciała nam pomagać, to mi powiesz.

- Obiecuję. - Odpowiedziałam od razu.

Chłopak zajął wolne miejsce na parkingu, a ja wyszłam z auta, rzucając mu szybkie 'przepraszam za wszystko'. Sprawdziłam godzinę i zdałam sobie sprawę, że czeka mnie jeszcze rozmowa z rodzicami, na tematu mojego opuszczenia zajęć. Gdy stanęłam na asfalcie, dopiero dotarło do mnie, że szykuje się coś strasznego, coś co będzie nieodwracalne i szokujące. Szykuje się coś, co zmieni całe moje życie, a przy tym będzie mi towarzyszył chłopak, którego znam od dwóch dni. Brawo Mari.

Continue Reading

You'll Also Like

14.8M 66.3K 6
~A kiedy przegramy ostatnią bitwę, błagam, ugaś ten wciąż tlący się żar w moim doszczętnie zwęglonym sercu~ Trzecia część trylogii "Hell". __________...
6K 735 39
Astor Grealish to dwudziestoletni chłopak, który od dwóch lat jest jednym z najlepszych uczniów prywatnej placówki Blackside Academy. Wycofany i skro...
47.7K 2.2K 28
Cześć! To moja kolejna praca o tej tematyce. Tym razem Hailie ma 12 lat. Na początku książki Shane i Tony mają 16 lat; Dylan 17 lat; Will 24 lata; V...
112K 2.7K 26
Książka opowiada o 14 letniej Julii Miller, która właśnie rozpoczyna swój pierwszy rok w liceum razem ze swoim bratem bliźniakiem Johnatan'em, w któr...