Szlachcic [Skończone]

De PeZet12

155 7 9

Historia dwóch przyjaciół (Korneliusz Ciesielski i Julian Zagaj) którzy są zgoła odmiennych charakterów lecz... Mais

Akt 1
Akt 2
Parszywy Koniec (Scena ostatnia)
Ad Astra

Akt 3

10 0 0
De PeZet12


Scena I
(Przed drzwiami willi Ewy, Julian i Korneliusz wpatrują się w siebie wielce zaskoczeni)

J:
C-C-Cóżeś Ty tu robisz druchu?
W tym odświętnym swym fartuchu...

K:
Jam.... Ci w odwiedziny wpadłem,
Ale nie zamierzam swoim sadłem,
Znów zajmować miejsca tobie,
Boś ja jak sługa i parobek...

(Ewa ze środka, głosem uwodzącym)

E:
Korneliuszu! Wracaj szybko,
OH! ma okrąglutka RYBKO!
Czekam na Cię pod pierzyną,
Upoluj mnie, jak ze swą zwierzyną!...

K:
Daj mi chwilę, moja luba!
(Ciszej, bardziej do siebie)
zaraz będzie tu rozróba...

(Julian wściekły, przestaje trzymać wodzę emocji)

J:
R-R-RYBKO?! Z-Z-ZWIERZYNĄ?!

K:
Ja Ci wszystko wyjaśnię!
Złoże śluby i przyjaźnie!...
Jam ją...
Cóż...

J:
NO CÓŻ MASZ DO GADANIA?
Śmiało, bez zbędnego ociągania!

K:
KOCHAM CI JĄ, przyjacielu...

J:
Tak nóż w serce, wbiło, NIE WIELU!!!

K:
Wyjdę za nią, jak przystało.
Będziem mieli gromadkę całą...
Szóstkę dzieci i dwa dwory,
Bez zawiści i przekory...

(Julian, wściekły na przyjaciela, wpycha go do środka)

J:
Cóż gadacie dyrdymały?
Jam jest teraz wściekły cały!
Już wam życia nie daruje!
Wszystko teraz ci zepsuje!
Ty wstrętny kacapie!
Już ci zaraz za łachy złapie!
Tak żem kopa dam po dupie!!!

(Rusza biec za Korneliuszem)
(Zaczyna uciekać po salonie)

K:
Już to widzę! Po moim trupie!
Ja cię Julianie proszę! (Sapie)
Zlituj się nademną trosze!
Jam kocham tą pannę!...

(Julian zatrzymuje się)

J:
Cóż ja słyszę?
Czy mnie uszy nie mylą?
Czy to tylko mucha przeleciała?
Toć zobaczyć dyrdymały chciała!
Cóż za absurd?!?!

K:
Julianie!
Na nic twe staranie!

(Korneliusz, Powoli się oddala)

J:
Waćpan niech czeka!
Teraz się poleje krwi rzeka!
Dostaniecie na coście zasłużyli!
Jakeście mi życie uprzykrzyli!
Gdzież pan leziesz?
Czekaj waćpan!
Jam jest gotów, pójdziem w tan!

K:
Julianie! Daj spokój!
Ja bym widzial między nami pokój!
Tańczyć przeciwko tobie nie chcę!
A i tobie się odechce,
Jak usłyszysz pewną winę!

J:
Mam ja już najgorszą minę!
Gorszego nie da się grymasu!
Może trochę doczepie lampasu!

K:
Kochany! Ja do ciebie na poważnie!

J:
A ja wredny i się drażnię!

K:
Naprawdę nie chciałem by tak wyszło!
To tak wnet! Znienacka przyszło!
Jak miłości strzałą jesteś ugodzony,
To jakbyś był na nowo urodzony,
Te motyle w brzuchu!

J:
Ty żeś masz za mało ruchu!
To napewno przejedzenie!
Pewnie! Motyle!
Gadania tyle!
A nic poważnego...
My sobie inaczej pogadamy kolego...

(Korneliusz Patrzy się na niego, Julian czeka)

N:
Korneliusz, Przyznać trzeba,
Że niby myśli długo i dużo ,
Bo on jednak jak ameba...
Nic nie zrobił, próżno.

(Julian wściekły wychodzi)

Julian Odwróciwszy się nerwowo,
Zrobić chciał go na morowo,
Dał mu do zrozumienia,
Że przyjaciel nie ma sumienia,
Że już na wstępie będzie ciekawie,
Że przeciwdziałanie podejmie w tej sprawie,
Że nie da łatwo za wygraną,
Choćby sprawa była z góry przegraną.
Nie Wiedział co zrobić z Korneliuszem,
I wybranką - animuszem...

Scena II
(Julian krząta się po przybytku, co chwila potykając się o służbę)

Julian:
Nie zawracać mi już głowy.
Mam ja humor dziś morowy...

Dorożkarz:
Ależ Panie, cóż szykować?
Po gwintówce i po palcie?
Za wóz mam się chować?
Mówcie i się żalcie!...

J:
Cóż tam. Zdrada!
Ból. Przesada...
Ah stangrecie...
Nie zrozumiecie...
Ból całości...
Te zażyłości...

S:
Mój Panie ukochany!
Twój sługa, wielki poddany...
Wie z czym pan ma do czynienia,
Choć uważasz że ja bez sumnienia,
Był jam kiedyś w podobnej sytuacji,
Z braku obcych aberracji...
Wpadlem na cepa razu pewnego,
Rzekomo jegomość mózgu wielkiego...

J:
Ah stangrecie...
Cóżeś pleciesz...

S:
Jam go wprawdzie urządził fest...
Com powiedział onemu cepowi,
Co się niby mądrym zowi...
„Dictum sapienti sat est"!

J:
Przecież Ty jest głupi, stangrecie...

S:
Panie... toć już wiecie...
Jam łacinę znam podstawy,
Do śmiechu czy zabawy...
Grunt w tym żem wyszczekany...
A zaś Pan, słowa w czyn przeradza!
Przeciw przyjacielowi stawiany,
To Panu nie przeszkadza!

J:
Choć Korneliusza,
Nic nie rusza...
Choć przyjaciel wierny,
To kochanek mierny...
Nawet kryć się nie potrafi dobrze,
Powinienem mu zapłacić szczodrze.
Za niegodziwości miarę...
Tłuknę w jego szczęce szparę!...
Nie, bez przemocy na początku.
Potem włożę jego łeb do wrzątku!

S:
Pan plecie dziwnie...

J:
Wręcz przeciwnie!

S:
Doskonale!
Już się palę!
Widły i pochodnie?
Kogo zebrać?
Motłoch czy przechodnie?
Mam się przebrać?!
Kożuch na polowanie?!...

J:
Twoje niedoczekanie!...
Sam dam radę.
Wiem żeś chętny,
Czy walkę czy paradę,
Będziesz natrętny.

S:
Z pełnią szacunku,
Wyrażam się skrycie,
Toć to właśnie moje życie!
Dobędę rynsztunku!

J:
Na tym rola twa się kończy.
Wariat z Ciebie,
Dziś jesteś gończy...
Będziesz za to w niebie.

S:
Panie mój!

J:
Cisza! Bo to będzie koniec twój.

S:
Wola pana,
Nie tyrana,
Zaś księcia mego!
Nie oślepionego,
Mój byt na szali stawia,
I o nim zaś rozprawia...
Niech wiec będzie,
Ja prowadzę!
Pan przybędzie,
Już nie wadzę!

J:
Wspaniale, stangrecie!
Do roboty się bierzecie,
Teraz, szykuj powóz mój!
Niech to będzie dziś cel twój.
Ja się piękne zaś wystroje,
Przygotuje kontusz, powoje,
Niech karoca ma się błyszczy,
Bedziem się przed nim pyszczyć!

S:
Jaki rozkaz dacie,
Jam to wszystko co trzymacie,
Słowa w czyn obrócę!
Nawet i o głowę skrócę...
Wszystko Panie,
I dla Pana.
Całe staranie,
Każda rana...

J:
Dobrze, juz rozumiem.
Choć wyobrazić ja nie umiem,
Czemuś ty jest uległy taki...
Znowuś podpity czy jaki?
Mniejsza...

S:
Ta mniejsza tez wazniejsza!
Jam nie podchmielony!
Żadnej nie mam także żony,
Nic głupiego żem nie zrobił,
Nikogo żem nie pobił...

J:
Szykuj wiec rydwany.
Ciekaw jestem, czy coś ugramy...

Scena III
(Willa Juliana, który szykuje się do boju)

N:
Dzień na zaprawianiu, Julianowi minął,
Zanim się do podróży zwinął,
Noc przyszła jasna i kochana.
Więc już wyruszyli z rana.
Jazda była dość przyjemna...
Niby świta, jednak ciemnia.

J:
Im szybciej się na miejscu zjawie,
Będę ja już po zaprawie.
Nie ociągaj się tam miły.
Choćby Ci się panny śniły.
Doprowadź mnie do niego.
Jako syna marnotrawnego...

S:
Już ja Pędzę panie kochany!

J:
Pędź, choćby styrany.
Czas nas nagli, niepostrzeżenie

S:
Chciałbym rzec...

J:
Nie czas teraz na pieprzenie.
Radzę już biec....

(Willa Korneliusza)

N:
Dorwawszy się do drzwi,
Bije jak narwany.
Niby silny, jednak nie spał,
Zmęczony i styrany.

(Korneliusz otwiera drzwi)
(Nie czekając na zaproszenie Julian wpada do dworu i od progu narzeka)

J:
Tyś jest cham.

K:
Ależ ja ją kocham...
Julianie!

J:
Teraz Panie.

K:
Spokój! Daj nam żyć!

J:
Teraz to ty będziesz tylko TYĆ.

K:
Jak zwykle - uszczypliwy,
Twardy i nadgorliwy.

J:
To życie tak zwane,
Przez ZDRAJCÓW skazane.

K:
Wybornie!
Rozwiązanie widzę jedno.
Przekornie...

J:
Tu trafiłeś w sedno!
Będziem się pojedynkować!

K:
Głupiś ty i twoje wielkie ego.
Chodźmy wpierw do Ewy,
Niech wybierze tego jedynego.
A później, prawy sierp, lewy...

J:
Miałem w myślach pojedynek taneczny,
Z twą jedyną etyką sprzeczny...
Lecz na pomysł ten przystanę.
Siadaj do swej dorożki.
Zaraz poślę Tobie naganę!

N:
Tak, Jeden i Drugi pędem się zerwał,
Juliana, Dorożkarz sen swój przerwał,
Skoczył wnet na równe nogi,
Zawsze łakom krwi i pożogi,
Chwycił za lejce żwawo jak nigdy,
Niby to w tle pieśni i grały dudy.
Z boku, Korneliusza powóz się wyłonił,
Pędem Juliana dorożkę gonił.
Ciekaw jestem który z nich,
Z Ewą do nieba trafi,
Korneliusz z wyglądu mnich,
Czy Julian co mało potrafi...

(Na dziedziniec wpadają z impetem dwie dorożki, z nich wyskakują w podskokach Julian i Korneliusz)

Narrator :
Wbiegłwszy już na marmurowe schody,
Jak ruczaj w jesień, czerwone,
Marne będzie zakończenie ich przygody,
Toć przecie, Serca są skłócone.
Obaj wielce wściekli i zmęczeni,
Dopadli szybko do panienki sieni.
Biją, krzyczą, do drzwi walą,
Z tej tęsknoty już się palą.
Jeden przez drugiego,
Przepycha brata swego,
Chęć do panny wielka przecie.
Czyż miłości nie znacie,
Zaślepieni są jak wiecie...

Korneliusz:
Dajcie spokój. Przesadzacie!

Julian:
Przejść mi dajcie!
Wszak ja pierwszy byłem z panną.

K:
Jest to sprawą niemoralną...
Wporządku BRACIE.

J:
Po miłości słabej tam wszędzie.
Gdy spotkamy się na drodze,
Na podzięki czas jeszcze będzie...
Będzie ciało twe w pożodze!

K:
Dobrze zatem.
Wal we wrota.

J:
Już, kołatam!
Jak sierota...
Co u kolan pana...
Kłania się uradowana...

K:
Czemu nie otwiera?
Moja mała, kózkowata?

J:
Już nas poniewiera,
Dobrze że nie jest tak Durnowata...

K:
Hola! Julianie!

J:
Cóż, będziesz prawić kazanie?

(Kłócą się, prawie krzycząc)

N:
Rachubę czasu już stracili...
Pół nocy stali i walczyli.
Gdy im przyszedł czas na waśnie,
Tam przed nimi stanął właśnie...
Człek w strój piękny odziany,
Choć w pół rozebrany...
Obaj byli ledwo żywi.
Czy to mara, czy są tkliwi

K:
Ale J-Jak to... Dz-Dzi-DZIEKAN?!

Continue lendo

Você também vai gostar

1K 186 29
Zbiór wierszy mojego autorstwa
7.3K 1.5K 89
start: 12.04.2022 koniec: ??? ★ realistyczne arty (staram się ;) ) ★smoki ★ koty ★ czasem coś innego. zapraszam do środka :D ~mint ___________ ✦____...
692 252 15
Witam! Tutaj będę wystawiać swoje wiersze, które mam w notatniku i nie tylko. Pisząc, staram się wyrazić uczucia i refleksje, które płyną prosto z s...
112K 276 5
Erotyk z serii mojej wyobraźni. Jeżeli się spodobało, inne części pojawią się wkrótce :)