W moją twarz uderzyło przyjemne zimno, opatulając gorące policzki. Wiatr muskał moje ciało, pragnącego więcej i więcej. Dawno nie czułam w Sobie tyle dobrych emocji, tyle szczęścia.
I popadałam w coraz większą paranoje, odstawiając racjonalne myślenie, przy tym wpędzając Siebie w nieznany teren. Obszar uczuć.
— Wiesz co?— podparłam się o ramię— masz naprawdę ładną klatkę piersiową— powiedziałam, wpatrując się w jego mięśnie brzucha, gdy ten zakładał koszulkę.
Po chwili dodałam.
— Moja też jest ładna!— przejechałam ręką po biuście— mogę zdjąć koszulkę i pokazać Ci dokładniej.
Chłopak prychnął.
— Słodka Carless, rozbierzesz się przede mną, więcej razy, niż myślisz.
Ogarnął mną dreszcz.
— Ropuszki nierozłączkiii— przeciągnął Jack, budząc mnie z łaknącego seksu nastroju— Tą energię zostawcie na później. Mamy kolejne wyzwanie!— pomachał Nam przed twarzą, czerwoną kopertą.
Po chwili zza rogu wyłoniła się znużona Paula, ciężko opierając się o maskę samochodu, dołączyła do Nas.
Zimna kąpiel w basenie starca Clarka. Rozbierzcie się i przygotujcie na wstrząs.
Klasnął w ręce.
— Moi kochani, koniec śmierdzącej epidemii. Czas się umyć!
***
Dowiedzieć się od innych o słynnym starcu Clark, nie było ciężkie. Najwidoczniej był znany w każdym zakamarku lasowego odludzia.
Zmęczeni piechotą, stanęliśmy przed bordowym, ceglanym budynkiem, metalowa siatka odgradzała Nas od ogrodu, który połyskiwał niebieskimi odcieniami, a chodnik porosła trawa.
— Panie przodem— przystanął Jack, wskazując na ogrodzenie.
Dżentelmen na miarę orderu.
Przewróciłam oczami i próbowałam bez kłopotu przejść przez siatkę.
Jednak jako prawdziwa Carless, musiałam się ześlizgnąć trzy razy.
— Niech to szlag!— warknęłam cicho, stając kolejny raz na siatkę.
Carless, nie rób z Siebie pijanej sieroty.
Usłyszałam głośne prychnięcie, a po moim ciele przeszedł dreszcz.
Dotyk.
Czyjeś palce spoczywały na moim pośladku i biodrze.
Weź te łapy, kolego, nim wzbudzisz we mnie niewyżywione zwierzę.
— A bliska temu jestem— szepnęłam cicho.
Wtedy głośny śmiech Jacka, rozprzestrzenił się po chłodnym powietrzu.
— Trevor, weź ręce, bo dziewczyna Nam dochodzi— wydukał.
Przewróciłam oczami i szybko przeskoczyłam przez siatkę, żegnając się s dotykiem chłopaka.
Jedynie wystawiłam środkowy palec, ignorują rozbawione spojrzenia Trevora, Jacka i rozbudzonej już Pauli.
Czekając na podgrupę Pomidorów, zastanawiałam się Nad wszelakimi ostrzeżeniami przechodniów, gdy pytaliśmy o drogę do Starca Clarka.
"Życie Wam niemiłe!"
"Nie powinniście zapuszczać się w Tamtejsze strony."
"Miło było Was poznać."
Ale upici niebieskim płynem, długo się nie zastanawialiśmy.
Rozebrani do samej bielizny, wskoczyliśmy do lodowatego basenu, prosząc się o szok termiczny.
Pochłonęły naszą każdą komórką, emocje.
I zapomnieliśmy o całym świecie,
o rzeczach, które Nas ograniczają.
Zderzając się z roześmianym Trevorem pod wodą, nie miałam pojęcia, że to do czegoś doprowadzi, że kiedykolwiek by mogło.
Ale wynurzając się z wody i odtrącając włosy do tyłu, zwróciłam uwagę na jego oczy.
Pełne pożądania.
Nie łączyły Nas żadne uczucia, po prostu chcieliśmy dobrej zabawy.
Może dlatego doszło do pocałunku?
A może bo jedynie pragnął zaspokoić swoje potrzeby?
Jednak nie powstrzymało mnie to.
Wpijałam się zachłannie w rozgrzane usta chłopaka.
Pocałunek nie należał do tych namiętnych, czy agresywnych.
Był pełen dumy, tak jak my.
Można by stwierdzić, że podzieliliśmy się Sobą.
Mięta i alkohol.
Brak strachu, doświadczenia i ego, nastolatka.
Tyle zdążyłam się dowiedzieć, odczytując pocałunek.
Jednak od tego się zaczyna.
Smakujemy, czegoś i pragniemy tego bardziej. Ciekawscy.