Pamiętaj o śmierci

By Riisny

57.7K 7K 4.7K

Demony są wśród nas, chowają się w naszych cieniach, czerpią siłę z naszego strachu. Lecz są też ludzie, k... More

Prolog
Rozdział 1 | Kac, złamane serca i demony - po prostu liceum
Rozdział 2 | To ty pojawiłeś się na tym świecie przez przypadek, nie demon
Rozdział 3 | Koniec świata? Już nie mogę się doczekać
Rozdział 4 | Wolałabym szukać mordercy niż kraść zwłoki
Rozdział 5 | Alea iacta est*
Rozdział 6 | Dobry wygląd jest bardzo ważny, gdy się kogoś zabija
Rozdział 7 | To kawiarnia, nie pub
Rozdział 8 | Szykuje nam się wojna
Rozdział 9 |Jeśli chce kogoś zabić niech zrobi to na własną rękę
Rozdział 10 | W piekle jest o wiele goręcej
Rozdział 11 | Czyżby ktoś próbował mnie zabić?
Rozdział 12 | Nie. Jestem. Gejem
Rozdział 13 | Pięć trupów i mroczne zaklęcie
Rozdział 14 | Ktoś musi pilnować naszego demonicznego gościa
Rozdział 15 | Jedna śmierć to tragedia, milion - to statystyka
Rozdział 16 | Zatańczymy?
Rozdział 17 | Złego diabli nie biorą
Rozdział 18 | Poznaj imię diabła, a ci się pokłoni
Rozdział 19 | Napić się?! O dziesiątej rano?!
Rozdział 20 | Nie będziesz diabłem palącym zielsko
Rozdział 21 | Elfy z Wall Street
Rozdział 22 | Sit tibi terra levis***
Rozdział 23 | Kawy, herbaty? Czy może wolisz trochę mojej krwi?
dodatek
Rozdział 24 | Oko za oko, ząb za ząb... potęga za śmierć*
Rozdział 25 | Wiosna jest królową samobójców*
Rozdział 26 | Kocham ludzi!
Rozdział 27 | Tak w środku rozmowy próbować pozbawić głowy swojego rozmówcę?
Rozdział 28 | Umówisz się ze mną, panie Matthew?
Rozdział 29 | Masz jakiś problem?
Rozdział 31 | Najpierw alkohol, potem demony
Rozdział 32 | Że ty nie wstydzisz się oddychać
Rozdział 33 | Pytasz mnie, kto mnie zabił?
Świąteczny maraton!
Rozdział 34 | To będzie śmierć idealna
Rozdział 35 | Piekło nie różni się za bardzo od Ziemi
Rozdział 36 | Wróć żywy
Q&A
Rozdział 37 | Ktoś nasłał na mnie demona
Rozdział 38 | Wiem kto jest mordercą
Rozdział 39 | Wszystko będzie dobrze
Rozdział 40 | Elfy nigdy nie niszczą świata, to zadanie ludzi
!!!
Rozdział 41 | Memento mori!

Rozdział 30 | Fiat iustitia, et pereat mundus**

827 125 47
By Riisny

O elfach można powiedzieć dużo okropnych słów.

Można mówić o tym, że są okropnymi kłamcami, chociaż mówią tylko prawdę, o tym, że oszukują, chociaż robią rzeczy tylko prawe, o tym, że uważają się za inną rasę, a nie różnią się zbytnio od wiedźm.

Ale jest jedna dobra rzecz, która pozostaje u nich bez zmian, chociaż mijają stulecia, czasy się zmieniają, imperia upadają, a planeta coraz bliższa jest samoistnej zagłady.

Ponad wszystko cenią rodzinę.

– Ten skurwysyn! – Królowa elfów już dawno zrzuciła wszystko, co znajdowało się na jej biurku, włącznie z bardzo drogim laptopem, więc pozostało jej tylko bezcelowe uderzanie zaciśniętymi pięściami w ścianę. – Od września grałam tak, jak on mi kazał. Ryzykowałam własnym życiem, żeby spełnić jego chore ambicje! A co w zamian dostałam? Kartkę papieru!

Królowa elfów była tak bardzo wściekła, że jej twarz, która zwykle była blada jak śnieg, przybrała barwę ciemnej purpury, a makijaż rozmyły słone, ciągle płynące łzy, które już zdążyły wydrążyć na jej polikach kanion z pudru, tuszu i podkładu. Mimo że kobieta szalała z wściekłości już od paru godzin, wciąż miała siły, aby płakać, ale nie chciało jej się już tych łez wycierać, pozwalała im płynąć dalej i brudzić wszystko wokół.

– Moja córeczka, moja kochana córeczka... – Królowa wyjęła z kieszeni spodni telefon. Był to jeden z najdroższych modeli na rynku. Na tapecie miała wspólne zdjęcie z jej córką. – Znajdę cię. Obiecuję – dodała, przykładając sobie urządzenie do piersi i ściskając je z całej siły, tak jakby dzięki temu mogła być z nią odrobinę bliżej. – Wiem, że ten dupek, Lawrence chce zrobić wszystko, aby nas rozdzielić, ale on jest moją ostatnią deską ratunku. Moją szansą. Tylko on wie, gdzie mogę cię znaleźć.

Królowa elfów niestety nie wiedziała, że Lawrence od początku ją okłamywał. Zapewniał, że z jego pomocą kobieta odnajdzie swoje zaginione dziecko. Musi tylko kogoś zabić, musi dać mu tylko trochę pieniędzy. Musi tylko być mu posłuszna.

Prawda była niestety taka, że królowa już nigdy nie zobaczy swojej córki, nawet jeśli cały świat by jej szukał.

Ponieważ zwłoki dziewczyny już dawno zdążyły zgnić w oceanie.

Elfia księżniczka popełniła samobójstwo.

***

Zanim Shiki oraz Matthew przybyli do kawiarni, Caitlyn i Anthony zdążyli się pokłócić. Zaczęło się niewinnie, od tego, że Caitlyn nazwała Anthony'ego tchórzem. Tchórzem, który boi się swojej matki.

Później łowczyni demonów już się nie powstrzymywała, nazywała go maminsynkiem, idiotą, skurwysynem... z każdym słowem raniła go coraz bardziej, a to wszystko po to, aby osiągnąć jeden cel.

Zaciągnąć go na piętro, gdzie mężczyzna mógł dać upust swoim emocjom, gdzie nie musiał już grać ułożonego baristy, który z wiecznym uśmiechem na ustach wita wszystkich gości.

– Widzisz? – zapytała Caitlyn, gdy Anthony w końcu przestał wrzeszczeć. – To jesteś prawdziwy ty. W końcu mówisz swoim głosem.

– Sprowokowałaś mnie do tego – syknął, po wzięciu głębokiego oddechu na uspokojenie. – Zagrałem dokładnie tak, jak chciałaś, cieszysz się?

Caitlyn prychnęła, rzucając się na kanapę.

– Nie prychaj mi tu! Znikasz na miesiąc, a później zaczynasz mi wytykać, jak mam żyć! Gdzieś ty w ogóle była?

Blondynka westchnęła, przymykając powieki.

– Tu i tam. – Cait nie była zbyt chętna do udzielenia mniej ogólnikowej odpowiedzi, ale czarodziej nie zamierzał dawać jej za wygraną.

– Konkretniej. Co ty robiłaś?! – Anthony znów miał ochotę krzyczeć, ale tym razem starał się trzymać swoje nerwy na wodzy, dlatego siląc się na względny spokój, usiadł na fotelu znajdującym się obok kanapy, a następnie skrzyżował ręce i nogi i gniewnie spojrzał na łowczynię demonów.

– Szukałam odpowiedzi.

– Na co?!

– Na to, dlaczego królowa elfów chciała, bym kogoś dla niej zabiła.

– Co? – Ant otworzył szeroko oczy. – Ona chciała, byś kogoś dla niej zabiła?

– Yep, po to mnie wezwała. Zresztą mówiłam ci już od początku, że pewnie takie będą jej plany. W końcu jak czegoś od łowców chcą nieśmiertelni, to zazwyczaj chodzi o morderstwo. – Caitlyn podejrzanie się uśmiechnęła. – Ona chciała, bym pozbawiła życia Madeline Rossa.

– Nowojorska wiedźma?! – Mężczyzna z wrażenia aż schował głowę w dłoniach. – Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

– Nie chciałam cię do tego mieszać.

– Ale...

Anthony nie mógł w to uwierzyć, ta informacja praktycznie zwaliła go z nóg. Gdyby nie to, że już siedział, najprawdopodobniej by upadł z impetem na podłogę i głupkowato wpatrywał się w sufit.

– Cait, wiesz, że jestem czarodziejem... – wymamrotał. Czuł się źle z powodu tego, że jego przyjaciółka nawet nie zwróciła się do niego o poradę, zwłaszcza że dysponował mocą, która mogła nawet więcej niż pomóc.

– Tak. – Przytaknęła. – Ale co z tego? Masz za dobre serce do przekrętów. – Blondynka najwyraźniej nawet nie brała pod uwagę możliwości wtajemniczenia Anthony'ego, co tylko jeszcze bardziej zakłuło go w serce.

– Przekrętów? – Zamrugał. Próbował udawać, że jej poprzednie słowa nie wywarły na nim żadnego wrażenia. – Co ty dokładnie robiłaś przez ten miesiąc?

– Szpiegowałam.

– Huh?

– No co? – Zaśmiała się. – Musiałam wiedzieć, dlaczego królowa elfów chce śmierci nowojorskiej wiedźmy, która od wieków nie wchodzi im w paradę. Ale przecież nie mogłam wrócić tam do nich i o to zapytać. Dlatego włamałam się do biura nocą, a następnie zgrałam dane z jej komputera na mojego pendrive'a. Ale nie było tam nic, co mogłoby mnie zainteresować. Więc uznałam, że włamię się na konto bankowe ich spółki i sprawdzę, czy od września (od momentu, gdy ta chciała się ze mną spotkać) nie wyszły z nich jakieś podejrzane przelewy. I to był... – Cait chciała kontynuować, ale Ant jej przerwał.

– Jak wiele nielegalnych rzeczy zdążyłaś zrobić w ten miesiąc?

– Ech... Możesz mi nie przerywać? Poza tym, tak jak mówiłam, ewidentnie masz za dobre serce do przekrętów.

– Uch... – Anthony spuścił wzrok.

– Wracając... – Kobieta wywróciła oczami. Najwyraźniej nie zamierzała kopać leżącego. – To był strzał w dziesiątkę! Chociaż trochę mi zeszło, nim odkryłam tożsamość tajemniczego odbiorcy. Bankowe zabezpieczenia są nie najgorsze. – Westchnęła. – Spóźniłam się o dzień. Madeline nie żyje.

– Co? Skąd to wiesz? – Mężczyzna po raz kolejny zamarł. Lecz teraz oprócz zdziwienia i lekkiego zawodu w jego sercu zakiełkował strach. Morderstwo jakiejkolwiek wiedźmy nigdy nie przechodziło bez echa, zwłaszcza że ich ojcami byli najpotężniejsi z diabłów. To mogło zwiastować katastrofę. – Jeśli to prawda, to Belzebub...

Belzebub, książę piekieł, ojciec Madeline, może chcieć się zemścić.

– To prawda. – Poważny ton głosu Caitlyn jasno wskazywał na to, że kobieta mówi poważnie oraz na to, że nie zamierza zdradzać więcej szczegółów. – Dobrze myślisz, jej ojciec będzie wściekły – przytaknęła łowczyni, przyznając rację mężczyźnie. – Ale ja nie do tego zmierzam. – Westchnęła. – Pieniądze szły do Jake'a Smitha.

– Kogo? – Czarodziej nie znał nikogo takiego.

– Znany jest też pod imieniem Lawrence. To wampir. – Wyjaśniła łowczyni. – Ty go nie znasz, ale mi on zdążył parę razy zaleźć za skórę. Powiedzmy, że zalazł tak bardzo, że aktualnie o niczym innym bardziej nie marzę niż o pozbawieniu go głowy. Zdarciu z jego twarzyczki tego jego złośliwego uśmieszku – syknęła, zaciskając dłonie w pięści, ale jednocześnie jej wargi wykrzywiły się w podejrzanym, specyficznym uśmiechu.

Który jasno pokazywał, że cała ta sytuacja nie denerwuje kobiety.

Tylko podnieca.

Anthony, słysząc te słowa i widząc reakcję swojej przyjaciółki, mimowolnie przełknął z przerażenia ślinę.

– Caitlyn, czy ty aby nie odczuwasz za dużej przyjemności z zabijania ludzi?

– On nie jest człowiekiem. – Poprawiła go, siadając wygodniej na fotelu. Wyglądała jak myśliwy, który właśnie planuje nadchodzące polowanie. Ostrzy noże i ładuje naboje do magazynka.

– Cait, graviora manent*. Proszę cię, bądź ostrożna.

– Fiat iustitia, et pereat mundus** – syknęła w odpowiedzi.

– Tylko nie zrób nic głupiego. – Widower zbyt długo znał Caitlyn, by myśleć, że będzie ją w stanie w jakikolwiek sposób powstrzymać.

– Postaram się, ale będę potrzebować do tego twojej pomocy.

– Huh? Co masz na myśli? – Zamrugał ze zdziwienia oczami. – Jak ci niby mam pomóc, jak ja nawet nie znam tego faceta.

– Nie... – Pokręciła głową. – Ale znasz kogoś, kto go zna.

***

Wróćmy zatem do następnych wydarzeń tego popołudnia, do kawiarni, do której niczym dziki, szalejący sztorm wpadł Shiki.

– Agatha jest w mieście. – Izzy wciąż nie mogła przetrawić tej informacji, pogodzić się z nią, zaakceptować.

Agathy nie powinno tutaj być. Agathy nie powinno tutaj być. – To zdanie ciągle odbijało się echem w jej głowie.

Chociaż Caitlyn też nie wiedziała, kim jest Agatha, to Matthew czuł się najbardziej nie na miejscu. Jakby wparował butami w jakąś intrygę i nie wiedział, kto, jak i dlaczego. Nie podobało mu się to, chciał jak najszybciej opuścić to miejsce, gdyż atmosfera gęstniała z każdą chwilą coraz mocniej, a on nie wiedział, czym powinien ją kroić.

Czy w ogóle powinien to robić.

– Rozumiem, że to jakieś sprawy rodzine – wymamrotał, usilnie powstrzymując się od kichnięcia, którym znowu mógłby doszczętnie zniszczyć powagę sytuacji. – Chyba powinienem się zbierać. – Detektyw zarzucił swoją torbę na ramię, do ręki wziął kawę w plastikowym kubeczku i już miał wychodzić z kawiarni, gdy nagle Anthony za nim krzyknął:

– Poczekaj!

Wszystkie głowy aktualnie znajdujących się w pomieszczeniu obróciły się w jego stronę. Nawet Caitlyn nie wiedziała, co czarodziej zamierza powiedzieć.

– Na pewno dobrze się czujesz? – powiedział zatroskanym głosem. Kątem oka widział, że łowczyni demonów bacznie go obserwuje. – Mogę odprowadzić cię do najbliższej stacji metra.

Matthew słysząc te słowa, uśmiechnął się z zadowolenia, lecz nic nie odpowiedział. Zamiast tego wyszedł z pomieszczenia. Anthony niewiele myśląc, poszedł za nim. W kawiarnii zostały już tylko dwa demony i jedna łowczyni. O tej godzinie próżno było szukać innych klientów.

Kiedy Caitlyn miała pewność, że Matt ich nie usłyszy, odezwała się:

– Kim jest Agatha?

Nic, cisza. Ani Izzy, ani Shiki nie zamierzali nic powiedzieć, ale cisza była wystarczającą dla niej odpowiedzią.

– Rozumiem, że to imię jakiejś demonicy. Kogoś, kto przeraża was oboje. – Cait powoli zaczęła analizować sytuację, próbując w gestach niewerbalnych znaleźć ukrytą prawdę. – Czyżby Agatha była waszą starszą siostrą? Tym zapomnianym, najpotężniejszym, trzecim cerberem?

Shiki zmrużył wściekle oczy, nie spodobało mu się to, że kobieta tak łatwo rozwiązała zagadkę.

– Jak na człowieka jesteś zbyt bystra – syknął.

– Uznam to za komplement. – Odpowiedziała mu uśmiechem, a następnie wyciągnęła z kabury pistolet i wycelowała jego lufę w stronę Shikiego.

– Co? – wyjąkała Izzy, nie rozumiejąc, co się dzieje.

– Wiesz, Shiki, mimo wszystko, nadal bardzo chcę cię zabić – powiedziała, wzruszając ramionami. – Ale w ten sposób nie przywrócę życia swojemu bratu, a jedynie uspokoję swoje zranione serce. – Westchnęła, chowając z powrotem broń. – Pewien dupek boleśnie mi to uświadomił. – Mówiąc to, miała na myśli Lawrence'a, który dzień wcześniej śmiał się z jej ambicji zbyt głośno, aby mogła o tym zapomnieć. – Niech ten schowany pistolet będzie symbolem tego, że na razie ci odpuszczam, ale jednocześnie cały czas jestem gotowa pociągnąć za spust, jeśli mnie do tego sprowokujesz.

– Jaka ty jesteś łaskawa. – Mężczyzna wywrócił oczami, ale Caitlyn nie uszło uwadze to, że demonowi trzęsły się z przerażenia ręce. Zastanawiała się tylko, czy on obawia się o swoje życie, czy jednak o życie Natalie, dziewczyny, z którą podpisał pakt i którą pociągnie za sobą prosto do piekła.

– To również uznam za komplement. – Zaśmiała się. – A teraz przejdźmy do sprawy odrobinę ważniejszej. Jak oboje wiecie, żyję z polowania na demony. Jeśli odpowiecie mi na parę pytań, mogę schwytać Agathę.

Izzy i Shiki, słysząc te słowa, spojrzeli po sobie.

– Co zatem chcesz wiedzieć? – spytała demonica.

Uśmiech zszedł z twarzy blondynki.

– Jakim cudem Peter Sprenger został demonem?

///

*Graviora manent (łac.) - najgorsze dopiero nadejdzie (tłum.)

**Fiat iustitia, et pereat mundus (łac.) -  w tym kontekście - sprawiedliwości musi się stać zadość (tłum.), inne tłum. - choćby świat miał zginąć 

///

i hope that you enjoyed; gdy pytałam was co chcecie jeszcze zobaczyć nim książka dobiegnie końca dużo osób wymieniło pojawienie się Natalie; spokojnie Nat będzie więcej od przyszłego rozdziału :D 

ten rozdział po prostu musiałam napisać, musiałam dużo rzeczy wyjaśnić, ale od następnego zacznie się jazda bez trzymanki; mam nadzieję, że będę mieć wystarczająco dużo czasu wolnego by móc pisać, chcę skończyć to opo przed świętami :<

see ya

Riisny

Continue Reading

You'll Also Like

55.8K 3K 63
Pierwszy tom. Lily myślała, że jej dotychczasowe życie na Ziemi jest trudne... Lecz gdy zostaje porwana do Krainy Gniewu rządzonej przez okrutnego Am...
2.7K 331 14
Powieść jest w trakcie tworzenia, publikowana jest na brudno. Kiedy napisze całość do końca, każdy rozdział będzie poprawiony i z pewnością poszerzon...
213K 11.8K 48
Porywająca historia o miłości, która nie ma prawa przetrwać. Spokojne życie siedemnastoletniej Souline zmienia się, kiedy zostaje porwana i trafia do...
3.2K 176 22
-Co się z tobą stało?- zawołałem.- Zmieniłeś się. -Nie zmieniłem się- warknął.- Pokazałem tylko moją prawdziwą twarz. Niby wszystko było idealnie, al...