Miraculous: Kryzys Bohatera [...

By TidBeat

17.3K 1.4K 793

"Tak, jestem potworem. Potworem, z którym musisz walczyć. Ale ja nie zrobię ci krzywdy. Jestem powodem, dla k... More

Rozdział 1: w którym podnosi się temperatura
Rozdział 2: w którym zwycięzca zostaje przegranym
Rozdział 3: w którym wyjaśnia się kilka spraw
Rozdział 4: w którym pojawia się pierwsze zwątpienie
Rozdział 5: w którym Marinette rozmawia z Kotem
Rozdział 6: w którym pada wiele gorzkich słów
Rozdział 7: w którym Czarny Kot używa podstępu
Rozdział 8: w którym Marinette dostrzega w Adrienie Czarnego Kota
Rozdział 9: w którym coś znowu musi pójść nie tak
Rozdział 10: w którym słychać miarowe bicie serca
Rozdział 11: w którym burmistrz bardzo martwi się o swoją córkę
Rozdział 12: w którym coś się znajduje i coś się gubi
Rozdział 13: najczęściej bywa pechowy
Rozdział 14: w którym Łowca rusza na żer
Rozdział 15: w którym Marinette sprzyja dużo szczęścia
Rozdział 16: w którym przybywają posiłki
Rozdział 17: w którym magiczny ogień rozprasza ciemną noc
Rozdział 18: w którym pojawiają się nowe moce
Rozdział 19: w którym zazdrość jest przyczyną tragedii
Rozdział 20: w którym Kwami zmuszone jest użyć swoich specjalnych mocy
Rozdział 21: w którym zwierzyna zwodzi łowcę
Rozdział 22: w którym pojawiają się niespodziewane posiłki
Rozdział 23: w którym dom państwa Agreste odsłania wiele tajemnic
Rozdział 24: w którym następuje początek końca
EPILOG
Kontynuacja

Rozdział 25: w którym następuje czas zapłaty

505 43 27
By TidBeat

   Wydawało się, że jasność wchłonęła się w głąb źródła, z którego dotychczas emanowała. Trwało to jedynie krótką chwilę, tyle co mgnienie oka. Razem z narastającą w sile ciemnością następowała też głucha cisza, zupełnie tak, jakby ciało Nathalie stało się czarną dziurą wsysającą całą materię dokoła. Był to widok przerażający, a jednocześnie bardzo fascynujący. Adrien, Marinette i Rose nie mogli oderwać wzroku od kształtującej się naprzeciwko nich osoby.

   Madjick była mocą samą w sobie. Mimo, że pozornie widać było kontury jej ciała, dłuższa próba analizy jej dokładnych kształtów umykała możliwościom ludzkiego rozumowania. Przestrzeń wokół niej załamywała się oszukując nawet najsprawniejsze oko, zupełnie tak, jakby była mirażem, gorącą fatamorganą na spieczonej słońcem pustyni.

   W chwili, gdy cały blask został wessany w jej wnętrze, odezwała się głosem, który przeszył ich na wskroś.

   - Jestem.

   Krótkie słowo, zdające się rozbrzmiewać tysiąckrotnym echem w ich głowach.

   Zaraz potem postać rozłożyła ręce na boki i uniosła je do własnych skroni, obejmując je niczym imadło. Jej usta rozwarły się tworząc bezkształtną dziurę, jednak zamiast wydać z siebie słowo - ich miejsce zajął przeraźliwy skrzek połączony z dźwiękiem trzaskającego ognia. Nim zdążyliby obrócić się ku sobie, szukając we wzajemnych spojrzeniach jakiegokolwiek wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, Madjick upadła na ziemię, wspierając się o nią rękoma.

   Trójka przyjaciół patrzyła na te wydarzenia z prawdziwym niepokojem, w głębi serca zadając sobie tysiące pytań pozostających bez odpowiedzi. Jak do tego doszło? Co zrobili źle? Kim... lub czym jest ta postać przed nimi? Czy będzie chciała wyrządzić im krzywdę? Nim zdołaliby odpowiedzieć na którekolwiek z nich, jasność przecięła smuga cienia spadająca z nieba. Adrien, patrząc spod wpół przymkniętych powiek, zdołał rozróżnić jedynie kontur jego sylwetki. Mężczyzna. Wysoki i szczupły. Kiedy podnosił się po skoku z ziemi, wspierał się o równie smukłą laskę. Chłopak mimowolnie spojrzał w bok, na miecz, który zakrwawiony leżał spokojnie w trawie.

   - Nathalie, przestań.

   Mężczyzna nawet nie zwrócił uwagi na trójkę młodzieży, która siedziała w milczeniu za jego plecami. Starał się ich ignorować, a w szczególności osobę swojego syna, który z niewyjaśnionych przyczyn znajdował się tu w towarzystwie Marinette... te cholerne dzieciaki. Zawsze musiały napatoczyć się w najmniej potrzebnym momencie. Chcąc ich dobra, musiał jednak odsunąć je na dalszy plan, a swoją uwagę w pełni skupić na szalejącej od nadmiaru mocy Madjick. Ostatnim czego by sobie życzył, byłoby wyrządzenie szkody jego synowi. Myśl, że Adrien mógł być przez cały ten czas Czarnym Kotem, a potem Łowcą, odsuwał od siebie wbrew istniejącym, racjonalnym przesłankom.

   - W-władca Ciem? - głos Adriena załamał się w niepewności. Bał się go, bał się własnego ojca. Ale obok strachu czuł również wręcz niezdrową ciekawość, jak zdołał poznać tożsamość Nathalie. Od jak dawna musieli ze sobą współpracować? Czy zdawał sobie sprawę z tego, że kobieta może zagarnąć moc absolutną dla siebie? Czy obawiał się tego, że może pokrzyżować jego plany wskrzeszenia Emilie?

   - Nathalie, już dosyć.

   Z trudem ignorując swojego syna, Władca Ciem ruszył w przód, skupiając się na skondensowanej formie magii. Im bliżej niej się znajdował, tym lepiej widział, że mimo swojej pozornie duchowej postaci - jej twarz pokryta była strużkami krwi. Również ziemia przed nią nosiła znamiona czerwonych plam. Mężczyzna poczuł wewnętrzny dyskomfort. W podobny sposób kaszlała krwią Emilie, tuż przed tym, gdy uszkodzone mirakulum uwięziło ją w świecie wiecznego snu.

   - Nie musisz tego robić, wiesz o tym dobrze.

   Madjick uniosła powoli głowę, swoimi jaśniejącymi, acz pustymi oczyma wpatrując się w twarz Gabriela.

   - Wiem.

   W ich głowach znowu rozbrzmiało echo tysiąca słów, ale Postać nie powiedziała nic więcej.

   - Przestań, po prostu zrezygnuj z tego szaleństwa. Stań się z powrotem sobą, Nathalie.

   Ton jego głosu był wciąż surowy i oschły; był zły na siebie samego. Na to, że nawet w takim momencie nie był w stanie okazać żadnych ludzkich emocji. Chciał, ale nie potrafił się ku temu przemóc. Obawiał się wyśmiania, uznania jego słabości, szczególnie przez obserwującego go syna. Przez ostatnie lata wspólnego życia nie zdołał okazać mu ani jednej ciepłej emocji, jakim więc prawem miałby ugiąć się przed Nathalie? Nie była mu przecież bliska. Była jedynie jego współpracownicą, jego prawą ręką, podwładną, nad którą sprawował pieczę. Troska wobec niej, którą odczuwał teraz w głębi swojego serca, musiała więc pochodzić z czysto formalnych więzi. Nie chciał przecież stracić tak wybitnego pracownika. Ton jego głosu był więc uzasadniony. Nie musiał mieć żadnych wyrzutów sumienia.

   - Robię to... dla twojego szczęścia...

   Wibrujące w głowie słowa nakładały się na siebie i plątały, tworząc bliżej nieokreśloną inkantację; o ile jedno słowo było możliwe do odróżnienia, o tyle całe zdania prowadziły już do sporej dawki niezrozumienia. Ale stojący obok Gabriel nie miał wątpliwości co do ich sensu.

   - Ja... moje marzenie nie... nie może... niszczyć innych...

   Z każdym kolejnym słowem uświadamiał sobie, że wszystkie poprzednie lata jego życia poświęcone były akumizacji przypadkowych, pogrążonych w złości lub żalu osób. To, czego teraz tak bardzo się wypierał - dotychczas było jego rzeczywistością. Wysługiwał się słabymi i cierpiącymi, by ukoić ból własnego serca.

P O T W Ó R

   Głos jak szept drżących na wietrze liści przemknął przez jego świadomość.

   - To już nieważne - mruknęła, z trudem podnosząc się z ziemi. Jej ciało było lekkie, ale ból, który odczuwała, z potworną siłą przygniatał jej barki. - Ja tego chcę.

   - Nie możesz. Nie pozwalam ci, Nathalie.

   Uśmiechnęła się. Chwilę później jej stopy zaczęły unosić się w górę, lecz nim palce w całości oderwały się od ziemi, w ślad za Władcą Ciem z sufitu spadło kilka kolejnych osób. Marinette, Adrien i Rose przytulili się mocniej do siebie.

   - Odsunąć się!

   Grupa superbohaterów przyjęła bojowy szyk, stając pomiędzy Madjick i Władcą Ciem, a siedzącą na ziemi trójką przyjaciół. Gabriel jednak zdawał się nie zauważać ich obecności. W czasie, gdy Żółw, Tygrysica i Lisica posuwali się w przód, by interweniować w przypadku zagrożenia, Baran i Wąż cofnęli się o dwa kroki; Viperion spojrzał przez ramię na siedzące na ziemi osoby.

   - Jesteście... - zaczął, ale na widok Adriena obejmującego Marinette stracił na moment głos. - ...bezpieczni? - dokończył po chwili.

   Adrien podniósł z trudem głowę, chcąc spojrzeć Wężowi w oczy. Gdy kosmyki posklejanych od potu blond-włosów opadły na bok jego twarzy, Viperion dostrzegł mnogość ran przecinających młodzieńczą skórę, a także strużki krwi, które obficie się z nich sączyły. W tym aspekcie byli do siebie podobni.

   - Ja... my... chyba tak... jedynie wyczerpani... i Marinette cały czas jest sparaliżowana po... po...

   „Właściwie po czym?" Spojrzał na siedzącą obok dziewczynę. Kilka rozmytych wspomnień mignęło mu przed oczyma, również te, w których pazurami wbijał się nieomal w jej głowę. Jego serce stanęło na sekundę. Czy to możliwe... że to przez Łowcę... przez niego? Nie! Przez SIEBIE SAMEGO? Był przecież NIM cały ten czas! Nie mógł wypierać się swoich czynów tylko dlatego, że tożsamość Łowcy momentami brała nad nim górę. Łowca był manifestacją jego wewnętrznych potrzeb i strachów; dzięki tej przemianie uzmysłowił sobie, jak bardzo zależało mu na jej osobie. Na moment zamknął oczy, biorąc kilka łapczywych wdechów, by uspokoić galopujące serce.

   - Teraz to nieważne. Ważne, że jesteście cali i zdrowi, łącznie z tobą, Rose - Viperion machnął ręką na Barana, a ten kucnął i ściągnął wiszącą na jego potężnym ramieniu Chloé. - Musicie się nią zaopiekować. W tej formie nie jest w stanie wyrządzić wam żadnej krzywdy.

   - Nie nie doceniaj mnie - prychnęła naburmuszona blondynka, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Dopiero kiedy dostrzegła zaskoczone i lekko przerażone spojrzenie Adriena, zdała sobie sprawę z sensu swoich słów. - To znaczy... oczywiście, że nic nikomu nie zrobię, ale tylko dlatego, że nie chcę, a nie że nie mogę - wytłumaczyła szybko, przegryzając kilka gorzkich komentarzy na temat odległości dzielącej Marinette od Adriena. Jak na jej gust, to siedzieli zdecydowanie za blisko siebie.

   - Musicie z nią jakoś wytrzymać - wtrącił się Baran, sadzając ją obok chłopaka. - Szczególnie ty, Marinette - jego głos był spokojny i opanowany, zdradzając, że z zupełną naturalnością przyjął świadomość, iż pod tajną tożsamością Biedronki kryła się jego koleżanka ze szkolnej ławki.

   - Damy radę... - odpowiedział mu Adrien, próbując podnieść wszystkich na duchu. Jednak ból rozchodzący się z rany po uderzeniu mieczem emanował coraz większą siłą. - Idźcie już...

   - Tylko... tylko nie pozwólcie Władcy Ciem wygrać... ona musi dokończyć to, co zaczęła - mruknęła nieśmiało Rose, która wciąż miała w pamięci słowa Mayury. - Inaczej te wojny nigdy się nie skończą!

   Viperion i Rogacz spojrzeli zdziwieni najpierw na dziewczynę, a potem na siebie samych. Ostatecznie jednak skinęli głowami, odskakując w tył i zmierzając prosto w kierunku Władcy Ciem. Ufali Rose. Wierzyli, że podczas swojego pobytu tu zyskała odpowiednio dużo informacji, by móc trzeźwo ocenić sytuację.

***

   Tymczasem Madjick rozłożyła ręce na boki i zaczęła powoli unosić je w górę, pozostawiając w powietrzu echo świetlistej wizji. Kiedy złączyła dłonie nad głową, wydawało się, że kilkanaście par rąk wyrasta z boków jej ciała.

   - Nie możesz dokończyć tego rytuału - ton Władcy Ciem był chłodny i stanowczy. - Wróć do mnie, Nathalie. Zejdź z powrotem na ziemię.

   - Skończcie to, zanim stanie się coś niedobrego! - krzyknął zza jego pleców Pancernik. On, Ruda Kitka i Sabor wciąż nie zostali zaznajomieni z planem przekazanym przez Rose, całą swoją uwagę skupili więc na możliwości pokonania jaśniejącej Madjick, którą obrali za swój główny cel.

   - Władco Ciem, cofnij się do nas! - wtórowała mu Lisica. - Z tej odległości nie dosięgnie cię nasza tarcza!

   Madjick oderwała dłonie od siebie, a potem klasnęła raz jeszcze, wywołując zwielokrotnione echo, które swoją siłą poruszyło źdźbła traw i liście z rosnących dokoła drzew. Zdawała się nie przejmować niczym.

   - Nie chcesz ze mną rozmawiać... w porządku - mruknął Władca Ciem.

   Mężczyzna ugiął nogi, by wyskoczyć w powietrze i ściągnąć ją stamtąd siłą, jednak nim zdołał wykonać manewr, potężne uderzenie zwaliło go na ziemię. Rozpędzony Baran wpadł w niego z całym swoim impetem.

   - Grrr... CO WY WYPRAWIACIE?! - sapnął, siłując się z łapą Rogacza, która dogniatała go do ziemi. - Puśćcie mnie! Przez was...

   - Już my wiemy, co chcesz zrobić! - wpadł mu w słowo. - I na to nie pozwolimy!

   Mówiło się, że barany z natury są bardzo upartymi zwierzętami; Ivan zdecydowanie współdzielił z nimi tę cechę charakteru. Patrząc na jego naburmuszony i zdeterminowany wyraz twarzy, Władca Ciem nie miał najmniejszych szans wyrwać się z jego uścisku.

***

   W tym samym czasie Żółw ściągnął z pleców okrągłą tarczę i wirującym ruchem wysłał ją w stronę inkantującej zaklęcie Madjick. W pierwszej chwili chciał ją po prostu rozproszyć i przerwać rzucanie czaru, ale im dłużej o tym myślał, tym lepiej by było, gdyby tarcza po prostu w nią uderzyła i strąciła z powrotem na ziemię. Dopingował swojej wewnętrznej motywacji i tym bardziej zdziwił się, gdy zielona tarcza zaczęła powoli wytracać pęd i kręcić się coraz wolniej. W odległości metra od twarzy świetlistej postaci po prostu się zatrzymała i zawisła w bezruchu, a może poruszała się na tyle wolno, że ludzkie oko nie było w stanie odnotować tego niuansu.

   Wtedy przed szereg wyskoczyła Tygrysica.

   - Co to ma znaczyć? - spoglądała na aurę roztaczającą się wokół Madjick. W jakiś sposób musiała stanowić tarczę chroniącą ją przed ingerencją z zewnątrz. Dziewczyna wzięła głęboki haust powietrza.

   - Stój! Nie...!

   Słowa Węża zostały zagłuszone przez ryk Sabor, która wyprężyła pierś do przodu i wydusiła z płuc całe zebrane wcześniej powietrze. Źdźbła traw ugięły się w przeciwnym niż dotychczas kierunku, a część z nich została wyrwana z kęp razem z miękką glebą. Potężne uderzenie tygrysiej mocy poszybowało w stronę Madjick, jednak złote fale światła odparły również ten atak. Sabor cofnęła się dwa kroki w tył.

   - To... to niemożliwe... - mruknęła. - Przecież nikt nie miał prawa się temu oprzeć... tak mówiła Roarr!

   Lisica, Pancernik i Viperion odsłonili uszy, gdy echo tygrysiego ryku ucichło zupełnie.

   - Wygląda na to, że... że nie jesteśmy w stanie... - Ruda Kitka zbliżyła się do Sabor.

   - Tego chciała od nas Rose - powiedział Wąż. - Żebyśmy pozwolili jej dokończyć.

   - Przestańcie ją atakować! - zawtórował Baran, wciąż siłując się z Władcą Ciem.

   - Czyli... czyli co? Mamy po prostu zrezygnować...? Pozwolić jej zrobić... coś? - Pancernik nie mógł uwierzyć w fakt, że jego przyjaciele namawiają go do zawieszenia broni.

   - Jedynego złoczyńcę mam tutaj! - kontynuował Baran. - Ona nie zrobi nic złego!

   - Masz tę pewność? Byłeś tu, kiedy o tym mówiła?! - Lisica odsunęła się w bok, zrzucając z własnych ramion obejmującą ją rękę Żółwia. - Równowaga wszechświata zostanie zachwiana! Kto wie jakie będzie to miało konsekwencje!

    - Głupcy...! - warknął przez zaciśnięte zęby Władca Ciem, próbując opędzić się od towarzystwa Rogacza i dwóch iluzji, którzy wespół ściskali jego ramiona. - MUSICIE ją zatrzymać!

   Zaraz po tych słowach impuls ciepłego światła przeniknął na wskroś ich ciała; jeden, drugi, trzeci. Każdy kolejny szybszy i mocniejszy. Bohaterowie zadarli głowy w górę, obserwując Madjick, której palce splotły się niemalże w nierozerwalną jedność.

   - GGGRRRR! - uwalniając cały potencjał drzemiący w jego mięśniach, Władca Ciem wyrwał się spod objęć Barana, wciąż z niemałym trudem odrzucając jego rękę na bok. - NATHALIE! PRZESTAŃ NATYCHMIAST!

   Zrobił krok w przód, ale było już za późno.

   - Życie za życie - głos jak potężny dzwon rozbrzmiał w ich głowach.

   Sekundę później ciało Madjick wyprężyło się niczym struna, a świetliste ręce zostały odprowadzone w tył. Potężna dawka ciepłej magii wypełniła pomieszczenie, przenikając wszystkich na wskroś ich ciał.

   - Nie... Nie...! Nie! NIE! - głos Władcy Ciem załamywał się z każdą chwilą bardziej. Stojąc wśród potarganych źdźbeł traw zadzierał głowę wysoko w górę, by spojrzeć na skoncentrowaną moc mirakulum, która pulsując - zaczynała powoli się rozpadać. Nawet gdy tarcza Pancernika zaczęła spadać na ziemię, uwolniona z coraz bardziej niestabilnej aury otaczającej Madjick, mężczyzna nie ruszył się ani o krok. - Nathalie...

   Siedzący na uboczu Adrien przytulił się mocniej do Marinette, nie mogąc oderwać oczu od Madjick. Kobieta, którą znał niemal całe swoje życie, i która przez te wszystkie lata musiała zastępować mu matkę, właśnie umierała na jego oczach. Rozerwana przez nadmiar energii, zawisła bezgłośnie ponad ich głowami, oddając życie za... Emilie? Ale dlaczego? Czy to był jej plan? Od samego początku dążyła do pozyskania tych dwóch mirakuli, które dałyby jej moc absolutną. Nie pragnęła jej, by stać się silniejszą... pragnęła jej, by przywrócić życie jego matce. Z tą świadomością chciał podnieść się, biec w jej kierunku, przemówić do rozsądku - ale rana wyrządzona mieczem Władcy Ciem dosłownie przyszpiliła go w miejscu.

   - Nathalie...

   - Czy ona... - głos Marinette załamał się. - ...ona...

   - Tak... a ja nie mogę zrobić nic więcej - z oczu chłopaka pociekły łzy. - NATHALIE!!!

***

   Ale Nathalie nie słyszała już nikogo więcej. Moc absolutna pulsowała w jej głowie, rozsadzając ją od środka, wyciekając jak krew z otwartej rany. Życiodajna siła, która musiała posilić się swoją ofiarą.

   W jednej chwili w głowach zebranych dokoła osób rozbrzmiał potężny krzyk przesiąknięty bólem i przerażeniem. Wszyscy zebrani w sali upadli na ziemię przygnieceni zarówno siłą tego krzyku, jak i nadmiarem uczuć, które wespół zaczęli odczuwać. Emocje, które kotłowały się w ciele Madjick, zostały przelane na ich ciała, przepełniając ich strachem i bólem, ale także bezgraniczną miłością, które musiały towarzyszyć Nathalie w ostatnich chwilach jej życia. Potem zaś nastąpiła kolejna eksplozja światła, oślepiająca ich na kilka najbliższych sekund.

   I cisza.

   Przerażająca pustka.

   Dziura emanująca śmiertelnym chłodem.

   Jako pierwszy z ziemi podniósł się Władca Ciem, dysząc ciężko i walcząc z własnym ciałem, które źle znosiło nadmiar bodźców, jakimi podzieliła się z nimi Madjick. Mrużąc oczy zadarł głowę w górę i dostrzegł unoszące się w powietrzu ciało kobiety, obracające się w bardzo powolnym tempie. Chciał skoczyć, złapać ją, przytulić - ale jego nogi odmówiły posłuszeństwa. Obarczone zbyt dużym obciążeniem załamały się pod nim, sprowadzając go do pozycji klęczącej. Sekundę później magia oplatająca Nathalie prysnęła niczym bańka mydlana, a ciało kobiety zaczęło spadać na ziemię, bezwładnie i śmiertelnie szybko.

   Nim jednak upadłaby na twarde podłoże, Władca Ciem wyciągnął obolałe ręce i złapał ją tuż nad ziemią, a potem przybliżył do siebie i przytulił mocno; gdy jego twarz znalazła się obok twarzy Nathalie, zrozumiał, że ta już nie żyła. Nie oddychała, a skóra była chłodna i lepka. Jedynie usta miała lekko rozwarte, zastygłe w niewielkim uśmiechu. I wtedy zrozumiał, jak rzadko widział ją szczęśliwą.

   Bez słowa wstał, mobilizując wszystkie mięśnie w swoim ciele i ignorując ich bolesny sprzeciw. Potem ruszył w stronę szklanego inkubatora, w którym dotychczas leżała jego żona. Idąc, nie zwracał uwagi na nikogo; a wszystkie pary oczu skierowane były na jego osobę.

   Stając naprzeciwko Emilie, w szklanej pokrywie trumny widział zniekształcone odbicie siebie i Nathalie. Ból w sercu ścisnął go niewyobrażalnie mocno, odmalowując się na jego twarzy grymasem żalu i nienawiści. Byłby w stanie zniszczyć te wszystkie cholerne mirakula, a może i oddać swoje życie za życie Nathalie - ale nim jego umysł zdążył pogrążyć się w smutnym szaleństwie, dostrzegł, jak Emilie powoli otwiera oczy.

   Przerażony zrobił krok w tył.

   Czekał na ten moment tak wiele lat.

   I teraz, gdy wreszcie on nastał, nie był na niego przygotowany.


***


NOTA AUTORA


Kochani, to był ostatni rozdział - przed nami już tylko Epilog. Jego debiut zaplanowałam na weekend, żeby na spokojnie zakończyć całą opowieść.

Zakończenie miało pozostać otwarte, bo wiedziałam, że chętnie powrócę do tego tematu, wykreowanego świata i konsekwencji, które pojawiły się w związku z zależnościami przyczynowo-skutkowymi. 

I oficjalnie mogę potwierdzić, że jestem powoli gotowa zaprezentować Wam (dość luźną) kontynuację "Kryzysu...", gdzie główne role zostały obsadzone między... 

*werble*

...Adriena, Lukę i Marinette!

Ponoć mówią na mieście, że nie można uważać się za twórcę mirakulusowych fanficków, jeśli nie podejmie się własnej próby zobrazowania któregoś z głównych shippów.

Pytanie tylko: dlaczego ograniczać się do jednej ze stron? Dlaczego wybrać TYLKO Adriena, albo TYLKO Lukę? I co się stanie, jeśli wrzucimy ich razem do jednego kotła?

Forma "drugiej części", jak już wspomniałam, będzie zdecydowanie lżejsza. Przede wszystkim zdecydowałam się na umieszczanie krótszych i bardziej intensywnych rozdziałów, które na Wattpadzie będą pojawiać się częściej, niż te "Kryzysu...".

Już niebawem będziecie mogli ocenić moje starania w tej kwestii. I obiecuję, że będzie przy tym całkiem dużo śmiechu (a także trochę łez i zdenerwowania dla zachowania balansu - kto przebrnął przez cały "Kryzys Bohatera", ten raczej nie będzie zaskoczony).


Z tego też miejsca chcę podziękować wszystkim, którzy od początku do końca podróżowali ze mną ścieżkami tej opowieści. Gdyby nie Wy, i Wasze wsparcie przejawiające się w dziesiątkach wspaniałych komentarzy, z pewnością nie dotrwałabym do końca! Sama miewałam wiele małych lub dużych kryzysów podczas pisania "Kryzysu...", ale ostatecznie cholernie cieszę się, że udało mi się zakończyć ten wielki etap w moim życiu! Toż to pierwsze, po 15 latach dłubania w literkach, dużych rozmiarów opowiadanie - które zostało wystawione do publicznego wglądu :D 


Dziękuję za wszystkie miłe słowa, a także te bardziej krytyczne - każda pochwała i uwaga są przeze mnie odnotowane i zachowane głęboko w sercu :)


I raz jeszcze zapraszam w sobotę na Epilog "Kryzysu...", a potem... a potem śmigamy z kolejnym projektem!



.TidBeat

Continue Reading

You'll Also Like

1.1K 94 26
tlumacze komiksy z wersji 2018 chyba ze ktos mi podesle jakies linki to tez przetłumacze aczkolwiek tłumaczenia nie beda sie pojawiac codziennie tyl...
332 55 18
Kolejna książka o Baśnioborze i Smoczej Straży.Mam nadzieję że nie udusisz się ze śmiechu.Haha jestem taka zabawna...Bo to przecież ironia.Te talksy...
Ozzy Mercury By -

Fanfiction

3.3K 249 17
Ozzy Osbourne, czyli sam pan mroku toczy spokojne życie w swojej willi na wzgórzu wraz z limitowanymi odcinkami My Little Pony i dziewicami zamknięty...
2.6K 156 18
Czwórka ludzi, nieznanych sobie..... spotyka się w opuszczonym miasteczku, gdzie krążyła legenda o niejakim ,,Jeff the Killer'.... Jak potoczy się i...