london callιng | тoм нιddleѕт...

By _Choupette

76K 4.7K 1.7K

Kiedy Tom kończy swój kolejny nieudany związek w wieku 35 lat, zaczyna wątpić w to, czy kiedykolwiek uda mu s... More

• Bohaterowie •
1. La vie en rose
2. Start of something new?
3. What should I do?
4. Loving you is a losing game
5. Don't stop until you're proud of yourself girl.
6. You need to calm down
7. My mama always told me that I'd make it, so I made it
8. Let your heart hold fast
9. I'm filled with fears
10. My life is a failure
11. Wool coats, English tea
12. Now I have to prepare my own grave
14. It's a pleasure to meet you Mr.H
15. Tom's just polite
16. You're an idiot
17. He's coming there Lou...
18. Cold November rain
19. Maybe you want to go out with me?
20. I get so lost inside your eyes. Would you believe it?
21. Lonely days
22. Tom there's no turning back...
23. Well, you two really fucked up
24. I am truly sorry about last night
25. Date night
26. I can't sleep until I feel your touch
27. She was my woman, I loved her so, but it's too late now, I've let her go
28. And there's no one to blame but the drink and my wandering hands
29. Sometimes I wake up in a different bedroom
30. But I've got high hopes, it takes me back to when we started
31. Every moment led to this one
32. Have I known you 20 seconds, or 20 years?
33. Our time is right
34. Somewhere in the Southern Italy
35. In the heat of the morning
36. If that ain't love then I don't know what love is

13. Please don't fuck it up

1.7K 131 22
By _Choupette

Deszcz dudnił o parapety, wprawiając każdego w wyjątkowo melancholijny nastrój, no może oprócz Lauren, która ledwo wytoczyła się z windy na swoim piętrze. Luźne spodnie, wyciągnięta koszula, rozwalone na każdą stronę włosy, oraz koszmarna migrena nie zwiastowały zbyt przyjemnego dnia w pracy. Blondynka weszła do biura i prawie zwymiotowała, czując intensywny zapach odświeżacza powietrza. Dosłownie wszystko ją irytowało i drażniło, ale nie dziwiła się samej sobie, bo dobrze wiedziała, w jakim jest stanie. Usiadła przy swoim biurku i ze złością rzuciła torebką o podłogę. Ukryła twarz w dłoniach, by choć na moment ukoić swój pulsujący ból głowy, który pogarszał się tylko przez rażące światła w pomieszczeniu. Spędziła w tej pozycji dobre dziesięć minut, dopóki Esther nie zauważyła jej marnej postury. Podeszła do niej na palcach i szturchnęła w ramię.

- Co z Tobą? - spytała półszeptem, po czym dodała, trochę groźniej. - Spóźniłaś się godzinę i nie przyszłaś wczoraj, o co chodzi?

- Mh... - jęknęła, po czym spojrzała na nią zamglonym wzrokiem. Esther natychmiast pociągnęła ją za rękę i zaprowadziła do męskiej łazienki. Dobrze wiedziała, że żadna ciekawska hiena i tak się tam nie zjawi, więc chwila prywatności jest bardziej niż pewna.

- Lauren! - potrząsnęła nią. - Czy Ty jesteś pijana?

- Nie wiem...- westchnęła i odwróciła wzrok. - Może to kac.

- Wiesz, jakie to jest nieodpowiedzialne! - skarciła ją jak małe dziecko, które zjadło ciastko przed obiadem. - Mogłaś wziąć urlop na żądanie! Wyglądasz jak uosobienie kibla po imprezie w akademiku!

- Bo tak się właśnie czuję... - szepnęła, masując sobie kości skroniowe.

- Co się stało Lauren? - zaczęła trochę spokojniej. - Nie odbierałaś ode mnie telefonów, nawet zaczęłam się zastanawiać, czy mam dzwonić po policję.

- Wypaliłam paczkę papierosów, wypiłam dwa wina i ciemne piwo, a potem jeszcze drinka i... - zawahała się, po czym pobiegła do toalety, by zwrócić swoje skąpe śniadanie, które jakimś cudem udało się jej przygotować.

- Co Cię napadło dziewczyno? Nawet ja nie jestem tak... - urwała, widząc pierwsze łzy na twarzy blondynki. - O rany... chodź tu. - zmiękła momentalnie, po czym przygarnęła ją do siebie i pogłaskała po włosach.

- Wy nic nie wiecie? - załkała.

- O czym nic nie wiemy? - odsunęła się i spojrzała na nią pytająco.

- Zjebałam z tym projektem... Ominęłam spotkanie, wszystko na marne...

- O czym Ty mówisz?

- Przesunęli godzinę, laska na recepcji powiedziała, że dostaliśmy maile o zmianie godziny i kurwa właśnie tak się stało, ale ja oczywiście nie mogłam tego sprawdzić...

- Lauren... - westchnęła i z politowaniem pogłaskała ją po plecach.

- I oczywiście musiałam to zjebać, bo przecież jakby miało wyglądać moje życie, gdybym czegoś nie zjebała! - dziewczyna zaczęła wpadać w coraz większą histerię.

- Lauren, przestań tak mówić... - złapała ją za ramiona i spojrzała w oczy, próbując w jakikolwiek sposób na nią wpłynąć.

- Zjebałam, zjebałam i jeszcze raz zjebałam! - pisnęła i rozpłakała się na dobre. Nigdy tego nie robiła w publicznych miejscach, a tym bardziej w pracy, dlatego miała ogromną nadzieję, że nikt im teraz nie przeszkodzi. Czuła ogromne zażenowanie, ale nie potrafiła nic z tym zrobić, bo emocje wypływały z niej jak z wodospadu.

- Lauren uspokój się! - krzyknęła, wytraconą z równowagi.

- Łatwo ci mówić, to nie Ty zaraz wylecisz, stracisz całe swoje życie i... - urwała i nie wiedząc jak sformułować myśl, zaczęła od nowa. - Wiesz, ile ja poświęciłam dla tej pieprzonej pracy?

- Nie właściwie to nie wiem, nigdy nic nie mówiłaś. - odparła z lekką pretensją w głosie.

- Miałam wyjść za mąż i mieć idealne życie! - zaszlochała. - Ale ubzdurałam sobie, że polecę sobie z dnia na dzień do Londynu i tu zamieszkam!

- No dobra, ale za jeden taki wybryk nie wyrzucają od razu z pracy. - pokręciła głową, nie do końca zdając sobie sprawę z powagi wyznania koleżanki. - Musisz się uspokoić, przecież każdemu to może się zdarzyć, naprawdę przeginasz z tą całą histerią. - Spojrzała na nią i lekko potrząsnęła. Esther już swoje przeżyła w tej firmie i dobrze wiedziała, że albo ma się grubą skórę, albo dosłownie nic. Podstawową regułą korporacji, jest nie dać sobie wejść na głowę. Każdy, kto nie potrafi tego zrozumieć, prędzej czy później nie wytrzyma i albo sam z tego zrezygnuje, albo kolokwialnie rzecz ujmując - inni zrobią to za niego.

- Słuchaj, nie zdziwiłabym się, gdyby to Pam Ci nie powiedziała o zmianie godziny. - podeszła do umywalki i zamoczyła chusteczkę, a następnie podała jej, żeby wytarła rozmazany tusz na policzkach. - Każdy w tym momencie chce mieć twoje krzesło, więc ogarnij się, idź tam z podniesioną głową i pokaż, że nic się nie stało!

Nagle do łazienki wszedł jeden z ich kolegów, który zatrzymał się na wejściu i mocno zdziwił. Zupełnie tak jakby ta toaleta stanowiła jakieś sanktuarium męskości i żadna kobieta nie miała do niego wstępu.

- Eee, to męska? - spytał, nie będąc pewny, czy przypadkiem nie popełnił najbardziej żenującego dla niego błędu.

- Tak i co? - szatynka odparła z przekąsem, po czym podprowadziła swoją koleżankę do umywalki. Wyjęła z torebki drobną kosmetyczkę i podała jej jakieś serum na opuchnięcia. Lauren spojrzała na buteleczkę z płynną kofeiną i dosyć mocno się zdziwiła, na myśl, że ktokolwiek może nosić ze sobą takie rzeczy do pracy.

- Spoko... - rozglądał się po pomieszczeniu i podszedł bliżej. - O, Lauren szef cię szuka.

- Serio? - jęknęła, po czym Esther odkręciła kran i spojrzała na nią wyczekująco.

- Zamocz twarz, ocknij się i idź tam. - Lauren kiwnęła głową i zrobiła to, co jej kazała. Zimna woda odrobinę pomogła, jednak w starciu z rzeczywistością, efekt szybko minął. Kofeinowe serum dodało jej trochę energii, chociaż miała wrażenie, że to raczej efekt placebo, ale ważne, że w jej umyśle działało. Kobiety wróciły do biura, a Lauren skierowała się do gabinetu swojego szefa. Z miną godną męczennicy, zapukała i gdy usłyszała, że może wejść, wślizgnęła się do pokoju. Mężczyzna siedział przed swoim komputerem z wyjątkowym spokojem, a wokół niego panował zaskakujący porządek. Nie wyglądał na człowieka, który przed chwilą mógł ryzykować własnym zwolnieniem i upadkiem firmy, a raczej jak ktoś, kto właśnie zjadł bardzo smaczny lunch.

- Proszę, usiądź Lauren. - wskazał swoją dłonią na fotel, znajdujący się przed biurkiem. Lauren posłusznie usiadła i ze wzrokiem wbitym w podłogę, oczekiwała na najgorsze. - Wiesz, czemu tu jesteś?

- Tak, wiem... - westchnęła, w końcu unosząc głowę w górę. - Ja...

- Miałaś sprawdzić maila. - odparł beznamiętnym tonem. - Czy to jest takie trudne?

- N-nie oczywiście, że nie!

- Więc, o co chodzi? - mruknął i dodał. - Technologia cię przytłoczyła?

- Przepraszam, ja naprawdę nie wiem, czemu tego nie sprawdziłam, po prostu... - wbiła wzrok w biurko.

- Po prostu co?

- Uznałam, że... - zawiesiła się w połowie zdania i z całych sił próbowała opanować łzy. Chciała być profesjonalna. Mężczyzna westchnął głęboko, po czym wpisał coś w swoim komputerze i obrócił monitor w jej stronę.

- Zobacz. - wskazał na jej CV. - To są Twoje kwalifikacje. - spojrzał jej w oczy i odrobinę złagodniał. - Posłuchaj, grzechem było cię nie przyjąć, zobacz, jak świetne one są. Znasz tyle języków, masz za sobą tak wiele ukończonych kursów, a Twoje portfolio napawa mnie dumą, i... - urwał, aby przypadkiem nie powiedzieć czegoś, czego mógłby żałować.

- Tak? - spytała z dozą ciekawości.

- I rozumiem, że takie stanowisko może Cię przytłaczać, że wymagam od Ciebie naprawdę wiele, ale zrozum, że nie było lepszego pracownika na to właśnie miejsce.

- Naprawdę? - jej oczy momentalnie zaświeciły się, a ciało rozluźniło.

- No tak, oczywiście, że tak. - odwrócił z powrotem monitor i przetarł twarz dłonią. - Posłuchaj, wiem, że każdemu może się raz powinąć noga, dlatego dzisiaj nie wyciągnę większych konsekwencji z tego, co się stało...

- Naprawdę? - powtórzyła i otworzyła szeroko oczy, a jej usta mimowolnie wykrzywiły się w ogromny uśmiech.

- Oprócz nadgodzin, które będziesz musiała zrobić, i... - zmierzył ją wzrokiem i poruszył się niespokojnie w fotelu. - Mam do Ciebie prośbę i z całego serca nie chcę, aby brzmiała jakkolwiek obraźliwie, ale...

- Tak? - Lauren podniosła jedna brew i lekko się zawstydziła.

- Może od początku.- mężczyzna poprawił się w fotelu i rzucił jej jakieś papiery przed nos. - Sprawa z bankiem została wyjaśniona i współpraca jest dalej aktualna, dlatego cały team będzie zajęty, jednak dla Ciebie wymyśliłem lepsze zadanie...

- Jakie? - Lauren niepewnie spojrzała na wydruk umowy z nowym klientem, który obejmował remont całego domu. Kobieta rozszerzyła mocno oczy, widząc z jak ogromnym metrażem, będzie mieć do czynienia.

- Właśnie tutaj pojawia się moja prośba. - jego głos momentalnie wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na swojego szefa z lekką niepewnością, którą próbowała ukryć za wszelką cenę. - Wróć do domu, odpocznij chwilę, przyjdź tak jak wczoraj, a ja dam Ci odpowiedni adres i resztę informacji przez telefon.

- Jasne, oczywiście nie mam z tym żadnego problemu. - kobieta z lekkim uśmiechem skierowała się do wyjścia. Wiedziała, że wygląda wręcz obrzydliwie, a tak byle jaki strój w starciu z nowym klientem, jest dosyć nieprofesjonalny, dlatego wolała wykonać to, o co prosił ją szef.

- Och i Lauren?

- Tak?

- Nie spieprz tego, to naprawdę ważne. - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Kobieta kiwnęła głowa i czym prędzej popędziła w stronę wyjścia. Zgarnęła swoje rzeczy ze stanowiska i przy okazji wzięła służbowego iPada, którego schowała do torby.

- Dobra... koniec użalania się nad sobą. – powiedziała sobie stanowczo i wyszła z biura.

Continue Reading

You'll Also Like

11.3K 449 39
- Ja też mam uczucia wiesz?? - powiedziałam wkurzona i smutna jednocześnie. Chłopak nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie jak wryty. postanowił...
11K 838 25
𝐎𝐊𝐎 𝐙𝐀 𝐎𝐊𝐎, 𝐊𝐑𝐄𝐖 𝐙𝐀 𝐊𝐑𝐄𝐖 "𝐃𝐑𝐄𝐀𝐌𝐒 𝐃𝐈𝐃𝐍'𝐓 𝐌𝐀𝐊𝐄 𝐔𝐒 𝐊𝐈𝐍𝐆𝐒, 𝐃𝐑𝐀𝐆𝐎𝐍𝐒 𝐃𝐈𝐃" ➡︎ 𝐎 𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐧𝐤𝐚𝐜𝐡 𝐩𝐨...
16.7K 1.5K 54
Czasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o...
78.1K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...