Kylie
- Nie.- mruknęłam i nabiłam na widelec kawałek sałaty.
- Dlaczego?- Oliver popatrzył na mnie zawiedziony.- To tylko trzy dni.
- Ja rozumiem, że masz wolne, ale ja nie mam takiego przywileju. Ostatnio wszyscy u mnie w biurze pracują za dwóch. Słyszałeś pewnie w telewizji o tym mordercy i Lalkarzu. Alice i Luke zajmują się tą sprawą, więc nie mogę codziennie jeździć i zgarniać ludzi.- upiłam łyk swojej wody.- Aktualnie mogę dostać wolne na maks jeden dzień, choć i z tym byłoby ciężko.
- No cóż sytuacja kryzysowa.- powiedział mój chłopak.- W takim razie jak się wszystko uspokoi, to wybierzmy się gdzieś razem.
- Dobrze.- uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Chętnie bym cię odprowadził, ale mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia.- podrapał się po głowie.
- Spokojnie. Przecież sama też trafię do domu.- Oliver pocałował mnie w policzek i opuścił restaurację.
Zobaczyłam, że zostawił pieniądze, żeby zapłacić za naszą kolacje. Uśmiechnęłam się lekko i również opuściłam lokal.
Na zewnątrz było chłodno, ale powoli zaczynała się już zima, więc i dni były coraz krótsze. Cóż zawsze lubiłam zimę i nawet urodziłam się w czasie jej trwania. Jedyne co mi się w niej nie podoba to to, że dni są takie krótkie.
Na ulicach nie było nikogo, ale mieszkam w dzielnicy, gdzie zwykle nikt po ciemku się nie kręci. Do tego uczyłam się kiedyś samoobrony, a jestem dość pewna swoich umiejętności.
- Przepraszam upuściła to pani.- zatrzymałam swój chód i odwróciłam się.
Jednak, za nim zdążyłam przyjrzeć się człowiekowi za mną, to poczułam mocne uderzenie w szyję. Straciłam przytomność.
***
Było mi zimno. Moje ciało dygotało, a oprócz tego moja głowa dawała o sobie znać. Otworzyłam swoje oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ni było w nim prawie nic, oprócz krzesła, które znajdowało się przede mną. Ja sama byłam przypięta łańcuchami do ściany.
- Widzę, że się obudziłaś.- usłyszałam głos, który dochodził z głośników, które znajdowały się przy suficie.
Nie był to jednak zwyczajny głos, a komputerowo zmodyfikowany.
- Kim jesteś?!- krzyknęłam.- Po co mnie porwałeś?
- Ponieważ uznałem, że tak będzie najlepiej.- drzwi do mojego pokoju się otworzyły.
Do środka wszedł czarnowłosy dość wysoki mężczyzna, który na twarzy miał maskę. Nosił dość luźne ubrania, a oprócz tego za duże buty. W ręce trzymał ogromny sznur, który był naprawdę długi.
- Czego ode mnie chcesz?- spytałam i przerażona przysunęłam się do ściany.
- Jesteś tylko częścią układanki.- jego głos nadal był przerobiony.- Po za tym stałaś mi na drodze, a ja nie lubię jak mi ktoś wchodzi w drogę.- odwinął sznur, a moim oczom ukazała się pętla.
- Co chcesz zrobić?- popatrzyłam na niego ze strachem w oczach.
- Spokojnie.- podszedł do mnie i mocno złapał za moje włosy.- Twoja śmierć nie będzie tak wyglądać.- założył mi pętle na szyję.- Przed tobą jeszcze długa droga.- puścił mnie i powoli zaczął podążać w kierunku drzwi.
Za nim jednak wyszedł zostawił na krześle oddalonym ode mnie coś czego nie byłam w stanie rozpoznać.
- Co to?- spytałam, a ten zaśmiał się.
- Kawałek rozkładającej się lalki oczywiście.- popatrzyłam na niego zszokowana, a po chwili z moich oczu poleciały łzy.
- Kim ty jesteś?- mój głos zaczął się łamać.
- Lalkarzem.
Witajcie
Tak, więc nasza Kylie nie pożyje zbyt długo, no chyba, że ktoś ją uratuje. Po za tym poznaliśmy Lalkarza we własnej osobie.
Pozdrawiam Makoto