๐—ต๐—ฒ'๐˜€ ๐—ฎ ๐—ฝ๐—ถ๐—ฟ๐—ฎ๐˜๐—ฒ โ€ข tae...

By littlespoongi

46.8K 5.4K 929

โ๐—ป๐—ผ๐˜ ๐—ฎ๐—น๐—น ๐˜๐—ฟ๐—ฒ๐—ฎ๐˜€๐˜‚๐—ฟ๐—ฒ'๐˜€ ๐˜€๐—ถ๐—น๐˜ƒ๐—ฒ๐—ฟ ๐—ฎ๐—ป๐—ฑ ๐—ด๐—ผ๐—น๐—ฑ, ๐—บ๐—ฎ๐˜๐—ฒโž ocean, statki, ล‚upy, legen... More

I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
XXXIV
XXXV
XXXVII
XXXVIII
XXXIX
XXXX
๐‘๐‘–๐‘Ÿ๐‘Ž๐‘ก๐‘’ ๐‘˜๐‘–๐‘›๐‘” ๐‘๐‘ก ๐˜ญ
๐‘๐‘–๐‘Ÿ๐‘Ž๐‘ก๐‘’ ๐‘˜๐‘–๐‘›๐‘” ๐‘๐‘ก ๐˜ญ๐˜ญ

XXXVI

975 106 15
By littlespoongi

Tortuga, rok 1739.

Okropne krzyki kobiet i głośny płacz dzieci zwiastowały najgorsze... Tego dnia Yoongi zdecydował się odejść trochę od miasta, by udać się na dłuższy spacer po plaży, chcąc się wyciszyć i pozbierać mocno rozbiegane myśli. Daleko jednak nie zaszedł, gdy przerażające odgłosy dobiegły jego uszu.

Nie myślał długo, ponieważ, jak tylko zobaczył szary dym, unoszący się w powietrzu, rzucił się pędem przed siebie. Biegł między spanikowanymi ludźmi, nie znając konkretnego celu - nogi niosły go same przez uliczki palącego się miasta. Zatrzymał się gwałtownie, słysząc krzyk dochodzący z okna jednej z kamienic. Zerknął w górę, widząc znajomą mu kobietę, która w tamtym momencie głośno płakała, wołając o pomoc. Szarowłosy skierował się w kierunku drzwi, jednak silny uścisk na ramieniu uniemożliwił mu dalsze kroki. Warknął głośno na znienawidzoną dziewczynę, wyrywając się dziko.

— Yoongi, nie bądź głupi! Ogień zżera już parter i pierwsze piętro, nie ma szans, że dostaniesz się na drugie. Oni są już martwi i ty również, jeśli tam pójdziesz.

— Pierdol się, Tati. Sam decyduje o moim losie — syknął, czując, jak dziewczyna poluźnia uścisk.

Wpadł do palącego się pomieszczenia, od razu rzucając się w stronę drewnianych schodów, których barierkę pożerał śmiercionośny żywioł. Kaszlał głośno, dławiąc się gorzkim dymem, jednak nie chciał się poddać... nie mógł.
Jakimś cudem udało się mu dostać na pierwsze piętro, czując jak powoli tracił siły w swoim ciele. Przebił się przez ścianę ognia i krzyknął cicho, widząc nieprzytomnego chłopca na podłodze. Mimo tego, iż nogi się pod nim uginały, podniósł ciemnowłosego i ruszył w dół palących się schodów.

Syknął, gdy gorący jęzor ognia szaleńczo dotknął jego nogi, pozostawiając po sobie ślad na kolejne lata. Przerażony Min stwierdził, iż niebezpieczny żywioł już dawno odgrodził drogę do wyjścia, a sam Yoongi do końca opadł z - tak ważnych w tamtym momencie - sił. Zamknął oczy, siadając na gorącej podłodze i ocierając pot z czoła. Popatrzył z troską na sześciolatka, którego ułożył delikatnie na swoich bolących udach.

— Przepraszam młody... — ledwo wychrapał. — Zawiodłem ciebie i twoich rodziców.

Nie wierzę, że tak właśnie skończy się nasze życie, pomyślał.

Oparł się o ścianę, do której ogień jeszcze nie dotarł, obserwując obraz zniszczenia, rozciągający się przed jego oczami. Czuł się jak w najprawdziwszym piekle. Głaskał osmoloną twarzyczkę dziecka, myśląc o swojej przyszłości i o tym, co by chciał jeszcze zrobić, a co nie będzie mu już dane.

Mimo wszystko nie bał się śmierci. Żal było mu tylko tego młodego życia, które powolutku gasło w jego ramionach. Zakaszlał głośno ostatni raz, zamykając ciężkie powieki. To miał być już koniec.

— Jeon nas uratował. Ta jego nieśmiertelność była czasem przydatna... Gdyby nie on, dawno byłbym martwy. Tak samo jak Alek. Naprawdę wiele mu zawdzięczam — Yoongi zaśmiał się ponuro. — Rodzice Alka nie przeżyli pożaru. Nie udało nam się dostać już na drugie piętro — zakończył, ocierając samotną łzę, która wędrowała wolno po jego bladym policzku.

Miedzianowłosy lustrował dokładnie profil drugiego, delikatnie przygryzając swoją suchą i podrażnioną wargę. Pomylił się względem Mina, źle go ocenił. Teraz już nie bał się powiedzieć głośno tego, co serce krzyczało od dobrych dwóch miesięcy. Leciał na niego, doskonale zdawał sobie z tego sprawę i nie potrafił z tym już dłużej walczyć. Dlatego sięgnął dłoni niższego, splatając ze sobą ich palce.

×⚓×

Szeroki uśmiech gościł na ślicznej buzi Taehyunga, kiedy biegł wąskimi uliczkami, śmiejąc się przy tym głośno. Raz nawet wpadł na jakiegoś pijaka, ale nie przejął się tym zbytnio, kontynuując swój mały maraton, podczas którego czuł się niczym dziecko pozbawione zmartwień. Żył tamtą chwilą, skupiając się jedynie na tym, by jak najbardziej zwiększyć odległość między nim, a goniącym go chłopakiem.
Zerknął przelotem przez ramię i krzyknął spanikowany, widząc, że Jeon był tuż, tuż za nim. Nie zdążył nawet z powrotem obrócić głowy, gdy silne ręce chwyciły go w pasie, zatrzymując gwałtownie. Taehyung został przyparty do zimnej ściany, bez możliwości dalszej ucieczki. Klatka piersiowa kapitana unosiła się szybko, a on sam starał się unormować oddech. Jasnowłosy uniósł brew ku górze, uśmiechając się pod nosem.

— Czyżby zmęczył cię bieg? — zapytał kpiąco.

— Zamknij się. Ledwo za tobą nadążałem, skąd w twoich nogach tyle siły? — wysapał drugi, na co blondyn tylko wzruszył ramionami. Po chwili jednak wyprostował się, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. — Wiesz, gdzie jesteśmy?

— Co? — zdziwił się dwudziestodwulatek, uważnie przyglądając się ciemnowłosemu. Nie rozumiał o co chodziło wyższemu, dlatego ostatecznie zdecydował się na najbardziej oczywistą odpowiedź. — Na Tortudze...?

— To też — prychnął Jeon, rozglądając się wolno. Następnie od niechcenia machnął dłonią, wskazując na kamienną ścianę jednego z budynków. — To tu cię pierwszy raz pocałowałem. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że wtedy nie czułem nic i chyba nawet zrobiłem to pod wpływem chwili, nagłego impulsu. Ale mimo wszystko podobało mi się i patrz gdzie jesteśmy te niecałe trzy miesiące później. Teraz jednak różnica jest spora, ponieważ już znam moje uczucia względem ciebie i szczerze mogę powiedzieć, że jestem w tobie zakochany — brunet wyszeptał niepewnie, jednak szybko odzyskał utraconą na moment odwagę i popatrzył w duże oczy Kima. — Kocham cię, Taehyung.

Niższy patrzył na drugiego długo, mocno przygryzając przy tym swoją wargę. Wyraz jego twarzy pozostawał kamienny, ale jego wnętrze wręcz buzowało. Czuł, jak euforia ogarniała cały organizm, a on z trudem panował nad ciałem. Chciał rzucić się w ramiona Jeona, jednak coś go powstrzymywało. Zamiast tego stał niczym słup, patrząc twardo na kapitana.

Dopiero nagły wystrzał wytrącił go ze stanu otępienia, przez co podskoczył gwałtownie, wpadając na tors wyższego. Poczuł, jak mięśnie Jungkooka napinają się mocno, a opiekuńcze ręce zamykają go szczelnie, chroniąc przed światem.

— C-co to było? — blondyn zmarszczył brwi i krzyknął cicho, gdy do jego uszu dotarł kolejny niepokojący dźwięk.

— Poczekaj tu, zaraz wrócę.

— Chyba zgłupiałeś do reszty! — krzyknął Kim, zatrzymując Jeongguka w pół kroku. — Nie puszczę cię samego tam, gdzie prawdopodobnie jest broń palna. Idziemy razem — warknął, ruszając przed siebie.

×⚓×

— Wszyscy wyszli i zrobiło się dość pusto — westchnął Jin, zerkając na admirała. — Może my też pójdziemy na targ? Tam zawsze się coś dzieje, a tu jest jakoś tak nudno.

— Chciałem posiedzieć w ciszy i pomyśleć nad jakimś rozwiązaniem...

— Nie możesz o tym myśleć bez przerwy! Przestań się zamartwiać choć przez jeden dzień i chodźmy się przejść. Jak normalna para — warknął niższy, narzucając na siebie czystą koszulę.

— Nie sądzę, żebyśmy byli normalną parą. Jakby nie patrzeć jestem wojskowym, który od dziecka uczony był ścigać przestępców... W tym piratów — Namjoon zaznaczył dosadnie, jednak wstał wolno z kanapy, widząc chłodne spojrzenie swojego chłopaka. — Ale dobrze, chodźmy na ten spacer.

Ciemnowłosy pokiwał energicznie głowa, chwytając za dłoń admirała. Pospiesznie wyszli z kamienicy, od razu kierując się w stronę głównego placu. Szli beztrosko obok portu, gdy niespodziewanie Namjoon zatrzymał się gwałtownie, z przerażeniem rozpoznając jeden ze statków, który płynął niebezpieczne blisko wyspy. Zerknął na niczego nieświadomego Jina, uśmiechającego się w kierunku grupki bawiących się dzieciaków.

— W-wracaj do domu... — wysapał brązowowłosy. — I pod żadnym pozorem z niego nie wychodź, rozumiesz?

— Co? — zdezorientowany chłopak przeniósł wzrok na młodszego, jednak tamtemu nie dane było już niczego wyjaśnić, ponieważ do ich uszu dobiegły dwa, głośne wystrzały.

×⚓×

1. moja najpiękniejsza gwiazdka na niebie aka mój najbardziej pierwszy ult i nadult aka kim taehyung sprezentował nam wczoraj piosenkę winter bear, którą napisał z pomocą Joona i do tego zrobił piękny filmik, kocham go najmocniej.
2. byłam w kinie na bring the soul i ryczałam jak głupia to ze śmiechu, to ze smutku i zrozumiałam, że serio kocham tę siódemkę i jest dla mnie najważniejsza. Uwielbiam to jak prawdziwi są w tym co robią, ich czyste serduszka, seksowne mózgi, poczucie humoru, ich niesamowitą przyjaźń.
3. w końcu coś się dzieje z Sope w tym opowiadaniu, kilka rozdziałów przed końcem XD

Continue Reading

You'll Also Like

48.9K 4.3K 22
Gdzie samotny i atrakcyjny Taehyung decyduje siฤ™ zajล›ฤ‡ w ciฤ…ลผฤ™ metodฤ… sztucznego zapล‚odnienia, czego nie pochlebiaล‚ jego najbliลผszy przyjaciel, Jeong...
136K 5.3K 41
ONA jest producentkฤ… w wytwรณrni โ€ž2020". A ON jest najwiฤ™kszฤ… gwiazdฤ… tego roku w โ€žSBM Label". Dwie rรณลผne wytwรณrnie muzyczne. Dwa rรณลผne ล›wiaty. A jed...
7.7K 315 14
[zakoล„czone, 18+] W opowiadaniu bฤ™dฤ… rozwijaล‚y siฤ™ powoli dwa romanse. V i Kook zaskoczy chwila, a Jimin od dawna ukrywa swoje uczucia do Sugi. Czy t...
72.2K 4.5K 120
โ€ข"Talks"โ€ข ลšmieszne/nieล›mieszne teksty, ktรณre mogล‚yby byฤ‡ wypowiedziane przez dane osoby, w tym przypadku sฤ… to โ€žBTS", bo czemu nie, jak lecimy w byci...