너와 Days (Nowadays) ✨ YunJae

By atticess

174 36 112

Boa nie chce nikogo skrzywdzić. Jaejoong jest zakochany w Yunho. A Yunho naprawdę chce w końcu poczuć się szc... More

I
III
IV
V
VI
VII

II

24 5 0
By atticess

Gromkie oklaski posypały się niczym deszcz w ciepły dzień. Boa stała tam, sama, królowa sceny, uśmiechając się do tysięcy swoich fanów. Zawsze był to dla mnie wspaniały widok; w jakiś sposób intymny, jakby stała z każdym z fanów z osobna, a nie samotna naprzeciwko tylu osób.

Sam przyglądałem się tej scenie z backstage'u. Boa jeszcze nie wiedziała, że przyszedłem. Chciałem jej tylko złożyć gratulacje - w końcu szósty już album z tytułową "Hurricane Venus" zaskoczył wszystkich. Ta kobieta mnie zachwycała. Prawdziwy Rytm Anioła*.

Przyszedłem tylko z Changminem, bo chłopacy byli zajęci, a i on gdzieś zniknął. Sami w tym czasie nie mieliśmy najlepszej sytuacji w dormie - po ostatniej kłótni Junsu także mnie unikał, Yoochun chodził wściekły, Jaejoong zaczął się mniej odzywać, a Changmin po prostu częściej wychodził ze swoimi hyungami. Sam nie wiedziałem, czy robię coś źle jako lider. Bardzo mnie to niepokoiło.

Chyba dlatego postanowiłem niezwłocznie przyjść zobaczyć się z Boą. Tym razem nie zająłem miejsca na widowni, a oglądałem jej występ z boku. W sumie miałem plan aby ją zaskoczyć i może wyciągnąć gdzieś po koncercie - na pewno była zmęczona i głodna.

Gdy tylko zeszła ze sceny, wyprostowałem się lekko. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu na jej reakcję. Od razu szczęśliwsza przyspieszyła kroku, przetarła czoło ręcznikiem, jaki ktoś jej podał, rozmazując sobie makijaż i niszcząc fryzurę. Wydawało się jednak, że odzyskała wszystkie siły kiedy złapała mnie za rękę, kierując się dalej.

- Nie spodziewałam się ciebie tutaj - odparła radośnie. - Długo mnie podglądasz?

Zaśmiałem się i podtrzymałem ją za ramię kiedy zaczęła ściągać obcasy. Zaraz zjawili się technicy, którzy pomogli jej zdjęć mikrofon, a obok stały także stylistki, czekając na artystkę. Strój sceniczny robił wrażenie, ale wymagał dużo wysiłku przy wkładaniu i zdejmowaniu go. Chociaż nieraz wysłuchałem od chłopaków, jak ubrania uciskają im to i owo, Boa nigdy nie narzekała. Naprawdę zacząłem podejrzewać, że ona jest zrobiona ze stali.

- Cały koncert, tak mniej więcej - odparłem, łapiąc z nią kontakt wzrokowy. Nie potrafiłem określić, jak czuje się Boa, choć wyglądała na zadowoloną.

- Przebiorę się w coś luźnego i pogadamy - zaproponowała, znikając w pomieszczeniu podpisanym jej pseudonimem. W tym czasie coś nakazało mi poszukać Changmina (i tym czymś był technik SM, który pracował również przy naszych koncertach).

Pierwszym miejscem jakie każdy, kto chciał go znaleźć, sprawdzał w pierwszej kolejności, był bufet - jakież było więc moje zdziwienie gdy nie znalazłem tam Changmina. Widząc moje zaskoczenie, znajoma mi z twarzy stylistka rozwiała wątpliwości. Kilka korytarzy dalej miejsce zajmował support BoA - dwuletnia grupa, z którą Changmin zdążył się chyba zaprzyjaźnić.

Pięciu chłopaków powitało mnie, a w szczególności ten, z którym Max wdał się w głęboką rozmowę. Część SHINee znałem nawet z czasów trainee, a pozostałą dwójkę lepiej poznałem na różnych spotkaniach. Mój wzrok skrzyżował się na sekundę z Jinkim, który wydawał się tak samo zmęczony jak ja - ale i tak samo pełen nadziei. Taemin zmywał makijaż, Jonghyun szukał czegoś w telefonie, Kibeom chyba spał. A Changmin z przyjemnością im przeszkadzał.

- Koncert się skończył - wyjaśniłem mu kiedy już wyszliśmy (SHINee musieli być wcześniej zaskoczeni widokiem jednego ze swoich sunbae, dlatego drugi już ich nie zdziwił). - Słuchaj, wiem, że ostatnio przeniosłeś się do starego dormu, ale mógłbyś dzisiaj spać z Jaejoongiem? Chciałem pomówić z Boą, a nie chcę do późna okupować restauracji. O ile jakiekolwiek będą jeszcze otwarte.

Changmin wydawał się skupiony na paczce ciastek znanych mi z występów (ale skąd on je wziął?), choć w rzeczywistości myślał nad odpowiedzią.

- Ach, właśnie, hyung. Jaejoong dzwonił i kazał ci przekazać, że chce z tobą jutro porozmawiać. I jeszcze jedno. Yoochun pojechał na weekend do rodziców.

Ta ostatnia wiadomość nie zaskoczyła mnie, ale zasmuciła. Wydawało mi się, że coraz bardziej buduje między nami dystans, a mi brakowało pomysłów, jak tę ścianę zburzyć.

Wolnym krokiem spróbowaliśmy się wydostać z plątaniny korytarzy, aż znikąd wpadła na nas Boa. Zmyła makijaż, maseczkę naciągnęła na brodę przed wyjściem, a na sobie miała koszulkę z logiem SM, jakieś dżinsy i buty na płaskiej podeszwie. Wydawało się, że mimo ledwo zakończonego koncertu ma więcej energii niż my obaj i to razem.

Changmin tylko przywitał się z nuną, pomachał i oznajmił, że w takim razie wróci do dormu sam. Boa rzuciła mi pytające spojrzenie.

- Pomyślałem, że jesteś głodna. I naprawdę potrzebuję z tobą porozmawiać.

Przez chwilę obawiałem się, że zabrzmię egoistycznie. Chciałem jej pogratulować tylu sukcesów, ostatniej płyty i koncertów - ale gdy wisiała nade mną trudna decyzja, ciężko przychodziły mi takie słowa. Liczyłem, że gdy Boa zgodzi się na kolację, omówimy wszystko w spokoju.

Wzięliśmy samochód wytwórni aby najpierw jechać do jakiejś całodobowej restauracji, a później odpocząć w dormie. Żadne z nas nie miało ochoty na szepty przy jakimś średnio czystym stole kiedy do dyspozycji mieliśmy puste mieszkanie (swoją drogą całkiem niedaleko dormu SuJu, co równało się z trzeźwymi kierowcami, dostawą alkoholu i stuprocentowo pewną ochroną panny Kwon w drodze do domu).

- Twój nowy album już teraz jest na listach popularności - zauważyłem w drodze i podgłośniłem radio. Boa zaśmiała się słysząc własny głos, ale zaraz zmniejszyła głośność.

- Yah, chyba nie wziąłeś mnie ze sobą żeby słuchać mojego głosu w tak słabej jakości? - odparła udając urażoną, a po chwili zaczęła cicho śpiewać, harmonizując się z elektronicznym brzmieniem w refrenie "Hurricane Venus".

- Cieszę się, że tobie się powodzi.

Gdy tylko powiedziałem tą myśl na głos, Boa przestała śpiewać.

- Nie brzmisz dobrze, Yunho. Słyszałam co nieco i domyślam się, że nie jest ci teraz łatwo. Wiesz, że niedługo ma zadebiutować nowy zespół?

Jej słowa zaskoczyły mnie. W natłoku ostatnich wydarzeń musiałem przegapić tą informację. Pozwoliłem jej poprowadzić się i zamówić coś na wynos gdy zaparkowałem pod restauracją. Smażony kurczak i kilka butelek soju brzmiały tak zwyczajnie, iż niemal stanowiły coś nierealnego. Czekaliśmy w kącie, chociaż nie było dużo ludzi w środku.

- Wiesz co to znaczy, prawda? - ciągnęła Boa. - W takiej sytuacji znajdą się dwa rodzaje płacących fanów: ci, którzy staną murem za nowymi i ci, którzy nie lubią zmian, więc będą przeciwni zespołowi dopóki nie zabłyśnie. To znaczy, że ty jako lider musisz mądrze poprowadzić chłopaków. Musicie przypomnieć, że to dzięki wam wszyscy tutaj są, ale nie zapomnij dlaczego Cassies was kochają. Nie zmieniajcie się za bardzo, bo to dzięki starym fanom wyszliście na szczyt.

Chwilę myślałem nad jej słowami. Nowy zespół był tylko kolejną rzeczą, o którą zaczynałem się martwić, a moje nerwy wydawały się już być na skraju. Gdyby oni odebrali nam popularność, bo byliby w jakimkolwiek stopniu lepsi, nie wiedziałbym jak ani komu się tłumaczyć. Odpowiedzialność przytłaczała mnie.

- Zazdroszczę ci tego, że jesteś solistką - rzuciłem szczerze.

Boa roześmiała się, sam nie wiem dlaczego. Może pospieszyłem się z wypowiedzią albo zabrzmiało to jakbym chciał uciec od problemów. Jakby bycie solistą cokolwiek zmieniało.

- A ja czasami zazdroszczę ci zespołu, wiesz? - wyznała, co zaskoczyło mnie. Boa wyglądała na urodzoną w blasku jupiterów, jakby ktokolwiek inny mógł zakryć jej blask. Sama błyszczała najjaśniej. - Miałam trzynaście lat kiedy zadebiutowałam, Yunho, pamiętasz? Ty chyba wtedy dopiero przyjechałeś do Seulu. Wiesz jak bardzo chciałam mieć kogoś przy sobie?

W tym momencie poproszono nas o odbiór zamówienia, ale ja wcale nie rozproszyłem się. Po prostu patrząc na nas, na mnie w czarnym kapeluszu i z siatką z kurczakiem oraz na Boę niosącą kilka butelek soju, dostrzegłem dopiero jak bardzo samotni byliśmy. Samotni, niezrozumieni i całkiem odrzuceni.

Nic jej nie powiedziałem gdy otworzyła jedną butelkę i wzięła łyk prosto z gwinta, tylko potrząsnąłem głową. Taka niska, taka niepozorna - a taka silna i taka smutna. Sam też chciałem się napić, ale Boa kazała mi najpierw dojechać do dormu.

- Przecież jak nas zatrzymają, powiem policjantowi żeby poszukał sobie TVXQ - odparłem. - Albo dam mu podpisany album.

- I myślisz, że uwierzy, że BoA i U-Know Yunho jeżdżą sobie niezarejestrowanym na żadne z nich samochodem zaraz po koncercie, ze smażonym kurczakiem w siatce?

- To powiem, że nie dostaliśmy w tym miesiącu wypłaty. Myślisz, że jak tłumaczą się trainee jak ktoś ich złapie na ulicy?

- Czasy się zmieniły, Yunho. Teraz żaden trainee nie śpi już na ulicy.*

Wiedziałem, że Boa mówi to w odpowiedzi na mój żart - ale czułem też jak głos jej drży z emocji, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak trudne my mieliśmy początki, aby im było łatwiej. Czy po czymś takim nowi artyści naprawdę mieliby odwagę zabrać należną nam chwałę?

Zostawiłem samochód na podjeździe nawet go nie zamykając - jeśli ktoś go ukradnie, raczej prosto będzie namierzyć coś należącego do SM. Pewnie miał w środku alarm lub cokolwiek innego z technologii służących rozrywce i jej ochronie.

Całe szczęście miałem klucze do dormu, a jego stan był niemal idealny. Zdziwiłem się tylko widząc otwarte wszędzie drzwi, niewyniesione śmieci i pościel nadal na łóżkach. Widocznie wytwórni wcale nie spieszyło się z przeprowadzką młodszych koleżanek.

Półmrok świateł kuchennych, wygodna kanapa i głośniki z jakimś powolnym podkładem muzycznym napawały albo melancholią, albo spokojem; a my niebezpiecznie balansowaliśmy między jednym, a drugim.

Boa wyciągnęła talerze i szklanki, choć nie miałem pojęcia skąd wiedziała, gdzie je znajdzie. W lodówce była nawet butelka napoju gazowanego, którego żaden z naszej piątki nie spieszył się zabrać ze sobą od wczoraj.

- Dziękuję, że zgodziłaś się przyjść - wypaliłem.

Wydawało mi się, że Boa tylko machnęła na to ręką. W końcu nie powinienem był dodatkowo męczyć jej późno w nocy po koncercie, ale wiedziałem też, że ona zrobi to dla mnie jeśli bardzo tego potrzebuję. Nie chciałem jeść w ciszy i nie chciałem też dławić się myślami, więc zmieniłem temat.

- Znasz tych trainee? Myślisz, że mają prostsze życie od nas?

- I tak, i nie - odparła nieszczegółowo. - Słyszałam, że to ma być grupa międzynarodowa, a przecież wiesz jak wytwórnia traktuje Hangenga. Boję się, że historia się powtórzy.

- Niemożliwe - od razu zaprzeczyłem. Nikt nie byłby na tyle lekkomyślny aby powtarzać tak oczywiste błędy przeszłości. Współczułem Hangengowi, bo wiedziałem, że proces z SM nie jest niczym przyjemnym, ale miałem też pewność, że zarząd nie narazi się na takie koszty i aferę po raz drugi.

Rozmawianie na podobne tematy mimo wszystko stresowało mnie, więc nie wiem, kiedy zacząłem, a kiedy skończyłem pić. Boa nie była lepsza - widziałem jak różne emocje malują się na jej twarzy i jak co jakiś czas sięga po kieliszek. Nie spodziewałem się, że dojdzie do rozmowy, w której będziemy omawiać całą naszą karierę i politykę wytwórni, a z racji tego, że oboje byliśmy poważni, serce z nerwów waliło mi jeszcze mocniej. Chciałem to przerwać, ale wcale nie byłem bliżej rozjaśnienia umysłu.

- Chłopakom też nie podoba się to, co się dzieje. A z nimi nie można się dogadać, wiesz jacy oni są. No może--

- Oprócz Jaejoonga? - wcięła mi się w słowo. Spojrzałem na nią znad kieliszka, rozkojarzony. - Daj spokój, Yunho. Przecież widać, że się dogadujecie. Widzę jak na niego patrzysz i jak o nim mówisz. Tego się nie da udawać. Jesteście, wbrew pozorom, zbyt podobni.

- Changmin też mnie poparł - usprawiedliwiłem się. Nie chciałem aby to wyglądało jakby Jaejoong zgodził się ze mną tylko dlatego, że jesteśmy blisko.

- Jako lider, powinieneś uszanować każdą decyzję - doradziła mi - a potem ostatecznie spróbować sprawić, aby każdy czuł się dobrze, z tobą w pierwszej kolejności. Bo jeśli ty nie pójdziesz za głosem serca, to jaki w tym sens?

Delikatność, z jaką to powiedziała, aż mnie uderzyła. Kwon Boa zawsze taka była - choć widziałem ją w nerwach i smutku, nigdy nie podnosiła głosu. Wiedziałem, że chce dla mnie jak najlepiej. Lepiej niż ktokolwiek inny: wytwórnia, dla której liczyły się tylko zarobione przeze mnie pieniądze, chłopacy, którzy zachłysnęli się sławą i fani, którzy nie mieli pojęcia o tym, co przeżywam. Boa przyglądała mi się z zupełnie innego kąta. To zaczęło mnie ciekawić.

Nad jej słowami chciałem myśleć jeszcze długo, ale nie miałem zamiaru nic więcej mówić. Wypiliśmy po ostatnim kieliszku i pozwoliliśmy komfortowej ciszy ogarnąć nas oboje, kiedy ja oparłem głowę o oparcie, a ona objęła kolana rękoma.

Nawet nie wiem w którym momencie złapała mnie za dłoń samymi palcami w opiekuńczym geście, jakby dodając mi siły, ale i spokoju.

- Yunho - podjęła po dłuższej chwili. - Ty w ogóle nie myślisz o sobie.

Nie zrozumiałem jej dobrze, dlatego odwróciłem się w jej stronę. Twarz miała stanowczo zbyt blisko, a mój kark był zbyt drętwy aby się poruszyć. Czułem jak alkohol wywołuje na twarzy rumieńce i cieszyłem się, że w półmroku ich nie widać.

- Co masz na myśli?

- Nie będziesz dobrym liderem, jeśli nie będziesz szczęśliwy. Czy cieszy cię to, co robisz? Z kim to robisz?

Automatycznie chciałem odpowiedzieć, ale Boa pokręciła głową, każąc mi się zastanowić. I miała rację, bo przecież życie to nie sen. Nie można wszystkiego gloryfikować. Chociaż kocham uczucie stania na scenie, kocham śpiew, kocham chłopaków, kocham...

- Sam już nie wiem - odrzekłem bardzo cicho. Stopniowo zniżaliśmy głosy, aż był to prawie szept. Zupełnie jakby świat mógł nas podsłuchać, a my bardzo chcieliśmy zachować ten moment dla siebie. - Pomóż mi. Proszę.

Boa spuściła głowę i ścisnęła moją dłoń. To było coś innego. Jakby w tym momencie nie liczył się świat i przemysł muzyczny, jakbyśmy byli ostatnimi żyjącymi ludźmi. Wytworzyło się w tamtym momencie między nami jakieś dziwne połączenie, jakaś presja, niemal napięcie. Spojrzałem jej w oczy i nie widziałem już pięknej artystki, ani zmęczonej kobiety, ani nawet mojej przyjaciółki.

To mnie przeraziło - ale nie potrafiłem odwrócić wzroku.

Ona zrobiła to pierwsza, więc znów oparłem głowę. Nie myślałem o powrocie, chciałem już nigdy nie wychodzić ze starego dormu, wstawać z tej kanapy. Chciałem tam zostać... z nią.

Nawet nie dostrzegliśmy gdy płyta dobiegła końca, więc Boa wstała aby włączyć inną. Chciałem ją zatrzymać, ale ona miała jakiś plan, więc zrezygnowałem. Po chwili usłyszałem dziwnie znajomą melodię bez słów i ściągnąłem brwi.

- Zatańcz ze mną, Yunho - odpowiedziała, wyciągając do mnie dłoń z uśmiechem.

Zaśmiałem się, niepewny, czy to żart, ale Boa nie chciała opuścić ręki. Wstałem chwiejnie, mając nadzieję, że nie wyglądam jak zupełny idiota i zdołam utrzymać równowagę. Boa sama położyła sobie moje dłoni w talii i złapała mnie za szyję. W tamtym momencie nikt nie uwierzyłby, że jesteśmy jednymi z najlepszych tancerzy w kraju.

Powolna melodia z czasem zamieniła się w pełną nadziei, szybszą muzykę, do której aż chciałem zacząć śpiewać, choć nie znałem słów. Nie zwracaliśmy uwagi na nieskoordynowane ruchy, które nawet w swoim chaosie i pośpiechu były piękne, bo tak naturalne i niewymuszone. Czułem jej ciepły oddech i sam, zmęczony jeszcze bardziej, pocałowałem ją w czoło. Minuty przyjemnie się dłużyły.

- Chciałabym żeby było tak już zawsze - szepnęła. Nie mógłbym sobie wymarzyć bardziej idealnego końca. Delikatnie złapałem jej podbródek. Głos uwiązł mi w gardle.

Oboje otworzyliśmy oczy i spojrzeliśmy po sobie gdy rozległy się czyjeś rozmowy na zewnątrz, a za oknem zajaśniało światło latarki. Chciałem tam podejść, dlatego Boa powstrzymała mnie, kładąc mi rękę na ramieniu. Odsunąłem się w oczekiwaniu.

Zaraz po tym drzwi otworzyły się i do środka wpadli chłopcy. Nie od razu nas zauważyli, a i my nie dostrzegliśmy co jest nie w porządku. Pierwszy szedł Jaejoong, podtrzymując Junsu, a za nimi zjawił się Yoochun. Nigdzie nie było Changmina.

Jaejoong pierwszy skrzyżował ze mną wzrok, chociaż to Boa stała bliżej wejścia. Sekundę później wszyscy zatrzymali się, mierząc nas podejrzanie.

- Co wy tu robicie? - zapytałem, przerywając ciszę. Spojrzałem na Yoochuna. - Chun, nie miałeś jechać do rodziców?

Nie wiem dlaczego, ale ten komentarz bardzo Parka rozzłościł. Junsu w tym czasie ciężko opadł na krzesło przy stole - wtedy dostrzegłem, że miał skręconą kostkę.

- Byliście na treningu do późna?

Nikt nie chciał mi odpowiedzieć. Podszedłem do nich, a Boa za mną, jakby chciała powstrzymać wiszącą w powietrzu kłótnię.

- Możecie mi w końcu powiedzieć co się tutaj dzieje?

- Yunho, usiądź. Podjęliśmy decyzję - wypalił Junsu. Nie chciałem słuchać, zwłaszcza, że nie byłem trzeźwy.

- Idziesz z nami czy nie? - ponaglił Yoochun. Nie rozumiałem o co im chodziło. - Widzisz co się dzieje. My byliśmy na treningu, Junsu jest kontuzjowany, a ty sobie chodzisz na koncerty? Bez urazy, Boa - dodał.

- Nikt nie kazał wam ćwiczyć - rzuciłem, doskonale wiedząc, jak trudny nastał dla nas czas.

- To nie ty wczoraj powiedziałeś, że powinniśmy być najlepsi żeby coś zmienić?

- Aish, Chun, nie odwracaj moich słów przeciwko mnie - odparłem, coraz bardziej sfrustrowany. Nie chciałem kłócić się z nimi teraz, w nocy, w towarzystwie dziewczyny i bez Changmina.

Chłopak wstał, stając teraz dokładnie między mną i Boą, a Jaejoongiem i Junsu. Było to tak wymowne, że zrozumiałem.

- Chłopaki, wiecie, że się nigdzie bez was nie ruszę. Ale podpisałem już umowę.

- On ma rację. Nadal mamy trochę czasu, przemyślmy to. Nie musimy się wcale kłócić. Yunho na pewno wie co robić.

- Nie broń go, Jaejoong - skarcił go Junsu. - Przecież tu nie chodzi tylko o pracę i każdy to wie. Kiedy ostatnio byliśmy wszyscy razem na treningu? Kiedy ostatnio zrobiliśmy coś zgodnie? Na litość boską, my siebie nawet nie znamy. A te ciągłe kłótnie? Właściwie o co wam ostatnio poszło? - Wiedziałem, że ma na myśli mnie i Yoochuna, nawet bez spojrzeń jakie nam rzucił.

Boa skrzyżowała ramiona na piersi i stanęła z boku, aby móc spojrzeć na nas wszystkich.

- Kiedy ostatnio rozmawialiście ze sobą?

Yoochun żachnął się, aż mnie to zabolało. Nie rozumiałem, co się z nim działo, ale bardzo chciałem mu pomóc.

- O tym mówimy. Wybieraj, Yunho. My albo wytwórnia.

Jego nagłe ultimatum zaskoczyło nie tylko mnie. Posypały się zaskoczone spojrzenia, Junsu nawet pociągnął go za ramię aby przestał. Ale Yoochun wciąż wpatrywał się we mnie i czułem jak presja tego wzroku mnie przerasta.

Spojrzałem po kolei na resztę. Junsu próbował go powstrzymać, ale wiedziałem, że nie jest wystarczająco przekonujący. Boa wydawała się być oburzona, lecz nic nie mówiła aby nie pogorszyć sytuacji. A Jaejoong... Jaejoong rzucił mi jedno z tych spojrzeń, jakby właśnie zawalił cały koncert.

- Ja... nie mogę wybierać między wami. Dlaczego mnie nienawidzisz, Yoochun? - Dla nich stanowiło to odpowiedź.

- Przyjaciółmi nie jesteśmy od dawna. Od dzisiaj nie jesteśmy nawet współpracownikami.

Po tych słowach Yoochun odwrócił się gniewnie. Junsu próbował go zatrzymać, ale na marne, dlatego ja zrobiłem to samo. Wydawał się nie zły czy zrezygnowany, ale wściekły. Na mnie.

- Daj mi szansę, proszę. Myślałem, że jesteśmy rodziną. Porozmawiajmy na spokojnie.

- Już cię nie potrzebuję. - Yoochun parsknął, mając tego dość, tak jak ja. Nie mogłem go obwiniać. Po tych słowach wyszedł z dormu, zostawiając nas z mieszanymi uczuciami.

- Nie bądź zły. Jego rodzice się rozwodzą i świruje - wyjaśnił Junsu.

Spojrzałem z konsternacją na wszystkich, ale nikogo ta wiadomość poza mną nie zdziwiła. Po tym, jak zwróciłem uwagę Yoochunowi, że nie powinien zrzucać na mnie całej odpowiedzialności, a także swoich problemów, wziął sobie to do serca. Od tamtej kłótni naprawdę nie mówił mi nic.

Nawet Boa była spokojna, a gdy posłałem jej pytające spojrzenie, wskazała głową na Jaejoonga. No tak, zapomniałem, że nie tylko ja byłem z nią blisko. Musiał jej wszystko powiedzieć, nawet zanim powiedział to mnie.

Dlaczego nie potrafiłem nawet trzymać razem moich własnych chłopaków?

Po chwili Jaejoong zaoferował, że odwiezie dziewczynę do siebie, a ja od razu się zgodziłem, wiedząc, że będzie w dobrych rękach. Chciałem pomóc Junsu dojść do sypialni, ale stwierdził, że sam to zrobi. Na tym zakończyła się rozmowa. Yoochun nie wrócił na noc, a Jaejoong może i to zrobił, jednak ja musiałem wtedy spać.

Nie tak wszystko miało się ułożyć.

3130 słów.

* Rytm Anioła - nawiązanie do pseudonimu BoA, Beat of Angel.

* "- Czasy się zmieniły, Yunho. Teraz żaden trainee nie śpi już na ulicy." Dopiero kiedy to napisałam, uświadomiłam sobie, jak głęboka jest to kwestia. Jak wiadomo, członkowie TVXQ i Super Junior nie mieli łatwo za czasów trainee (wcale nie przesadzam ze spaniem na ulicy), dlatego uderzyło mnie jak wszystko się zmieniło. Wydaje mi się, że niektórzy nie szanują tej pasji i poświęcenia albo mówią, że ciężka praca nic nie znaczy - lub tak jak wytwórnia, nie szanują własnych artystów. Jak mówiłam, to tylko fanfic, ale proszę, zastanówcie się nad tym chwilę. Teraz idolom naprawdę jest łatwiej, ale o tych, którzy to umożliwili, wcale się nie mówi. [Ja wcale nie proszę was żebyście stanowali TVXQ, ale proszę, stanujcie TVXQ.]

Continue Reading

You'll Also Like

Plaga By Wera Guzenda

Science Fiction

107K 6K 39
Kiedy Plaga spustoszyła Ziemię, każdy musiał zadbać o siebie. Rodzina, przyjaciele, szkoła - To wszystko, co kiedyś było twoją codziennością, dziś pr...
862K 24K 41
Nazywam się Amanda. Mam 19 lat, mieszkałam w Newcastle, jednak z niewiadomych mi powodów, przeprowadziłam się razem z moim bratem do Luton. Nie wie...
Na Sprzedaż By Azriaxx

Mystery / Thriller

274K 6.7K 26
Miałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własnym ciałem. Jednak nawet w tamtym czasie d...
91.7K 1.7K 4
W drugiej połowie dwudziestego pierwszego wieku projektowanie człowieka stało się faktem. Rozwój modyfikacji genetycznych sprawił, że rodzice mogą za...