Czerwona Kropla Tom 1

De WicixAndZosix

173 25 1

Jodie nigdy nie przypuszczałaby, jaki sekret skrywa jej rodzina. Gdy poznaje go, jej życie całkowicie się zmi... Mais

Rozdział 1 - ,,Spaghetti "
Rozdział 2 - „Klucz"
Rozdział 3 - „Kronika Czerwonej Kropli"
Rozdział 4 - „Sen"
Rozdział 5 - „Pod wodą"
Rozdział 7 - „Atak"
Rozdział 8 - ,, Przemiana"

Rozdział 6 - „Lukas"

14 3 0
De WicixAndZosix

„Ja... żyję."

To była moja pierwsza myśl. Uświadomiłam sobie, że właśnie się obudziłam, choć byłam przekonana, że się utopiłam.
Właśnie, utopiłam. Od razu poczułam duszący ból w płucach. To uczucie było bardzo nieprzyjemne, jednak dało się je wytrzymać. Miałam też... obolałe żebra?

„Zaraz, zaraz... czyżby ktoś mnie uratował?!" - pomyślałam.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą czerwoną tkaninę. Była to góra namiotu.
Zaskoczona podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się.
W namiocie nie znajdowało się nic oprócz torby, w której nie chciałam grzebać,  brązowego koca, pod którym leżałam i mojego plecaka, którym był obok mnie.
Postanowiłam wyjść z namiotu i sprawdzić, komu zawdzięczam życie.
Znalazłam się na niewielkiej polanie, otoczonej drzewami. Nie miałam bladego pojęcia, co to za miejsce. Bardzo przypominało mi ten sam park, w którym wpadłam do stawu. Jednak znałam go jak własną kieszeń, w końcu od dzieciństwa często do niego chodziłam i bawiłam się tam.
Mała polana została przekształcona w prawdziwe obozowisko. Po jednej stronie znajdowało się ognisko, a po drugiej sznur na pranie, na którym już coś wisiało. Gdy podeszłam bliżej, zauważyłam, że były to męskie ubrania.

„A więc mój wybawiciel to chłopak... musi gdzieś tu być..." - pomyślałam.

Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu mieszkańca obozowiska. Nagle aż podskoczyłam, gdy przerwał mi głos:

- Widzę, że już się wyspałaś.

Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał.
Stał tam chłopak, wyglądający na około osiemnaście lat. Miał ciemnobrązowe włosy i szaroniebieskie oczy, w których widać było pewność siebie.
Wyglądał na uosobienie dobra, lecz zachowaniem bliżej mu było do uosobienia zła.
Stał z założonymi rękami i wpatrywał się we mnie z wyraźną niechęcią.

- Kim ty jesteś? - zapytałam

- Nie myśl, że jestem twoim wybawcą, albo rycerzem na białym koniu. - odparł - Po prostu przechodziłem obok stawu, gdy ty postanowiłaś się w nim utopić. Zmarnowałabyś się tylko... Ile ty masz lat? Piętnaście? Szesnaście?

- Siedemnaście. - odpowiedziałam cierpliwie. - I nie wpadłam tam celowo.

- A co, nie umiesz pływać?

- No...nie.

Była to kwestia dość dla mnie wstydliwa. Nigdy nie nauczyłam się pływać, gdyż w dzieciństwie panicznie bałam się wody. Z czasem mi przeszło, lecz niechęć pozostała.

- Kto w tych czasach nie umie... - oburzył się chłopak - Nieważne. Możesz już iść.

- Ale nie powiedziałeś mi nic o sobie...

- I nie powiem. Idź już.

Chłopak odwrócił się tyłem do mnie.

- I tak powinnaś być wdzięczna, że pozwalam ci odejść. Wiesz już za dużo. - dodał.

- Ale... proszę, pozwól mi zapytać chociaż...

- Nie.

- Ale...

- Nie.

- Powiedz chociaż jak masz na imię! - krzyknęłam, próbując zagłuszyć chłopaka.

On spojrzał na mnie.

- Czemu zachowujesz się tak głośno? Ktoś może się dowiedzieć, że tu jestem! - oburzył się.

- Ja wiem, że tu jesteś... - odpowiedziałam.

- Właśnie. Mam na imię Lukas i idź już stąd.

Westchnęłam i powiedziałam:

- No dobra. Ja jestem Jodie. Z tym że nawet nie wiem, co to za miejsce, więc...

- Idź tam - wskazał kierunek ręką - i po chwili dojdziesz do ścieżki.

Pierwszy raz odezwał się do mnie normalnym tonem. Wykorzystując to, z nadzieją spojrzałam na chłopaka, myśląc, że może pozwoli mi zostać jeszcze choć na chwilę i dowiedzieć się więcej.
Niestety, on po chwili odpowiedział:

- Czy mam cię tam zaprowadzić za rękę? Nie? To wypad!

Onieśmielona jego podniesionym głosem, odwróciłam się na pięcie i poszłam we wskazanym przez Lukasa kierunku. Po drodze odwróciłam się, ale chłopaka już za mną nie było.

Przedzierałam się przez zarośla, zapamiętując najbardziej charakterystyczne obiekty: bardzo duże drzewo iglaste, powalony pień oraz płaski odłamek głazu. Kiedy dotarłam do znajomej ścieżki w parku, w myślach odtworzyłam sobie trasę:

„Za kamieniem w prawo, za leżącym pniem w lewo i za wielkim drzewem prosto."

Pomyślałam, że na pewno jeszcze tam wrócę.
Zrobiło mi się żal chłopaka, który najwyraźniej się ukrywał. Żył tam w samotności i nie byłam pewna, czy w ogóle miał co jeść.
Poczułam ukłucie strachu, gdy uświadomiłam sobie, że Lukas może być przestępcą, ukrywającym się przed policją. Zgadzałoby się to z tym, co mówił. Szybko jednak odpędziłam od siebie tą myśl, ufając chłopakowi, który mnie uratował.

„Gdybym mogła mu jakoś pomóc... W końcu żaden człowiek nie zasługuje na taki los. Ciekawe, co z jego rodzicami..."

Wtedy przypomniało mi się, że nie wiedziałam, jak długo byłam nieprzytomna i moja mama mogła się martwić.
Westchnęłam, przytłoczona ostatnimi wydarzeniami. Pomyślałam, że chciałabym się komuś wyżalić.
Napisałam więc do mamy wiadomość:

„Zapomniałam ci napisać, ale spotkałam się z Kate w kawiarni i wrócę później."

To zgadzało się z moimi kolejnymi planami.

***

Kate odebrała telefon i od razu się zgodziła na spotkanie.
Byłyśmy więc w drodze do kawiarni. Szłyśmy przez miasto, rozmawiając.

- Obiecujesz, że opowiesz mi wszystko ze szczegółami? - dopytywała się Kate, gdy powiedziałam jej, że przydarzyło mi się coś dziwnego.

- Tak, tak, ale już w kawiarni. - odpowiedziałam.

W końcu dotarłyśmy na miejsce.
Wejście do kawiarni znajdowało się w wąskiej uliczce we włoskim stylu: po obu stronach znajdowały się restauracje, bary i kafejki.
W tym miejscu wszystkie lokale rywalizowały ze sobą o ilość klientów, smak jedzenia i jakość przygotowywanych dań. Co jakiś czas niektóre z nich się zamykały, ale na ich miejscu szybko pojawiały się nowe.
Cała uliczka tętniła życiem, zwłaszcza w porze popołudniowej. Dostrzec można było tam ludzi o różnych charakterach, zawodach, wyglądzie i wieku. Niektórzy przychodzili tam, żeby wypocząć, a niektórzy rozkładali laptopy i kontynuowali swoją pracę, relaksując się na świeżym powietrzu.
Wśród różnorodnych lokali ja i Kate miałyśmy jednak swoją ulubioną kawiarnię. Cały personel nas już rozpoznawał. Chodziłyśmy tam zawsze, gdy tylko miałyśmy ochotę się wyżalić lub po prostu porozmawiać na luzie. To tam poznawałyśmy swoje sekrety, obawy i myśli. To tam rozwijała się nasza przyjaźń.
Kiedy weszłyśmy do kawiarni, usłyszałam uspokajające rytmy jazzu, które zawsze pozwalały mi się wyciszyć i skupić.
Wystrój lokalu był bardzo domowy i naturalny - gdzieniegdzie porozstawiane były obiekty takie jak: książki, rośliny w doniczkach, akcesoria kuchenne, ozdoby i obrazy. Te ostatnie były często malowane przez uzdolnionych pracowników.
Budowa kawiarni pozwalała na oglądanie całego procesu przyrządzania zamówienia. Znajdował się tam bowiem niewielki przedsionek odgrodzony od reszty ladą, przy której składało się zamówienia. Była ona jednak na tyle niska, że widać było cały personel przy pracy. Niektórzy co jakiś czas znikali za drzwiami, gdzie udawali się po składniki.
Usiadłyśmy przy naszym ulubionym stoliku, w zacisznym miejscu w głębi kawiarni. Wzięłyśmy sobie po jednym menu, które leżały na środku stołu. Po chwili zastanowienia, zdecydowałyśmy się i podeszłam do lady, składając zamówienia: dla mnie brownie i cappuccino, a dla Kate gorąca czekolada i rurka z kremem. Wróciłam do stolika.
Po kilku minutach otrzymałyśmy nasze zamówienia. Wtedy Kate zjadła bitą śmietanę ze swojej gorącej czekolady i z niecierpliwością oparła dłonie na stole.

- No, to mów. - powiedziała.

Odłożyłam cappuccino i opowiedziałam Kate ze szczegółami o wszystkim, co wydarzyło się od kiedy wyszłam ze szkoły. Ta słuchała ze skupieniem.

- A więc ma na imię Lukas... Znasz nazwisko? - zapytała z zaciekawieniem.

- Niestety nie. Gdybym została tam choć chwilę dłużej, może by mi je zdradził... - odpowiedziałam.

Kate wydawała się zamyślona, ale po chwili otrząsnęła się z tego dziwnego stanu.

- No nic. - powiedziała - Musisz tam koniecznie wrócić. - mrugnęła do mnie jednym okiem.

Wiedziałam, o co jej chodzi i zaśmiałam się.

- Nie zniechęca cię nawet to, że był dla mnie wredny?

- No wiesz... tak się często zaczyna... nie musi cię od razu polubić. Nie wróciłabyś do takiego rycerza na białym koniu? - zażartowała.

To, co powiedziała Kate, w ogóle nie pokrywało się z tym, co twierdził Lukas, więc było to wręcz komiczne.

- Skoro już się o niego martwisz, to proponuję, żebyś przyniosła mu coś. - zaproponowała Kate- Może muffinki? Albo ciasteczka?

- Jesteś niemożliwa! - zaśmiałam się.

Stwierdziłam jednak, że to dobry pomysł.

- Zaraz wrócę. - powiedziałam.

Wstałam z krzesła, żeby udać się do toalety. Odruchowo wzięłam ze sobą plecak. Zapomniałam jednak go zapiąć, gdy wyciągałam z niego pieniądze. Po złapaniu go za jedno ramię, przechylił się i wypadła z niego książka, prosto na podłogę. Serce mi stanęło, gdy zobaczyłam, co wypadło mi z plecaka.
Była to „Kronika Czerwonej Kropli".
Szybko podniosłam książkę, ale Kate zdążyła ją zauważyć. Spoglądała na mnie ze zdziwieniem.

- Co to? To twoje? - spytała.

- Stary pamiętnik rodzinny... znalazłam to wczoraj. - powiedziałam.

Pośpiesznym krokiem udałam się do toalety, przeklinając własną niezdarność. Póki co, nie zamierzałam zdradzać Kate tej tajemnicy. Sama nie chciałam wierzyć w to, co było napisane w tej księdze i bałam się, jak zareaguje na to Kate, nie wierząca w byle co.

Kiedy wróciłam do stolika, Kate nie pytała już o nic. Siedziałyśmy w ciszy przez cały czas.

Continue lendo

Você também vai gostar

104K 7.5K 45
Wenecja i jej duchy nawiedzają Anaisse w każdym śnie. Po zaprzedaniu własnego życia, by ocalić tych, których kocha, Anaisse zmuszona jest stanąć do...
294K 14.2K 46
Zapanowała noc, kiedy odebrałam telefon, w którym zostałam poinformowana o przeprowadzce. Wszystko zapowiadało się dobrze, ale musiałam się tam prze...
33.5K 2.2K 71
"Czasami krew nie jest gęstsza niż woda." TheOriginals Sezon 1-4 01.06.2022 - 2 książka serii Audrey Gilbert Okładkę wykonała @dilfjsuh [TŁUMACZENIE]...
13.4K 900 25
Blood #2 Część druga Randalyn * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i jestem księżniczką wampirów. Księżniczką wampirów na wygnaniu. I muszę znale...