Rozdział 7 - „Atak"

21 4 0
                                    

Dźwięk budzika brzęczał w mojej głowie od dobrych pięciu minut. Leniwie wygramoliłam się spod kołdry i wyłączyłam irytujące urządzenie. Udałam się do łazienki, znajdującej się obok mojego pokoju. Tam nalałam ciepłej wody do wanny i dodałam do niej płyn o zapachu truskawek. Ściągnęłam piżamę i ostrożnie weszłam do wanny. Słodki zapach drażnił moje nozdrza. Odchyliłam głowę do tyłu i pozwoliłam, aby spokój przepełnił całe moje ciało. Była to moja krótka chwila na poranny relaks, którą chciałam wykorzystać, jak najlepiej.

Po około piętnastu minutach woda straciła swoje ciepło. Wyszłam z wanny, po czym okryłam się szarym, puchatym ręcznikiem. Osłonięta tylko i wyłącznie tą tkaniną ruszyłam do pokoju po czystą bieliznę i ubrania. Na ostatni dzień szkolnego tygodnia wybrałam różowe body i czarne jeansowe spodnie z dużymi dziurami, a do tego czarną, skórzaną ramoneskę z frędzelkami przyszytymi do rękawów kurtki.

Wróciłam z powrotem do łazienki, gdzie ubrałam uszykowany przez siebie outfit. Wykonałam delikatny makijaż, by jedynie podkreślić swoją urodę, a nie zakryć ją ciężkim podkładem i pudrem. Włosy postanowiłam odrobinę wyprostować i zostawić je rozpuszczone, by żyły własnym życiem. Tak uszykowana zeszłam na dół po schodach i udałam się w stronę kuchni w celu zjedzenia śniadania.
Na stole leżał talerz ze stosem puszystych naleśników, a obok mała karteczka. Podniosłam kawałek papieru do ręki i przeczytałam, widniejący na nim napis:

,, Musieliśmy wyjść wcześniej załatwić parę rzeczy na mieście. Tata usmażył Ci twoje ulubione naleśniki. Smacznego

Buziaki <3
Mama"

Mimowolnie uśmiechnęłam się, czytając liścik zostawiony przez mamę. Nałożyłam parę naleśników na osobny talerz. Wyjęłam z szafki buteleczkę z syropem klonowym i polałam nim danie. W powietrzu unosił się charakterystyczny, słodki zapach. Po zjedzeniu trzech naleśników byłam pełna. Do niewielkiej szklanki nalałam świeżo wyciskany sok z pomarańczy. Zawartość naczynia wypiłam jednym łykiem. Brudne naczynia włożyłam do zmywarki, a syrop odłożyłam na miejsce. Wyszczotkowałam zęby i chwyciłam swój plecak. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę szkoły.

***

Weszłam do środka. Na początku, tak jak zawsze, udałam się do mojej szafki, by zabrać potrzebne książki. Mój plan zajęć wyglądał następująco:

1. Chemia
2. Biologia
3. Matematyka
4. J. Angielski
5. Sztuka
6. Geografia

Zabrałam wszystkie rzeczy i ruszyłam pod laboratorium chemicznego. Większa część lekcji upłynęła na przeprowadzaniu rozmaitych doświadczeń, dotyczących białek. Natomiast ostatnie 15 minut nauczyciela przeznaczyła na posprzątanie stanowisk i umycie sprzętu labolatoryjnego.

Dzień w szkole minął szybko. Jedynie martwiło mnie zachowanie Kate. Miałam wrażenie, jakby mnie unikała. Każda próba rozpoczęcia rozmowy, z moje strony, kończyła się niepowodzeniem.

Stałam na rozwidleniu dróg, zastanawiając się którędy pójść. Park, czy centrum miasta. Wybrałam drugą opcję, pamiętając co wczoraj miało miejsce. Jakoś nie miałam ochoty drugi raz topić się w stawie. Powrót zajął mi kilkanaście minut. Stanełam przed wejściem do domu. Zdjęłam plecak z moich pleców i wygrzebałam klucze, które znajdowały się w najmniejszej kieszonce. Włożyłam jeden z kluczy do dziurki i przekręciłam go dwa razy w prawo. Drzwi otworzyły się, a ja weszłam do środka. W domu panowała zupełna cisza. Domyśliłam się, że rodzice w dalszym ciągu nie wrócili do domu. Jak na załatwienie kilku spraw, pół dnia mogło wydawać się przesadą, ale ja już przyzwyczaiłam się do ciągłej nieobecności rodziców w domu. Rzuciłam plecak pod schody, a sama udałam się do salonu i opadłam zmęczona na kanapę. Opuściłam ciężkie powieki. Czułam się przytłoczona ostatnimi wydarzeniami. Zamknięty pokój, książka i ten tajemniczy chłopak z parku...

Czerwona Kropla Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz