Caitlyn siedziała na dachu liceum River z przymkniętymi powiekami, wygrzewając się w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Lato ciągle jeszcze dawało się we znaki, wywołując we wrześniu wysokie temperatury, ale jesień zbliżała się nieuchronnie.
Nadciągała pora demonów.
Caitlyn czekała. Czekała na nią i na pewnego diabła, który właśnie szedł ją zamordować.
– Wiem, że tu jesteś – wymamrotała, nie otwierając oczu. To i tak byłoby bezcelowe, bo dopóki na Shikiego działało zaklęcie, nie można było go dostrzec za pomocą zwykłych zmysłów. Dało się jedynie wyczuć jego energię duchową, lecz tylko nieliczni potrafili to robić. Zabójcy demonów przechodzili przez długie lata szkoleń, nim zdołali opanować tę umiejętność. A i tak zdarzały się diabły, które potrafiły ukryć swoją energię.
– Czego tutaj szukasz, interfectrix*? – warknął Shiki, wyłaniając się z cienia. Był teraz doskonale widoczny, a jego czerwone ślepia iskrzyły żądzą mordu. Shiki starał się być pacyfistą, dlatego jeszcze nie rzucił się do jej krtani i nie pozbawił kobiety głowy, lecz był gotowy w każdej chwili to zrobić.
Wystarczy, że Caitlyn da mu powód.
Chociaż zastanawiał się, czy to, że oddycha, nie jest już wystarczającym powodem.
– Mówi się, że najmniejsze pieski najgłośniej szczekają. Byłam ciekawa, ile w tym prawdy, Cerberku**. – Kobieta uśmiechnęła się pod nosem. Nadal nie ruszyła się z miejsca, nawet nie drgnęła, chociaż była odwrócona plecami do demona, przez co aż się prosiła o zabójczy cios w plecy.
– Czego tutaj szukasz, interfectrix*? – powtórzył diabeł, ignorując wredny komentarz blondynki, mający najprawdopodobniej na celu odciągnąć uwagę demona.
Caitlyn tym razem nie odpowiedziała, czym mocno zdenerwowała mężczyznę, który powoli skracał dystans między nimi.
Dach, na którym się znajdowali, zrobiony był z wytrzymałego materiału, więc gdyby demon chciał bezpośrednio zaatakować kobietę, nie musiałby się powstrzymywać, jednak mężczyzna wolał uważać i nie robić żadnych niepotrzebnych ruchów, ponieważ nie chciał skrzywdzić przypadkowych nastolatków, przebywających aktualnie na zajęciach w budynku.
– Wiem, że podpisałeś kontrakt – powiedziała w końcu Cait. – Dlatego odesłanie cię z powrotem nad Styks będzie dość skomplikowane. – Westchnęła. – Pewnie wcale nie chcesz tam wracać, czyż nie? Biedny, mały Cerber, urodzony w niskim kręgu piekła, a odesłany do pilnowania najwyższego. Nic dziwnego, że wykorzystałeś pierwszą lepszą okazję, by uciec na powierzchnię.
Shiki otworzył szeroko oczy.
– Skąd...
– Skąd ja to wszystko wiem? – przerwała mu Caitlyn, śmiejąc się. – Nie jesteś pierwszą osobą, która mnie o to pyta. Wybacz mi, ale nie zaspokoję twojej ciekawości.
Mężczyzna zacisnął dłonie w pięści.
– Ty...
– Jednakże! – ponownie mu przerwała. – Odpowiem ci, po co tutaj przyszłam. Szukam dwóch osób, pewnego mordercy i młodej magiczki.
– Po co? – warknął Shiki, robiąc kolejny krok w przód.
– By ich zabić, oczywiście. W końcu tylko w ten sposób będę mogła cię odesłać.
Shiki zamarł. Myślał, że zabójcy demonów nie krzywdzą ludzi, lecz i to mogło się zmienić od czasu, gdy ostatni raz był na Ziemi. Nie podobała mu się wizja śmierci Natalie, nie dlatego, że się do niej przywiązał. Nie lubił jej, lecz nie chciał szukać sobie kolejnego śmiertelnika, z którym musiałby zawrzeć pakt. Zwłaszcza że miałby na to ograniczoną ilość czasu.
– Nie pozwolę ci skrzywdzić panienki! – prychnął.
– Spróbuj mnie powstrzymać.
Caitlyn w kilka sekund zerwała się na równe nogi, robiąc przy tym efektowny obrót w stronę Shikiego. Cały czas nie przestawała się uśmiechać. Teraz rozbawienie było widać również w jej oczach.
– Zatańczymy? – zapytała, dobywając swojej czarnej katany. Wyryte na niej starożytne runy zabłysły delikatnym, czerwonym światłem.
Shiki rzucił się na nią sekundę później.
***
Natalie powoli przeżuwała swój posiłek złożony z przypalonych frytek i hamburgera z niedosmażonym mięsem. Kucharki w River naprawdę lubowały się w skrajnościach, lecz to chyba urok wszystkich szkolnych stołówek, jedzenie w nich nigdy nie dorównuje temu, jakie pokazują na filmach.
– A ty jak myślisz? – zapytała Beth, kończąc swój długi wywód. Zaczęła nawet ciekawie, bo o mordercy uczącym się razem z nimi w szkole, ale i tak skończyła na tym, czy warto przedłużać paznokcie. W dodatku teraz zaczęła z zapałem opowiadać o nowych trendach w modzie.
Natalie nudziło to wszystko do tego stopnia, że aż zaczęła się zastanawiać, gdzie znajduje się Shiki i czemu akurat teraz musiał sobie pójść. Z dwojga złego nastolatka wolała rozmawiać z diabłem niż ze swoją „przyjaciółką".
– Myślę, że mam to gdzieś – prychnęła, biorąc dużego gryza. Dziewczyna wychodziła z założenia, że im szybciej zje hamburgera, tym krócej będzie musiała znosić jego smak.
– Widzę. – Westchnęła Elizabeth. – Twoje paznokcie wołają o pomstę do nieba. – Pokręciła z dezaprobatą głową.
Natalie zignorowała ją i niepewnie rozejrzała się po stołówce, szukając Shikiego.
Wysoki, ciemnowłosy demon w eleganckim garniturze mocno rzucałby się w oczy na tle nastolatków, lecz nigdzie nie mogła go dostrzec. Przeklinała to, że wraz z Beth usytuowała się w rogu stołówki, z którego mało co było widać, lecz przy centralnych, najlepszych stolikach zazwyczaj miejsca zajmowała tak zwana szkolna elita, więc Natalie, której nawet nauczyciele nie kojarzyli, nie miałaby szans tam usiąść.
– A ty co się tak rozglądasz? – Błyskawicznie, tak jak to miała w zwyczaju, Beth zmieniła temat. – Próbujesz zobaczyć kapitana? Muszę cię rozczarować, futbolistów nie ma na stołówce, podobno mają jakieś zebranie związku z tym morderstwem... Masakra, a finały już niedługo!
– Ludzie... – westchnęła Natalie, nie próbując nawet zaprzeczyć, że to nie jego szukała. Uznała, że będzie lepiej, jeśli Elizabeth nie pozna prawdy.
– Huh? – Dziewczyna jej nie zrozumiała.
Darkwood wzruszyła ramionami.
– Nikogo nie obchodzi ludzka tragedia, liczy się dla nich, kto zagra w mistrzostwach, a nie kto pójdzie na pogrzeb. – Zaśmiała się ponuro. – Teraz wszyscy tym żyją, a za miesiąc nikt nie będzie o nim pamiętał.
– A w ciebie co wstąpiło? – zapytała Elizabeth.
– A tak sobie przypomniałam, że niedawno prawie umarłam.
– Bardzo zabawne. – Beth wywróciła oczami. – Wracając do tematu...
Gdzie polazł ten debil? – pomyślała Natalie, ignorując już całkowicie koleżankę.
***
Shiki, mimo że wyglądał dostojnie, walczył jak typowe zwierzę.
Agresywnie i dziko.
Całkowicie przepełniony żądzą mordu.
Caitlyn nie miała okazji do kontrataku, gdyż mężczyzna szybko wyprowadzał kolejne ciosy, zmuszając dziewczynę do pełnej defensywy. Był tak szybki, że blondynka ledwo nadążała z parowaniem jego uderzeń. Demon, w przeciwieństwie do kobiety, nie walczył za pomocą broni. Gołymi dłońmi bez najmniejszego cienia zawahania uderzał w ostrze, stanowiące jedyną tarczą, jedyną rzeczą oddzielającą Caitlyn od diabła. Nie zważał na to, że z każdym atakiem na jego rękach pojawia się coraz więcej czarnej krwi. Zdawał się w ogóle nie odczuwać bólu, który niejednego doprowadziłby już do utraty przytomności. Zachowywał się, jakby miał tylko jeden cel – przerwać obronę dziewczyny, dosięgnąć jej ciała i wyrwać z niego serce lub pozbawić go głowy. Jeszcze nie podjął decyzji, w jaki sposób zakończy życie łowczyni.
Na nic zdawały się jego pacyfistyczne poglądy w starciu z głęboko zakorzenionym instynktem mordercy, który wyzwoliła krążąca w krwioobiegu adrenalina.
Starcie było przesądzone.
Zabójczyni demonów nie miała szans w walce z potworem tego poziomu. To nie był bezmyślny cyklop, do którego pokonania wystarczało odcięcie głowy.
By przygwoździć Shikiego, potrzeba było całej drużyny zabójców, nie pojedynczej, chudej blondynki.
Nagle mężczyzna odskoczył od Caitlyn. Uśmiechając się triumfalnie, wysunął długie, czarne pazury, jedno drapnięcie nimi oznaczało dla człowieka natychmiastową śmierć. Demon uznał, że nie ma już dłużej czasu na zabawę z tą śmiertelniczką.
Lecz to był błąd.
Cait tylko czekała, aż diabeł się odsunie, by wyciągnąć z kabury pistolet. Błyskawicznie oddała trzy strzały, nie chybiąc ani jednym. Przestrzeliła mu obie nogi, przez co mężczyzna od razu upadł na ziemię. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
Normalnie jego rany od razu by się zasklepiły, lecz przez specyficzną broń oraz amunicję dziewczyny ani szramy na rękach, ani dziury w kolanach nie zaczęły się goić. Ba, zdawały się w każdej chwili robić coraz większe.
Demon syknął z bólu, gdy kobieta strzeliła do niego raz jeszcze. Tym razem w prawe ramię, sprawiając, że kompletnie nie mógł nim już ruszyć.
Tym samym już kompletnie go uziemiła.
– Mówimy na to postęp technologiczny. – Zaśmiała się kobieta, chowając pistolet. – Z tego, co pamiętam, ostatni raz byłeś na Ziemi w XV wieku. Jak ci się podoba pierwszy kontakt z bronią palną?
Diabeł nie odpowiedział. Zamiast tego splunął przed siebie krwią. W nabojach była trucizna.
***
– Natalie?! Natalie!
Elizabeth była przerażona, ponieważ nie wiedziała, co się dzieje z jej koleżanką. Rozmawiały sobie w spokoju, aż nagle Natalie zaczęła kaszleć. Beth myślała, że Darkwood tylko się czymś zadławiła, więc poklepała ją po plecach. Jednak zamiast jedzenia dziewczyna wypluła krew. I to tak dużo, że aż zalała całą powierzchnię stolika, przy którym siedziały dziewczyny.
– Boli mnie... – wycharczała brunetka. – Wszędzie... pali...
– Natalie?! – Elizabeth spanikowała. – Natalie! Odezwij się! Halo!
Darkwood straciła przytomność.
///
*Interfectrix (łac.) - zabójczyni (tłumaczenie)
*Cerber – w mitologii greckiej olbrzymi trzygłowy pies strzegący wejścia do świata zmarłych.
///
dzisiaj, wyjątkowo, nie wrzucam rozdziału w środku nocy
święto XD
Idk co ja mam tutaj napisać, zawsze w myślach mam długą rozprawkę, a kończy się na pisaniu XD w co drugim akapicie
ogólnie patrząc na to co dodaję w mediach możecie mieć rozeznanie co aktualnie słucham xD
dobra lecę
see you
Riisny