Ostatnia scena

By thebeststarrr

136 8 1

Lily przeszła w ostatnim czasie wiele. Strata najbliższej osoby zmieniła wszystko, ale nadszedł czas aby spró... More

Rozdział 2
Rozdział 3

Rozdział 1

67 4 1
By thebeststarrr

Wakacje dobiegały końca, a nowy rok szkolny zbliżał się nieubłaganie, co wcale nie było zadowalającą myślą. Pójście do liceum wiązało się z mnóstwem zmian, na które teraz nie miałam najmniejszej ochoty. Nienawidziłam starej szkoły i szybko z niej zwiałam, a teraz bałam się, że może być jedynie gorzej. Cały czas nie wiedziałam czy dobrze postąpiłam i czy nie będę żałować tej dość sporej zmiany w swoim życiu. Nowe środowisko, nowe twarze i musisz się zaaklimatyzować. W tym wszystkim byłam sama i pozostawała obawa co wydarzy się w najbliższej przyszłości.

Zawsze byłam niezłą uczennicą, natomiast nie siedziałam zbyt długo przy książkach, bo wszystko zawdzięczałam świetnej pamięci. Na tle szkolnych dzieciaków byłam po prostu zwyczajna, przeciętna.Zdecydowanie nie byłam w składzie popularnej grupki siejącej postrach w amerykańskich szkołach. Trzymałam się z boku z przyjacielem i tyle mi zwyczajnie wystarczało. Mimo, że nie natrafiłam na fajnych nauczycieli czy bardziej zażyte koleżeńskie relacje to był on. Czasami imprezowałam i lubiłam beztroską zabawę w towarzystwie fajnych znajomych

Byłam zwyczajną dziewczyną, rodzinną, kochającą muzykę i książki, tylko od jakiegoś czasu zwyczajnie się pogubiłam. Moje życie zmieniło się i nie miałam na to żadnego wpływu, a przez to stałam się kimś innym. Uśmiech przestał gościć codziennie na mej twarzy, popołudnia zaczęłam spędzać jedynie w czterech ścianach pokoju, a marzenia, z których zwierzałam się mojej bratniej duszy zniknęły i bałam się że już nigdy nie wrócą. Moje życie przestało mi dawać radość i miałam tego dość, bo to zdecydowanie już trwało dla mnie długo.

Siedząc na tylnym siedzeniu auta podziwiałam widoki mojego miasta. Po wielu tygodniach podróżowania wróciłam do San Francisco. Zazwyczaj cieszyłam się z powrotów, bo czułam, że mam do kogo wrócić. Żyłam ze świadomością, że ktoś tylko na mnie czeka, ale tym razem niestety było inaczej, bo przecież zmieniło się wszystko. Przemierzając znajome ulice wspomnienia wracały, zupełnie tak samo jak dawne uczucia, które niszczyły mnie od środka. Miałam ochotę jedynie uciec gdzieś daleko, udać się w kolejną podróż i zostawić te miejsca raz na zawsze za sobą, bo może właśnie to mogłoby mi pomóc.

-Babcia zaprasza nas w tej chwili na obiad i nie przyjmuje odmowy -odparła z uśmiechem mama chowając telefon do kieszeni-Chyba nie mamy wyboru

-No ja na pewno nie mam zamiaru zadzierać z twoją mamą. Z moją ukochaną teściową nie ma żartów-zaśmiał się tata rozglądając się na boki na skrzyżowaniu

-Serio musimy teraz tam jechać? Umówiłam się z dziewczynami-wywróciła oczami Mia-Tato zatrzymaj się. Wy pojedziecie do dziadków, a ja podjadę autobusem do centrum

-Mowy nie ma. To rodzinny obiad, więc jedziemy wszyscy i ani słowa sprzeciwu

-Ale ja nie chcę tam jechać. Będzie nudno w cholerę

- Jedziesz i bez dyskusji. Babcia i dziadek się za tobą stęsknili. Nie widzieli cię tyle tygodni-westchnęła-Najpierw był obóz sportowy, a teraz nasz wyjazd

-Ale mamo...

-Możesz przestać wreszcie jęczeć-westchnęłam. Jeżeli też tak stroiłam fochy mając czternaście lat to naprawdę moi staruszkowie zasłużyli na jakiś order narodów.

-Nie odzywałaś się całą drogę i akurat teraz musisz się wtrącać w nie swoje sprawy

-Po prostu się uspokój. To tylko obiad i nie rób afery, bo ta kłótnia nie ma sensu. Będzie tak jak zdecydują rodzice a ty spotkasz się z psiapsiółkami jutro-wzruszyłam ramionami

-Nie rozumiesz, bo w ogóle nie masz przyjaciół. Nawet Jake cię zostawił samą i wcale mu się nie dziwie-odparła na co aż mnie zmroziło.

-Mia! -uniósł głos ojciec. Spojrzałam na nią i przegryzłam wargę. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie dałam im spłynąć na policzki. Miałam ochotę ją uderzyć

-Jak mogłaś? Masz ją natychmiast przeprosić-odparła mama patrząc na nas

-Oszczędźmy sobie tą szopkę-zmierzyłam ją wzrokiem, gdy zaparkowaliśmy.

Odpięłam pas bezpieczeństwa i pierwsza wysiadłam z auta. Westchnęłam i stanęłam na dróżce usypanej kamykami. Spojrzałam na uwielbiany przeze mnie niewielki domek obudowany błękitnymi deseczkami i turkusowym dachem. Swoim wyglądem zachwycał niemal tak samo jak cudowny ogród dookoła niego. Piękne drzewa w oddali przy płocie, mnóstwo ulubionych kwiatów babci i krzewów, to wszystko od zawsze zadziwiało swoim urokiem. Od razu dostrzegłam babcie schodzącą po schodach. Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech. Jej krótkie włosy pofarbowane na rudawy odcień jak zawsze były idealnie ułożone. Okulary na nosie pasowały do jej twarzy. Wyglądała przepięknie w czarnej sukience w kolorowe kwiaty Od razu do mnie podeszła i uścisnęła mnie tak mocno, że miałam wrażenie, że mnie udusi.

-Moja kochana jak dobrze, że już wróciliście-spojrzała na mnie

-Tęskniłam babciu-wymusiłam z grzeczności lekki uśmiech

-Znowu schudłaś? Dziecko czy ty w ogóle coś jesz?-znowu pytała o to samo. Za każdym razem gdy mnie widziała twierdziła , że trzeba mnie podtuczyć choć trochę i podstawiała mi ogromną porcje swoich popisowych dań. Z tym właśnie kojarzyła mi się każda kochana babcia, co było z pewnością urocze.

-Tak. Nie martw się wszystko w porządku

-Jak było na wakacjach? Pogoda musiała dopisywać, pięknie się opaliłaś-powiedziała przyglądając mi się

-Było fajnie. Mama zaraz ci wszystko opowie-powiedziałam szybko rozglądając się po ogrodzie

-Niech zgadnę chcesz zapytać...

-Gdzie dziadek?

-Wiedziałam-uśmiechnęła się-Leć na górę

-Dzięki-pocałowałam ja w policzek. Wbiegłam po schodach i weszłam do domu. Nie rozglądając się na parterze udałam się na górę. Nie musiałam jednak długo szukać, aby odgadnąć, gdzie jest. Wystarczyło zajrzeć do biblioteki. Dziadek był zdecydowanie molem książkowym jak ja. Kochał książki niczym swój dom i babcie. Biblioteka była jego ulubionym miejscem. Zazdrościłam mu jej i mi samej marzyła się taka kolekcja jaką on zebrał przez tyle lat.

-No nie no znowu? Gdzie je wcisnąłem? -mamrotał do siebie, gdy szperał wśród książek poustawianych na regale. Pokręciłam głową i weszłam do pokoju. Zabrałam z fotela okulary i podeszłam bliżej niego.

-Tego szukasz? -spytałam, a on od razu odwrócił się w moją stronę. Na jego widok na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Cieszyłam się, że go widzę znowu w świetnej formie. Znowu był elegancko ubrany jak zazwyczaj. Fantastycznie wyglądał w granatowej koszuli i ciemnoszarych spodniach garniturowych. Swoje siwe włosy jak zawsze miał lekko podniesione do góry i zaczesane do tyłu. Świetnie wyglądał pomimo swojego wieku.

-Lily..wróciłaś-uśmiechnął się i przytulił do siebie. Objęłam go ramionami i odetchnęłam z ulga. Właśnie teraz gdy nie widziałam go tyle czasu zrozumiałam jak bardzo tęskniłam. Czułam, że tego właśnie mi było trzeba.

Dziadek był bardzo ważny w moim życiu. Dla wielu osób może to się wydawać dziwne, w końcu taka różnica w wieku, inne pokolenia, ale ja tego nie odczuwałam. Miałam wrażenie, że jesteśmy tacy sami. Mieliśmy wspólny język, zainteresowania i łączyła nas niesamowita więź, przyjaźń. W dodatku był dla mnie ogromnym autorytetem, bo zawsze ceniłam sobie jego mądre zdanie czy rady.  Bardzo go kochałam, rozumiał mnie i zawsze mogłam na niego liczyć.

-Jak było w Miami?

-Nieźle...odpoczęłam-odparłam

-Jak się czujesz? -spytał, mimo, że akurat on dobrze wiedział jak źle znosiłam ostatnie miesiące. Z wielu rozterek zwierzałam się właśnie jemu, a on za to próbował podnosić mnie na duchu i starał mi się wszystko sensownie tłumaczyć, ale niestety to wszystko nie zawsze pomagało. Z tym ciężkim faktem musiałam się przede wszystkim zmierzyć sama.

-Sama nie wiem-wzruszyłam ramionami-Najchętniej uciekłabym jak najdalej z San Francisco

-Wtedy to ja bym chyba zszedł na zawał-zażartował

-Nawet tak nie mów-zaśmiałam się lekko- To, że teraz znowu jestem blisko ciebie jest chyba jedynym pozytywem z powrotu do domu

-Nie mów tak, przecież jesteś taka młodziutka, wszystko przed tobą. -odparł-To wszystko minie zobaczysz, z czasem się pogodzisz z tym wszystkim co się zadziało, a już teraz nadchodzą zmiany, które mogą coś zmienić na lepsze i myślę tu głównie o nowej szkole. Jesteś silną dziewczyną, jedynie teraz miałaś gorszy czas, ale udźwigniesz to i zaczniesz wszystko od nowa- uśmiechnął się lekko-Poznasz nowych ludzi i będziesz mieć więcej przyjaciół. Znajdziesz sobie nowe zajęcie, które będzie dla ciebie na pewno lepsze niż tkwienie w swoim pokoju. Odejdziesz od przeszłości

-Sama nie wiem. Boje się, że będę sama. Plany były inne-westchnęłam-Miało nie być żadnych zmian, nie chciałam ich, gdy był on. Teraz cały czas uciekam, bo nie dałabym rady. To zbyt dużo wspomnień i ludzie nie daliby mi spokoju. Tam nikt nie będzie wiedział o wypadku.

-To nowy start i wszystko się zmieni, ale on jest przy tobie. Zawsze był i będzie nigdy cię nie zostawi, przecież oboje go znamy. Wiem jaki to fantastyczny chłopak-powiedział, a ja wtuliłam się w jego ramiona

- Nie podoba mi się to jak żyje teraz, to już za dużo. Nadal za nim tęsknie i strasznie mi go brak ale nie chce cały czas tkwić w miejscu tylko iść jakoś do przodu tylko nie mam pojęcia jak

-Na to nie znajdziesz jednego sposobu bo to dzieje się samo i raczej idzie własnym torem. Teraz miałaś ciężej bo byłaś w starej szkole a w wakacje więcej byłaś w domu i więcej myślałaś, ale teraz wszystko będzie nowe

-Nie wiem czy dam rade sama, stresuje mnie to wszystko-westchnęłam bezradnie-A co jeśli podjęłam złą decyzje?

-To dobra decyzja-odparł-Chcesz sobie dać szanse na szczęście i podjełaś już kroki aby spróbować je zdobyć

-Naprawdę tak myślisz?

-Ja nie musze nic myśleć, bo to prawda-uśmiechnął się

-Jake bardzo cię lubił. Zawsze liczył się z twoim zdaniem-odparłam-Nie obrazisz się jak wyjdę wcześniej, aby go odwiedzić?

-No coś ty. Nigdy

-Dziękuję-pocałowałam go w policzek

-Dobra schodzimy na dół, bo jak zaraz wpadnie babcia, to jak to mówi Mia będzie kicha-odparł przez co się roześmiałam- O i taka wesoła masz być zawsze. Zero smutasów- spojrzał na mnie, a ja westchnęłam cicho. Też bym tak chciała, ale gdyby to tylko było takie proste. Odkąd Jake mnie opuścił straciłam radość, którą kiedyś byłam przepełniona. 

Razem zeszliśmy na dół do salonu, spotykając na sobie spojrzenia wszystkich.

-O są zakochani- zaśmiała się babcia-Siadajcie, bo zaraz wszystko wystygnie-odparła, a ja zajęłam wolne miejsce obok Mii nie odmawiając sobie zmierzenia jej wzrokiem po tym co zaszło w aucie. Po chwili jednak przeniosłam wzrok na zegar wiszący na ścianie, chcąc, aby czas obiadu minął szybciej.

***

Szłam powoli dobrze znanymi mi ścieżkami, mimo, że już dawno mnie tu nie było. Potrzebowałam naszego spotkania. Tęsknota i serce nie pozwalały mi się od niego odciąć i ja sama nie mogłam tego uczynić, nie chciałam. Nie mogłam nadal się od niego oddalić, mimo że już ktoś mi go zabrał. Do dziś nie jestem w stanie się pogodzić z losem jaki przygotował nam Bóg. Nie dał nam się nawet pożegnać, pomimo niesprawiedliwego wyroku. 

Ukucnęłam przy nagrobku, do którego doprowadziła mnie cmentarna dróżka. Wyciągnęłam powoli rękę i opuszkami palców przejechałam po literach " Jake Stoner"

-Hej skarbie-uśmiechnęłam się lekko. Odłożyłam przy nim bukiet żółtych tulipanów i usiadłam przy nim. Popatrzyłam przez chwilę na nagrobek przed sobą i znów zatonęłam w myślach.

Z Jakiem znałam się niemal od zawsze. Przyjaźniliśmy się od dzieciństwa i chodziliśmy razem do szkoły. Uśmiecham się na wspomnienia, kiedy bawiliśmy się razem w jego domku na drzewie albo podkradaliśmy słodycze z kuchni. W szkole też zawsze trzymaliśmy się razem, siedzieliśmy razem w ławce i nie wiedząc czemu nasze sprawdziany często wyglądały identycznie. Jako nastolatkowie, tylko razem chodziliśmy do klubów czy na zwykłe domówki. Opiekował się mną i odtrącał ode mnie nachalnych chłopaków, co trochę mnie bawiło, a z kolei zarazem było bardzo kochane.

Razem dorastaliśmy przeżywając razem masę wzlotów i upadków, ale mimo wszystko Jake obiecał mi, że nasza przyjaźń nigdy się nie skończy bez względu na wszystko, a ja mu wierzyłam. Był niemal jak część mnie. Mieliśmy razem wspólne plany, marzenia, a wszystko nagle legło w gruzach.

-Dawno się nie widzieliśmy i bardzo się za tobą stęskniłam. Pomyślałam, że wpadnę pogadać-uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam się zastanawiać od czego zacząć naszą wspólna rozmowę -Dziś wróciłam do domu, z wakacji z Miami. Było nawet fajnie pomimo moich sprzeczek z Mią. Znowu przywiozłam mnóstwo książek i nie wiem, gdzie znajdę dla nich miejsce. Plaża była niesamowita, naprawdę odpoczęłam-przegryzłam wargę i spojrzałam na nagrobek-Ale nawet tam zdałam sobie sprawę, że ciągle o tobie myślę-czułam, jak łzy napływają mi do oczu-Tak bardzo bym chciała abyś tu ze mną był, abyś mnie przytulił, bo czas który mija wcale nie pomaga. Nie wiem co będzie dalej, jak sobie poradzę w nowej szkole, a ciebie nie ma. Chce żeby było teraz inaczej, chcę zacząć od początku. Nadal mam cie w sercu ale nie chce tak dłużej i doskonale wiem, że ty też nie-pokręciłam głową-Nie można tak dłużej

Czułam jak maleńkie łzy spływają po moich policzkach. Jake nie cierpiał gdy się smuciłam i zawsze mnie pocieszał, ale czasem nie da się nad tym zapanować i znaleźć siły aby je zatrzymać

-Proszę Jake zaopiekuj się mną jak zawsze i mi pomóż, bo nie widzę innego sposobu. Bez ciebie nie uda się, a nawet teraz jesteśmy druzyną i zawsze nią będziemy-pogłaskałam ręką trawę pod tabliczką.

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju. Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do komody, aby sięgnąć po telefon. Na ekranie, ku mojemu zdziwieniu wyświetliła się godzina siódma trzydzieści. To aż dziwne, że wstałam przed czasem, mimo, że ostatniej nocy nie mogłam się pogrążyć w spokojny, miłym śnie. Wszystko przez moją wczorajszą wizytę na cmentarzu, stres i niefajne myśli.

Westchnęłam ciężko i podeszłam do szafy. Od razu sięgnęłam po wieszak z białą koszulą na długi rękaw i granatową marynarkę, a do tego dobrałam dopasowaną, ciemnogranatową spódniczkę sięgającą za kolano. Z szuflady wyciągnęłam komplet beżowej bielizny i cieliste rajstopy. Zabierając ze sobą wszystko udałam się do łazienki połączonej z moim pokojem. Zamknęłam za sobą drzwi i od razu zdjęłam z siebie piżamkę. Naga weszłam pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Rozkoszowałam się tą krótką chwilą dla siebie próbując się rozluźnić. Umyłam ciało swoim ulubionym żelem o zapachu cytrusów i po paru minutach, gdy byłam już owinięta ręcznikiem umyłam zęby i rozczesałam swoje brązowe włosy pozostawiając je jako rozpuszczone fale. Ubrana opuściłam łazienkę a na swoim łóżku zobaczyłam mamę .

-Hej-odparłam

-No hej-uśmiechnęła się- Co za niespodzianka. Pierwszy dzień szkoły i księżniczki nie trzeba zmuszać, aby wstała-zaśmiała się lekko

-Obudziłam się wcześniej i nie miałam już chęci na drzemkę, więc zaczęłam się ogarniać-wzruszyłam ramionami.

-Jak się czujesz? -spytała

-Codziennie mnie o to pytasz-westchnęłam. Śmierć Jakea wywarła na mnie ogromny wpływ, rzez co mama bardzo się o mnie martwiła i nie wiedziała, jak zaradzić całej zaistniałej sytuacji. Bała się, że sama nie dam rady sobie poradzić z tak ogromnym ciężarem. Podsłuchiwając rozmowy rodziców dowiedziałam się jak rozważają nad zapisaniem mnie do psycologa, ale na szczęście dziadek wybił im ten pomysł z głowy. Nie chciałam martwić rodziców, kochałam ich i nie chciałam przysparzać im kłopotów, ale nie zawsze mi to dobrze wychodziło.

Mama była zwyczajnie mamą i wiedziała o mnie bardzo wiele, w końcu zawsze była obok. Mimo, że ostatnio trochę się od niej oddaliłam to dobrze mnie znała. Wiedziała, że dzisiejszy dzień jest stresujący dla mnie równie jak cały wcześniejszy proces rekrutacji

-Pytam kochanie, bo kiedyś też mnie czekał pierwszy dzień w liceum, co prawda było to trochę dawno, ale nadal dobrze pamiętam, jak się stresowałam. Ty pewnie masz tak samo

-Ciężko, żeby było inaczej, ale ej ja już miałam pierwszy dzień liceum, a ja już jestem dumną drugojklasistką-usiadłam przy toaletce i wyciągnęłam trochę kosmetyków

-Oj ale zaczynasz od nowa skarbie.Chciałabym, aby było ci tam dobrze, abyś poznała fajnych ludzi i była szczęśliwa

-Wiem mamo-nałożyłam odrobinę korektora na twarz, aby ukryć worki pod oczami po nieprzespanej nocy

-Ale jesteś super dziewczynką i na pewno sobie ze wszystkim poradzisz

-Mówisz tak bo jestem twoją córką-odparłam i wytuszowałam lekko rzęsy. Mój makijaż praktycznie był znikomy, ale dzięki niemu może nikt nie zemdleje na mój widok.

-Nieprawda...

-Nie oszukuj-podeszłam do niej

-Nie oszukuje, jesteś wspaniała i nie myśl mi się wypierać. Lepiej powiedz czy mam cię podwieźć do szkoły? -spytała, gdy założyłam moją torbę na ramię i dołożyłam do niej telefon

-Nie mamo dziękuje, ale wolę się przejść-powiedziałam pewnie- Mały spacer dobrze mi zrobi, a mam na niego dużo czasu

-Na pewno? To trochę drogi stąd

-Tak -spryskałam się delikatnymi perfumami

-A więc śniadanie na wynos czeka w kuchni. Powodzenia kochanie-podeszła do mnie i mnie przytuliła

-Dziękuję mamo przyda się-uśmiechnęłam się

***

Każdą szkołę kojarzyłam, jak obóz przetrwania z którym musiałam się mierzyć już od wielu lat. Zbiorowisko naprawdę różnych ludzi, jak na przykład szkolnych gwiazd, nudnych kujonek bez życia osobistego, sławnych sportowców czy też chuliganów zwykle palących tuż za bramą. 

Kim ja byłam? Zdecydowanie kimś przeciętnym i nie wyróżniającym się, a odkąd pamiętam zawsze trzymałam się z boku. Można nawet właściwie powiedzieć, że wśród wielkich szkolnych osobowości byłam nikim, ale do tej pory nie przeszkadzał mi ten fakt. Dotychczas było inaczej, bo miałam Jakea, jego i mój własny świat, pasję. 

Uwielbiałam powieści, bo mogłam wcielić się w tysiące, a nawet miliony innych żyć i to było wspaniałe. To była ucieczka od rutyny, zazwyczaj nudnej rzeczywistości, która była moja. To niesamowite, że plik kartek papieru zabierał mnie w zupełnie inny świat. Można było powiedzieć, że to mnie charakteryzowało...książki i ucieczka. Literatura i muzyka moich muzycznych idoli pomagały mi odciąć się od problemów i zmartwień, były jak moje lekarstwo. 

Westchnęłam i weszłam po schodach kierując się do wejścia. Już na samym początku zastałam korytarz wypełniony tłumem uczniów, którzy wyglądali równie idiotycznie jak ja w wymuszonym stroju galowym. Z trudem udało mi się dostać do ściennej tablicy korkowej, aby móc sprawdzić na liście, gdzie dalej mam się udać. 

-Klasa 2b- sala 203, piętro 2- przeczytałam zamieszczoną informację i wiedząc, gdzie mam się udać z uśmiechem szłam przed siebie aż w końcu zaczęłam pokonywać stopnie które miały poprowadzić mnie na wyższy poziom. Będąc na górze od razu wypatrzyłam szukanej przeze mnie sali i nie widząc nikogo innego obok podeszłam bliżej. 

-2b?-usłyszałam głos zza pleców. Gdy tylko się odwróciłam zobaczyłam czarnowłosą dziewczynę o lekko opalonej skórze. Stojąc przede mną w dziewczęcej granatowej sukience i czarnej ramonesce obdarowywała mnie serdecznym uśmiechem. 

-Em hej...tak-odparłam przyglądając się jej 

- A więc to ty jesteś ta nowa. Wygląda na to, że jesteśmy razem w klasie-odparła-Kate-wyciągnęła rękę w moją stronę 

-Lily-odrzekłam w końcu odwzajemniając jej uśmiech i uścisnęłam lekko jej dłoń. Od razu mogłam powiedzieć, że jest przepiękna. Włosy sięgające do ramion były idealnie proste o czym mogłam sobie pomarzyć przez burzę fal którą miałam na głowie. Elegancka sukienka idealnie podkreślała jej zgrabną talię. Była zwolenniczką mocniejszego makijażu w przeciwieństwie do mnie, mimo że pewnie jej cera byłaby idealna bez warstwy kosmetyków. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jest bardziej pewna siebie i łatwo nawiązuje znajomości nie mając problemów z zagadaniem do innych i robiąc przy tym świetne pierwsze wrażenie. 

-Zestresowana? -spojrzała na mnie 

-Bardzo...-przyznałam-Sama w tej szkole to jakiś koszmar 

-Nie będzie tak źle-uśmiechnęła się-Szkoła jest nawet fajna, jak na liceum to niezła atmosfera, ale też byłam rok temu przerażona. Są tu jacyś twoi znajomi?

-Kojarzę jedynie twarze, ale poza tym nic więcej-wzruszyłam ramionami 

-Nowy rok szkolny to nowy początek i na pewno będzie dobry-odparła-A teraz nie jesteś sama, bo masz już mnie-uśmiechnęła się-Dziś możemy usiąść razem na apelu w auli, potem gdzieś wyskoczyć, jeśli masz tylko czas i ochotę. 

-Serio? -spytałam nieco zaskoczona jej propozycją 

-Pewnie, to chyba dobry pomysł.Będziemy razem w klasie, a więc wypadałoby się jakoś lepiej poznać 

-Masz racje, z chęcią wyskoczę z tobą po akademii-uśmiechnęłam się. W mojej sytuacji ta propozycja spadła mi niczym z nieba. Na samym początku przygody w nowej szkole warto było mieć przynajmniej jedną osobę na pierwsze dni do pogadania, dopóki nie poznam całej klasy.

-No to ustalone-odparła z zadowoleniem w głosie, a naszą uwagę, tak samo jak reszty uczniów wokół przykuła grupka idąca korytarzem. Dwóch dobrze zbudowanych chłopaków i trzy dziewczyny szli razem mierząc wzrokiem innych. Szczególną uwagę przykuwał brunet trzymający za rękę długonogą blondynkę, która bardziej przypominała mi modelkę niż zwyczajną uczennice. 

Mimo obowiązującego eleganckiego stroju jego wygląd znacznie się wyróżniał od pozostałych. Ubrany był w ciemne wytarte jeansy oraz w biała, nieco wygniecioną koszulę. Całą stylizacje dopełniały czarne vansy i tego samego koloru skórzana kurtka. Jego włosy zaczesane do góry były lekko potargane dodając mu uroku.

Blondynka o idealnej figurze mówiła do niego żywo gestykulując, jednak on nie wydawał się być tym zbytnio zainteresowany. Błądził jedynie znudzony obojętnym spojrzeniem po uczniach przechodzących korytarzem, do czasu, gdy jego zielone oczy zatrzymały się na mnie.

Nigdy wcześniej nie spotkałam takiego spojrzenia. Jego oczy były inne od wszystkich, może bardziej interesujące, przyciągające, jednakże nie byłam w stanie nic z nich wyczytać. W książkach nie raz można było się natknąć na stwierdzenie, że to właśnie oczy są zwierciadłem duszy, tylko w tych królowała jedynie tajemnica i nie wiedząc, dlaczego naszły mnie złe przeczucia.

Continue Reading

You'll Also Like

35.4K 2.1K 27
Victor Cabrera to chłopak z nieciekawą przeszłością. Alkohol, używki, narkotyki i uczestnictwo w nielegalnych wyścigach samochodowych są mu dobrze zn...
431K 17.4K 54
A co jeśli to kobieta uratuje wielkiego szefa mafii? Powinno być chyba na odwrót, prawda? Czasy kobiet w opałach jednak już dawno minęły. Hank jest...
218K 7.1K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
442K 36.8K 24
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...