– Królowa oferuje pomoc w znalezieniu mordercy – powtórzył motyl, latając wokół Caitlyn. – Królowa... – Tym razem nie dane mu było dokończyć, ponieważ kobieta jednym ruchem ręki pochwyciła robaka i zgniotła go w pięści, jednak nie na tyle mocno by go zabić. Chociaż nawet, jeśli by się postarała, nie byłaby w stanie tego zrobić, gdyż motyl wykonany był z lekkiego, ale zarazem wytrzymałego metalu – najnowszego wynalazku elfów.
– Powiedz swojej królowej, że nie zamierzam przyjąć jej oferty – wysyczała, ściskając mocniej pięść. – Jeśli chce kogoś zabić niech zrobi to na własną rękę – dodała, powoli otwierając dłoń i wypuszczając z niej motyla, na którym, mimo mocnego uścisku, nie było żadnych uszkodzeń.
Motylek w odpowiedzi zatrzepotał skrzydłami. Nie zamierzał już dłużej przekonywać Caitlyn, dlatego też po chwili odleciał. Musiał przekazać odmowę swojej królowej.
Zabójczyni demonów westchnęła, a następnie usiadła. Betonowy dach był jeszcze trochę ciepły, nagrzany przez słońce, które o tej porze roku mocno grzało. Nagle blondynka poczuła chłodny powiew wiatru, który potargał jej włosy. Lato powoli się kończyło, nadciągała jesień. Caitlyn nie przepadała za tą porą roku, nie dlatego, że oznaczała ona dla większości ludzi jesienną depresję, lecz ponieważ była to ulubiona pora roku demonów.
Lilith kochała jesień, wtedy najłatwiej było opętać człowieka, co roku, od kilku tysięcy lat, wysyłała swoją armię by powoli, kryjąc się w cieniach wykańczały one ludzkość. Zabójcy demonów zawsze jesienią mieli najwięcej pracy. Musieli pilnować, żeby stworzenia ciemności nie zniszczyły świata. Cait wiedziała, że nie będzie mogła długo pomagać Anthony'emu, nieważne jak bardzo by chciała. Nie mogła wiecznie lekceważyć rozkazów z centrali, które już niedługo zaczną do niej przychodzić. Musiała więc jak najszybciej znaleźć mordercę czwórki osób, których ciała zostały złożone w ofierze, lecz nie zamierzała sięgać po pomoc elfów. Była zbyt świadoma wysokości ceny do zapłacenia.
Czas się kończył.
Kobieta położyła się i spojrzała w ciemnoniebieskie niebo, po którym wędrowały powoli chmury. Nie było ich dużo i nie zwiastowały one deszczu, Caitlyn lubiła po prostu patrzeć w niebo, gdy nad czymś usilnie myślała. Teraz zastanawiała się, jak przechytrzyć mordercę, jaką pułapkę na niego zastawić, by bezproblemowo w nią wpadł.
Nie miała jeszcze na nią pomysłu, lecz wiedziała, że główną rolę w nadciągającym przedstawieniu odegra Natalie, dziewczyna, która przez przypadek zawarła pakt z demonem.
Przez przypadek pokrzyżowała komuś plany, które były naprawdę szczegółowo dopracowane. Cztery ofiary, o które nikt się nie upomina plus jedno zaplanowane morderstwo, na czyimś oprawcy. Cait wiedziała, że to nie ten dzieciak namalował pentagramy ofiarne, ponieważ przed przyjściem tutaj, tak jakby, włamała mu się do domu i przeszukała jego pokój. Nie znalazła nim nic związanego z okultyzmem. Tylko paręnaście poradników jak sobie radzić z depresją.
Dziewczyna wysnuła teorię, że chłopak miał posłużyć za przynętę. Z tego, co wiedziała o Shikim, przyzwanym demonie, nie lubił on być wykorzystywany. Przeważnie zabijał na miejscu każdego, kto ośmielił się go przywołać, a później błądził po Ziemi, aż jakiś łowca demonów go nie dorwał i nie posłał z powrotem do piekła. Wszyscy magowie, ludzie specjalizujący się w okultyzmie, o tym wiedzieli, dlatego przez kilkanaście wieków nikt nie ośmielał się go wywoływać. Aż do teraz. Dlatego ktoś najprawdopodobniej posłużył się dzieciakiem, by na niego spadł gniew Shikiego, lecz to nastolatek musiał złożyć ostatnią ofiarę. Z tego, co znalazła w jego pokoju wywnioskowała, że sam z siebie nie mógł posunąć się do takiego czynu, do zabójstwa.
Ale kto mógł go skłonić do tego?
– Kim ty jesteś? – wymamrotała Caitlyn, zamykając oczy.
Musiała opracować plan, musiała być o krok przed mordercą.
***
Natalie nic sobie nie robiła z tego, że na jej łóżku siedział sobie jeden z najniebezpieczniejszych demonów. Z racji tego, że jednak nie umarła, wzięła się po prostu do odrabiania zadań z matematyki, czy też bardziej na uczenie się do nadchodzącej klasówki.
– Poważnie? – wymamrotał Shiki, pochylając się nad stosem kartek z obliczeniami oraz wzorami, które wykuwała na pamięć dziewczyna. – Nie masz do mnie żadnych pytań, nic?
Nastolatka powoli uniosła głowę i ze znudzeniem spojrzała na demona, który ewidentnie pragnął odrobiny uwagi.
– Nie – odpowiedziała, a następnie powróciła do wcześniej wykonywanego zajęcia, ponownie olewając diabła.
– Serio? Nie chcesz wiedzieć kim się stałaś? – Shiki wymamrotał z niedowierzaniem. Do tej pory nie wiedział, że mogą istnieć ludzie, mający dosłownie wywalone na wszystko.
– Nie, nieszczególnie. – Wzruszyła ramionami.
– Wiesz, że dzięki mnie możesz używać czarnej magii? Zawierając z tobą pakt dałem ci moce, o których ludzkość nawet nie śniła!
Natalie wywróciła oczami.
– Czarna magia, to będzie jak zdam ten test – warknęła. – Idź do salonu, filmy pooglądaj. Przygotowałam ci kilka horrorów.
Demon zamilkł. Nie wiedział, jak ma na to odpowiedzieć. Zdawał sobie już wcześniej sprawę, że dziewczyna nie traktuje go poważnie, ale teraz to przechodziła samą siebie. Mógł jej pokazać zaklęcia, dzięki którym będzie mieć wszystko, a ta zamiast tego wolała się (czy bardziej próbować się) uczyć matematyki.
– No już. Na co czekasz? Sio! – Odgoniła go ręką.
***
Anthony siedział na kanapie, oglądając wraz z Izzy jakiś durny, amerykański serial skierowany głównie dla nastolatków. Nie rozumiał kompletnie, o co w nim chodziło, ale podobał się jego demonicznej towarzyszce, więc nie narzekał. I tak nie miał nic lepszego do roboty. Odkąd wdrożono nowe prawa, musiał uważać, co robi i mówi, zwłaszcza, że był pierworodnym dzieckiem, przyszłą głową rodziny Widower. Ród czarodziejów, z którego pochodził, był jednym z najbardziej poważanych w jego świecie. To on, wraz z rodziną Dragontailów (czarodziejów z Wielkiej Brytanii) podjęli decyzję o podpisaniu porozumienia z łowcami demonów, które przyniosło im wiele korzyści, ale ciągnęło za sobą ograniczenia.
Musiał uważać aby nie złamać porozumienia.
– No nie, jego wybierasz? Laska, gdzie ty masz oczy? – wymamrotała Izzy, krzyżując ręce na piersi i kręcąc ze złości głową.
Anthony spojrzał na nią ze znudzeniem.
– Naprawdę aż tak bardzo przeżywasz ten serial? Nie martwisz się o to, co jest z twoim bratem? – zapytał.
Dziewczyna westchnęła.
– Martwię się, ale wiem, że nie możemy nic z tym zrobić. Poprzysięgłam wierność twojej rodzinie, przez co ja również mam związane ręce. – Oparła przedramię na podłokietniku. – Chociaż nie chcę tego przyznać, wszystko w rękach tej łowczyni. – Zapauzowała serial. – Mam nadzieję, że kiedy tytuł pierwszego czarodzieja z rodu Widower przejdzie na ciebie, to zawalczysz o to, byśmy mieli większe uprawnienia w kwestii demonów niższych kręgów.
– Postaram się. Lecz wiesz, że to ograniczenie powstało, ponieważ łowcy boją się, że posiądziemy jeszcze większe moce? Oni swoją siłę czerpią z przeklętych broni, nie są w stanie nam dorównać.
– Boją się – dokończyła za Anthony'ego Izzy.
– Dokładnie. Boją się, ponieważ są ludźmi. Od dziecka wychowywanymi jak żołnierze, ale ciągle słabymi ludźmi. Gdyby nie ich wiedza i przedwieczne bronie byliby niczym. Dlatego próbują się zabezpieczać.
– Jakie to zabawne. Śmiertelnicy nie przestają mnie bawić – prychnęła demonica, ponownie włączając serial. – W każdym razie, póki czuję jego duszę, staram się nie panikować.
– Musimy po prostu czekać na rozwój wydarzeń – dodał mężczyzna, ze znudzeniem patrząc z powrotem na ekran telewizora.
Starał się nie myśleć o nadchodzących dniach i skupić się na rozterkach miłosnych rudej nastolatki w serialu. Jednak to przyniosło odwrotny skutek, ponieważ teraz do jego myśli wdzierał się przystojny detektyw, prowadzący niedawno śledztwo związane z jednym z rytualnych morderstw. Anthony uszczypnął się w kolano, nie mógł mu się podobać zwykły śmiertelnik. Zwłaszcza nie mężczyzna. Wiedział, że jako przyszła głowa rodziny taki związek może zrujnować reputację. Położyć się cieniem na jego życiu.
Nie. Za nic w świecie nie mógł pozwolić, by ten mężczyzna zrujnował mu karierę. Nie mógł pozwolić sobie na jakiekolwiek większe uczucia względem niego.
Za nic.
***
Matthew wypił większość wódki, którą miał w domowym barku. A były to naprawdę ogromne ilości, policjant ledwo trzymał się na nogach. Nie miał w zwyczaju zapijać swoich smutków alkoholem, ale ostatnie wydarzenia z jego życia, to pasmo niekończących się porażek powoli go dobijało. Kobieta, którą kochał od liceum nie była już jego.
Miał po prostu tego wszystkiego już dosyć.
Nie był w stanie uporządkować swojego życia prywatnego, a co dopiero odnaleźć mordercę, którego szukają już wszyscy detektywi na jego posterunku. Był wrakiem człowieka, w niczym nie przypominał tego samego mężczyzny, którym był gdy przystępował do wydziału.
Wigor i chęci do życia zostały zniszczone przez okrutną rzeczywistość.
Wziął ostatni łyk wódki, do którego resztkami sił się zmusił, a następnie odpłynął.
***
Natalie po nauce, jak gdyby nigdy nic, poszła spać. Nie robiła sobie nic z obecności demona, siedzącego w rogu pokoju, na fotelu, który czekał na jakiekolwiek polecenia niczym wierny piesek.
– Dobranoc – wymruczała.
– No chyba se ze mnie ża... – odpowiedział jej Shiki, lecz ta tylko odwróciła się na drugi bok, zgasiła lampę i zasnęła. – No to są jakieś jaja – wymamrotał, otwierając szeroko usta. Nie mógł uwierzyć, że nastolatka po prostu sobie zasnęła. Tak o!
Mężczyźnie mocno drgnęła brew.
Przeczuwał, że nadchodzące dni, w towarzystwie tej dziewczyny będą jakimś nieporozumieniem.
///
Jezu przez ten strajk zaczynam mieć zbyt dużo wolnego czasu. To trochę takie wakacje w środku roku szkolnego. Mam tylko nadzieję, że nie będziemy musieli tego odrabiać.
Sorry, że rozdział nie ukazał się wcześniej. Jakoś tak nie miałam za bardzo ochoty na nic, przez tę chwilę wolnego... jakoś tak poczułam się oderwana od rzeczywistości.
Dobra, koniec mojego marudzenia.
Jak się podobał rozdzialik? Nie przeszkadza wam powolnie rozwijająca się akcja? Chciałabym przyspieszyć, ale odzwyczaiłam się od pisania na wattpadzie i piszę bardziej w książkowym stylu. ;/ Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i będziecie czekać na kolejne wybuchy, napady na bank i co nie jeszcze haha.
A kto wie, może to już niebawem? xd
Tak swoją drogą są tu już pierwsi shiperzy Matt x Anthony? Jak w ogóle nazwać ten ship? haha xd
Dobra, zbieram się, na pożegnanie zachęcam was do odsłuchania utworu w mediach i
Adios!
Riisny