The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻY

By Victoria_Lb

1.4M 5.2K 5.6K

Wrócił, jednak go nie znali. Jego imię, pochodzenie, przeszłość. Nic nie było o nim wiadome. Więc, dlaczego s... More

2.Powiedziałeś, że siedzimy w tym razem
3.Muszę cię zmartwić, jestem kompletnie nudna i przeciętna
2.1.Cześć, Vivi.
2.2.On nie potrafi naprawdę kochać.
2.3.Ludzka ciekawość, rzecz zła, ale ludzka.
3.1. Czy możemy już być bezpieczni?
3.2.Niech da rozkaz.
3.3.Niesłusznie zostałam tym zastępcą.
Premiera The Beast - King Of Spades 7.12.2022
Nabór Patronacki/Recenzencki

1.''Bestia wróciła do swojej pieczary''

51.9K 924 2.1K
By Victoria_Lb




Hampton, Wirginia



-Vivienne! - usłyszałam krótki krzyk nad uchem, który całkowicie zbudził mnie ze słodkiego snu.

-Nie śpię. - mruknęłam pod nosem, jednak nie ruszyłam się z miejsca ani o centymetr.

-Matko boska, co za dzieci. - mruknęła pod nosem moja mama - Ciebie to widzę, trzeba budzić szklanką wody, tak jak brata. - odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam na niezadowoloną minę.

-Już wstaje. - szepnęłam z niezadowoleniem i zaczęłam czekać, kiedy tylko opuści mój pokój.

-Za pół godziny zaczynają się lekcje. - powiedziała ze stoickim spokojem i wyszła z pomieszczenia.

Ja jednak po jej słowach natychmiast zerwałam się na równe nogi. Wyczołgałam się z pod kołdry i pobiegłam w stronę wieszaka, na którym wisiały moje ubrania. Byłam ledwo żywa, więc wszystko leciało mi z rąk. Podbiegłam do toaletki, starając się jak najszybciej zakryć wory pod oczami. Mimo wszystko, nie chciałam wyglądać w szkole jak chora.



Zeszłam na dół po schodkach, gdzie siedzieli moi rodzice i brat. Zaśmiałam się na jego widok.

-Poranna kąpiel zaliczona? - palnęłam w jego stronę i usiadłam na swoim miejscu, przy stole. Jego włosy były płaskie i opadały mu na pół twarzy.

-Chcesz iść na piechotę do szkoły? - rzucił na mnie śmiercionośne spojrzenie.

-Mam dosyć budzenia was z rana. Skoro budziki nie starczają, to trzeba w końcu sięgnąć po bardziej ''radykalne środki''. - mama westchnęła i spojrzała na zegarek. - Idźcie już.

Chwyciłam tosta do ręki, a Will, czyli mój brat, potargał swoje ''świeżo umyte'' włosy. Czułam mordercze spojrzenie na plecach, kiedy kierowałam się w stronę naszego samochodu na podjeździe. Mówiąc ''naszego'' mam na myśli tego gnojka, który mama obiecała nam w przyszłości na spółkę. Dzieliły nas dwa lata. Ja chodziłam do drugiej, a on do czwartej klasy liceum. Niestety liczyłam się z tym, że gdy tylko Will skończy jego ostatni rok, to wyjedzie na studia, a samochód będę mogła oglądać jedynie na jego instagramie, gdzie chwali się nim średnio po każdej wizycie w myjni.



Usiadłam na przednim fotelu. Zaraz po mnie do samochodu wsiadł też Will. Przed wyjazdem z podjazdu, oczywiście przejrzał się z dwadzieścia razy w lusterku, zanim zdążył w ogóle go zapalić.

-Pasy. - rzucił w moją stronę.

-Ale ty dziś milutki. - westchnęłam, wykonując rozkaz.

-Mam butelkę wody w bagażniku. Zaraz możesz się poczuć tak jak ja.

-To tylko włosy. - wywróciłam oczami.

-Jakbym ci tak chlusnął w tapetę, to byś mi żyć nie dała na najbliższy rok.

-To dwie różne sprawy. - uśmiechnęłam się pod nosem.

Chociaż nie wygląda, to ja i Will całe życie dogadywaliśmy się dobrze. Może nie byliśmy takim przykładnym rodzeństwem, aby bronił mnie przed każdym i stawał za mną murem, ale jeśli chodziło o krycie się nawzajem przy rodzicach, to nie mieliśmy sobie równych.

W naszym domu było sporo zasad, których niestety ja i Will musieliśmy się trzymać. O ile mama była jeszcze w miarę łagodna, tak z ojcem nie szło gadać. Dosłownie. Potrafił nie odzywać się całymi dniami, ale gdy tylko coś przeskrobaliśmy, to gadał jak za czterech. Zawsze obwiniał o wszystko pracę. Był policjantem. Od dwóch lat starał się o awans, ale jedyne co robił, to spisywał przestępców, które w większości przypadków były wykroczeniami młodzieży. Stąd pewnie nasz ojciec tak nas pilnował. Nie wyobrażał sobie, żeby musiał wstydzić się za własne dzieci.



-Jesteśmy. - Will zajechał na parking szkolny. - Wychodź najpierw ty, aby nikt mnie z tobą nie zobaczył.

-Prędzej ja bym się wstydziła ciebie, frajerze. - burknęłam w jego stronę. - Masz kłaki jak maltańczyk. Tylko ci kucyka zrobić.

Wyszłam z samochodu, trzaskając drzwiami, a wiedziałam, że mi tego nie wybaczy. Ja i Will nie odzywaliśmy się w szkole. Każde z nas miało swoje życie. Pamiętam jak raz w pierwszej klasie zemdlałam na WFie, a on musiał zrezygnować z lekcji i odwieźć mnie do domu. Nie odzywał się do mnie tydzień. Nawet jak każdy zdaje sobie sprawę, że jesteśmy rodzeństwem, to nie chcieliśmy, aby ktokolwiek kojarzył nas ze sobą.

Weszłam do szkoły i rozejrzałam się po korytarzu. Za chwilę miały rozpocząć się lekcje, więc szybko podbiegłam do swojej szafki i wyjęłam z niej wszystko co potrzebne. Nagle widok moich zeszytów został przysłonięty przez czyjeś dłonie, które uniemożliwiły mi dalsze pakowanie się.

-Na pewno nie Alice. - westchnęłam, starając się zdjąć dłonie z widoku.

-Przykro mi, to ja. - zaśmiała się blondynka, o długich kręconych włosach, którą oczywiście była Alice.

-Tryskasz energią. Powróciły mokre sny o członkach koreańskich boysbandów? - zamknęłam szafkę i zaczęłyśmy iść pod salę.

-Zazdrościsz, bo twoja jedyna przyjemność, to jak zgaduje kłótnia z Willem z aucie. - wywróciła oczami.

-Skąd wiesz?

-Widziałam jego włosy. - zaśmiała się. - Zawsze jest zły, kiedy ma oklapniętą fryzurę. Wygląda wtedy jak skrzyżowanie emo z menelem.

-Czyli tak jak zawsze. - położyłam plecak pod salą i usiadłam obok niego.

-W całym moim siedemnastoletnim życiu nie widziałam takiego poruszenia jak dzisiaj. A uwierz, sprzedawanie tostów na długiej przerwie, to najlepsze co może cię spotkać w szkole. - dosiadła się do mnie.

-Co się stało?

-Nie wiem. Nie zdążyłam jeszcze podsłuchać.


Patrick i Kevin byli naszymi dobrymi kumplami. Razem tworzyliśmy zgraną paczkę od początku pierwszej klasy.

-Evans jeszcze nie podsłuchała, a byłem pewien, że wieści są naprawdę konkretne. - zaśmiał się Patrick i usiadł z Kevinem koło nas na ziemi

-Czyli? - rzuciłam obojętnie w ich stronę.

-Bestia wróciła do swojej pieczary. - szepnął Kevin w naszą stronę

-To jakiś tajny szyfr, że dzisiaj będzie kartkówka? - spojrzałam na niego z poirytowaniem.

-Żartujesz sobie z nas, Logan? - zawsze wołali do mnie i Alice po nazwisku.

-Chyba wy ze mnie, jeśli naprawdę ma być kartkówka. - heroicznie zaczęłam przeglądać zeszyt do biologii, która miała być za chwilę.

-Ty jesteś taka tępa, czy udajesz? - chłopaki patrzyli na nas z niedowierzaniem.

-Evans się trzęsie, chyba coś o tym wie. - wszyscy spojrzeliśmy na Alice.

-W-wcale nie... - mruknęła. - Żartujecie, prawda?

W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje, a my weszliśmy do sali. Pan Uncle oczywiście zaczął rozdawać karteczki na dzień dobry.

Wielkie dzięki chłopaki.


Spojrzałam na nich gniewnie, a oni wyglądali na nieźle zdziwionych. Chyba każdy załapał tą aluzję, tylko nie ja. To dlatego Alice tak się trzęsła? Nienawidziła biologii, podczas gdy ja byłam z niej całkiem niezła. Akurat mieliśmy temat o roślinach nago i okrytonasiennych. Pytania pana Uncle'a nigdy nie były zbyt wygórowane. Można było łatwo spodziewać się, że poda trzy punkty. W pierwszym będzie trzeba omówić budowę, w drugim funkcje, a trzecie będzie pustym pytaniem, które brzmi ''Teraz napiszcie to, co najlepiej umiecie.''. Tak też i było w tym przypadku.

Oczywiście siedząca obok mnie Alice nie potrafiła nic napisać o swoich okrytonasiennych, podczas gdy mi trafiły się nagie. Nic więc dziwnego, że po skończeniu mojej, zaczęłam wypełniać jej, zanim jeszcze zdążyła się podpisać.

Pan Uncle był starym człowiekiem. Albo naprawdę był taki niezdolny do pracy, aby wychodzić podczas kartkówki na korytarz, gdzie każdy zaczynał ściągać, albo po prostu słabo udawał, że o niczym nie wie. Pisma też oczywiście nie rozpoznawał tego samego. Zwykle Alice ratowała się chociaż ściągami, ale naprawdę musiało być z nią źle, skoro tylko siedziała niemrawa.

Gdy Uncle wyszedł z klasy, starałam się jak najszybciej wypełniać jej kartkę, aby uratować ją od szmaty, ale ona nawet nie zareagowała. Skończyłam dopiero w momencie, gdy usłyszałam otwieranie się drzwi.

Reszta lekcji przebiegła w spokoju, tak jak i cały dzień w szkole. Alice powiedziała mi, że źle się poczuła. Resztę dnia spędziłam z innymi znajomymi, oraz przyjmowałam mordercze spojrzenia mojego brata, kiedy tylko koło mnie przeszedł i zauważył, że naśmiewam się z jego grzywki. Poważnie odrobina żelu i byłby uratowany, ale co ja tam się znam. Na długiej przerwie dostałam SMS-a.

Cipociong: Co tam?

Ja: Gorzej być nie może.

Cipociong: Wyrywam cię po szkole na pizzę.

Ja: Proszę, proszę. Czyżby wypłata za nastawianie anteny babci?

Cipociong: Mów mi elektroniku.

Ja: Przyjedź pod szkołę o 14:20.

''Cipociong'' może się nie wydawać, ale był moim najlepszym przyjacielem. Tak naprawdę Thomas, ale dla przyjaciół Tommy. Był trzy lata starszy i został ogłoszony ''moim drugim typem, który wozi mi dupę''. Przyjaźniliśmy się od niedawna, ponieważ jak stwierdził ''parę lat temu byłam dla niego niedojrzała''. Teraz dopiero zasłużyłam na jego atencję, a raczej od roku, kiedy w końcu zerwał z dziewczyną i mogliśmy się widywać. W przeszłości nasze mamy się przyjaźniły, a on przychodził do mojego brata, aby z nim pograć na komputerze. Ja jednak po samym wejściu do pokoju Willa, dostawałam eksmisje za drzwi. Po latach jednak w końcu mogłam nazwać go przyjacielem.

Tommy od roku jest nieodłączną częścią mojego życia. Można by powiedzieć, że gdzie ja to i on. Był takim moim lepszym starszym bratem, którego nigdy nie miałam.

Po lekcjach jeszcze raz próbowałam się dopytać, dlaczego Alice tak bardzo zbladła. Jednak ona zapewniała, że źle się czuje. Nie drążyłam już tematu. Spakowałam swoje rzeczy i pobiegłam na parking przed szkołą. W szeregu aut zauważyłam srebrnego Citroena, za którego kółkiem siedział Tommy. Uśmiechnęłam się pod nosem, aby nie widział i weszłam do auta.



-Siema elektroniku. - zwróciłam uwagę na to, co napisał wcześniej.

-Widzę, że się słuchasz, to dobrze. - zaśmiał się pod nosem i zaczął wycofywać z parkingu szkolnego.

-Co masz dziś dobrego dla mnie? - Otworzyłam schowek.

Tommy zawsze trzymał dobre rzeczy w schowku. Nigdy nie wiedziałam jakim cudem za każdym razem coś tam przybywa. Chyba zawsze gdy coś wyjadałam, to dokupywał nowe. To auto było dla mnie jak drugi dom. Zawsze mogłam tu nakruszyć, nabłocić, a on nigdy na mnie nie krzyczał. Na dodatek miałam tutaj swoją playlistę, którą zawsze włączałam, gdy jechaliśmy. Aż sama nie wiedziałam co w tym układzie jest lepsze, samochód, czy Tommy?

Zauważyłam na dnie schowka owocowego lizaka. Od razu odwinęłam papierek i opierając się wygodnie na siedzeniu, zaczęłam szukać piosenek.


-Tylko lizak? Mało dzisiaj. - mruknęłam ze śmiechem.

-Pewnie wszystko wyjadła ta poprzednia, co ze mną jechała. - trącił mnie w ramię.

-Nie ma żadnej poprzedniej, ani następnej. Przykro mi, ale w twoim życiu jestem tylko ja.

-I vice versa. - wywrócił oczami. - Znalazłabyś sobie nowego chłopa od wożenia dupy.

-Załamałbyś się, gdybyś stracił tą pracę. - zaśmiałam się

-Zacznijmy od tego, że nikt poza mną z tobą nie wytrzymuje dłużej niż godzinę. A i mi czasami zdarzy się liczyć w myślach do dziesięciu.

-Ten facet będzie miał nerwy ze stali. - potwierdziłam, bo w sumie nie było czemu zaprzeczać.

Tommy przesadzał, ale to tylko dlatego, że czułam, że bez niego bym sobie nie poradziła. Może to egoistyczne, ale czasem zrzucałam ciężar mojej sztucznej osobowości na niego. Czułam wtedy, że dba o mnie, a ja byłam pewna, że już zostanie na zawsze. Nie miałam chłopaka i tak było mi dobrze. Jeden przyjaciel potrafił mi zastąpić każdego. Czasami nakrzyczy jak ojciec, obroni jak brat, lub wysłucha jak przyjaciel.

Spojrzałam na niego z uśmiechem i przyłożyłam polizanego lizaka do jego warg, aby sobie spróbował. Niedługo później byliśmy pod naszą ulubioną pizzerią. Tommy zaparkował, a ja wysiadłam, zostawiając wszystko w samochodzie. Poczekałam, aż zamknie samochód, a później udaliśmy się do środka. Zajęliśmy stolik pod oknem, tak jak zwykle.


-Jak było w szkole? - zaczął.

-''Bestia wróciła do swojej pieczary''. - wywróciłam oczami, a on zadławił się sokiem, który zamówił przy wejściu.

-Skąd to wiesz?! - wrzasnął szeptem.

-...Bo miałam dziś kartkówkę z roślin nagonasiennych? - spojrzałam na niego podejrzanie.

-Jesteś popierdolona. - zaczął obracać się w każdą stronę, jakby miał owsiki w dupie.

-Dlaczego cały dzień mnie wyzywacie? - zaczęłam, ale sekundę później otrzymałam SMS-a.


Ten zza ściany: Gdzie ty kurwa jesteś? Czekam od piętnastu minut na parkingu.

Ups. Wiedziałam, że o czymś zapomniałam.



Ja: Zapomniałam ci powiedzieć, że pojechałam z Tommym. :)

Ten zza ściany: Zapomniałem ci powiedzieć, że gdy wrócisz, to twoje kosmetyki będą wypierdolone na ogródek. :)

-Z czego się śmiejesz? - Tommy przerwał mi konwersacje.

-Zapomniałam powiedzieć Willowi, że jadę z tobą. - nie przestawałam się śmiać.

-Ciesze się, że nie jestem twoim bratem. - uśmiechnął się pod nosem.

-Zazdrościsz mu. - rzuciłam na niego śmiercionośne spojrzenie

Chwilę porozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, aż nie przyszła nasza pizza. Nie lubiłam jadać w szkole, ale za to zawsze po południu już byłam śmiertelnie głodna. Od paru minut Tommy wyglądał na dziwnie zmieszanego. Na kilometr potrafiłam zauważyć, że coś jest z nim nie tak, tak samo z Alice. Na początku tryskali energią, a po chwili ich humor zmieniał się na dziwnie zmieszany. Nie rozumiałam co się zmieniło. Patrzyłam chwilę na niego i próbowałam go wyczuć. W końcu poniósł wzrok na mnie.

-Co jest? - zapytał.

-Raczej ty mi powiedz. - westchnęłam, dając mu chwilę.

-Nic złego.

-Jasne... - kontynuowałam jedzenie.


Jeśli Tommy nie chciał powiedzieć, co go trapi, to musiało to być poważne. Po zjedzeniu pizzy natychmiast wyrwałam go stamtąd i udaliśmy się z powrotem do samochodu. Usiadłam na swoje miejsce i zabrałam mu kluczyki w momencie, gdy chciał odpalić samochód.

-No i co ty robisz, śledziu? - spojrzał na mnie bezradnie.

-Tu możesz gadać, co ci jest? - zagryzłam wargę, zaciskając w pięści jego klucz.

-Odpuścisz jeśli powiem ci, że lepiej jakbyś nie wiedziała? - spytał głupio, chociaż znał odpowiedź.

-Tommy... - przedłużyłam

-Bestia wróciła do swojej pieczary, tak? To nie jest żadna pierdolona metafora. - uniósł się

-Co? - szepnęłam z niewiedzy.

-To co słyszysz. Kto ci to powiedział?

-Patrick i Kevin z mojej klasy. - poczułam się dziwnie zmieszana.

-Słuchaj mnie uważnie. - położył mi rękę na ramieniu. - ''Bestia'', to nie żadna kartkówka z biologii, tylko pseudonim. Pewien typek wrócił do miasta i błagam cię, trzymaj się od tej sprawy z daleka.

-Jest niebezpieczny? - mruknęłam, a Tommy jedynie się zaśmiał.

-Nazwa nic ci nie mówi? - wyrwał mi kluczyki z ręki.

Nie chciałam drążyć dłużej tematu, bo widziałam, że Tommy poważnie był zdenerwowany. Dawno go takiego nie widziałam. To ten moment, gdy był dla mnie ojcem. Nie rozumiałam jedynie, dlaczego wywoływało to taką sensacje wśród ludzi. Przecież niebezpiecznych osób było tak wiele w tym mieście. Pewnie dlatego tak szybko olałam tą sprawę, a mój przyjaciel zdawał się wrócić do dawnego humoru, chociaż nie wiedziałam, co tak naprawdę kryło się pod jego maską.

**

-Uważaj na siebie, grzybie. - powiedział Tommy, gdy wjechaliśmy wieczorem na moją dzielnice.

-Dlaczego grzybie? - spojrzałam na niego z pod byka.

-Bo jesteś jebanym pasożytem. - przytulił mnie mocno do siebie

-Mam nadzieje, że nie do zobaczenia, frajerze. - zarzuciłam plecak na ramię i wyszłam z samochodu mocno trzaskając drzwiami, aby się zdenerowował.

Szłam pustą drogą obok domów. Myślałam o wszystkim i o niczym, a najbardziej czy moje kosmetyki leżą właśnie porozwalane po ogródku. Gdy przeszłam obok domu mojej sąsiadki, to usłyszałam dziwne szmery i tupot stóp. Stanęłam obok krzaków i wyjrzałam zza nich na mój dom. Światła wszędzie były pogaszone, a jedyna lampka jaka się paliła, to w pokoju mojego brata. Zauważyłam jak ubrani na czarno kolesie chodzą po posesji i po cichu skradając się, wynoszą rzeczy z naszego ganku, a dwójka stoi przy zamku i próbuje wytrychem włamać się do środka.

Oddech przyśpieszył mi chyba z dwadzieścia razy bardziej. Dłonie mi drżały i bałam się wykonać jakikolwiek ruch. Ze łzami w oczach wybrałam numer do mojego brata i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

-Co chcesz? - warknął.

-Will... - szepnęłam - Wyjrzyj szybko przez okno, błagam cię! Okradają nas! - zagryzłam wargę i usłyszałam trzask fotela, a chwilę później zobaczyłam brata w oknie

-O kurw...

-Co tu robisz? - usłyszałam za sobą głos mężczyzny.

Natychmiastowo rozłączyłam się i włożyłam telefon do kieszeni. Zagryzłam wargę, patrząc na niego i nie wiedziałam co powiedzieć.

-Pójdziesz ze mną.

Mężczyzna złapał mnie mocno za rękę i zaczął ciągnąć. Nie wiedziałam czy stawiać opory, aby nie zrobił mi krzywdy. Widziałam, że Will patrzy na mnie przez okno, ale pokręciłam mu głową, licząc, że mnie w to nie wkopie. Zaciągnął mnie na drugi koniec ulicy, gdzie z dala od wszystkiego stało czarne Audi.

O samochód opierał się jakiś chłopak. Na oko z cztery lata starszy ode mnie. Na obu jego dłoniach znajdowały się kastety. Podniósł wzrok na nas. Poczułam jak przechodzi mnie dreszcz i wizje, że zaraz dostanę w ryj i będzie po mnie. Przełknęłam głośno ślinę i stanęliśmy na odpowiedniej odległości trzech metrów od siebie.

Poważnie przyglądaliśmy się sobie, jakbyśmy analizowali się nawzajem. Trwało to może z minutę. Potem chłopak, na którego patrzyłam uśmiechnął się szyderczo.

-To jest to zagrożenie, o którym mówiłeś, Felix? - z niedowierzaniem spoglądał na nas.

-Zadzwoniła po kogoś z domu. Wszyscy się ewakuowaliśmy z tym co mamy. - na jego słowa znów przełknęłam ślinę.

-Załatwię to bez wsparcia. Zostaw mi ją.



''Felix'' odszedł zostawiając mnie z mężczyzną, który stał przy Audi. Stwierdziłam, że muszę przyjąć swoją bojową postawę, aby pokazać, że się nie boje, chociaż w duszy szczałam po gaciach. Chłopak miał z pierwszego spojrzenia ładną twarz, jednak po chwili dostrzegłam szramy jak po rozcięciu. Z rogu jego ust leciała jeszcze krew, jakby był świeżo po pobiciu, albo po bliskim spotkaniu z huśtawką. Stawiałam raczej na to pierwsze z uwagi na jego kastety.

-Mam nadzieję, że wsiądziesz do samochodu z własnej woli. Nie chce mi się ciebie ciągnąć, a uwierz, że i tak wyboru nie masz, czy zrobisz to po dobroci, czy nie. - zaczął.

Nie odpowiedziałam nic, tylko podeszłam do jego Audi i usiadłam na przednim fotelu. Pachniało w nim wanilią. Oparłam się o fotel, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

-Jeśli chcesz mnie wziąć na okup, to nie licz, że ktoś zapłaci. - mruknęłam.

-Nie dziwie się. - warknął i wyjechał z piskiem opon z osiedla.

Nie odzywałam się ani słowem, ale prędkość z jaką jechał, trochę, a nawet kurwa bardzo mnie niepokoiła. Nie wiedziałam kompletnie gdzie jedziemy, a pan oprawca nie chciał mi łaskawie powiedzieć. Zatrzymaliśmy się dopiero przy porcie. Nocą niestety był pusty. W głowie wymawiałam już z milion modlitw o to, abym jakimś cudem przeżyła. Ledwo tamowałam łzy, które napływały mi do oczu co jebaną sekundę.

-Czyli jednak mnie utopisz?

-Wysiadaj. - warknął na mnie znowu i sam opuścił samochód i poszedł w stronę bagażnika.

Wysiadłam z samochodu i niepewnie podeszłam w jego stronę. Chłopak zamknął klapę, a ja spostrzegłam na znaczek, który widniał na jej tyle. Przedstawiał cztery pazury. Dosłownie sekundę później zostałam rzucona na Audi tak, że byłam przodem do mężczyzny. Złapał mnie za nadgarstki i patrzył na mnie zdenerwowanym wzrokiem.

-Teraz radzę ci odpowiedzieć na WSZYSTKIE moje pytania. - zaakcentował.

-Najpierw ty na jedno moje... - szepnęłam - Ty jesteś Bestia, prawda?

Wyglądał, aby zawiesił się na chwilę, a później tylko zaśmiał się na moje pytanie.

-Ploty już chodzą, a nawet małolaty wiedzą? - szepnął jakby sam do siebie.

-Co chcesz wiedzieć? - mruknęłam.

-Imię i nazwisko, co tam robiłaś i do kogo dzwoniłaś?

-Vivienne Logan, mieszkam tam i zadzwoniłam do brata.

-Twój brat...

-Nie ma z tym nic wspólnego. - skrzywiłam się.

-Zadzwoniłaś do niego, więc ma. - przytwierdził mnie mocniej.

-Nie zadzwonił na policje. Nie jest konfidentem.

-Tylko tak mówisz, szmato. - przyłożył mi kastet do twarzy.

-Sprawdź sobie to, jak chcesz. Znam swojego chujowego brata na wylot. - warknęłam.

-Jeśli się okaże, że jednak go nie znasz, to ty i on będziecie mieć przejebane do końca swoich dni.


Bestia odszedł i zaczął do kogoś dzwonić. Modliłam się tylko, aby okazało się, że znam swojego brata dość dobrze. Will nigdy nie zadzwoniłby na policje mając ojca policjanta. Niestety, ale nasza głowa rodziny za bardzo dbała, aby nasz dom był nienaganny w oczach innych. Chciał dostać się na wydział detektywistyczny, stąd najlepiej jakby sam rozwiązał sprawę zniknięcia wyposażenia z naszego ogródka i ganku.

Po chwili wrócił i skierował się w moją stronę.

-Miałaś racje.

-Wiem. - szepnęłam.

-To masz szczęście, teraz wypierdalaj. - skierował się do samochodu

-Przywiozłeś mnie na drugi koniec miasta i nawet mnie nie odwieziesz skąd mnie wziałeś? - spojrzałam na niego z poirytowaniem.

-Nie, nie mam czasu. Ciesz się, że nie skończyłaś w wodzie. - wsiadł do Audi i po chwili zapalił silnik.

Zajebiście. Skończyłam sama. Wkurwiona, zła, przestraszona i zimno mi było od ciągnącej bryzy. Zagryzłam wargę i wybrałam ponownie numer do mojego brata.

-Vivi? Nic ci nie jest? - zaczął chaotycznie.

-Nie, tylko ten chuj wywiózł mnie do portu. - warknęłam.

-Kto to był?

-Bestia. - mruknęłam jak gdyby nigdy nic.

-Kurwa mać! Ty na pewno żyjesz?! - zaczął krzyczeć

-Tak kurwa, żyje. Możesz przyjechać z łaski swojej?

-Tak, zaraz będę. - rozłączył się.

Czy tylko ja na tym świecie nie wiedziałam kim był Bestia? Rodziców jak widać nie było w domu. To będą mieć fajną niespodziankę jak wrócą, pół ogródka pustego. Jęknęłam i usiadłam na ławkę przy porcie. Momentalnie zaczęłam płakać, bo emocji było za dużo na raz. Wszyscy tak dziwnie reagowali na niego. Tommy kazał mi o tym zapomnieć, a ja tylko jeszcze bardziej się w to wciągnęłam.


Dwadzieścia minut później przyjechał po mnie Will. Zeszłam z ławki i weszłam do ciepłego samochodu. Brat spojrzał na mnie tak, jakby chciał zobaczyć czy na pewno jestem cała.

-Możemy już jechać? - mruknęłam.

-To on ci to zrobił? - odsunął rękaw i pokazał mi posiniaczone nadgarstki.

-On, albo jego wspólnik. - westchnęłam.

-Rodzice powinni już być. Jak coś wersja jest taka, że pojechałem po ciebie, bo byłaś na mieście, a włamali się do nas podczas mojej nieobecności. - wyjaśnił, a ja tylko potaknęłam.

Nie musieliśmy sobie z Willem nawet tłumaczyć, dlaczego nie chcemy być zamieszani w tą sprawę. Przez całą drogę znów się do siebie nie odzywaliśmy. Widziałam, że odetchnął z ulgą, gdy upewnił się, że jestem cała. Po powrocie do domu zobaczyliśmy rodziców na ganku. Wyszliśmy z samochodu. Dookoła wszystko było obklejone taśmą do odcisków palców. Niepewnie skierowaliśmy się w ich stronę?

-Co tu się stało? - sprytnie zaczęłam.

-Gdzie wy byliście?! - mama wyglądała na nieźle przerażoną.

-Na mieście. - Will sprostował

-Okradziono nas. - westchnął ojciec.

-Policja? - spytałam.

-Tato chce to na własną rękę załatwić. Z ogródka wszystko zniknęło. Zostały tylko porozrzucane kosmetyki po trawniku. - wszyscy skierowaliśmy wzrok na Willa.

-Ostrzegłam cię, szympansie. - mruknął do mnie.

-Przypilnuje osobiście, abyś z rana też dostał wodą, capie! - wrzasnęłam na niego

-Zamek jest popsuty, ktoś włożył wytrych. Wejdźcie tylnymi drzwiami. - mama skierowała nas na ogród, a ja w międzyczasie pozbierałam z trawy co moje.

-Wyszło w porządku. - mruknął.

-Zobaczymy co powiesz jak twoje perfumy wylądują w kiblu. - warknęłam.

-Vivi...ani słowa nikomu o NIM.

-Wiem. - szepnęłam i poszłam do siebie.


Witajcie wszyscy, którzy przyszli z Night Time, lub pojawili się tu pierwszy raz! Mam nadzieję, że moje nowe opowiadanie Wam się spodoba. Rozdziały będą miały od 3000 do 6000 słów i będą pojawiać się raz lub dwa razy w tygodniu, pewna jeszcze nie jestem, ale cieszę się, że jesteście ze mną i liczę, że ze mną zostaniecie!

Wraz z dniem dzisiejszym - czyli premierą mojej nowej książki, zapraszam Was również tutaj

https://www.youtube.com/watch?v=D9YjC9fRZYg

Macie piosenkę również w mediach. Ciepło polecam<3

Vicky

ps. Specjalnie dla tej książki nauczyłam się grać w pokera i uwierzcie - to było ciężkie, bo byłam bardzo oporna

Continue Reading

You'll Also Like

106K 6K 28
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
32.4K 611 20
Harry jest 19 latkiem, z pierdołowatą osobowością. Po znajomości dostał pracę w sex shopie. i poznał...
56.5K 2.8K 8
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
139K 2.6K 189
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.