Bleach Scenariusze

By WilczyDemon

884 81 129

More

Wstęp
Rozdział Pierwszy
Rozdział Trzeci

Rozdział Drugi

216 25 34
By WilczyDemon

"You are my love, my home, me everything. Don't you ever let me go"

HIRAKO SHINJI

    Bycie zastępczym Shinigami, nie było wcale takie proste jak mogło by się wydawać. Często bywałaś nie wyspana przez cało nocne zabijanie pustych. I jeszcze te koszmary... Hirako widział, że coś jest nie tak, ale jak na razie miał za dużo obowiązków w Soul Society by się tym zająć. W końcu ponownie stał się Kapitanem. Na jego barkach leżała nie mała odpowiedzialność.

    Jednak martwił się o ciebie i sprytnie wykorzystał fakt, że mogłaś kiedy tylko zachciałaś odwiedzić Seireitei i kiedyś szepnął ci gdzie znajduje się jego pokój, zaznaczając przy tym, że możesz odwiedzić go o każdej porze dnia i nocy.

    Gdy pewnego razu do niego przyszłaś, nawet nie zdążył zareagować. Gdy go zobaczyłaś od razu użyłaś Shunpo by jak najszybciej się w niego wtulić. Blondyn gdy tylko zorientował co się dzieje, odłożył na bok dokumenty które wypełniał. Przytulił cię mocno chcą pokazać ci, że masz w nim wsparcie.

    — Możesz płakać jeśli chcesz — szepnął do ciebie gdy poczuł jak lekko drżysz od wstrzymywania płaczu.

    Pokręciłaś przecząco głową. Nie chciałaś płakać. Potrzebowałaś tylko trochę bliskości. Hirako o nic nie pytał, nie naciskał na ciebie. Dawał ci to czego potrzebowałaś wiedząc, że gdy będziesz gotowa sama mu wszystko powiesz.

    — Powinnam już wracać — szepnęłaś jakiś czas później, ale nawet nie ruszyłaś się z miejsca. Mężczyzna za to wzmocnił swój uścisk.

    — Naprawdę myślisz, że pozwolę ci wyjść gdzieś w tym stanie? Śpij — podniosłaś głowę i spojrzałaś na niego zaniepokojona — Nie martw się, obudzę cię jeśli będziesz mieć koszmary.

    Chciałaś coś powiedzieć, ale przerwał ci całując cię w czubek głowy.

    — Nie mów mi tego teraz. Powiesz, gdy będziesz na siłach. Śpij.

    Poddałaś się. Delikatnie, tak by zrozumiał, że nigdzie się nie wybierasz, wyplątałaś się z jego uścisku. Położyłaś się obok niego i ułożyłaś głowę na jego kolanach. Shinji przez chwilę się wiercił, a zaraz potem poczułaś jak zarzuca na ciebie swoje kapitańskie haori. Zasnęłaś uśpiona przez jego zręczne palce przeczesujące twoje włosy.

    Blondyn westchnął ciężko gdy uświadomił sobie, że zasnęłaś i wrócił do wypełniania dokumentów. Obowiązki to jednak obowiązki. Lewą ręką jednak cały czas głaskał twoje włosy.

    Tej nocy nie śniły ci się żadne koszmary.

GRIMMJOW  JEAGERJAQUES

    Grimmjow dzisiaj dawał ci naprawdę niezły wycisk.  Miałaś już kilka głębszych ran z których lała się krew i pełno otarć które nieprzyjemnie piekły. Co ci strzeliło do głowy by trenować z Espadą?! Nie wiedziałaś i jak na razie się tym nie przejmowałaś. Teraz miałaś tylko jedno w głowię. Przeżyć.

    Zasady były jasne, nie mogłaś używać  Resurreccion więc skorzystałaś z czegoś w czym byłaś naprawdę dobra. Mowa tutaj o ucieczce. Nim Jeagerjaques zdążył się zorientować, użyłaś Sonido by zwiać tam gdzie pieprz rośnie. Oczywiście niebieskowłosy ruszył za tobą.

    — [Imię], nie bądź tchórzem! Stawaj tu i walcz! — krzyknął nie przestając cię gonić.

    — Nie! Zabijesz mnie! — odpowiedziałaś nie zaprzestając ucieczki.

    Zdziwiony zatrzymał się. Ty zrobiłaś to gdy uznałaś, że jesteś w bezpiecznej od niego odległości, ale i tak pozostałaś czujna i gotowa do dalszego biegu.

    — Skąd ci to przyszło do głowy?!

    — Może stąd, że gdyby nie mój refleks to już dawno nie miałabym głowy!

    — Sama chciałaś ze mną trenować!

    — Wiem! Tylko nie sądziłam, że weźmiesz to tak na poważnie, Grimmjow! Ja nie jestem w Espadzie! Nie mam takich umiejętności jak ty! — tłumaczyłaś mu.

    — Okej, okej, zrozumiałem! Tylko przestań się drzeć!

    Schowałaś miecz do pochwy i opadłaś na podłoże ciężko dysząc. Szósta Espada chwilę później znalazła się obok ciebie i po chwili namysłu również usiadła.

    — Naprawdę myślałaś, że cię zabiję? — spytał w końcu.

    — Grimmjow, skarbie, widziałeś ty kiedyś swoją walkę z punktu biernego obserwatora? — spytałaś nadal ciężko dysząc. Członek Espady pokręcił przecząco głową  — No właśnie. Ja wiem, że się ekscytujesz samą myślą, że zaraz stoczysz walkę, ale proszę hamuj się. A przynajmniej przy mnie. W końcu twój atrybut śmierci nie jest przypadkowy...

    Po krótkiej chwili namysłu położyłaś się na ciepłym piasku, próbując uspokoić oddech. Grimmjow uważnie ci się przyglądał, ale jak na razie miałaś go gdzieś. Wszystkie twoje zmarnowane siły dały o sobie znać, a emocje zaczęły cię opuszczać i jakimś cudem, pogrążyłaś się we śnie. Niebieskowłosy po chwili namysłu zaczął głaskać cię po włosach. Został z tobą dobre dwie godziny aż stwierdził, że musi iść rozprostować kości. Miał zamiar po ciebie wrócić, ale zapomniał i cóż. Przeleżałaś kilka godzin na zimnym już piasku. Ale przynajmniej się wyspałaś.

KUROSAKI ICHIGO

    To była wycieczka szkolna. Wyjeżdżaliście dość wcześnie, bo już o czwartej, a ty jak na złość miałaś od jakiegoś czasu problemy ze snem. Tego dnia nawet nie zmrużyłaś oka, tylko przewracałaś się z boku na bok aż nie zadzwonił budzik.

    Na miejscu zbiórki oczy ci się kleiły, a pod nimi miałaś ogromne czarnofioletowe plamy. Ichigo sam niezbyt się wyspał, ale rozbudził się gdy tylko cię zobaczył. Zostawił swój bagaż nie przejmując się, że ktoś by mógł go wziąć (w końcu, który głupi by się na to zdecydował?) i podszedł do ciebie. W drodze ściągnął swoją czarną bluzę i gdy był już przy tobie, zarzucił ją na twoje ramiona. Był ranek i było dość chłodno, a ty naprawdę nie wyglądałaś dobrze.

    — Co się stało, [Imię]? — spytał wyraźnie zaniepokojony.

    — To tylko problemy ze snem... — wymamrotałaś słabo i przytuliłaś się do niego.

    Kurosaki odetchnął z ulgą i przyciągnął cię bliżej siebie. Przymknęłaś oczy i wtuliłaś się w jego tors.

    — Masz takie wory pod oczami, że myślałem, że ktoś cię pobił... — mruknął — W autobusie będziesz siedzieć ze mną i dopilnuję byś chociaż trochę pospała.

    Po kilkunastu minutach spraw organizacyjnych siedzieliście już w autobusie. Ichigo położył twoją głowę na swoim ramieniu i całując cię w czoło, rozkazał spróbować zasnąć. Kołysanie pojazdu oraz bliskość twojego chłopaka zdziałały cuda i po chwili byłaś już w krainie sennych marzeń.

    — Ichigo, a wiesz, że...! — zaczął dość głośno Keigo który siedział za wami, ale nie skończył, ponieważ przerwała mu pięść rudowłosego na jego głowie.

    — Ała, Ichigo, za co? — w czasie gdy brązowowłosy lamentował, Kurosaki upewnił się, że nadal śpisz. Odetchnął z ulgą gdy okazało się, że pozostałaś w objęciach Morfeusza.

    — Zamknij się, debilu. Ona śpi — rozkazał wskazując na ciebie.

    Kto by pomyślał, że twój chłopak będzie takim dobrym strażnikiem snu? Nie dość, że pilnował by jego znajomi nie byli za głośni, to nawet nie wychodził na postojach by nie ryzykować obudzeniem cię.

KENSEI MUGURUMA

    Byłaś zła i zmęczona. Czułaś się bezużyteczna i bezsilna, chciało ci się płakać. Nawet nie wiedziałaś czemu, ale przeżywałaś właśnie największe załamanie nerwowe odkąd pamiętasz.  Wyładowywałaś emocje kiedy tylko mogłaś, więc twój oddział nie zwrócił uwagi na to, że było już ciemno, a ty nadal nie wróciłaś z pola treningowego. Wszyscy oprócz Kapitana. Białowłosy chodził zdenerwowany po barakach swojego oddziału szukając cię i mrucząc pod nosem co ci zrobi jak już cię znajdzie. Każdy jednak wiedział, że nic ci nie zrobi, najwyżej na ciebie nawrzeszczy. Z tobą nawet nie chciał walczyć w ramach treningu.

    Przystanął na chwilę gdy ujrzał twoją sylwetkę, a zaraz potem ruszył w twoją stronę. Dłonie zacisnął w pięści i już miał zamiar krzyczeć, ale zobaczył w jakim jesteś stanie.

    Wyglądałaś jak siódme nieszczęście. Włosy miałaś w nieładzie i było w nich pełno kołtunów. Twój czarny strój boga śmierci był potargany i miejscami dziurawy. Z twoich knykci spływała krew, oczy miałaś czerwone i opuchnięte. Na całym ciele miałaś pełno małych ranek. Ciężko oddychałaś i ze zmęczenia, fizycznego jak i psychicznego, lekko się zataczałaś. Przymknęłaś oczy gotowa na reprymendę, ale nie usłyszałaś żadnego krzyku. Zamiast tego poczułaś silne ręce Kensei'a pod kolanami i plecami, które bez żadnego wysiłku cię podniosły.

    — Tsk, coś ty ze sobą zrobiła... — powiedział bardziej do siebie niż do ciebie i zaczął iść w kierunku swojego pokoju.

    — Przepraszam... — miałaś zdarte gardło i nie stać cię było na nic innego niż szept.

    — Nic nie mów — rozkazał, a ty go posłuchałaś.

    Na szczęście było już dość późno więc nie spotkaliście nikogo na waszej drodze. Muguruma nogą otworzył rozsuwane drzwi od swojego pokoju, następnie w taki sam sposób je zamknął i odłożył cię na swoje łóżko. Wyprostował się i podszedł do jednej z szafek w której chwilę grzebał by wyjąć z niej bandaże. W milczeniu obserwowałaś każdy jego ruch. Nie chciałaś jeszcze bardziej rozwścieczać Kapitana Dziewiątego Oddziału. Mężczyzna podszedł do ciebie i w kompletnej ciszy zaczął opatrywać twoje dłonie.  Gdy skończył spojrzał na ciebie, ale ty tego nie dostrzegłaś, zajęta wpatrywaniem się w swoje zabandażowane dłonie. Białowłosy westchnął ciężko, potem usiadł koło ciebie by wciągnąć cię na swoje kolana i objąć mocno ramionami. Wytrzeszczyłaś oczy zszokowana. Kensei zazwyczaj stronił od czułości. Zaraz potem jednak wtuliłaś się w jego tors i również mocno go przytuliłaś.

    On nie pytał. Rozumiał, że mogłaś nie chcieć o tym rozmawiać mimo, że był ciekawy co cię skłoniło do doprowadzenia się do takiego stanu. Czekał aż sama mu powiesz. No i się nie doczekał, bo wyczerpana własnymi myślami i kilkugodzinnym treningiem, zasnęłaś. Na jego czole wyskoczyła charakterystyczna żyłka zwiastująca piekło na niebie i ziemi bo, umówmy się, lepiej nie denerwować tego osobnika. Jednak mimo swojego zdenerwowania nie miał serca cię budzić. Zwłaszcza kiedy byłaś w takim stanie... Zdecydował w końcu, że teraz da ci się cieszyć spokojnym snem, a kiedy się obudzisz... Cóż, miejmy nadzieję, że przeżyjesz. 

HISAGI SHUUHEI

    Gdy stałaś się porucznikiem dostałaś masę nowych obowiązków. Pół robot odwalała Hinamori, ale i tak było tego dużo. Nie żebyś narzekała. Cieszyłaś się, że twój Kapitan wrócił i do tego obdarzył cię takim zaufaniem. Nie chciałaś też go zawieść. W końcu sporo czasu walczył byś dostała ten awans i stała się drugim porucznikiem piątego oddziału.

    Gdy wypełniłaś już wszystkie papiery jakie miałaś, postanowiłaś wyjść się przewietrzyć. Rozciągnęłaś się więc trochę, wstałaś od biurka i wyszłaś. Chodziłaś po Seireitei bez większego celu, a w pewnym momencie wskoczyłaś na jeden z budynków. Usiadłaś na krawędzi i zaczęłaś podziwiać księżyc który był dzisiaj w półpełni. Siedziałaś tak kilka minut, aż nie wyczułaś jakieś obecności na dachu. Obróciłaś się i gdy zauważyłaś, że to Hisagi to poklepałaś ręką miejsce obok siebie, zachęcając go by usiadł. Bez wahania skorzystał z twojej propozycji i po chwili siedział obok ciebie. Ty patrzyłaś w nocne niebo i byłaś przekonana, że on też jednak chłopak obserwował ciebie.

    Głupio było mu to przyznać, ale lubił na ciebie patrzeć. Lubił widok twojego uśmiechu, albo twoich [długość] włosów rozwiewanych przez wiatr.

    — Ładny księżyc, prawda? — zapytałaś go, wyrywając czarnowłosego z swoistego transu.

    — Yhy — przytaknął ci i w końcu zaczął obserwować niebo.

    Położyłaś mu głowę na ramieniu i zaczęłaś opowiadać o swoim dniu. Shuuhei słuchał cię uważnie, co jakiś czas wtrącając swój komentarz, a kiedy skończyłaś swoją opowieść to on zaczął mówić. Trochę narzekaliście na obowiązki poruczników,  trochę opowiadaliście o przeżytych walkach albo wspominaliście. Porucznik dziewiątego oddziału aktualnie opowiadał ci o jego postępach w grze na gitarze gdy zorientował się, że zasnęłaś. Nie mógł powstrzymać uśmiechu i przeczesując twoje włosy, pocałował twoje czoło. Nie był zły, wiedział, że praca porucznika może wykańczać, zwłaszcza na początku. Ostrożnie, tak by cię nie obudzić, podniósł twoje ciało. Odniósł cię do baraków twojego oddziału i położył do twojego łóżka. Przykrył cię dokładnie i jeszcze raz ucałował twoje czoło.

    — Słodkich snów, [Imię]... — szepnął do ciebie z uśmiechem, a potem wyszedł jak najciszej potrafił.

KOMAMURA SAIJN

    Odkąd pamiętałaś lubiłaś patrzeć w niebo. Zazwyczaj kładłaś się na plecach na jakimś dachu i obserwowałaś chmury. Białe obłoki powoli przesuwające się na niebie były na swój sposób interesujące.

    Byłaś razem z Komamurą w świecie ludzi. Nie byliście tam w konkretnym celu.  Sytuacja Soul Society była już stabilna i nawet Kapitan Głównodowodzący Yamamoto zlecił Kapitanom chwilę odpoczynku. Byłaś tylko ty i on. No i masa przypadkowych ludzi, ale oni was nawet nie widzieli, więc to prawie jakby ich nie było.

    Siedziałaś między jego nogami, plecami opierając się o tors mężczyzny. Wilk obejmował cię ramionami w pasie i za nic w świecie nie chciał puszczać. Wasze oczy były wbite w błękitne niebo, a usta zamknięte by w ciszy delektować się swoją obecnością.

    Sama nie wiedziałaś czy przez świadomość, że w Seireitei był wreszcie spokój czy przez bliskość twojego partnera, czy Hueco Mundo wie co jeszcze, ale zasnęłaś.

    Saijn zorientował się dopiero gdy zaczęłaś cicho pochrapywać. Uśmiechnął się delikatnie, westchnął i objął cię mocniej by w razie czego nie było ci zimno.

    Byłaś tylko ty, on i pełno nie dostrzegających was ludzi. Lepszego urlopu sobie wymarzyć nie mogłaś.

ICHIMARU GIN

    Nie byłaś jakąś ważną osobą w Seireitei, a do tego byłaś w czwartym oddziale, więc miałaś dużo czasu dla siebie. I doszczętnie to wykorzystywałaś. Zazwyczaj był to trening, ale zdarzały się dni gdy po prostu leniłaś się albo szłaś do jakiegoś baru w Rukongai. Dzisiaj miałaś wolne, a nie miałaś ochoty na nic, więc po prostu poszłaś odwiedzić Gina.

    Weszłaś do jego pokoju bez pukania i bez zbędnych ceregieli położyłaś się na plecach na jego łóżku. Ichimaru przerwał na chwilę wypełnianie dokumentów, odchylił się trochę w tył i odgarnął twoje [kolor] włosy z czoła.

    — No, proszę, proszę, któż to mnie odwiedził? — Na twarzy miał swój typowy lisi uśmieszek — Zajmę się tobą jak skończę — obiecał i wrócił do pracy.

    — Długo ci to zajmie? — spytałaś zmieniając swoją pozycje tak, że teraz leżałaś na brzuchu.

    — Kto wie, kto wie? — miał dzisiaj wyjątkowo dobry humor.

    Jęknęłaś ciężko i opuściłaś głowę. Zaczęłaś coś do niego mówić, jednak bardziej był to monolog do samej siebie.  Mimo wszystko Ichimaru co jakiś czas wtrącał swoje trzy grosze, jednak to ty już częściej zmieniałaś swoje ułożenie, a robiłaś to w naprawdę w długich odstępach czasu.

    Nagła cisza wytrąciła go z rutyny. Spojrzał na ciebie by dowiedzieć się co było powodem dla którego przestałaś mówić. Zaśmiał się cicho gdy zobaczył, że jak gdyby nigdy nic śpisz na jego posłaniu.

    — A tak mało zostało... — powiedział do siebie patrząc to na ciebie to na papiery na jego biurku.

    Dokończył wypełniać to co zostało, a gdy już skończył po prostu położył się obok ciebie, objął cię i sam zasnął.

____________________________________

Coś mi nie pasuje w tym rozdziale, ale nie wiem co. Cóż, mam nadzieję, że i tak wam się spodoba. Zapraszam do komentowania (ej, mówię to serio, uwielbiam czytać komentarze) i standardowo, przepraszam za wszystkie błędy i nie logiczności w tym rozdziale.

Do następnego rozdziału, strzałka!

Continue Reading

You'll Also Like

1.6M 54.3K 68
In which the reader from our universe gets added to the UA staff chat For reasons the humor will be the same in both dimensions Dark Humor- Read at...
761K 35.6K 58
Taehyung is appointed as a personal slave of Jungkook the true blood alpha prince of blue moon kingdom. Taehyung is an omega and the former prince...
2.1M 110K 62
↳ ❝ [ INSANITY ] ❞ ━ yandere alastor x fem! reader ┕ 𝐈𝐧 𝐰𝐡𝐢𝐜𝐡, (y/n) dies and for some strange reason, reincarnates as a ...
1M 33.2K 60
𝐒𝐓𝐀𝐑𝐆𝐈𝐑𝐋 ──── ❝i just wanna see you shine, 'cause i know you are a stargirl!❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 jude bellingham finally manages to shoot...