i hate u express ﻬ taekook

By kiviaok

1.4M 157K 200K

Jungkook i Taehyung są od kilku miesięcy rozwiedzeni. I kiedy wszystko zaczyna się powoli układać, los splata... More

ten przeklęty karaluch (1)
chęci to też zdrada (2)
obyś się utopił (3)
wielkie dupsko (4)
niezłe jaja (5)
majtki w dół (6)
pasta z mango (7)
jimin i szczoteczka (8)
kac morderca i yoongi bez serca (9)
high school musical (10)
kurnik na kółkach (11)
sfrustrowany tae (12)
kawałek domu (13)
sekretny wywiad #1 (14)
fantazje męskiego jungkooka (15)
leśna higiena (16)
test ufności (17)
rzeka zapomnianych uczuć (18)
fochy i życiowe błędy (19)
wracaj do mnie (20)
sekretny wywiad #2 (21)
mistrz ujeżdżania (22)
twitter (23)
poznajmy yoongiego (24)
nieodsłuchane wiadomości (25)
sekretny wywiad #3 (26)
śniadanie mistrzów (27)
doradca od spraw sercowych (28)
back to black (29)
czy te oczy mogą kłamać? (30)
taehyung zaczyna rozumieć (31)
skrzydła, pianki i wolność (32)
mięsożerna koala (33)
tonący brzytwy się chwyta (34)
największy fan ariany (35)
social media i rafa koralowa (36)
pierwszy krok w stronę lepszego jutra (37)
prawdziwy horror (38)
sex shop (39)
australijska piękność (40)
sekretny wywiad #4 (41)
kocham cię (42)
skin (43)
cigarettes after sex (44)
koniec niedomówień (45)
niespodzianka (46)
ten ostatni raz (47)
zaręczyny (48)
po raz drugi i ostatni (49)
finał #1 (50)
finał #2 i dom (51)
last xmas

epilog

32.7K 2.7K 6K
By kiviaok

grudzień – niecałe 1,5 roku później...

          Taehyung poczuł na swoim karku ciepły oddech, a chwilę potem znajome ręce owinęły się wokół jego ramion. Mimowolnie więc odłożył tubkę solonych Pringlesów gdzieś koło poduszek i uśmiechnął się rozczulony, gdy Jungkook wgramolił się za nim na łóżko i przywarł torsem do jego pleców.

– Zostaw już te książki i weź ze mną kąpiel, hm? Jesteś taki zmarznięty, trzeba cię jakoś rozgrzać – wymruczał tuż nad jego uchem, czując jak opuszki palców męża suną delikatnie po jego przedramionach.

– Gukkie, wiesz, że do jutra mamy dać znać wydawcy, czy wszystko się zgadza – miauknął, łapiąc w dłonie jedną książkę, zakopaną wśród przewodników po Hawajach. – I nadal nie ustaliliśmy planu wycieczki, a za tydzień mamy lot.

Mężczyzna uśmiechnął się lekko i przejął od Taehyunga dość gruby i ładnie prezentujący się egzemplarz. Przejechał palcami po okładce, na której znajdowało się wykonane przez starszego zdjęcie Copacabany, przepięknej plaży w Rio de Janeiro. Otworzył książkę i wyszczerzył zęby, a drobne łzy szczęścia pojawiły się w kącikach jego oczu, gdy odwinął niewielką, przymocowaną do wewnętrznej strony okładki zakładkę tuż na początku.

– Nadal nie wierzę, że wydajemy książkę – westchnął wzruszony, leniwie przerzucając następne strony, nawet jeśli zawartość oraz szatę graficzną znał na pamięć.

W końcu razem z mężem tworzyli to małe dzieło miesiącami, dbając o to, by każdy, nawet najmniejszy detal był dopieszczony, a każda zawarta w ich książce informacja rzetelna. To nie był zwyczajny przewodnik po Brazylii, przecież nie siedzieli tam wystarczająco długo, ani nie byli ekspertami w tej dziedzinie. Ich książka była raczej powieścią o pięknej podróży i pięknej miłości, która w trakcie tego wyjazdu rozkwitła cudowniej, niż kiedykolwiek wcześniej. Była zbiorem ich przygód, wspaniałych zdjęć, śmiesznych historii, rozmów z poznanymi w trakcie podróży osobami. Była kawałkiem ich duszy, gdzie nie obowiązywała ich żadna ścisła forma, gdzie sami wybierali tematykę i grafikę, nierzadko umieszczając do rozdziałów nieco głupawe, albo nawet i rozmazane zdjęcia. Taehyung uświniony puddingiem z owoców tropikalnych i wydętymi ustami, Jungkook prężący mięśnie w Amazonce, a na stronie dalej Jungkook ze spanikowaną miną i trzema wielkimi pijawkami na jego łydkach. To tylko część z ich obszernej kolekcji uchwyconych aparatem wspomnień.

– A ja nadal nie wierzę, że to przeżyłem. I że pozwalam ci od kilku miesięcy ciągać mnie po świecie – odpowiedział żartobliwie Taehyung, podszczypując uda przyklejonego do niego męża.

– Mhm, już nie udawaj! Podoba ci się takie życie, podobają ci się podróże i kochasz je bardziej, niż pastę z awokado i pisanie tych dennych artykułów o segregacji śmieci. Mam ci przypomnieć, kto wpadł na pomysł, żeby święta spędzić na Hawajach? – zapytał z uśmiechem młodszy, zaczepnie trącając nosem jego policzek. Taehyung zachichotał uroczo i ostatecznie wymamrotał pod nosem niewyraźne"niech ci będzie".

Jungkook odłożył na podłogę wszystkie książki i pociągnął starszego na materac, a zaraz po tym przygniótł go swoim ciężarem. Umieścił dłonie na jego policzkach i kilka razy niewinnie cmoknął go w nos.

– Mogę zapytać cię o coś głupiego?

– Możesz, ale odpowiedź brzmi "nie" – odparł Tae, pokazując mężowi język.

– Nawet nie wiesz, o co chcę zapytać!

– Jeśli o to, czy wyjdę za ciebie po raz trzeci, to-

– Oj zamknij się. – Jungkook wywrócił oczami, widząc jak Taehyung nieporadnie próbuje zdmuchnąć z czoła swoje blond kosmyki. – Drugi ślub był już ostateczny. Nie będzie ani trzeciego, ani kolejnego rozwodu, kapujesz?

– No, zobaczymy.

Jungkook zmarszczył brwi i wbił w starszego pytające spojrzenie.

– Chcesz mi coś powiedzieć?

– Jeongguk. Cuchniesz gorzej, niż twoje kilkudniowe skarpetki. Przepraszam, ale nie mogę żyć w takim smrodzie. Ej, czekaj... Co ty wypra- Jungkook! – krzyknął, kiedy młodszy tak po prostu przytknął swoją pachę do jego twarzy, wręcz dusząc się ze śmiechu (a Taehyung ze smrodu).

– Chcesz się rozwodzić? Proszę bardzo. Znajdź drugiego takiego, co będzie ci przynosił śniadania do łóżka, znosił twoje mentalne miesiączki, robił takiego genialnego loda, pchał za ciebie koszyk w markecie, miział po plecach i karku każdego wieczora, śpiewał z tobą w duetach Troya, rucha- kurwa, czy ty właśnie ugryzłeś mnie w pachę?! – wydarł się, prędko zabierając swoją rękę z twarzy poczerwieniałego i rozwścieczonego męża.

– A chcesz się przekonać, czy znajdę? – zapytał, dysząc przy tym ciężko.

Jungkook rozmasował swoją pachę i wydął dolną wargę, momentalnie wtulając się w szybko unoszącą się klatkę piersiową Taehyunga.

– Nie chcę.

– To dobrze, bo i tak bym nie znalazł – wyszeptał po chwili, wplątując palce w ciemne włosy młodszego. Szczerze mówiąc, uwielbiał ich dziecinne sprzeczki i przekomarzania się, mając wrażenie, że dzięki nim ich związek wciąż pozostaje świeży i pełen barw, śmiechu, a nie przepełnioną nudą rutyny. Teraz sam już nie wiedział, czemu w przeszłości tak ją kochał i tak kurczowo się jej trzymał. To Jungkook wreszcie pokazał mu, jakie piękne jest życie poza bezpieczną klatką i nigdy nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, by wyrazić mu swoją wdzięczność za to wszystko, co na przestrzeni lat dla niego robił i znosił. Dlatego następne słowa opuściły jego usta wręcz mimowolnie. – Nie ma drugiego jak ty. Kocham cię i nie chcę się z tobą rozwodzić już nigdy więcej.

Na ustach Jungkooka zagościł szeroki uśmiech, gdy przyciągnął męża do pocałunku.

– Kocham cię mocniej, lala – wyszeptał w jego rozchylone wargi, święcie przekonany, że to właśnie on jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

– Ale... o co w końcu chciałeś mnie zapytać?

– Aha, no tak – odchrząknął, odsuwając się nieco od ukochanego. – Który miesiąc miodowy podobał ci się bardziej? Ten w Brazylii, czy w domu na kanapie pięć lat temu?

Taehyung zaśmiał się rozkosznie i klepnął go w ramię.

– Oczywiście, że ten. Brazylia jest przepiękna.

– Widzisz! A byłeś taki przeciwny!

– Jungkook. Czy ty kiedykolwiek przestaniesz mi wypominać, jakim byłem nudziarzem i domatorem?

Młodszy przygryzł dolną wargę i udał, że intensywnie myśli nad odpowiedzią.

– Hmm... oczywiście, że nie.

– Nienawidzę cię.

– Kochasz mnie – poprawił go czarnowłosy, lekko podwijając luźną koszulkę męża do góry, tylko po to, by złożyć na jego brzuchu kilka soczystych buziaków. – A ja kocham cię oglądać, gdy leżysz w pościeli w moich wielkich T-shirtach i z rozczochranymi włosami.

– Myślałem, że w pościeli wolisz mnie oglądać nago – wymruczał kusząco, patrząc z satysfakcją jak policzki Jungkooka zaczynają się przez te słowa rumienić.

– Chyba będę musiał porównać – westchnął, by zaraz potem szaleńczo zedrzeć swoją koszulkę z torsu męża i zacząć napastować ustami jego szyję. A towarzyszący temu uroczy śmiech Taehyunga sprawiał, że te nastolatkowe motylki znów wierciły mu dziurę w brzuchu.

*

          – Błagam, niech oni się pospieszą, bo zaraz zamarznę – wybełkotał kolejnego dnia, stojąc razem z Jungkookiem przed ich blokiem. Byli umówieni na godzinę siedemnastą razem z Hoseokiem, Yeri, Jiminem, Jinem i Yoongim, a dochodziła już siedemnasta piętnaście i nadal nikt się nie zjawił. W sumie, po tylu miesiącach częstego wychodzenia wspólnie na jakieś piwo czy kolację, powinni byli przywyknąć, że jako jedyni zawsze byli na czas.

Od kiedy program się zakończył, wszystkie trzy pary stały się grupką dobrych przyjaciół. Hoseok i Yeri wzięli w sierpniu ślub i kupili mieszkanie, które okazało się znajdować jedynie dwa bloki dalej od tego, w którym mieszkali Taehyung z Jungkookiem. Gdyby Jungkook chciał zliczyć, ile razy podczas porannego joggingu wpadł w osiedlowym spożywczaku na zaspanego Hoseoka z reklamówką pełną słodkich bułeczek i równie słodkich jogurtów, z pewnością nie dałby rady. To samo tyczyło się Yeri, gdy kilka razy omal nie przejechał ich dobermana, wyjeżdżając z bramy. I nieważne, ile razy powtarzał swojej przyjaciółce, by wreszcie kupiła szczeniakowi smycz, wychodząc z nim na spacery, bowiem ciemnowłosa i tak miała go w głębokim poważaniu, tłumacząc, że Snape nie lubi obroży, a Jungkook jest po prostu nieuważnym kierowcą.

Mimo wszystko, fajnie było mieć przyjaciół dwa bloki dalej. Fajnie było mieć z kim spędzać nudne wieczory, ratując się od nicnierobienia i zbijania bąków na kanapie, walcząc o pilota. Yoongi i Jimin także z reguły znajdowali wolną chwilę, by wpaść chociaż na zwykłą kawę i pogaduchy, nawet jeśli obaj mieszkali w różnych, odległych częściach miasta.

Taehyung uważał, że uśmiech Yoongiego za każdym razem, gdy spotykali się całą szóstką, jest po prostu piękny i niewymuszony. To oczywiste, że nadal w jego sercu pozostawał ból po stracie, ale czas leczył rany, podobnie jak towarzystwo przyjaciół i ich głupie żarty.

– Myślisz, że Jimin w końcu powiedział Minowi? – zagadnął nagle Jungkook, wtulając się w plecy męża, by nieco go ogrzać. Oparł głowę na jego ramieniu i wbił nos w puchatą czapkę starszego.

– Jimin to kluska, jeśli Yoongi nie powie tego pierwszy, to on nigdy z siebie tego nie wydusi – zaśmiał się Taehyung, uśmiechając na myśl o uroczych podchodach swoich przyjaciół. Od dłuższego czasu widać było, jak między nimi iskrzy i jak nieudolnie próbują pokazać sobie nawzajem, ile dla siebie znaczą.

– I w końcu umrze jako prawiczek – parsknął Jungkook, na co mąż lekko zdzielił go w czoło.

– Przestań nabijać się z czystości Chima, okej? To, że podsłuchałeś wtedy naszą rozmowę, nie daje ci prawa do komentowania tego w jakikolwiek sposób. Ja uważam, że to piękne. Że przez tyle lat to pielęgnował i czekał na odpowiednią osobę. I kiedy w końcu ją znalazł, to też niczego nie robi na siłę i pozwala ich relacji swobodnie się rozwijać, aż obaj będą gotowi – odparł, na co Jungkook wymamrotał coś pod nosem i owinął go w pasie jeszcze szczelniej.

– To nie tak, że według mnie być prawiczkiem w tym wieku to jakaś siara, czy coś w tym stylu, bo serio to jest godne podziwu, ale... no sam powiedz. Tyle lat bez orgazmów! Masakra! Wyobraź sobie, że byśmy się nie poznali i postanowiłbyś żyć jak Jimin. Dziesięć lat bez takiego wspaniałego seksu! Kurwa, dramat!

Taehyung zachichotał na jego słowa i pokiwał głową. To prawda, ciężko mu było wyobrazić sobie coś takiego. Dziesięć lat bez seksu z Jungkookiem brzmiało jak tortura, ale skoro Jimin nigdy nie spotkał osoby, która podniecała go tak bardzo i której na nim zależało, to skąd pewność, że miałby równie przyjemne doświadczenia z tym związane?

– Wiesz, że Yoongi się boi. Rozmawiałem z nim ostatnio, bo zadzwonił z pytaniem, czy może wiem, jakie kwiaty Jimin lubi najbardziej. Powiedział mi wtedy, że naprawdę mu na nim zależy, ale przeraża go myśl, że mógłby kiedyś przez przypadek powiedzieć przy Chimie coś o Yuri, co by go zraniło. Nie wiem, że mógłby przez sen ją wołać i tym samym wszystko spieprzyć – westchnął Taehyung, odczytując sms-a od Hoseoka, że za pięć minut wychodzą, na co tylko przewrócił oczami, bo ileż można się zbierać do zwykłego osiedlowego pubu.

– Przecież Jimin rozumie, jaka jest sytuacja. I że zawsze będzie musiał dzielić się sercem Mina z Yuri, nawet jeśli jej już nie ma. To mu nie przeszkadza, bo i tak go kocha, więc nie rozumiem, czemu tak długo im to zajmuje.

– Jungkook, mimo wszystko to była jego żona. Nie można szybko pozbierać się po takiej stracie. Spróbuj postawić się na jego miejscu. Sam wiele razy mi powtarzałeś, że po naszym rozwodzie nie umiałeś myśleć o związku z kimś innym. To teraz pomyśl sobie, że zamiast odejść do kogoś innego, odszedłbym na zawsze. No wiesz, do innego świata, czy cokolwiek. Pewnie też nie umiałbyś się tak szybko poz-

– Przestań, Taehyung, nawet tak nie mów – powiedział ostrym tonem Jungkook, czując nieprzyjemny ścisk w klatce piersiowej. Obrócił blondyna przodem do siebie i złapał jego zmarznięte policzki w obie dłonie. – Nigdy więcej tak nie mów, rozumiesz?

– Ale z czystej ciekawości... – drążył starszy, mimo tego, jak gniewnie patrzył na niego mąż i jak mocno zaciskał usta w wąską linię. – Jak myślisz, ile czasu zajęłoby ci pozbieranie się po mojej śmierci?

– Jezu, dlaczego ty mi to robisz, co? Dlaczego gadasz takie pierdoły, Boże, Tae.

– Jungkook. Czy ty płaczesz?

– A jak mam nie płakać, kiedy pytasz mnie o to, czy pozbierałbym się po twojej... Kurwa, zamknij się, nigdy więcej tak nie mów, bo dobrze wiesz, że nigdy bym się nie pozbierał i strzelił samobója tego samego dnia. Ogarnij się – wymamrotał, przecierając swoje wilgotne policzki. Unikał spojrzenia Taehyunga, który w tym momencie mógłby się nawet śmiać z jego ciapowatości. Ale to nie jego wina, że nawet krótka myśl o tym, że znów musiałby żyć bez swojego męża, była jak silny cios prosto w serce. Milczeli przez krótką chwilę, a wtedy Jungkook zaczął panikować jeszcze bardziej. – Kurwa mać, Taeś, skarbie, czy ty chcesz mi coś powiedzieć?

– Co? – Taehyung zmarszczył brwi i spojrzał zmartwiony na ogarniętą niepokojem twarz męża. Jungkook się trząsł, i to wcale nie z zimna. Jemu przecież prawie nigdy nie było zimno, nawet jak wychodził spod gorącego prysznica do chłodnej łazienki.

– Boże, boże, przecież byłeś tydzień temu u lekarza... Błagam, nie mów mi, że masz jakiegoś raka czy inne nieuleczalne gówno, bo-

– Jungkook! – Taehyung potrząsnął jego ramionami, ale młodszy kompletnie to olał.

– Wiesz, że to nic nie zmienia, prawda? Wiesz, że w tych czasach postęp w medycynie jest ogromny i jeśli, nie wiem, potrzebujesz jakiejś nerki, to oddam ci swoją, al-

– Cholera, Jungkook, zamknij się, bo nie mam żadnego raka i jestem chodzącym okazem zdrowia! – wydarł się, i dopiero to zdołało ostudzić emocje czarnowłosego, który słysząc to, głośno westchnął z ulgą i popłakał się jeszcze bardziej. – Chodź tu do mnie – wyszeptał, wtulając w siebie męża. – Przepraszam, że w ogóle zacząłem ten temat. Jestem głupi, nie sądziłem, że aż tak się przejmiesz i weźmiesz to tak na poważnie.

– Nienawidzę takich gdybań. Nie strasz mnie więcej i nie pytaj o takie rzeczy, bo jestem przewrażliwiony na twoim punkcie i kocham cię bardziej, niż cokolwiek innego na tym świecie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie – powiedział słabym głosem w jego szyję, z każdym kolejnym oddechem nieco się uspokajając.

– Nie będę, obiecuję.

– Ale na pewno wszystko w porządku?

– Tak, Gukkie, na pewno. Po prostu ostatnio gorzej się czułem i zacząłem zamartwiać, że może wiesz... Byłem z Jihanem jednak trochę i nie zawsze używaliśmy gumy. Jestem głupi, powinienem był od razu się zbadać, bo nie wybaczyłbym sobie, jakbym cię czymś zaraził, ale zrobiłem testy i jestem czysty, także... także wszystko w porządku, prawda? – zapytał niepewnie, bo jednak było to dla niego trochę wstydliwe i nienawidził wspominać przy Jungkooku o tym, że po rozwodzie uprawiał seks z kimś, kto nie był nim, nawet jeśli byli dorośli i obaj mieli tego świadomość.

– Prawda. Czyli nadal mogę ruchać cię bez gumy, cool – odpowiedział, delikatnie całując jego wykrzywione w głupawym uśmiechu usta.

– To zabrzmiało jak tekst jakiegoś napalonego gimnazjalisty. Oczywiście bez obrazy dla gimnazjalistów. 

– Spoko. Pogodziłem się z faktem, że przy tobie zawsze nim będę.

– Jesteś niemożliwy.

– A ja cię niemożliwie kocham.

Taehyung uśmiechnął się czule i wtulił w ciepłe ciało Guka, który specjalnie dla niego rozpiął kurtkę i zagarnął go w swoje ramiona.

– W takim razie ja ciebie niemożliwiej – wymruczał, widząc zbliżającą się w ich kierunku dwójkę przyjaciół i tarzającego się w śniegu Snape'a. Oczywiście bez smyczy.

*

          Yoongi zaczął klepać Jimina po plecach, kiedy ten zadławił się piwem i machał bezsensownie rękami w powietrzu. Siedzący przy stoliku Snape podniósł głowę i przekrzywił ją w bok, widząc całe to zamieszanie. Taehyung piszczał wesoło, a Jungkook trzymał przy swojej klatce piersiowej głowę cieszącego się Hoseoka, oczywiście targając go po włosach. Nawet przyjaciel Yoongiego zaczął klaskać, obiecując parze wypasioną kolację w swojej restauracji na koszt firmy. Od czasu zakończenia programu Yoongi bardzo często zabierał ze sobą na ich spotkania Seokjina, a że wszyscy momentalnie go pokochali, teraz, po tylu miesiącach, był pełnoprawnym członkiem ich dziwacznej rodzinki i nikt nie wyobrażał sobie wyjścia do pubu czy na jakiś koncert bez jego towarzystwa.

– Wiedziałem – mruknął Min, upewniając się, że z Jiminem już wszystko w porządku i wcale nie trzeba będzie dzwonić po karetkę. – Yeri, przepraszam, że to mówię, ale ty i Hoseok to największe chlejusy pod słońcem. Ciężko się było nie domyślić, jak już od ponad trzech tygodni odmawiałaś browara.

Dziewczyna spuściła głowę i uśmiechnęła się niezręcznie, wsuwając rękę pod koszulkę.

– Nie byliśmy pewni, ale poszłam wczoraj do ginekologa, no i...

– Gratuluję! Boże, jak się cieszę! Zaraz zacznę ryczeć, przysięgam! – przerwał jej Jimin, momentalnie podrywając się z krzesła, by zająć miejsce obok Yeri i zacząć ją ściskać.

– Ej, Park, ostrożnie z moją ciężarną kobietą! – krzyknął momentalnie Hoseok, wskazując na przyjaciela palcem. Jimin przewrócił oczami i poluźnił uścisk, do którego momentalnie dołączył się Taehyung.

– Będziesz ojcem, ale jaja... – westchnął Jungkook, ostatni raz klepiąc Junga po ramieniu. – Ty i Yeri jako rodzice to ostatnia rzecz, o jakiej bym pomyślał. Nadal sobie tego nie wyobrażam. Wiesz, że będziesz musiał przystopować z piciem?

– Masz mnie za debila?! Oczywiście, że wiem. Ale dopiero za jakieś osiem miesięcy – zaznaczył, puszczając oczko swojej żonie, która od razu zmroziła go spojrzeniem.

– Każdy alkohol, jaki przyniesiesz do domu, wywalę przez okno lub wyleję do zlewu, także lepiej zacznij już teraz pracę nad swoją abstynencją. Masz mnie wspierać, jasne? To, że ja noszę w brzuszku naszą dzidzię nie znaczy, że tylko ja nie mogę pić. Będziemy dobrymi rodzicami – powiedziała, pozwalając Jiminowi na zmacanie swojego brzucha, nawet jeśli nadal był przecież płaski. Ale to Jimin, jemu nie potrafi się odmawiać.

– Gdyby Taehyung był kobietą, pewnie już miałby co najmniej cztery ciąże za sobą – wypalił nagle Jungkook, przez co Taehyung od razu przeniósł spojrzenie z brzucha Yeri na swojego męża, marszcząc brwi.

– Ach tak? Po dziesięciu latach zachciało ci się wypominać mi to, że nie mogę dać ci dziecka?

– Tae, nie o to-

– Mam cię przeprosić, że nie mam macicy i jajników, czy co? Skoro tak bardzo chciałeś mieć dzieci, trzeba było znaleźć sobie dziewczynę – powiedział z żalem, a kiedy wydął dolną wargę, Jungkook już wiedział, że jego mąż wcale się z nim nie droczy i wziął jego słowa na poważnie.

– Kocham cię, przestań. Żartowałem sobie, okej? – wyszeptał, starając się, by reszta przyjaciół tego nie słyszała, ani by nie była świadkiem ich niedorzecznej sprzeczki. – Nie chcę dzieci, ani nawet psa. Chcę tylko ciebie.

– Ta, mhm.

– Wy sami zachowujecie się jak dzieci, dobrze, że nie możecie ich mieć, bo byłyby równie stuknięte, co wy – wypalił Yoongi, wstając od stolika. – A teraz się ogarnijcie i zaproście nas do siebie, nie po to tłukłem się z Chimem i Jinem autobusem przez pół miasta, by siedzieć w pubie, kiedy za tydzień lecicie na Hawaje i trzeba się wami porządnie nacieszyć.

Jungkook nie sądził, że przed śmiercią doczeka się takich słów z ust Yoongiego.

– I chcemy przedpremierowo przeczytać waszą książkę! – dodał Jimin, radośnie klaszcząc w dłonie.

– W takim razie zapraszamy! Tylko błagam, Hoseok, pilnuj tego małego dziada, by znów nie zeszczał się na dywan. Taehyung dostanie wylewu.

*

          Zmęczony blondyn opadł na pościel, tuż obok grającego na komórce w Candy Crush Jungkooka. Dochodziła czwarta nad ranem, a on ostatnią godzinę spędził na skrupulatnym zbieraniu rolką sierści Snape'a z kanapy i spodni męża, by potem wziąć szybki prysznic i nie marzyć o niczym innym, jak spaniu do pory obiadowej.

– Czemu nie śpisz? – mruknął, delikatnie przysuwając się do czarnowłosego, który momentalnie wyłączył telefon i odłożył na stolik nocny.

– Czekałem aż się wykąpiesz, bo chciałem z tobą pogadać – wyjaśnił, wsuwając ramię pod plecy męża, by przyciągnąć go do siebie jeszcze bardziej.

– Nie możemy rano? Plis, ten pies mnie wykończył. Chcę spać – bąknął, przykrywając ich ciepłą kołdrą.

– A ja chcę, żebyś wiedział, że naprawdę żartowałem z tymi dziećmi.

– Wiem przecież.

– Nie, nie wyglądałeś tak, jakbyś serio wziął moje słowa jako żart. Dlatego musisz wiedzieć, że wiążąc się z tobą od razu wiedziałem, że nigdy nie będziemy mieć dzieci i ta świadomość wcale mnie nie boli, ani nie sprawia, że czuję jakąś pustkę. Tylko ty się dla mnie liczysz i tylko ty mnie wypełniasz. Gdybyśmy mieli dziecko, nie moglibyśmy jeździć po świecie, a ja zawsze wolałem podróżować, niż wychowywać. Na pewno byłbyś wspaniałym ojcem, ale ja się do tego nie nadaję i cieszę się, że jest tak jak jest. Dobrze mi tak. Jest perfekcyjnie. Ja i ty, to wystarcza – mówił spokojnym głosem, sunąć wargami po skroni odpływającego Taehyunga.

– Na pewno? Nigdy nie myślałeś o tym, jak to by było mieć dziecko?

– Oczywiście, że myślałem wiele razy, ale gdybym miał mieć dziecko, to chciałbym je tylko z tobą, a to przecież niemożliwe. Uhm... pamiętasz, jak ci mówiłem o tych takich opowiadaniach, które piszą nasze fanki?

– Mhm.

– No to kiedyś czytałem takie jedno, w którym był hashtag "mpreg". Nie wiedziałem co to znaczy, ale sprawdziłem, no więc z ciekawości sobie to przeczytałem.

– W sensie męska ciąża, tak?

– Dokładnie. No i w tym opowiadaniu byłeś w ciąży!

– Co.

– Serio, wiem, jak to głupio brzmi, ale to było naprawdę urocze. Kazałeś mi przynosić ci ogórki z nutellą, jak miałeś gastro, albo ciągle narzekałeś, że jesteś gruby. A ja zawsze uciszałem cię całusami i pieściłem twój brzuszek. Nasz synek nazywał się Taekook, wiem, mało oryginalnie, bo to nazwa naszego shipu, ale i tak. Był słodkim dzieciakiem i my byliśmy dobrymi tatusiami. Ty byłeś tym mądrym i przewrażliwionym tatusiem, uczyłeś go jeść sztućcami, siusiać do nocnika, czytać, robiłeś mu zdrowe kleiki, i takie tam duperele. A ja byłem tym takim cool ojcem, no wiesz. Bawiłem się z nim autkami, pomagałem zaprosić koleżankę z przedszkola na urodziny, przemycałem żelki w tajemnicy przed tobą, kupiłem mu mini Timberlandy, czaisz.

– Jungkook. Nie wiem, czy bardziej żenujący jest fakt, że ludzie tworzą takie rzeczy i dorabiają mi macicę, czy to, że ty  to czytasz i jeszcze uważasz, że to słodkie – westchnął Taehyung, powoli tracąc wiarę w ludzkość. – Poza tym, dlaczego niby to ty miałbyś być cool ojcem? Co złego jest w zdrowych kleikach i umiejętności czytania szybciej niż rówieśnicy? To jest dopiero cool, a nie jakieś mini Timberlandy i żelki, od których miałby próchnicę – fuknął, słysząc nad uchem rozbrajający śmiech Jungkooka.

– Nie masz pojęcia, jak bardzo cię kocham, wiesz?

Taehyung uśmiechnął się mimowolnie i cmoknął ramię Jungkooka, nawet jeśli był tak głupi, by czytać o nich fanfiction.

– Wiem, że mnie kochasz – odpowiedział, nie czując już więcej skrępowania, by odpowiadać mu tym samym. – Ale ja ciebie i tak mocniej – wyszeptał, wiedząc, jak bardzo Jungkook uwielbia to słyszeć.

A on od jakiegoś czasu uwielbiał mu to w kółko powtarzać.

— Tae?

— Hmh.

— Jestem dobrym mężem?

Taehyung podniósł się do góry i oparł dłonie na jego klatce piersiowej, patrząc spod przymrużonych powiek na najprzystojniejszą twarz, jaką dane mu było w życiu podziwiać.

— No na innego bym cię nie wymienił, więc chyba tak.

— Chyba? — dopytał, bo nawet jeśli czuł, że starszy znów postanawia się z nim przekomarzać, wolał mieć pewność. Tym razem chciał być idealny.

— Jesteś najlepszym mężem, Jeon Jungkook — odpowiedział pewnie, łapiąc dłoń młodszego w swoją.

Palcami przejechał po znajdującej się na serdecznym palcu obrączce i mimowolnie uśmiechnął się na jej widok. Od kiedy znów wzięli ślub, ani on, ani Jungkook nie zdejmowali ich nawet do snu, kąpieli, czy w trakcie odgrywania scenek z „High School Musical" (a należy podkreślić, iż już więcej nie przedstawiali dramatycznego „Gotta go my own way"). Jedynie podczas kontroli na lotnisku niechętnie odkładali swoje pierścionki do skrzynek, czując przez te kilka minut dziwną pustkę.

— Jesteś mój, a ja jestem twój. Na zawsze.

— Na zawsze — powtórzył Jungkook, wychylając się po pełen czułości pocałunek.

I kiedy Taehyung powoli zasypiał, czując smyrające go po karku palce męża na swojej skórze, wiedział, że niczego więcej do szczęścia mu nie trzeba. Dotyk męża i jego bijące serce tuż przy uchu były jego domem, a on nie zamieniłby ani Jungkooka, ani tej chwili, na nic innego.

(A to wszystko dzięki durnemu programowi rozrywkowemu, który wreszcie otworzył mu oczy i pozwolił uwolnić się z klatki.)

— Teraz już na zawsze.


(— Jungkook?

— Tak?

— A czym ja tego Taekooka urodziłem?

— Nie wiem, no chyba... chyba odbytem?

— Poczekaj, idę się zerzygać.

— Och? Czy to już ciążowe nudności?

— Zamknij twarz i przysięgam, że jak kiedykolwiek zobaczę, że czytasz o nas mpregi, to przywalę ci w łeb tymi nowymi nartami z autografem Kobayashiego.

— Plis, czymkolwiek innym, tylko zostaw moje dzieciaczki w spokoju!)






















KONIEC








_________________________

Dziękuję za czytanie 🥰
Notka pożegnalna była w poprzednim rozdziale, dlatego nie będę jej rozwijać. Troszkę mi przykro ze na sam koniec musiałam dostać nożem w plecy i naczytac się tych pełnych niezrozumiałej do mojej osoby nienawiści rzeczy na pewnym portalu, ale tak czy siak nie pozwolę by przez to moje odejście miało jakiś gorzki czy smutny wydźwięk.

Byliście wspaniali, dziękuję za wsparcie, każdą gwiazdkę, komentarz, follow i kochaną wiadomość ❤️ trzymam kciuki by wszystko i Wam się w życiu zawsze układało, uśmiechajcie się jak najczęściej, i love u 🥰
(Na dniach też odpowiem na resztę komentarzy z poprzedniego rozdziału!)






PS jesteś pięknym i wartościowym człowiekiem. tak, o Tobie mówię

— Rafał Brzozowski



Zapraszam na insta: jeonkiv

Continue Reading

You'll Also Like

25.6K 1.8K 34
Uzdrowienie nie oznacza, że zniszczenie nigdy nie istniało. Oznacza, że zniszczenie nie ma już dłużej kontroli nad naszym życiem. Emocjonalna, pełna...
836 94 2
JK jest gejem i lubi sporo starszych od siebie mężczyzn. Wszystko wydaje się iść dobrą drogą, gdy jego siostra, Dorin, umawia go z przypadkowo poznan...
139K 15.5K 50
bo ilekroć spoglądał na swoje rany, do głowy przychodziło mu jedno imię; jeon jeongguk. czyli gdzie prześladowany w szkole taehyung, zwraca się o pom...
837K 93.8K 67
❝Baby, you're electric.❞ [ukończone] comedy; +18; top!jk; trochę rak i kac vegas (#1 in vkook - 170319 #7 in random - 210218)