Pamiętaj o śmierci

By Riisny

57.7K 7K 4.7K

Demony są wśród nas, chowają się w naszych cieniach, czerpią siłę z naszego strachu. Lecz są też ludzie, k... More

Prolog
Rozdział 1 | Kac, złamane serca i demony - po prostu liceum
Rozdział 2 | To ty pojawiłeś się na tym świecie przez przypadek, nie demon
Rozdział 3 | Koniec świata? Już nie mogę się doczekać
Rozdział 4 | Wolałabym szukać mordercy niż kraść zwłoki
Rozdział 5 | Alea iacta est*
Rozdział 7 | To kawiarnia, nie pub
Rozdział 8 | Szykuje nam się wojna
Rozdział 9 |Jeśli chce kogoś zabić niech zrobi to na własną rękę
Rozdział 10 | W piekle jest o wiele goręcej
Rozdział 11 | Czyżby ktoś próbował mnie zabić?
Rozdział 12 | Nie. Jestem. Gejem
Rozdział 13 | Pięć trupów i mroczne zaklęcie
Rozdział 14 | Ktoś musi pilnować naszego demonicznego gościa
Rozdział 15 | Jedna śmierć to tragedia, milion - to statystyka
Rozdział 16 | Zatańczymy?
Rozdział 17 | Złego diabli nie biorą
Rozdział 18 | Poznaj imię diabła, a ci się pokłoni
Rozdział 19 | Napić się?! O dziesiątej rano?!
Rozdział 20 | Nie będziesz diabłem palącym zielsko
Rozdział 21 | Elfy z Wall Street
Rozdział 22 | Sit tibi terra levis***
Rozdział 23 | Kawy, herbaty? Czy może wolisz trochę mojej krwi?
dodatek
Rozdział 24 | Oko za oko, ząb za ząb... potęga za śmierć*
Rozdział 25 | Wiosna jest królową samobójców*
Rozdział 26 | Kocham ludzi!
Rozdział 27 | Tak w środku rozmowy próbować pozbawić głowy swojego rozmówcę?
Rozdział 28 | Umówisz się ze mną, panie Matthew?
Rozdział 29 | Masz jakiś problem?
Rozdział 30 | Fiat iustitia, et pereat mundus**
Rozdział 31 | Najpierw alkohol, potem demony
Rozdział 32 | Że ty nie wstydzisz się oddychać
Rozdział 33 | Pytasz mnie, kto mnie zabił?
Świąteczny maraton!
Rozdział 34 | To będzie śmierć idealna
Rozdział 35 | Piekło nie różni się za bardzo od Ziemi
Rozdział 36 | Wróć żywy
Q&A
Rozdział 37 | Ktoś nasłał na mnie demona
Rozdział 38 | Wiem kto jest mordercą
Rozdział 39 | Wszystko będzie dobrze
Rozdział 40 | Elfy nigdy nie niszczą świata, to zadanie ludzi
!!!
Rozdział 41 | Memento mori!

Rozdział 6 | Dobry wygląd jest bardzo ważny, gdy się kogoś zabija

1.5K 219 67
By Riisny

- Ale jak to, do kurwy nędzy, nie pamiętasz jej twarzy?! - warknął Matt, mordując wzrokiem skulonego ze strachu studenta medycyny. - Rozmawiałeś z nią jakieś dwadzieścia minut i nie zapamiętałeś nawet koloru włosów?! - Całą wewnętrzną siłą starał się powstrzymać od krzyku.

Cassandra, widząc to, podeszła do niego i położyła delikatnie rękę na jego ramieniu.

- Spokojnie, Matt - szepnęła do jego ucha, a następnie zwróciła się do studenta. - Przepraszam za swojego kolegę.

Matthew wywrócił oczami, strącając dłoń Cassandry. Ktoś bezproblemowo włamał się do policyjnego prosektorium, praktycznie pod ich nosami ukradł dwa ciała, których jeszcze patolodzy nie zdążyli dokładniej zbadać, i zniknął nie zostawiając nawet najmniejszego śladu - kamery nic nie zarejestrowały (obraz ich został zapętlony), a pamięć studenta zamglona jakby ktoś rzucił na niego jakiś urok.

- Nie sądziłem, że zatrudniamy tutaj takich debili - warknął pod nosem, zamykając swój notatnik. - W każdym razie...

- Nie, Matt. On nie jest podejrzany - wtrąciła się Cass, przerywając mu w połowie zdania. Doskonale wiedziała, że to chciał powiedzieć mężczyzna, ale była bardziej niż pewna, że chłopak tego nie zrobił, znała go od dziecka - przyjaźnił się z jego mamą, po znajomości załatwiła mu pracę. Nigdy nie zrobił niczego złego, muchy by nawet nie skrzywdził.

- Cass nie możesz być tego pewna tylko po tym, że go znasz - szepnął. - Jako jedyny był wtedy w pomieszczeniu, a w dodatku nie pamięta nawet jak wyglądała podejrzana. Nie uważasz, że coś tutaj śmierdzi?

Cassandrze drgnęła brew z irytacji, lecz nic nie odpowiedziała.

Nagle do rozmowy wtrąciła się ciemnoskóra doktorka w przydługim, białym, lekarskim płaszczu - główna patolożka na posterunku, a także obecna mentorka studenta, który cały czas kulił się pod ścianą czekając na chwilę, gdy zakują go w kajdany, a cała jego przyszłość legnie w gruzach, a to tylko dlatego, że po raz pierwszy w życiu przeprowadził prywatną rozmowę z przedstawicielką płci przeciwnej.

- Dość tego. Nie potrzebuję tutaj twoich pseudomądrych porad. Wszyscy wiemy, że jesteś nerwowy od czasu twoich kłótni z żoną. - Skrzyżowała ręce na piersi, mordując go spojrzeniem swoich piwnych oczu, mimo że ten sam kolor tęczówek miał Matthew u niej sprawiał o wiele lepsze wrażenie, groźniejsze.

- Moje sprawy prywatne nie przeszkadzają mi w obiektywnej ocenie sytuacji. W przeciwieństwie do was ja nie myślę sercem, gdy chodzi o pracę. - Matt nie miał najmniejszej ochoty na kłótnię, ale skoro sprawy do tego doprowadziły, był gotów jej sprostać.

- A powinieneś - odpowiedziała mu pani doktor, mrużąc ze złości oczy. - Nie wszystko da się ogarnąć rozumem. I mówię to jako doktor.

Zapadła między nimi niezręczna cisza, którą po chwili przerwała Cassandra słowami:

- Matt, może pójdziesz dzisiaj do domu? - Spojrzała na mężczyznę z zatroskaniem i smutkiem. - Ostatnio ciągle bierzesz nadgodziny, wykańczasz się tym. Chwila przerwy dobrze ci zrobi.

Roosevelt prychnął.

- I sprawić by ci z 8-6 zabrali nam sprawę? W życiu. Zacząłem ją, to doprowadzę do końca.

- Wiesz doskonale, że na to nie pozwolę. Tak samo jak ty ich nie znoszę. - Westchnęła. - Proszę cię, idź się przespać.

To wydarzyło się dzień wcześniej. Matthew posłuchał swojej partnerki i zrobił sobie popołudnie wolne, a także następny dzień, gdyż porankiem dopadł go bardzo mocny kac, przez który nie mógł zebrać myśli (popułdnie spędził na topieniu smutków w alkoholu, nie chcąc wracać do domu).

- Niech to trafi szlag - mruknął, biorąc do ust kolejną porcję leków przeciwbólowych. Czuł się naprawdę fatalnie.

Westchnął, przypominając sobie o małej kawiarnii, którą odwiedził na początku śledztwa. Nie zakładał, że znajdzie tam jakieś kolejne dowody, po prostu chciał skosztować tamtejszej kawy, której aromat cały czas pamiętał.

***

Caitlyn uwielbiała czarny kolor, nie, jak się wszystkim wydawało, bo odzwierciedlał kolor jej duszy, tylko dlatego, że nie było na nim widać śladów krwi, zwłaszcza demonicznej, która z natury była ciemniejsza od ludzkiej. Z tego też powodu większość jej ubrań była w tym właśnie kolorze. Jednak nie wszystkie, jeden komplet jej koszul był śnieżnobiały.

Jedną z nich właśnie zakładała na siebie, powoli zapinając guziki. Nie spieszyło jej się, wiedziała, że demon nie zaczął jeszcze szaleć, ani też w najbliższym czasie nie zamierza, gdyby szykował się do ataku czujnik, który kobieta zabrała ze sobą, wskazywałby szybko rosnące w powietrzu skażenie.

Mogła więc ze spokojem przygotować się do łowów.

A jakie to by były przygotowania bez odpowiedniego makijażu? Zwłaszcza ciemno czerwonej szminki, która podkreślała pełne usta i błękitne oczy długowłosej blondynki.

- Nie mogę też zapomnieć o tuszu - mruknęła do siebie Caitlyn, wyjmując z kosmetyczki kolejny kosmetyk. - W końcu dobry wygląd jest bardzo ważny, gdy się kogoś zabija. Wróć, odsyła do piekła. - Uśmiechnęła się. Doskonale pamiętała co obiecała Anthonemu i nie zamierzała złamać danego mu słowa. Nigdy tego nie robiła. Co by złego nie mówić o tej blondynce, a złych rzeczy było mówionych o niej naprawdę wiele, to jednak zawsze dotrzymywała obietnic.

Będąc szczerym to oraz jej piękny wygląd były najprawdopodobniej jej jedynymi dobrymi cechami.

Była naprawdę zepsuta.

***

Minęła godzina czternasta, kiedy Matthew przyjechał do kawiarni. Okazało się jednak, że była zamknięta.

Już zrezygnowany miał wracać do domu, lecz wtem Anthony Widower, właściciel, do niego zagadał. Matt nie zwrócił uwagi, że mężczyzna pojawił się tak właściwie znikąd, zrzucił to na omamy wzrokowe.

- Dzień dobry, miło pana policjanta znowu widzieć - powiedział Anthony, uśmiechając się. - Przyszedł pan się napić kawy? Właśnie otwieramy. - Detektyw nie zarejestrował nutki podejrzeń w głosie Anthony'ego, który przez chwilę zwątpił w siłę swoich zaklęć. Dopiero następne słowa Matthewa go uspokoiły.

- Tak, uznałem, że skoro mam chwilę wolnego, to warto w końcu spróbować tego, co tutaj serwujecie, zwłaszcza, że od trzech dni nie mogę zapomnieć tego aromatu - odpowiedział, siląc się na odwzajemnienie uśmiechu. Od dwóch tygodni nie mógł się porządnie wyspać, a teraz jeszcze doszedł do tego porządny kac, przez co wykrzywienie ust Matthewa nawet nie przypominało uśmiechu. Bardziej grymas potwora z filmów klasy B.

Anthony jednak nie zwrócił na to uwagi, albo bardzo dobrze udawał, że tego nie widzi, gdyż po prostu wyminął Matt'a i otworzył mu drzwi.

- W takim razie zapraszam.

***

Natalie została jedna godzina.

Poprzednie dwie spędziła na psuciu ludziom krwi na rankedach w lolu, lecz pomimo jej trollowania oba mecze wygrała. Liczyła, że w swoich ostatnich chwilach chociaż trochę popsuje komuś humor.
Jednak bezskutecznie.

- Ale dzisiejszy dzień ssie. - Westchnęła, rzucając się na swoje łóżko, obok którego, na krześle siedział Shiki i bacznie obserwował każdy jej ruch. Przez godzinę próbował ją namówić do zmiany zdania, ale bezskutecznie. Mimo że demon był pacyfistą, to i tak chciał aby dziewczyna zawarła z nim kontrakt, nie dlatego, że bez tego może umrzeć skażona demoniczną krwią, lecz ponieważ jeśli tego nie zrobi będzie musiał wrócić do piekła, zwłaszcza, że już od paru godzin czuł zapach duszy łowcy demonów i to jednego z tych potężniejszych - posługującego się przeklętym ostrzem.

Nie chciał stawać z nim do walki, zwłaszcza, że oznaczałoby to nieprzyjemny rozlew krwi, a Shiki był pacyfistą, czy może raczej usilnie to sobie wmawiał.

- Zaraz i tak się przedwcześnie skończy - wymamrotał.

- Huh? - zdziwiła się.

- No zaraz umrzesz.

- Ano, racja.

Demon westchnął, ale nic nie odpowiedział. Pozostało już tylko czekać, aż skażenie dokończy swego dzieła, już teraz rozszalało się po organizmie dziewczyny, sprawiając, że jej żyły stały się bardziej widoczne i poczerniały, tak samo jak jakiś czas temu włosy, lecz Natalie i tak zdawała się to usilnie ignorować.

Traktowała nadchodzącą śmierć jak nieśmieszny prank jakiegoś dzieciaka. Coś w stylu "będę biegał nago po galerii handlowej" albo "płacę za subskrypcję, patrz na to jak rozdaję pieniążki".

W każdym razie nie brała tego na serio, dopóki, w pewnym momencie, nie poczuła jak jej całe ciało zaczęło płonąć. Miała wrażenie, że w żyłach, zamiast krwi, płynie wrząca lawa, wypalająca jej organizm od środka.

Krzyknęła z bólu.

- Zaczęło się - mruknął Shiki, spoglądając na wierzgającą z bólu dziewczynę.

- Co się... - wycharczała przez zaciśnięte zęby.

Mężczyzna uśmiechnął się.

- Chyba nie myślałaś, że twoja śmierć będzie bezbolesna?

///

Tadam~ i jest 6 rozdzialik. Kolejne w przyszłym tygodniu (może nawet w piątek jeśli odwołają mi te 4 lekcje, o których była ostatnio mowa).

Przyznać się, kto zauważył boys love w tagach?

Tak, ja coś teraz sugeruję.

Ale te rozdziały mi się rozwlekają, ale spokojnie. Będzie ich ze czterdzieści, jak nie więcej.

No to, jutro znowu na 7:10... super.

Piosenka w mediach - kolejna z serii mało wspólnego z rozdziałem, po prostu mi się podoba.

A teraz spadam udawać, że się uczę.

See you

Riisny

Continue Reading

You'll Also Like

14.1K 593 39
Pewnego dnia miałam wypadek.Gdy się obudziłam, nowa rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana, niż mi się wydawało na początku.. Byłam w Piekl...
107K 5.3K 97
Wykorzystywana, zdradzana i torturowana przez męża i siostrę, umierała w rozpaczy, zastanawiając się, dlaczego nie przejrzała ich wcześniej? Może Bóg...
213K 11.8K 48
Porywająca historia o miłości, która nie ma prawa przetrwać. Spokojne życie siedemnastoletniej Souline zmienia się, kiedy zostaje porwana i trafia do...
66.9K 3.2K 93
~ja to tylko tłumaczę!~ Lestia, która dorastała w slumsach ze swoim pijanym wujkiem i potrafiła związać koniec z końcem, sprzedając kwiaty. Pewnej no...