i hate u express ﻬ taekook

By kiviaok

1.4M 157K 200K

Jungkook i Taehyung są od kilku miesięcy rozwiedzeni. I kiedy wszystko zaczyna się powoli układać, los splata... More

ten przeklęty karaluch (1)
chęci to też zdrada (2)
obyś się utopił (3)
wielkie dupsko (4)
niezłe jaja (5)
majtki w dół (6)
pasta z mango (7)
jimin i szczoteczka (8)
kac morderca i yoongi bez serca (9)
high school musical (10)
kurnik na kółkach (11)
sfrustrowany tae (12)
kawałek domu (13)
sekretny wywiad #1 (14)
fantazje męskiego jungkooka (15)
leśna higiena (16)
test ufności (17)
rzeka zapomnianych uczuć (18)
fochy i życiowe błędy (19)
wracaj do mnie (20)
sekretny wywiad #2 (21)
mistrz ujeżdżania (22)
twitter (23)
poznajmy yoongiego (24)
nieodsłuchane wiadomości (25)
sekretny wywiad #3 (26)
śniadanie mistrzów (27)
doradca od spraw sercowych (28)
back to black (29)
czy te oczy mogą kłamać? (30)
taehyung zaczyna rozumieć (31)
mięsożerna koala (33)
tonący brzytwy się chwyta (34)
największy fan ariany (35)
social media i rafa koralowa (36)
pierwszy krok w stronę lepszego jutra (37)
prawdziwy horror (38)
sex shop (39)
australijska piękność (40)
sekretny wywiad #4 (41)
kocham cię (42)
skin (43)
cigarettes after sex (44)
koniec niedomówień (45)
niespodzianka (46)
ten ostatni raz (47)
zaręczyny (48)
po raz drugi i ostatni (49)
finał #1 (50)
finał #2 i dom (51)
epilog
last xmas

skrzydła, pianki i wolność (32)

24.1K 3K 3.2K
By kiviaok

(A/n bardzo dziękuję za 200k wyświetleń pod tym ficzkiem, jesteście najlepsi! więc standardowo, #KiwiUmilaPoniedziałki ❤️

Btw jak ktoś chce sobie lepiej wyobrazić zadanie z tego rozdziału to polecam po skończeniu czytania obejrzeć na YT „Jay Alvarrez In California" i przewinąć mniej więcej na 3 minutę, buziaczki 💋)

Jak bardzo naiwne byłoby myślenie, że po lądowaniu w Sydney i wszystkich formalnościach celnych, będzie im dane wsiąść w autobus i pojechać do pięknego hotelu z widokiem na zatokę, gdzie niczym w raju spędzą następne kilka dni?

Odpowiedź brzmi: cholernie bardzo.

I Taehyung, nawet jeśli doskonale wiedział, że tak łatwo i pięknie nie będzie, w duchu liczył na właśnie taki obrót spraw. Jednak widząc tuż przed lotniskiem Hyunę w dość dziwnym kasku i kombinezonie, cała jego nadzieja umarła.

– Niedaleko stąd znajduje się lądowisko helikopterów, które już na was czekają, świry!

Taehyung poczuł, jak uginają się pod nim kolana.

– Dzisiejszą misją będą skoki ze spadochronem!

A w tym momencie odechciało mu się żyć.

– Każdemu z was zostanie przydzielony wyszkolony zawodowiec, także się nie bójcie – dodała, z uciechą oglądając różne reakcje na twarzach uczestników. Jedni radośnie podskakiwali, inni nerwowo się pocili i już odmawiali pacierze. – Każda para będzie musiała wyskoczyć w tym samym czasie, jeśli ktoś stchórzy, z miejsca odpada, bowiem liczba drużyn, które mogą w tej konkurencji odpaść, jest nieokreślona. Nie będziecie musieli martwić się poprawnym otworzeniem spadochronu w odpowiednim momencie, zrobi to za was wasz opiekun. Jednak, żeby było ciekawiej, każdy z was otrzyma taki oto pistolet na pianki – powiedziała, wyciągając zza pleców jakiś nowoczesny model Nerfa.

Jungkook czuł, że jeszcze chwila, a posika się w gacie ze szczęścia. To wszystko stanowiło po prostu spełnienie jego marzeń. Wymienił z Hoseokiem porozumiewawcze spojrzenia i już wiedział, że będzie to zacięta walka między nimi. Nie to, żeby czuł presję czy chęć zmiażdżenia rywali. Jungkook zwyczajnie kochał taką przyjacielską rywalizację i nie była ona w żadnym wypadku destrukcyjna. Była przyjemna, była przepełniona adrenaliną, którą obaj tak kochali.

Tylko... no właśnie. Taehyung. Taehyung i jego wielkie, przerażone oczy oraz drżące dłonie.

– Będziecie spadać na ziemię w niedalekiej od siebie odległości. W kasku każdego z was zamontowana jest kamera, z której później skleimy świetny materiał. Radzę się postarać, bo jestem przekonana, że ten odcinek będzie bił na głowę wszystkie poprzednie, jeśli chodzi o oglądalność... A wracając do pistoletów! Waszym zadaniem jest ostrzelanie piankami swojego partnera, każdy z was musi trafić drugą osobę co najmniej raz. Para, której uda się to zrobić najwięcej razy, otrzyma immunitet i wspaniałe nagrody, o których dowiecie się po skończonej misji. Dodatkowo, filmiki z waszych podniebnych zmagań trafią na nasz profil na Twitterze i para, która zgarnie najwięcej polubień, dostanie dodatkowo nagrodę specjalną, czyli bon do wykorzystania w dowolnym biurze podróży na wedle jaką wycieczkę – ogłosiła dumnie, a Jungkook czuł, że z tych emocji zaraz wykipi i zemdleje.

To było za dużo. Za dużo dobrych rzeczy. Gdyby wygrał, nawet jedynie w internetowym konkursie dla widzów, mógłby wreszcie polecieć do swojej wymarzonej Brazylii bez uszczerbku na swoim zubożałym portfelu, i to w zamian za nic innego, jak świetną zabawę.

Ale ta euforia nie trwała zbyt długo, ponieważ gdy Hyuna zaprosiła wszystkich do czekającego na nich busika, poczuł mocne szarpnięcie za rąbek koszuli i obrócił się skołowany.

– Taehyung?

Brunet spuścił głowę i zacisnął powieki, słysząc rozemocjonowane krzyki pozostałych uczestników.

– Przepraszam, Guk, ale ja tego nie zrobię... – mruknął skruszony, i naprawdę było mu głupio. Nie robił tego po to, by dopiec Jungkookowi, czy ze zwykłego lenistwa i niechęci do wykonywania jakichkolwiek zadań w tym programie. On się zwyczajnie bał. I doskonale wiedział, że nawet odważniejsi od niego często nie dawali rady.

Skok ze spadochronem to zupełnie inna bajka, niżeli jedzenie robaków, farbowanie włosów, czy nawet pokonywanie toru przeszkód w parku linowym. Teraz to ostatnie było zwykłą pestką, jeśli porównałoby się to z zadaniem, jakie właśnie na nich czekało.

— Daj spokój, nic złego-

— Nie! Powiedziałem, że nie! Nie zgadzam się, nie skaczemy, rozumiesz?!

Jungkook, słysząc te słowa, mało się nie zagotował. Przez cały program miał do Taehyunga wręcz anielską cierpliwość i rozumiał wszystkie jego lęki, zwłaszcza ten wysokości, ale... to zadanie było zbyt wspaniałe, by tak po prostu z niego zrezygnować. Jeon tylko czekał na coś takiego i gdyby wcześniej w swoim życiu miał sposobność, wystarczająco dużo czasu i pieniędzy, już pewnie miałby za sobą dziesiątki takich skoków i może nawet uprawnienia do wykonywania ich samopas.

To nie mogło być nieprzyjemne i Jungkooka coś ścisnęło w żołądku, bo Taehyung także musiał to poczuć i zobaczyć, jakie wspaniałe może być życie, jaka cudowna jest adrenalina buzująca w żyłach i uczucie, że lecisz niczym ptak. Zwłaszcza, że każdy miał przydzielonego zawodowca i nic złego nie miało prawa się wydarzyć, a przynajmniej w teorii. Jednak odsetek wypadków był tak nikły, że Jungkook nawet nie brał go pod uwagę w ekspresowej decyzji, czy chce to zrobić, czy może nie.

I chyba po raz pierwszy nie zaczął obrzucać Kima czułymi, pokrzepiającymi i motywującymi słowami, po raz pierwszy miał głęboko w nosie jego załzawione oczy i drżące ze stresu ciało.

Jungkook miał dość wiecznego odpuszczania swoich marzeń, miał dość tego, jaką kukłą był w rękach Taehyunga przez te wszystkie lata i jak wiele razy tak zwyczajnie rezygnował, bo ktoś w kółko i kółko powtarzał mu nad uchem stanowcze "nie" i ściągał go na ziemię. Jungkook już nie chciał stąpać po ziemi i miał ochotę krzyczeć z tej frustracji. Miał ochotę wylać wszystkie swoje żale, zbierane na końcu języka przez niemal dekadę.

Jungkook nie chciał się więcej dusić. Chciał oddychać pełną piersią i płakać ze szczęścia, odhaczając każdy punkt ze swojej listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią, których z każdym dniem przybywało, a których wykonanie cierpliwie i z bólem odwlekał w nieskończoność.

Jungkook kochał Taehyunga, ale co to była za miłość, która latami podcinała mu nieświadomie skrzydła?

– Nikt cię nie zmusza – wychrypiał w końcu, odpychając drżącą dłoń Kima. – Nie obchodzi mnie to, czy ze mną skoczysz, czy nadal będziesz takim obrzydliwym... panikarzem. Nie obchodzi mnie to, czy się teraz popłaczesz, ani to, że pewnie za chwilę wyjmiesz z kieszeni komórkę i zadzwonisz do Jihana, żaląc się, jaki ten program jest okropny, i jak bardzo mnie nienawidzisz. Mam w dupie to, że prawdopodobnie cię w tym momencie ranię, bo hej! Ty raniłeś mnie przez siedem lat, za każdym jebanym razem, gdy zaczynałem mówić o swoich marzeniach, a ty mieszałeś je z błotem! – krzyknął, uśmiechając się przy tym żałośnie. – Dziwisz się, że w końcu wybuchłem? Nadal się dziwisz, że w końcu coś we mnie pękło i nie wytrzymałem, kiedy na siłę zrobiłeś ze mnie chłopca na posyłki, wcisnąłeś mnie w garnitur i swoje szablonowe życie? Nigdy tego nie chciałem, Taehyung. Wszystko robiłem dlatego, że cię, kurwa mać, tak bardzo kochałem, że nawet nie umiałem ci się sprzeciwiać. Dusiłeś mnie, sprawiałeś, że nie poznawałem swojego odbicia w lustrze. Nie widzisz, jakie to było toksyczne? Nie widzisz, że tamten incydent nie był jedynie moją winą? Oczywiście, że żałuję, ale czy ty choć raz próbowałeś postawić się na moim miejscu? Czy ty choć raz przejąłeś się moimi potrzebami? – mówił, a jego głos z każdą chwilą stawał się pewniejszy.

Taehyung malał, czuł się jak zwykły robak pod podeszwą giganta i łzy faktycznie zaczęły spływać po jego policzkach. Nawet nie próbował się bronić, nawet nie otwierał ust, bo i tak żadne słowo by z nich nie uleciało. Jungkook właśnie go zdetronizował. Jungkook zniszczył cały jego obronny mur w ułamku kilku sekund i Taehyung czuł się teraz tak nagi i ułomny, jakby ktoś zaciskał rękę na jego gardle i odbierał mu każdą możliwość ucieczki czy samoobrony. Jungkook po prostu zniszczył go prawdą i nic więcej nie miało w tej chwili znaczenia.

– Widzisz? Właśnie taki jesteś. Jesteś mały i żałosny, Taehyung, i boli cię fakt, że już nie masz nade mną żadnej kontroli – dopowiedział, patrząc z pełną dominacją na skulonego w sobie bruneta. – Nie chcesz skakać? To nie skacz. Ja i tak zrobię to nawet bez ciebie. Wracaj do domu, Taehyung, ten program to nie miejsce dla takich jak ty. Jihan czeka z otwartymi ramionami i waszą zasraną pastą z awokado. Twoje perfekcyjne, przyziemne życie czeka na ciebie w waszym idealnym domu na przedmieściach – rzucił z kpiną, obracając się na pięcie.

I kiedy odchodził w stronę czekającego tylko na ich dwójkę busa, nawet się nie oglądając, Taehyung miał ochotę skoczyć. Ale bez żadnego spadochronu.

*

Wolność, jaką poczuł po wypowiedzeniu tych słów, była prawdziwie oczyszczająca. Zupełnie jakby zrzucił ze swoich barków ciążący na nich latami worek wypełniony kamieniami. Jakby ogromny kamień spadł mu z serca, a łańcuchy oplatające jego kończyny wreszcie dały mu szansę na wyzwolenie.

Jungkook stał w helikopterze, ubrany w kask i odpowiedni kombinezon, oddychając pełną piersią. Stojący za jego plecami specjalista od dobrych kilku minut tłumaczył mu najważniejsze rzeczy, a on zwyczajnie nie mógł się doczekać. Nawet jeśli wiedział, że właśnie jego przygoda z programem się kończy, to przynajmniej wyleci stąd w wielkim stylu i z gracją. Wyleci, spełniając jedno ze swoich największych marzeń.

Jedna para już odpadła, kiedy obie połówki drużyny wspólnie nie zgodziły się na skok i pozostały na ziemi. Przy wielkiej krawędzi stała właśnie szczerząca się Yeri, a tuż obok podekscytowany Hoseok, czekając na znak i ich kolej na skok.

Czarnowłosy szczerze zazdrościł im takiego zgrania i faktu, że dzięki podobnym hobby i podejściu do życia uda im się dotrzeć aż do finału, a i najpewniej go wygrać.

Ale teraz... był szczęśliwy. Tak, był cholernie szczęśliwy i jego dłonie pociły się z nadmiaru pozytywnych emocji, a pistolet na pianki uporczywie się z nich wyślizgiwał, nawet jeśli już frunąc na ziemię będzie mógł postrzelać sobie co najwyżej w powietrze i bezmiar roztaczający się przed jego oczami.

Dźwięk trąbki. Jedno spojrzenie i radosne okrzyki, a Hobi z partnerką wyparowali z helikoptera. Jungkook uśmiechnął się od ucha do ucha i przysunął do krawędzi ze swoim opiekunem.

– Wszystko jasne, czy masz jeszcze jakieś pytania? – dopytał mężczyzna, poprawiając ostatnie zapięcia.

– Wszystko w jak najlepszym porządku – mruknął, patrząc z miłością na piękne niebo nad australijską ziemią. Och, ile on by oddał, by móc mieć taki widok każdego dnia przed oczami.

– Jesteś pewien, że nie chcesz czekać na swojego partnera? Możemy przepuścić innych i chwilę zaczekać, to żaden problem, a teraz z miejsca stawiasz was na przegranej pozycji – powiedział z lekką troską spadochroniarz, ale Jungkook tylko pokręcił głową. To była jego chwila i nic nie mogło jej zepsuć. Za długo czekał, czekał na Taehyunga pieprzone siedem lat, by wreszcie mu w czymś towarzyszył, ale to nigdy się nie stało i Jungkook chciał w końcu zamknąć pewien etap w swoim życiu. Dość czekania. Dość poświęcania się w imię czegoś, co tak naprawdę już nie istniało i tłamsiło go na przestrzeni niezliczonych tygodni i miesięcy.

Jungkook chciał być w końcu wolny i właśnie biegł do mety, która tę wolność by mu dała.

– Na nikogo nie czekam. Teraz liczę się tylko ja i moje niebo – wyszeptał, czując jak mężczyzna klepie go po ramieniu i wzdycha.

– Jesteś pierwszym moim podopiecznym, który ani trochę się nie boi, wiesz? Przy tobie czuję się tak, jak wiele lat temu, kiedy sam po raz pierwszy musiałem skoczyć. Nie miałem nic do stracenia i czułem się... czułem się jak Bóg, Jungkook. Jak pan i władca własnego życia i całego wszechświata – opowiedział rozmarzony, co sprawiło, że Jeon uśmiechnął się jeszcze szerzej, nienaturalnie wręcz. Bo w tym momencie czuł dokładnie to samo.

I kiedy kontrolująca wszystko Hyuna otrzymała komunikat, że Hoseok i Yeri szczęśliwie wylądowali i za chwilę jego kolej, Jungkook zmrużył powieki. Zaczął razem ze swoim opiekunem odliczanie i gdy sekundy dzieliły ich od skoku, we wnętrzu sporego śmigłowca rozbrzmiał krzyk.

Krzyk, który sprawił, że serce Jungkooka się wręcz zatrzymało.

– Chwila, czekajcie! – powtarzał Taehyung, przepychając się między kilkoma pozostałymi uczestnikami.

Jungkook, od kiedy wsiedli do helikoptera, nawet nie zwracał na niego uwagi. Ba! Chyba nawet nie wiedział, że Taehyung w ogóle wszedł do środka, a nie został na ziemi z resztą tchórzy.

– Taehyung, nie ma na to czasu! – odpowiedział gniewnie Hyuna, patrząc jak uczestnik, odpowiednio przygotowany, przybliża się do otworu, wręcz ciągnąc za sobą swojego skołowanego spadochroniarza.

– Ale ja chcę skoczyć – mruknął, brzmiąc całkiem wiarygodnie. Zacisnął palce na trzymanym w dłoniach pistolecie na pianki i obrócił się w stronę byłego męża. – Chcę skoczyć z Jungkookiem.

– C-co? – wydusił Jeon, patrząc starszemu prosto w oczy. Nie widział w nich strachu, nie widział łez, ani tego całego przerażenia, które wtedy na lądzie wręcz od niego biło.

– Nie możesz skoczyć beze mnie, Guk. Wspólnie, każde zadanie... nie pamiętasz? – zapytał, niepewnie łapiąc dłoń mężczyzny.

– Tae, n-nie musisz tego ro-

– Wiem. Ale chcę – przerwał mu, patrząc na stojących za nimi zawodowców. – Możemy skoczyć razem? Trzymając się za ręce?

Jungkook zacisnął wargi i poczuł ciepłe mrowienie, rozchodzące się wzdłuż kręgosłupa, które niczym skurcz tak nagle zaatakowało jego serce, przyspieszając jego bicie.

– Uch... jasne, tylko musielibyśmy wyskoczyć tak synchronicznie, że to graniczy niemal z cudem – odparł jeden z nich, na co Kim uśmiechnął się zalotnie.

– Jesteście praworęczni, tak? – zapytał drugi, a Jungkook skinął głową. – W takim razie jeden z was będzie musiał trzymać pistolet w lewej ręce.

– Nie ma problemu, mogę trzymać nawet stopami – zaśmiał się czarnowłosy, obserwując pojawiające się na policzkach Taehyunga rumieńce.

– To dobrze. Tylko pamiętajcie o swojej misji i najlepiej szybko się puśćcie, byśmy mogli rozłożyć spadochrony w bezpiecznej od siebie odległości, a wy musicie napierdalać w siebie tymi piankami ile wlezie. Musicie to wygrać, jasne, chłopaki? – zapytał ze szczerym uśmiechem spadochroniarz Jungkooka, dając Hyunie znak, że może wznowić odliczanie.

I kiedy wypowiedziała głośne "pięć", Taehyung ostatni raz obrócił się w stronę partnera.

– Jestem z tobą – wyszeptał, a młodszy czuł, że łzy kumulujące się w jego oczach, są oznaką jedynie rozsadzającego szczęścia.

– Dziękuję.

Jungkook w tej chwili już nie potrzebował spadochronu, by nie spaść. Podcinane latami skrzydła odrosły jak za machnięciem magiczną różdżką, kiedy spełniał swoje marzenie, a Taehyung trzymał jego rękę i... tak po prostu spełniał je razem z nim.














________________
czy tylko mi jest przykro przez to jaki hejt spływa teraz na halsey i to głównie przez armys? i mean, gdyby chłopcy nie chcieli z nią collabu to by go po prostu nie robili, a tym bardziej nie w formie głównego singla. ja się bardzo cieszę, nie tylko dlatego, że uwielbiam halsey, ale też dlatego, że wielu innych artystów może sobie o współpracy z nią pomarzyć. zresztą pls, przecież i tak nie będzie miała połowy linijek, o ile w ogóle jakieś. czemu ludzie nie potrafią cieszyć się tym, jak oni się rozwijają i że robią coś, co wychodzi poza ramy typowego comebacku kpopowego zespołu. ta piosenka to będzie złoto, czy z halsey czy bez niej. nwm, musiałam gdzieś to wylać bo boli mnie czytanie niektórych tweetów o tym, że comeback BTS to powinien być comeback TYLKO BTS, bez żadnego collabu. nwm, jak zachodni artyści wydają single z kimś, to nikt się tak nie rzuca, trochę to przykre, bo i halsey i chłopcy pewnie bardzo się tym ekscytują, a tyle osób narzeka. przecież inne piosenki na płycie będą tych ich, już nie róbmy scen o jeden kawałek. a już po prostu mną telepie jak niektóre armys piszą, że nie będą ani słuchać ani streamować, bo nie lubią halsey, choć nawet jeszcze to nie wyszło XDDD peace, mam nadzieję, że ktoś się ze mną łączy w bólu.

Continue Reading

You'll Also Like

32.6K 1.4K 37
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
224K 21.7K 40
[zakończone] "Powiedz, czy mogę być rycerzem co Cię do końca już chroni w twym życiu przed złem?" {top!jk; fluff; soft; school!au}
25.6K 1.8K 34
Uzdrowienie nie oznacza, że zniszczenie nigdy nie istniało. Oznacza, że zniszczenie nie ma już dłużej kontroli nad naszym życiem. Emocjonalna, pełna...
109K 11K 16
Jungkook planuje sobie zrobić kolejny tatuaż. Ku jego zdziwieniu salon, w którym zamierzał ozdobić swoje ciało kolejnymi dziarami, zostaje odziedzicz...